sobota, 27 września 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 24_epizod 2



Smok wszedł do celi w której przetrzymywany był krasnolud. Baron, brwi miał groźnie zmarszczone, usta zaciśnięte. Ewidentnie nie był w nastroju do żartów. I pomyśleć, że nie dalej jak kilka godzin temu nastój mężczyzny był zgoła inny. Rozmowa z Khariną napełniła go nadzieją, której nie odczuwał od lat.
Pełen zapału i dobrych myśli, wrócił do swoich obowiązków. Kazał zasypać wejście do Lasir, chroniąc w ten sposób mieszkańców przed demonami. Potem przyszła pora na rozliczenie się z Gawinem.  Przeszukanie domu krasnoluda, zaowocowało odnalezieniem zaskakujących przedmiotów.
W miarę jak przeglądał znaleziska, rósł w nim gniew. Teraz spoglądał na siedzącego w kucki krasnoluda i zastanawiał się co w ogóle powstrzymuje go przed urwaniem knypkowi, głowy. Rzucił do stóp Gawina, grubą księgę, czekając na jego reakcję.
Krasnolud miał obandażowaną twarz i palce. Jego ubranie ciągle jeszcze śmierdziało dymem, a nadpalone włosy sterczały we wszystkich kierunkach. Siedząc na zimnych kamieniach, nie raczył nawet spojrzeć na księgę. Doskonale wiedział co jest w środku i gdzie baron ją znalazł. W tej chwili było mu to jednak najzupełniej obojętne.
– Nie pytam, co masz na swoje usprawiedliwienie, tylko gdzie ukryłeś kosztowności skradzione z transportów?! – rzucił ostro baron.
Krasnolud uniósł głowę. W przekrwionych od dymu oczach, gościł gniew.
– Myślisz, że coś ci powiem? – powiedział z dużym wysiłkiem.
– Tak.
– Niby dlaczego miałbym ci się zwierzać? Nie jesteśmy przyjaciółmi – zakpił krasnolud, choć jego głos wskazywał, że wcale nie jest mu do śmiechu.
– Nie drażnij mnie, knypku! – warknął smok. – W tej chwili moi ludzie przeszukują twój dom. Znaleźli już tę księgę i listy. Jestem jednak przekonany, że odkryją dużo więcej. Jeśli będzie trzeba zburzą chatę do fundamentów.
Krasnolud zagryzł wargi, nie zmienił jednak zdania, trwając w swym uporze.
– Masz tu rodzinę, chyba nie muszę ci o tym przypominać? – kontynuował smok,  zawieszając głos, sugerując, że coś złego może im się przytrafić.
– Tylko spróbuj, a zabiję cię! – wrzasnął Gawin. Krasnolud próbował zerwać się z podłogi, jednak poparzone ciało skutecznie zatrzymało go w miejscu. – Nie waż się ich skrzywdzić! – wrzasnął, ponownie kuląc się na kamieniach.
– Tak jak ty nie próbowałeś zabić mojej kobiety? – ryknął namiestnik.
Knypek poruszył się niespokojnie. Nie miał pojęcia, że dziewczyna należy do barona. Gdyby wiedział, nie tknąłby jej placem. Smoki były bardzo zaborcze, a ruszenie członka ich rodziny, uważały za największą zbrodnię.
– Nie wiedziałem… – Zaczął, przełykając ślinę.
– To bez znaczenia. – Odciął się smok. – Nawet, gdyby było inaczej, nie miałeś prawa napadać na nią i grozić jej. Stałeś się chciwy i zachłanny, podobny do Lamisa.
– Nie porównuj mnie do tego ścierwa – syknął krasnolud.–  Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. –  Był tu już cały dzień, a kurell nie zjawił się nawet, by go odwiedzić. Skurczybyk siedział zapewne w swoim domu, naśmiewając się z niego.
– Czyżby? – w głosie smoka pojawiła się kpina. – A myślałem że łączą cię z nim interesy.
– Dostarczałem mu wydobyte kamienie – rzucił bez zastanowienia Gawin. – Tylko tyle.
– Raczej wspólnie okradaliście króla – sprostował Quinkel.
Krasnolud chciał coś powiedzieć, ale smok pogroził mu palcem.
– Mam księgę, widziałem zapisy, daty. Czytałem listy. Dogadałeś się ze złotnikiem. Wspólnie pozorowaliście wypadki w górach i zniknięcia ładunków przeznaczonych dla Farrander.
–Skoro tyle wiesz, dlaczego mnie uwięziłeś, a jego nie? – wrzasnął rozwścieczony knypek. – Rozpierał go gniew na myśl, że on tu cierpi i pewnie zgnije w więzieniu, albo zginie z ręki barona, zaś tamten piękniś pije sobie w najlepsze wino.
– Lamis uciekł z Lahmar – odparł Quinkel.
Krasnolud zaniemówił z wrażenia.
– Nie wiedziałeś o tym? – smok uśmiechnął się gorzko, podchodząc bliżej knypka. Ukucnął na podłodze, zrównując się nieco z krasnoludem. – Wykiwał cię. Zostawił zdanego na moją łaskę, sam zaś zwinął swój interes i razem z matką i siostrą, dał nogę.
– Podła szuja! – warknął w końcu Gawin. – Oślizgła gnida.
Smok przekrzywił lekko głowę.
– To jak, powiesz mi co robiliście ze skradzionym towarem, czy od razu mam odwieźć cię do Farrander?
Gawin przymknął oczy, rozmyślając nad swoją sytuacją, w końcu skinął głową.
– Dobrze, ale stawiam jeden warunek, darujesz mi życie.
Quinkel pokręcił głową.
– O twoim losie zdecyduje król. Ja mogę ci tylko przyrzec, że nie wypędzę twoich pobratymców z Lahmar, a twoje córki i żona będą mogły również zostać w mieście. Chyba, że podobnie jak ty brały w tym udział, wówczas…
– Nie! – zapewnił gorączkowo krasnolud. – O niczym nie wiedziały.
– Więc będą bezpieczne.
– Chciałem tylko lepszego życia dla mojej rodziny – powiedział krasnolud.
– Nie opowiadaj mi niestworzonych historii. Dobrze się wam tu żyło, lepiej niż innym rodzinom. Chciałeś się wzbogacić, stać się kim ważnym, podobnym do Lamisa, zyskać jego szacunek i pozycję.
– To wszystko był jego pomysł. – Gawin tłumaczył się nieporadnie.
– Też mi się tak zdaje. Trzeba mieć nie lada głowę, by wpaść na coś takiego. Podwójne księgi, rejestry, przekupieni tragarze.
– Wszyscy ludzie w transportach należeli go kurella. Ja przydzielałem mu zawsze po dwóch trzech ze swojej ekipy. Lamis chciał ich powoli wyprowadzać z miasta.
– Co się z nimi stało? – dociekał namiestnik.
– Dostawy klejnotów dla Farrander realizowaliśmy zgodnie z wytycznymi Hurii. Eskorta wychodziła z ładunkiem i wracała jak zawsze. Pozostałe transporty należały do nas. Opuszczały miasto ale nie docierały do celu.
– Wiem o tym! –Smok pochylił się na krasnoludem. – Chce wiedzieć, czy skarby ciągle tam są? W górach? A może Lamis prowadził transporty do wyznaczonych kryjówek?
Gawin przymknął oczy.
– Nie mam pojęcia, jaki był ostateczny cel podróży. Wiem na pewno, że nie ma ich już w górach.
– Skąd ta pewność? – zirytował się smok. – Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz i próbujesz mnie przechytrzyć?
– Nie mam żadnego celu w okłamywaniu ciebie. Musisz mi uwierzyć. Ładunki z kosztownościami schodziły z gór w dolinę.
  A więc tam ukrył się kurell? – Quinkel uśmiechnął się szeroko. Trochę żałował, że złotnika nie ma już w górach. Liczył, że dorwie go w jakimś zagłębieniu i będzie miał okazję zrzucić w przepaść.
– Nie mam pojęcia gdzie on jest! – wrzasnął Gawin. – Zrozum to wreszcie. Tylko Lamis znał cel podróży i zdradzał go temu, który dowodził przeprawą.
– Skąd wiesz, że cię nie oszukał? Mógł znaleźć jakąś samotną górę i tam składać kosztowności, a tobie wmawiać, że schodzi do doliny.
– To niemożliwe – jęknął krasnolud. – Zabierał ze sobą moich ludzi, oni byli gwarancją, że kurell wypełni umowę. A góry musieli opuścić, bo tylko poza nimi, Lamis mógł spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.
– Przyjaciółmi? – W głosie namiestnika pojawiła się podejrzliwość. – Chciałeś powiedzieć wspólnicy?
– Chciałem powiedzieć smoki! – warknął, wyczerpany już tą rozmową Gawin. – On spotykał się ze smokami. Oddawał im część kosztowności.
Quinkel wyprostował się gwałtownie. W pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał, ale przecież Gawin powiedział wyraźnie – smoki. Zrobiło się mu gorąco, na myśl, co to może dla nich wszystkich oznaczać.
– Lamis dostarczał kamienie smokom spiskującym przeciwko królowi?! – zapytał, czując jak krew się w nim burzy.
Krasnolud niepewnie uniósł wzrok, nagle zdając sobie sprawę, do czego naprawdę przykładał rękę – do zdrady korony.
– Chyba tak – jęknął, kuląc się w sobie. Czekając na śmierć z rąk barona.

12 komentarzy:

  1. Nareszcie Quinkel powiedział prawdę "moją kobietę". Co do Gawina to nawet nie będę mu współczuć, w końcu sam przyznał się do zdrady. Bardzo dziękuję za kolejny świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak... Na te słowa wielu z was czekało. Zastanawiam się tylko, czy Kharina ucieszyłaby się je słysząc?

      Usuń
  2. No proszę to teraz wyjaśnił sie problem z tymi dostawami klejnotów, i prosze bardzo jakie kręciłi wałki, nie ładnie, nie ładnie. Do tego wszystkiego przynajmniej Quinkel dowie się skąd ludzie Tollesto mają pieniądze na sabotaż Króla, o ironią, z królewskich kopalń. Bardzo jestem ciekawa co zadecyduje teraz Sam król. Dzięki za kolejną część rozdziału i oczywiście czekam na więcej :) :) Misia1090

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu węszę grubszą aferę i zapewniam cię, że na dogłębne wyjaśnienie potrzeba będzie jeszcze co najmniej jednej powieści.

      Usuń
  3. Nareszcie Baron przyznał że Kharina należy do niego tylko czy ona też tak uważa? To naprawdę doskonały plan opracowali Gawin i Lamis aby okradać króla . A zrabowane klejnoty przekazywać przeciwnikom króla .Ciekawe co to za smoki i ile ich jest? Bardzo dziękuję za kolejny rozdział :) Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to baron zaszalał nazywając Kharine swoją kobietą to teraz jeszcze Kharina musi go nazwać swoim smokusiem i będzie wszystko ok :D Dziekuje Emiś Buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Barona. Jaki władczy i dociekliwy z niego mężczyzna. Rzeczywiście zaintrygowały mnie te pozostałe smoki- spiskowcy. Czekam na następny rozdział i dziękuję cieplutko za Twoją twórczą pracę. Pozdrawiam. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smoków-spiskowców będzie całe mnóstwo, a że jest to bardzo długa historia, pozwól Beatko, że opowiem ją w kolejnej powieści.Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  6. Upss...nareszcie Baron głośno powiedział te słowa, tylko co na to Kharina? Czy łatwo przyjdzie jej to zaakceptować, w końcu odzyskała siostrę. Co ze zdradzieckimi smokami? Już z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału. Pozdrawiam Monika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, której z sióstr będzie teraz trudniej: Kharinie, czy Rilly. Jedna zmaga się z koszmarami, druga z upartym smokiem.

      Usuń
  7. Kosztowności szły do smoków rebeliantów? No tego się nie spodziewałam.

    Czemu kurrel miałby się z nimi czymkolwiek dzielić? Tak z dobroci serca? Przecież on taki pazerniak.

    Swoją drogą Gawin jest naiwny do potęgi entej, wysyłał swoich ludzi, którzy mieli być gwarancją, że kurrel go nie oszuka, nie wiedząc nawet gdzie ich wysyła. Pewnie ta jego "gwarancja" z miejsca głowy miała ścinane w chwili gdy tylko opuścili mury miasta.

    Dziękuję Emiś :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Los krasnoludów wyjaśni się już w następnym epizodzie. I faktycznie dla Lamisa mali przyjaciele nie wiele są warci. Wszystkich można poświęcić, byle tylko osiągnąć swój cel.

      Usuń