sobota, 30 sierpnia 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 21_epizod 2




Wybiegła z kopalni, wściekła jak wszyscy diabli. Nie mogła uwierzyć, że była tak blisko, a on wszystko zepsuł. Przeklęty, nadęty, pewny siebie, pyszałek. Mogła ją uwolnić, odczarować, zdjąć klątwę i odwrócić całe zło. Ale nie, on musiał się wmieszać. Zgrywać przeklętego wybawcę i wyciągnąć ją stamtąd.
Na przodków, przecież wcale tego nie chciała. Mogła tam zostać, walczyć a nawet zginąć. Ważne, by Rilla odzyskała wolność. Quinkel nie pozwolił jej na to. Wyciągnął ją z korytarza i na nic się zdały jej protesty i wołania. Trzymał ją w silnym uścisku, twardych mięśni. Mogła go kopać i bić, ale i tak jej nie puścił. Przeklinała i złorzeczyła, ale on wywlekł ją z korytarzy, nic sobie nie robiąc z jej przekleństw, puszczając dopiero na samej górze. Była tak wściekła, że chciała pobiec z powrotem, ale jedno spojrzenie na jego twarz, ostudziło jej zapał.
Był zły, co do tego nie miała wątpliwości. Jego skóra przybrała ciemny odcień, co niewątpliwie świadczyło iż smok się przebudził. Jeśli cokolwiek wiedziała o swojej rasie, to właśnie to, że wzburzony gad, to samiec zdolny do wszystkiego.
Niestety, na jego nieszczęście ona również była smokiem i też była wściekła. Gorąca krew buzowała w jej żyłach, napędzając ją do działania. Nie chciała się jej poddać, ale też nie zamierzała pozwolić baronowi do decydowania o swoim życiu.
– Zrób to jeszcze raz, a nie ręczę za siebie! – wrzasnęła, a potem nie zerkając na jego reakcję ruszyła ku chacie namiestnika. Plac pośrodku osady pokonała w kilka kroków, wbiegając do domu, rąbnęła drzwiami tak silnie, że prawie wypadły z zawiasów. Mało ją to obchodziło. Była wściekła i chciała na czymś się wyładować, a najlepiej na głowie Quinkela. Świadomość tego, że nadal szedł za nią, doprowadzała ją prawie do wrzenia. Jeśli chciał konfrontacji, proszę bardzo, będzie ją miał.
Wpadła do  swojej komnaty a Quinkel tuż za nią. Od progu ryknął.
– Coś ty sobie myślała, pchając się tam sama?!  – wrzeszczał.
– To ty wszystko zepsułeś! – krzyknęła, wymachując rękoma. – Byłam tak blisko.
– Blisko czego! – smok miotał się po izbie. – Chyba śmierci, bo nic innego cię tam nie czekało.
– A nawet gdyby, to co? To mój wybór! – wrzeszczała. Podeszła do niego, grożąc mu palcem. – Możesz sobie rozkazywać tej bandzie wieśniaków, ale nie mnie.
W oczach mężczyzny pojawiły się groźnie błyski. Chwycił ją za ramiona, potrząsając mocno. Ostatkiem sił nad sobą zapanował.
– Otrzeźwiej dziewczyno, inaczej zginiesz – warknął, szarpiąc nią. – Są prostsze sposoby by umrzeć.
– Nic nie wiesz, ja muszę tam wrócić… Spróbować raz jeszcze!
– Nigdzie nie pójdziesz. Nie dam ci się zabić.
Otworzyła usta, by zaprotestować, ale smok nie zwracał uwagi na jej protesty. Wpatrywał się uparcie w jej wargi, a potem gdy ledwie zdążyła zaczerpnąć powietrza, wpił się w jej usta.
Znalazła się w uścisku silnych ramion, niezdolna by się oswobodzić lub bodaj poruszyć. Mogła tylko czuć i spijać z jego ust: jego gniew, jego żądzę i pragnienie dominacji nad sobą. Poddała się temu, rozchylając wargi, pozwalając mu na więcej. Natychmiast wdarł się do środka, biorąc jej język w posiadanie, liżąc go i przygryzając. Przymknęła oczy, delektując się tym doznaniem. Gdzieś w środku smoczyca poruszyła się niespokojnie, pobudzona jego dotykiem, wyczuwając drugą bestię płonącą w ciele mężczyzny. Ogień szybko wypełnił żyły Khariny, czyniąc ją chętną i spragnioną.
Wtedy przyszło otrzeźwienie.
Wyrwała się z uścisku ramion mężczyzny, odsuwając się od niego. Oddychała szybko, dłonie jej drżały, a serce waliło szaleńczo. Quinkel wyglądał podobnie, jego źrenice całkowicie wypełnił ogień, smok coraz intensywniej błyskał pod skórą. Pragnął jej, a bestia w jego ciele równie mocno dążyła do zjednoczenia.
Oblizała spuchnięte wargi, dając sobie chwilę na zastanowienie, jednak smoczyca w jej wnętrzu nie chciała czekać. Warczała i prężyła się, szykując do godów. Mogła jej tylko przyklasnąć. Podeszła do Quinkela i nie czekając aż ponownie wciągnie ją w swoje ramiona, pchnęła go na łoże. Upadł na materac, zwalając się na niego ciężko. Dosiadła go niczym ogiera. Jęknął przez zęby, czując jej biodra na swojej męskości. Poruszyła się, kołysząc, tańcząc nad nim. Odruchowo zacisnął dłonie na jej pośladkach. Nie była delikatna, przeciwnie, Napierała niego mocno, prezentując mu ogrom swego podniecenia. Ogień w jej oczach płonął, pochłaniając zieleń tęczówek.
Uniósł się na posłaniu, chcąc ją pocałować, ale pchnęła go z powrotem na materac.
– Przeszkadzasz – warknęła przez zęby, potem kładąc dłonie na jego piersi, szarpnięciem rozerwała kaftan i koszulę Quinkela. Przesunęła ręką po torsie smoka, ciemnych włosach i twardych mięśniach. Jej spojrzenie skoncentrowało się na kolczyku wbitym w lewy sutek mężczyzny. Dotknęła go, lekko ciągnąc za srebrne kółko. Smok wyprężył się, a przez jego ciało przetoczyła się fala rozkoszy. Dziewczyna nie poprzestała na tym. Pochyliła się, zasysając do ust twardy guziołek wraz z kolczykiem. Małe ząbki zacisnęły się na ciele wojownika, skubiąc je i przygryzając. Szarpnął się na łóżku, bardziej powarkując niż pojękując.
– Zabijesz mnie – jęknął z rozkoszy.
– Wprost przeciwnie – mruknęła, ale smok nie słuchał jej słów. Uniósł się na posłaniu, szarpiąc gorset dziewczyny, próbując go z niej zdjąć. Bezskutecznie. W końcu wyciągnął ostrze przyczepione do uda Khariny. Pancerz skrzypnął ostrzegawczo, rozcięty nożem a potem upadł na siennik. Smok nie poprzestał na tym. Zerwał z niej koszulę, odrzucając ją na bok, uwalniając bujne piersi.
Przez głowę przemknęła mu myśl, że to wprost niewiarygodne iż taka kobieta siedziała właśnie na nim i co więcej pragnęła go.
– Pocałuj – wychrypiała, a on natychmiast pojął, co miała na myśli.
Chwycił ustami różową kulkę, wciągając ją do ust, dokładnie tak jak czyniła to ona kilka chwil wcześniej. Jęknęła, wyginając głowę do tyłu. Oddychała szybko, rozkoszując się tą pieszczotą.
– Mocniej – zażądała. – Potrzebuję więcej.
Nie dał się błagać. Drugą pierś spotkał podobny los. Zęby smoka gryzły i ssały na przemian sutki dziewczyny.
– Jeszcze – krzyczała, kołysząc biodrami, napierając coraz mocniej na jego męskość.
On też potrzebował więcej. Dotąd, przy każdej kobiecie musiał hamować swoją chuć, ale przy Kharinie, mógł być sobą. Podobnie jak on, rozkoszowała się gwałtowniejszymi pieszczotami.
Pocierając stopą o stopę, zsunął buty na podłogę, potem pomagając sobie rękoma i ostrzem pozbył się spodni. Podobny los spotkał resztkę jej odzienia. Kiedy już była naga, przylgnęła do niego całym ciałem, ponownie moszcząc się wygodnie na jego biodrach.
– Chcę cię poczuć – jęknęła, napierając na jego ciało.
– Więc mnie weź – warknął, łapiąc ją mocno za włosy.
Syknęła, odsłaniając zęby, a potem unosząc się nieco, wpuściła go w siebie, pozwalając mu zawładnąć sobą.  Biodra mężczyzny poruszyły się gwałtownie, ale to ona kontrolowała każde jego pchnięcie, popędzając go do bardziej zdecydowanych uderzeń. Kołysali się tak nieprzerwanie, pozwalając by ciała uderzały o siebie, a ogień do woli rozlewał się po kościach. Spełnienie przyszło równie gwałtownie jak pierwszy pocałunek, zaskakując ich oboje, wypychając powietrze z płuc, powalając ich na materac. W izbie zrobiło się gorąco od ich rozgrzanych oddechów i pulsujących trzewi.
Odgarnął jej włosy z twarzy, czule głaszcząc po policzku. W jej spojrzeniu ciągle płonął ogień, mimo iż ciało zmiękło, cudownie zrelaksowane. Pocałował ją w spuchnięte wargi, a ona oddała pocałunek.
– Nigdy nie spotkałem tak temperamentnej kobiety, jak ty – powiedział, wsuwając palce w jej włosy. Ich ciała nadal były splecione, a jej nogi oplatały jego biodra.
Uśmiechnęła się do niego jak czyni to kobieta zaspokojona.
– Ale to nie wszystko – mruknął, przyciskając się mocniej biodrami do jej kobiecości. – Jesteś najpiękniejszą istotą jaką spotkałem. Ale prócz tego jesteś też najbardziej irytującą i nieposłuszną niewiastą, z jaką miałem do czynienia. Doprowadzasz mnie do szaleństwa swoim zachowaniem i zmiennymi humorami.
– Humorami? – prychnęła urażona. –Ty wredna gadzino! – syknęła, próbując wydostać się spod smoka, ale ten nie poruszył się nawet odrobinę. Przeciwnie. Nic nie robiąc sobie z jej wysiłków, zaczął całować jej policzki i usta. Szarpała się i wiła, by w końcu poddać się, wpuszczając język mężczyzny do swoich ust. Wsunęła dłonie w jego krótkie włosy, szarpiąc jej lekko.
Kiedy oderwał się od jej warg, mruknęła:
– Jesteś okropny. Pewny siebie i arogancki. Uważasz że wszystko ci wolno i że zawsze masz rację.
– Bo mam Kharino, mam.
– Och, ty! – ofuknęła kochanka, szczypiąc go w szyję.
Roześmiał się głośno, chwilę później spojrzał na drzwi i natychmiast spoważniał. Podczas, gdy oni się tutaj zabawiali, reszta smoków zapewne kręciła się po głównej izbie, nie wiedząc co dalej robić.
– Powiedz, co właściwie wydarzyło się w kopalni? – zapytał.
Dobry nastrój od razu opuścił dziewczynę.
– Nie powinieneś był mnie zatrzymywać – skarciła go ostro.
– Chcę wiedzieć z czym mamy do czynienia – rzucił.
Westchnęła, zapadając się w poduszki.
– To demony uwiezione w skale.
– Tego już dawno się domyśliłem – powiedział. – Chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Ta kobieta…
– Widziałeś ją? – Drgnęła zaskoczona. Niemożliwe, nikt nie mógł jej zobaczyć.
– Widziałem ją tak wyraźnie, jak ciebie teraz – szepnął. – Ona… – zamilkł na chwilę. – Wygląda jak ty.
Przymknęła oczy, milcząc, zastanawiając się jak to możliwe, że był w stanie dostrzec Rilly. Może to sprawka szmaragdu? Wszak szmaragdowe serce w jego dłoniach również błyszczało, żyło.
– To moja siostra – Rilla – powiedziała w końcu.
– Siostra? – zamrugał zaskoczony. – Rzeczywiście jesteście do siebie podobne, ale przecież ona… zginęła, czyż nie?
– Tak, nie… to nie jest takie proste.
– Więc mi wytłumacz, co twoja siostra robi we wnętrzu góry Lasir, trzymana przez demony. I dlaczego ma dziurę w sercu?
– Ja ją tam zamknęłam, uwięziłam a potem przeklęłam – szepnęła. Zadziwiające, ale nigdy dotąd nikomu o tym nie powiedziała. Zawsze bała się odrzucenia z powodu tego co się stało.
– W jaki sposób? –  w głosie smoka nie było złości, raczej niedowierzanie.
– Rilla uciekła z jednym ze smoków Tollesto. – Zesztywniał na samą wzmiankę o zdradzieckim gadzie. – On… ją oszukał – ciągnęła Kharina – uwiódł, nakłonił do ucieczki.
– Chciał zdobyć wasz zamek – zawyrokował.
Pokręciła głową.
– Poniekąd, tak naprawdę pragnął zemścić się na mnie.
– Dlaczego? – w głosie smoka pojawiła się podejrzliwość.
– Odrzuciłam go jak tylko zrozumiałam jakie miał plany względem mojej rodziny.
– Ty? – źrenice smoka wypełniły się ogniem. – Byłaś jego?
Westchnęła, powinna przewidzieć że nie będzie to takie proste. Quinkel ją miał. A żądza posiadania to jedna z najsilniejszych cech smoka. Nieważne co się jeszcze wydarzy. On już zawsze będzie zazdrosny o każdego gada, który tylko spróbuje na nią spojrzeć.
– Wierzyłam mu dopóki zapewniał, że nie należy do armii Tollesto. Potem odkryłam prawdę i jego chytry plan, by zdobyć nasze ziemie oraz zmusić mojego ojca do posłuszeństwa. Wyrzuciłam go z zamku. Wiedziałam jednak, że będzie próbował się mścić. Nie miałam tylko pojęcia, że w międzyczasie już uwodził moją siostrę.
– Zdradziła cię – stwierdził bez skrępowania.
– Kiedyś tak myślałam, teraz nie jestem już tego taka pewna. Rilla różniła się ode mnie. Była krucha, delikatna i łatwowierna. Nie miała szans w grze którą prowadził, a potem stała się jego ofiarą.
Quinkel zmarszczył brwi.
– Czegoś tu nie rozumiem – stwierdził. – Skoro ją uwiódł i uciekła z nim z własnej woli, jakim sposobem znalazła się tutaj? W Lasir? Dlaczego nie zabrał jej na północ, a potem szantażem nie próbował zmusić twojego ojca do posłuszeństwa?
– Nie myślał trzeźwo, chciał się tylko zemścić. Z tego też powodu, zabrał ją w góry. A Rilla… – Na twarzy Khariny odmalował się smutny uśmiech. – Wolę nie wyobrażać sobie, co poczuła, kiedy zorientowała się, że ją oszukał.
– Nie chciał jej mieć? – głos smoka stał się zimny.
Skinęła głową.
– Od początku planował ją zabić, ale jego szaleństwo sięgało dużo dalej. Wiedział, że kiedy tylko odkryję zniknięcie Rilly, wyruszę za nimi i nie spocznę póki go nie zabiję.
Smok pochylił się nad dziewczyną, gładząc jej miękkie wargi.
– Co się wydarzyło w kopalni? Powiedz mi, proszę?
Przymknęła oczy, jego dotyk był taki kojący, gdyby jeszcze prawda mogła przynieść jej równie wielką ulgę?
– Szybko trafiłam na ich trop, ale też nie spodziewałam się niczego innego. Korel celowo zostawiał ślady, by sprowadzić mnie do Lasir. Kiedy tu dotarłam, kopalnia przechodziła właśnie remont głównych szybów i była zamknięta, tak jak teraz. Ale ja wiedziałam, że oni tam są. – Poruszyła się niespokojnie w ramionach Quinkela, niepewna czy powinna zdradzić mu swój najpodlejszy uczynek.
– Mów Kharino – nalegał, zaciskając dłoń na jej ramieniu. – Musisz to w końcu z siebie wyrzucić.
– On… – jęknęła – nie sprzedał jej demonom. On, ją im oddał. Zrobił to, bo wiedział, że tym zrani mnie najbardziej.
Smok zagryzł wargi. Tego się właśnie obawiał. Mściwość leżała w naturze gadów równie mocno, jak zazdrość i wybuchowość. Jeśli sługus hrabiego chciał się zemścić na siostrach, rzucenie jednej z nich demonom na pożarcie, było idealnym pomysłem.
– Wbiegłam do tunelu w chwili, kiedy pojawiły się maszkary – ciągnęła swoją historię, wpatrując się tępo w sufit. – Korel pchnął ją w łapy pokrak. Rilla… – łzy pojawiły się  oczach dziewczyny. – Krzyczała i szarpała się. Myślę, że wtedy zrozumiała jak bardzo ją oszukał. A potem, kiedy zobaczyła i mnie, pojęła ogrom swojej zdrady. Na wszystko inne było już za późno.
– Błagała o śmierć? – pytanie było jakże oczywiste. W sytuacji dziewczyny, szybka śmierć, byłaby uwolnieniem od czekających ją cierpień.
– Krzyczała bym ją dobiła, a ja stałam tam oniemiała, nie mogąc się poruszyć. Otrzeźwienie przyszło, gdy Korel, rechocząc wykrzyczał iż teraz zniszczy resztę mojej rodziny. Nie pamiętam kiedy znalazłam się przy Rilly, moje usta same zaczęły wyrzucać z siebie słowa zaklęcia.
– Nie zabiłaś jej  – powiedział tylko.
– Być może – odparła drżącym głosem. – Ale przeklęłam ją, rzuciłam zaklęcie na nią i otaczające ją stwory. Widziałam jak przerażenie odmalowuje się na jej twarzy, a serce zamienia się w twardy kamień. Wystraszyłam się tym, co zrobiłam, mając jednak nadzieję, że będę mogła kiedyś odwrócić urok – ukradłam jej serce. To ja wyrwałam je z jej piersi… – zamilkła, nie wiedząc, co jeszcze mogłaby powiedzieć.
Quinkel również milczał. Pogłaskał ją ostrożnie po ramieniu. Nie miał pojęcia, co jeszcze mógłby teraz zrobić. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że szmaragd, który tak intensywnie kiedyś ogrzewał jego palce, ten który podarowała mu królowa, ten sam, za którym Kharina przemierzyła całą Kirragonię, był w rzeczywistości zaczarowanym sercem.