piątek, 7 marca 2014

Nathaniel - Rozdział 4_epizod 2




Nie potrafiła zrozumieć jak doszło do tego, że jej życie tak bardzo się skomplikowało. Owszem, wiedziała jak doszło do pewnych zdarzeń i epizodów, ale dlaczego to wszystko spotkało właśnie ją – nie miała zielonego pojęcia. Nie prosiła się o takie życie, o wepchnięcie do brutalnego świata nieumarłych istot - tym bardziej.
Tak naprawdę to nikt nie pytał jej o zdanie. Wszystko odbyło się z jej udziałem, ale bez jej wiedzy. Napastnicy nie widzieli w niej kobiety – człowieka, tylko ciało, które należało wykorzystać, a potem zabić. Dla Thomasa znaczyła jeszcze mniej. Owszem, w myśl prawa wampirów, była jego córką, istotą związaną z nim na zawsze, którą sam powołał do życia, nie znaczyło to jednak, że musiał się nią opiekować i kochać. To ostatnie słowo, było jawną kpiną z relacji, jakie panowały wewnątrz gniazda krwiopijców.
Pamiętała moment, w którym Thomas ją obudził, a potem oznajmił, kim teraz jest i na koniec przywiózł do swego domu. Oczekiwała wszystkiego, tylko nie tego, że wepchnie ją w sam środek domostwa pełnego istot, dla których krew, bogactwo i władza stanowiły jedyny cel istnienia.
Dla swej nowej rodziny nie znaczyła wiele, była kolejnym wampirem w ich stadzie i nic ponad to. Szybko również odkryli, że nie pasuje do nich, a jej upodobania nie przystają do ich społeczności. Nie mogli jej zabić, nie mogli wyrzucić, mogli za to uprzykrzyć jej życie i zepchnąć na margines swego świata.
W tamtych dniach było jej naprawdę wszystko jedno. Ciągle jeszcze opłakiwała utracone życie, by dostrzegać jak bardzo jej nowa rodzina odizolowała ją od siebie.
Tylko Thomas od czasu do czasu dostrzegał jej obecność, ale kontakty z nim zawsze ograniczały się do ścisłych rozkazów i poleceń wydawanych przez nowego ojca.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że potrafił odczytywać wszelkie jej emocje: strach, rozpacz i tęsknotę. Minęło wiele miesięcy nim zrozumiała, jak skrupulatnie wykorzystywał jej rozterki do własnych celów, dzień pod dniu dążąc do zabicia w niej wszelkich oznak człowieczeństwa i uczynienia z niej kogoś na swoje podobieństwo.
Buntowała się, a jakże, ale jej wysiłki nie odnosiły żadnego skutku. Odmawiała picia krwi, gryzienia ludzi i uczestniczenia w seksualnych eskapadach wampirów. Jej opór łamali latami, dzień pod dniu udowadniając jej jak niewiele jest warta i jak łatwo można ją zniszczyć.
Anioł też to wiedział, gardził nią i pomiatał, uważając się za lepszego, bo los wywyższył go, obdarzając skrzydłami, a ją potępił zsyłając w ciemność. Nie prosiła go o łaskę życia, a mimo to zlitował się nad nią, choć wątpiła, by zrobił to ze szlachetnych pobudek. Raczej nie chciał uśmiercać jej przy dziewczynce. A szkoda, po dziś dzień żałowała, że tego nie uczynił.
Tamtego wieczoru, kiedy ludzie Thomasa przynieśli do willi dziecko, jej świat po raz drugi rozpadł się na kawałki. Wampirowi zależało tylko na matce dziewczynki, mała była przynętą i jednocześnie karą dla kobiety za jej nieposłuszeństwo.
Wiedziała, że ojciec skaże malutką na śmierć, tak samo jak on wiedział ile bolesnych wspomnień to małe stworzenie obudziło w Sue.
Kazał jej zabrać dziewczynkę i trzymać pod kluczem, w pokoju dziecinnym, który kilka lat wcześniej kazał urządzić, by ją dręczyć. Jak zwykle usłuchała go, zresztą i tak nie była w stanie się mu przeciwstawić.
Dziewczynka płakała bez przerwy, raz po raz wołając imię matki. Zabrała ją na górę, umyła i położyła do łóżeczka. A potem siedziała przy niej, wpatrując się w piękną twarzyczkę, nucąc cichutko i modląc się o śmierć. Thomas słusznie postąpił każąc jej zając się dzieckiem. To był ostateczny cios, by ją zniszczyć, by uzmysłowić jej, że z ludźmi już nic ją nie łączy. Słyszała każde uderzenie malutkiego serca, widziała każdą łzę toczącą się po policzku i nienawidziła siebie coraz mocniej. Odebrano jej wszystko: życie, godność, plany na przyszłość. Stała się potworem, dla którego życiodajne siły drugiego człowieka miały stanowić jedyny pokarm.
Anioł pojawił się bezszelestnie, ratując ją od nędznej egzystencji i od życia w piekle. Uciekła. Dwa dni przesiedziała w ukryciu, czekając, aż ktoś się o nią upomni, aż aniołowie wrócą, by z nią skończyć. Trzeciego dnia zrozumiała, że była wolna. Zebrała swoje rzeczy i wyjechała, do miejsca, o którym śniła przez całą młodość – do Paryża.
Ale on musiał ją odszukać, musiał ponownie stanąć na jej drodze, udowadniając jej jak niewiele jest warta. Nie była głupia, wiedziała, że tak łatwo się go nie pozbędzie, tak samo jak wiedziała, że nie uwierzył w jej słowa. Zakładał, że znała miejsce pobytu Thomasa i że mogła go do niego zaprowadzić.
– Uparty dupek – mruknęła pod nosem. Miała świadomość, że ludzie mijając ją przyglądają się jej ciekawym wzrokiem. Mało ją to teraz obchodziło. Musiała szybko wymyślić sposób na spławienie anioła.
– Bufon – syknęła. Mógł być wszędzie, mógł śledzić ją kiedy tylko tego zechciał, może nawet w tej chwili podążał jej śladem. Przeraziła ją ta myśl. Szybko więc obróciła głowę, wypatrując za sobą smukłego mężczyzny o kręconych włosach.
W świetle latarni dojrzała tylko krępego mężczyznę w tweedowej marynarce i przestarzałej fryzurze. Po aniele nie było nawet śladu, tylko ten mały człowieczek w dziwacznym ubraniu, ze śmiesznym wąsikiem.
Odwróciła się, by raz jeszcze przyjrzeć się mężczyźnie, który teraz również ją dostrzegł. Nieznajomy przyśpieszył kroku, uniósł dłoń, machając do niej, a na koniec uśmiechnął się, ukazując kły.
Wampir! Szedł za nią, być może przypadkiem, a może całkiem świadomie ją śledził. Tak czy owak chciała uciec, powinna uciekać, to mógł być podstęp, kolejna próba podporządkowania jej społeczności wampirów.
Mężczyzna podszedł do niej, lekko skłaniając głową. Sue odpowiedziała tym samym, nie odezwała się jednak. Znała kodeks wampirów, jego święte prawa i przykazania. Istota stojąca przed nią liczyła sobie sporo lat, miała więc prawo zmusić ją do posłuszeństwa. Dobrze wiedziała, że młodym wampirom, nie wolno było odzywać się w towarzystwie starszych, chyba, że udzielą im na to zgody.
Wampir zmierzył ją uważnym spojrzeniem, a potem przemówił:
– Henrich von Laskow – przedstawił się. – Jak mniemam widzę przed sobą ostatnie z dzieci Thomasa.
Skinęła tylko głową. Zresztą nawet gdyby kazał jej coś powiedzieć, nie byłaby w stanie. Znał Thomasa, już to jedno zdanie wywołało u niej paniczny lęk.
– Straszna tragedia spotkała was, drogie dziecko – przemówił ponownie wampir. – Anielscy wojownicy zdecydowanie na zbyt wiele sobie pozwalają.  Uważają się za lepszych od nas i dobitnie pokazują nam, że mogą bezkarnie nas niszczyć.
Potaknęła, a Henrich uśmiechnął się z zadowolony z jej posłuszeństwa.
– Dobrze, że chociaż tobie moje dziecko udało się zbiec. – Wampir sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej maleńką wizytówkę. – Zadzwoń jak będziesz czegokolwiek potrzebować: pożywienia, towarzystwa, niewolników… czegokolwiek… – Wręczył jej wizytówkę, a potem ruszył przed siebie, pozostawiając osłupiałą dziewczynę samej sobie.



Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

6 komentarzy:

  1. Wspaniałe :) Musiałam nadrobić straty bo przez kilka dni mnie nie było i stwierdzam że cudownie piszesz. Talent. Cieszę się że dodałaś go wcześniej niż zamierzałaś. Dziękuje za kolejną część rozdziału i czekam na kolejną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki uprzejmy ten Henrich aż mi ciarki przeszły po plecach..Bardzo dziękuję za kolejny kąsek Twojego talentu :-) Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za nowy rozdział.Niecierpliwie czekam na dalsze:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmartwiłam się tym starszym wampirem. Już mają na nią oko. Dziękuję za Twoją pracę twórczą. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyżby ten wampir tak szybko jej odpuścił, coś tu nie gra, może tak jak anioł sądzi, że Sue może doprowadzić go do Thomasa.Bardzo dziękuję za info i kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypuszczam ze jak się postara to trafi do Thomasa Ten nowy wampir byłza bardzo uprzejmy A gdzie jest mój aniołek chyba łatwo nie odpuscil Dzieki za info blanka

    OdpowiedzUsuń