niedziela, 29 grudnia 2013

Gabriel - Rozdział 12 _epizod 2


Jeszcze nim złapał za klamkę, wiedział, że dziewczynka tam jest. Słyszał jej cichy oddech i maleńkie, trzepoczące w piersi serduszko. Nie była jednak sama, z całą pewnością towarzyszył jej wampir. Anioł chciał wedrzeć się siłą do pokoju, zaskakując krwiopijcę, szybko jednak zmiarkował, że może tym przestraszyć dziecko. Schował, więc miecz na plecy i uzbrojony tylko w krótki nóż ostrożnie wszedł do środka.
Prawie natychmiast stanął jak wryty. Wszystkie ściany w pokoju pomalowane były na jasno, co było zupełnie nie w stylu wampirów. Liczne lampy i lampiony poustawiane na iście dziecięcych mebelkach, oświetlały ten groteskowy pokój. Pod jedną ze ścian stało białe łóżeczko, śnieżnobiały baldachim otaczał maleńką postać leżącą na miękkim materacu – Amelię. Obok łóżka na dziecięcym krzesełku siedziała kobieta, cichutko śpiewając. Trzymała ona śpiącą dziewczynkę za rękę, ostrożnie głaszcząc jej malutkie paluszki. Melodyjny głos kobiety wypełniał cały pokój. Wampirzyca miała na sobie kremową sukienkę zapiętą wysoko pod szyję, jej jasne, prawie białe włosy upięto w kok, jednak nawet on nie potrafił dodać jej młodej twarzy dostojeństwa. Skóra na dłoniach i twarzy wampirzycy nie była tak idealnie gładka, jak u większości krwiopijców, natomiast cienie widniejące pod oczami, nieodmienne świadczyły, że jeszcze całkiem niedawno była człowiekiem.
Nathaniel podszedł cichutko do kobiety i nie zważając na wzruszone spojrzenie jakim obdarzała dziewczynkę, przycisnął ostrze noża do jej szyi.
Jęknęła cicho, zaskoczona jego obecnością.
– Na twoim miejscu bym się nie ruszał – syknął anioł. Z bliska wampirzyca zdawała się być jeszcze bardziej ludzka, co tylko potwierdzało jego wcześniejsze przypuszczenia. Świeżo stworzone wampiry przez pierwszych kilka lat życia zachowywały wiele ze swego ludzkiego wyglądu, dopiero potem ich skóra nabierała alabastrowego blasku. Im starszy wampir, tym więcej mocy biło z jego ciała. Dziewczyna tutaj była zupełnie bezbronna.
– Moje życie nic dla mnie nie znaczy, oddasz światu przysługę, jeśli je zakończysz – szepnęła ledwie dosłyszalnie. W jej głosie było tyle rozpaczy, że anioł prawie natychmiast odsunął od niej swe ostrze. Nie chciała być wampirem, było to aż nazbyt oczywiste. Ktoś pod przymusem odebrał jej życie. Nathaniel obszedł kobietę i stanął między nią a łóżeczkiem.
Nie spuszczając wzroku z wampirzycy dotknął szyi Amelii. Dziewczynka poruszyła się nieznacznie pod jego dotykiem, mrucząc coś niezrozumiale przez sen.
– Musisz ją stąd zabrać – powiedziała wampirzyca, spoglądając na niego błękitnymi oczyma. – Nic dobrego jej tu nie spotka.
– Co ty tu robisz? – zapytał, choć nie to chciał powiedzieć. Los kobiety nic go nie obchodził. Powinna umrzeć tak jak zarządził Michael.
Wzruszyła ramionami, ale jej wzrok ponownie uciekł do dziecka. Jakaś tęsknota odmalowała się na jej twarzy.
– Nikt mnie nie pytał, czy chcę tu być – powiedziała, splatając dłonie na kolanach. – Nie miałam żadnego wyboru.
Nathaniel zmarszczył brwi. Nie chciał czuć się winny z powodu młodej wampirzycy, zacisnął mocniej dłoń na ostrzu noża, jednak pytanie samo uformowało się w jego głowie, nim zdołał zapanować nad własnymi myślami.
– Dlaczego nie odejdziesz?
Pokręciła głową, spoglądając gdzieś daleko na puste ściany dziecięcego pokoju.
– On mnie nie puści, wszyscy są w jego mocy, zabije każdego, kto się mu sprzeciwi…
– Thomas? – Nathaniel prychnął lekceważąco. – W tej chwili anielskie oddziały plądrują posiadłość, likwidując jego ludzi, archanioł Michael i Gabriel być może właśnie teraz skracają twego pana o głowę…
– Naprawdę? – spojrzała na niego z nadzieją w oczach.
– Tak – potaknął, ponownie zastanawiając się, ile też mogła mieć lat. Nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia kilka, jednak w przypadku wampirów, czas potrafił płatać figle.
– Zabierzesz ją w bezpieczne miejsce? – Wskazała dłonią na dziewczynkę.
– Tak – ponownie potwierdził.
– A co zrobisz ze mną? Zabijesz mnie… czy pozwolisz mi odejść?
Zagryzł wargi. Nie powinien się wahać, rozkaz to rozkaz, a jednak…
– Możesz opuścić ten pokój – wycedził przez zęby. – Przez wzgląd na Amelię nie zrobię ci nic złego, jednak nie mogę ręczyć za moich braci. Jeśli któregoś spotkasz… zginiesz.
Potaknęła głową, akceptując połowiczny akt łaski, jaki mógł jej ofiarować. Podniosła się z wolna, lekko przygładzając fałdy sukni, raz jeszcze tęsknym wzrokiem obrzuciła twarz śpiącego dziecka, wyciągnęła nawet dłoń, by jej dotknąć, widząc jednak napiętą minę anioła, szybko porzuciła swój zamiar.
– Opiekuj się nią dobrze – szepnęła cicho, odwracając się do niego plecami. Szła powoli przed siebie, niczym skazaniec na śmierć, jasna suknia ciągnęła się za nią, ukrywając jej drobne stopy.
Nathaniel zagryzł wargi. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że śmierć byłaby dla niej uwolnieniem od obecnej egzystencji, jednak z jakiś dziwnych przyczyn wampirzyca wolałaby ostatnie swe chwile spędzić spoglądając na śpiącą córeczkę Marii.
Anioł pokręcił głową, to nie był jego problem. Miał odnaleźć dziecko i zabrać je z wilii i tak też zrobi. Kiedy wampirzyca zniknęła w mrokach korytarza, wsunął ostrze za pas, a potem ponownie spojrzał na dziewczynkę.
Spała, nieświadoma okropieństw, które rozgrywały się wokół niej. Ostrożnie uniósł ją z pościeli, przytulając do piersi.

Gabriel - Rozdział 12_epizod 1



Tęsknota
– My idziemy po wampira. – Gabriel spojrzał na Michaela, który tylko skinął głową. A jakże archaniołowie mieli bardzo konkretne plany względem wampira.
– Ja poszukam dziewczynki – zaoferował się Nathaniel.
Gabriel potaknął.
– Tak, reszta wojowników ma rozproszyć się po willi krwiopijcy i zabić ilu się da. Resztę zostawimy na pastwę słońca.
Długo omawiali plan i doszli do jednego wniosku, Thomasa i wszystkich mieszkańców jego domu należało zlikwidować. Półśrodki nie wchodziły już w grę. Ród Thomasa musi zniknąć z powierzchni ziemi. Tylko w ten sposób, unikną zemsty jego potomków.
– Wszyscy słyszeli? – Michael spojrzał po twarzach anielskich wojowników, otaczających jego i Gabriela. – Żadnych jeńców ani, tym bardziej zakładników. Likwidujemy to gniazdo, ostatecznie.
Aniołowie cicho potaknęli głowami. Od legowiska wampira dzieliło ich ledwie pięć mil. Ten dystans pokonają w kilka minut. Nim słońce wzejdzie nad miastem, a wampiry udadzą się na spoczynek, rozliczą się z nieumarłymi.
– Lecimy – Gabriel wydał rozkaz. W jego dłoni błyszczał miecz, białe skrzydła falowały na plecach, gotowe poderwać go do lotu.
Wpadli do podmiejskiej willi wampira, wyważając drzwi i zabijając stojących na straży wartowników, nim ktokolwiek zdołał podnieść alarm. W kilka sekund przestronny hol wypełnił się anielskimi wojownikami. Ludzie Thomasa szybko ocknęli się z sennego amoku. W ruch poszły pistolety i ostrza. Jednak pistolety nie robiły specjalnego wrażenia na aniołach, wampiry szybko, więc porzuciły karabinki i dobyły mieczy.
Dźwięki walki wypełnił hol, krew tryskała na boki mocząc marmurowe podłogi, niszcząc aksamitne zasłony i obicia. Zaskoczone wampiry wybiegały ze swoich pokoi, jeszcze nie dowierzając w to, co się działo. Krzyki wypełniły dom.
Gabriel nie czekał aż walka rozpęta się na dobre, ruszył jednym z korytarzy, kierując się wprost do gabinetu Thomasa, Michael podążył za nim. Drzwi do pokoju wampira były zamknięte, Gabriel nie bawił się w uprzejmości, kopniakiem wyważył je na oścież. Zamierzał policzyć się z krwiopijcą raz na zawsze: ukarać go za porwanie dziewczynki i dręczenie Marii.
To, co zobaczył w środku prawie powaliło go na kolana. Maria leżała na podłodze, jej włosy były zmoczone krwią, podobnie jak jej ubranie. Nad nią klęczał wampir, delektując się jej smakiem. Gorąca posoka ściekała po brodzie Thomasa. Kobieta wyciągnęła rękę w kierunku archanioła, pobladłe usta próbowały coś jeszcze powiedzieć, jednak żaden dźwięk już się z nich nie wydobył. Jej powieki powoli opadły, a umysł pogrążył się w ciemności.
– Maria! – Gabriel ryknął, ruszając ku dziewczynie. Nie powinno jej tu być! Na wszechmocnego nie powinno jej tu być!
Wampir, tymczasem odsunął się od ciała dziewczyny, otarł rękawem krew z twarzy i śmiejąc się w głos wskoczył na parapet okna.
– Była przepyszna, Gabrielu, dokładnie taka jak sobie wyobrażałem – śmiech wampira wypełnił pokój.
Gabriel zazgrzytał zębami.
– Nigdy nie czerpałem radości z zabijania, tym razem jednak zrobię wszystko, by twoja śmierć sprawiła mi rozkosz. – Archanioł ścisnął w dłoni miecz, ale Michael złapał go za ramię.
– Ja się z nim policzę, ty zajmij się dziewczyną.
– Piłem jej krew – syknął wampir, podburzając archaniołów, kopniakiem wybijając szybę. – Teraz jestem równie potężny jak wy – mówiąc to skoczył w noc.
Michael warknął nisko, a potem ruszył w pogoń za wampirem.
Gabriel, tymczasem ukląkł przy nieprzytomnej kobiecie. Ostrożnie wziął ją w ramiona. Była taka blada i taka krucha. Jasny sweterek zupełnie przemókł od krwi, wampir nie bawił się w uprzejmości, rozerwał szyję dziewczyny, wgryzając się w tętnicę. Gabriel położył dłoń na głębokiej ranie i nucąc uzdrawiającą moc, zamknął krwawiące naczynia. Potem położył dłoń na sercu dziewczyny, wsłuchując się w jego słaby rytm.
– Żyj, najdroższa – szepnął tuląc ją do siebie. Nie mógł jej stracić, nie teraz. Chociaż prawdę mówiąc wątpił, czy kiedykolwiek będzie w stanie z niej zrezygnować. Wdarła się w jego pozbawione sensu życie, wnosząc w nie powiew świeżości, radość i śmiech, jak miał z tego zrezygnować? – Nie pozwolę ci umrzeć – powiedział z mocą. – Zabiorę cię ze sobą i już nikt nigdy nie wyrządzi ci krzywdy. Przysięgam.
***
Uderzał mieczem na lewo i prawo, siekąc po drodze, każdą kreaturę, która weszła z zasięg jego ostrza. Nie patrzył na to czy ma do czynienia z kobietą, czy mężczyzną. Nikt się go nie spodziewał. Tak jak zakładał Gabriel, gniazdo szykowało się do snu.
Na pierwszym piętrze nie znalazł nikogo, ale też ci zostali najwcześniej zaalarmowani przez strażników i ruszyli na odsiecz swemu panu. Na drugim, wielu już układało się do swoich trumien. Nathaniel pomógł, im w tym skwapliwie, wbijając ostry sztych swego miecza w martwe serca.
Tylko co poniektórzy próbowali się bronić lub jawnie go atakować. Niestety, ich jedyną bronią najczęściej okazywały się być ich własne paznokcie i długie kły.
Co prawda wampiry nie piły krwi aniołów, moc w niej zawarta ściągała zagładę na nieumarłych, jednak przykre zadrapania i enzymy zawarte w ślinie kreatur, mogły przysporzyć nie lada cierpienia każdemu spośród aniołów.
Nie oznaczało to jednak, że Nathaniel bał się ukąszeń wampirzych kłów, przeciwnie, ten anioł lubił ból. I to zarówno, kiedy on go zadawał, jak i, kiedy jego raniono. To było jego małe, prywatne zboczenie, którym lubił się delektować.
Wyważył drzwi do kolejnego pokoju i natychmiast skoczyły na niego dwa wampiry. Oba sprawiły wrażenie starych, choć było to tylko złudzenie starczej skóry, w której zostali przemienieni. Wampir nigdy się nie starzał. Jego wiek zatrzymywał się w chwili, kiedy serce przestawało bić, a stwórca przywracał go swoją krwią i mocą do życia. Ci dwaj musieli umrzeć mając dobrze po sześćdziesiąt ludzkich lat. Wyglądali krucho, ale Nathaniel wiedział, że to tylko złudzenie. Parę metrów za nimi, tuż pod oknem leżała młoda dziewczyna, jej oczy były szeroko otwarte, a usta rozchylone w pośmiertnym krzyku.
– Widzę, że przerwałem wam kolację – syknął anioł, unosząc miecz przed siebie.
– Mały drink przed pójściem spać – warknął pierwszy z wampirów. Jego głos był chropowaty, a na ustach ciągle jeszcze błyszczała krew dziewczyny.
– Jeszcze chwila i wyrzygasz własne wnętrzności, pokrako – Nat nie zamierzał bawić się słodkie słówka. Chciał zabijać, a Gabriel mu to dzisiaj umożliwił.
Wampiry popatrzyły na siebie, po czym jednocześnie rzuciły się na anioła. Wojownik tylko na to czekał. Miecz przerzucił w prawą rękę, bezbłędnie wyczuwając, który z wampirów pierwszy dopadnie do niego. Długie pazury mignęły w powietrzu, ale to ostrze anioła jako pierwsze wbiło się w brzuch kreatury, rozcinając je aż po gardło. Wnętrzności wylały się na podłogę, a wraz z nią litry krwi pochłoniętej przez nieumarłego.
Drugi z wampirów wrzasnął jeszcze głośniej i skoczył na skrzydlatego wojownika. Anioł jednak, posłał go kopniakiem na ścianę. Nim stwór ponownie ruszył do ataku, wojownik przyszpilił go mieczem do ściany. Ciało wampira zatrzęsło się i skurczyło, by po chwili rozsypać się w pył.
Nathaniel z obrzydzeniem popatrzył na dwie kupki prochów leżące na dywanie.
– Nie trzeba było pyskować – rzucił, wycierając ostrze o materiał spodni i ruszył do następnych drzwi.

sobota, 21 grudnia 2013

Gabriel - Rozdział 11_epizod 1


Należysz do mnie
Thomas siedział w skórzanym fotelu, z uśmiechem satysfakcji przyglądając się kobiecie stojącej po środku pokoju. Maria – jego kobieta, jego dziwka i przepustka do świata żywych. Gdzieś  w środku ciągle odczuwał wściekłość, że tak późno zorientował się w sytuacji. Jego niewątpliwy błąd, powinien był sprawdzać swoje kobiety, pewnie, by tak robił, gdyby nie obrzydzenie jakie do nich czuł i doświadczenie życiowe, które podpowiadało mu, że wybranki nie istnieją.
Mylił się, teraz jednak już naprawił swój błąd, a wkrótce znów będzie się cieszył dotykiem promieni słonecznych na skórze.
Kobieta przestąpiła niepewnie z nogi na nogę, nerwowym spojrzeniem omiatając luksusowe wnętrze domu wampira. Jeśli chciała coś powiedzieć, przytomnie ugryzła się w język.
Miała na sobie niebieskie dżinsy i powyciągany sweterek w kolorze oliwki. Thomas skrzywił się z odrazą jak tylko weszła do jego gabinetu, nie przywykł do tak niechlujnego wyglądu. Zazwyczaj jego kobiety nosiły drogie suknie, ich fryzury były nienaganne, a makijaże perfekcyjne. Maria miała ciemne sińce pod oczami, rezultat zbyt wielu wylanych łez, jej policzków nie zdobił nawet cień makijażu, a włosy niechlujnie ściągnęła gumką.
Chciał ją skarcić, zbesztać, za niechlujny wygląd, szybko się jednak zreflektował, że jej ubiór nie miał już dla niego żadnego znaczenie, wszak nie interesuje cię jaką fryzurę na głowie ma świnia nim ją zarżniesz.
– Gdzie jest moja córka? – W jej głosie brzmiała desperacja. Kiedy Thomas nie odpowiadał zacisnęła dłonie w pięści. – Chciałeś bym przyszła, więc jestem, a teraz wypuść ją.
– Nie wydaje mi się. – Wampir uśmiechnął się ukazując kły, z satysfakcją odnotowując, że dziewczyna straciła nieco ze swej hardości na widok jego prawdziwej natury. – Ona jest moją gwarancją, że nie uciekniesz.
– Nie ucieknę, przysięgam – oddychała szybko, zastanawiając się, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji.
– Nie obraź się złotko, ale słowo dziwki nie wiele jest warte. – Palce wampira miarowo stukały o poręcz fotela.
Zacisnęła dłonie w pieści.
– A, ile jest warte słowo wampira? – zapytała, choć nie powinna w ogóle wypowiadać tych słów. – Czy wypuścisz Amelię, jeśli zrobię co zechcesz?
Spojrzał na nią groźnie marszcząc brwi.
– Jesteś w moim domu, na moim terytorium, w mojej mocy, myślisz, że jeszcze cokolwiek możesz negocjować?
– Wiem, że mam coś, czego bardzo pragniesz. –  Nie miała jednak żadnego pojęcia, co to może być. Gabriel  mówił coś o krwi, wątpiła jednak, by była to prawda. Gdyby chodziło tylko o krew, Thomas mógłby mieć każdą kobietę.
Thomas zmarszczył brwi.
– Chcę byś dała mi to dobrowolnie, tylko mi. Nie będę się tobą dzielić z aniołem.
Zamrugała. O czym on u diabła mówił? Gabriel nie rościł sobie do niej żadnych praw. Chciał jej tylko pomóc.
– To moje życie, zrobię z nim co zechcę.
– A on? Uważasz, że tak łatwo z ciebie zrezygnuje? – W głosie wampira pojawiła się furia. – Masz mnie za głupca? Myślisz, że nie pójdzie  twoim śladem, że nie zrobi wszystkiego, by cię ze sobą związać? Musisz to zakończyć definitywnie, inaczej twój bękart zginie.
Zadrżała.
– Gabriel nie decyduje o moim życiu – do jej głosu wkradła się panika, wiedziała o tym i czuła wściekłość na samą siebie. Nic jednak nie mogła na to poradzić. Zakładała, że bez trudu ułoży się z Thomasem, w końcu znała szefa od lat, choć co prawda nie miała bladego pojęcia, że był wampirem, to jednak znała jego poukładany charakter. Był człowiekiem sukcesu, biznesmenem i genialnym strategiem w jednej osobie. Dlaczego nie miałaby złożyć mu propozycji i oczekiwać, że rozważy jej ofertę?
To, co zobaczyła w willi wytrąciło ją z równowagi. Szef był  wręcz nieludzko bogaty, przepych i bogactwo wychodziły z każdego kąta. Marmurowe podłogi, ściany wykładane aksamitem, zabytkowe meble. Za wartość jednego tylko żyrandola mogłaby utrzymać siebie i Amelię przez pięć lat. Nagle poczuła się mała, brudna  i nic nieznacząca.  On miał wszystko, ona tylko córkę.
Ale i tak łudziła się, że może dobić z nim targu, a potem zobaczyła go w tamtym pokoju, ubranego w elegancki garnitur. Z ozdobnie przewiązanym fularem pod szyją, zdawał się być księciem z bajki, dopóki się nie uśmiechnął, ukazując ostre końcówki kłów. W jego twarzy nie dostrzegła nic ludzkiego, zadziwiające, że wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Jego oczy były zimne i wyrachowane, twarz nienaturalnie gładka i aksamitna.
– Gabriel nie decyduje o moim losie – powtórzyła z uporem.
Wampir wykrzywił usta w odpowiedzi.
– Mam uwierzyć, że zrezygnuje z ciebie, z twojej krwi i ciała… z własnej przyszłości? – pstryknął palcami. – Ot tak po prostu?
– Ja... – Nie miała pojęcia o czym on mówił.
Thomas przerwał jej, unosząc dłoń do góry. Przez kilka sekund przyglądał się dziewczynie badawczo, nim w końcu roześmiał się dźwięcznie.
– On ci nie powiedział – zakpił. – Nie mogę w to uwierzyć, taki świętoszkowaty, taki praworządny, aż dziw bierze, że nie porwał ciebie do niebios i nie zapłodnił przy pierwszej nadarzającej się okazji.
– Co? – cofnęła się zaskoczona. – To ohydne, nie mów tak... Gabriel nigdy by...
Thomas roześmiał się głośno.
– Jak ci się wydaje, dlaczego archanioł zainteresował się właśnie tobą? Z powodu twojej inteligencji, zaradności, a może z powodu Amelii? – W głosie wampira pojawił się sarkazm. – Twój archanioł, pragnie tego samego, czego ja – twojej krwi. Tylko, że mnie pozwoli ona wyjść na światło dzienne, a jemu twoje cudowne geny zapewnią potomstwo. Taka właśnie jest prawda. Żadnemu z nas nie zależy na tobie, tylko na mocy, która tkwi w twojej krwi.
Czuła jak łzy płyną po jej twarzy, chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. To wszystko było zbyt okropne, zbyt odrażające, by w ogóle o tym myśleć. Gabriel nie wykorzystałby jej w taki sposób, jak sugerował Thomas, to musiało być kłamstwo, a wampir próbował ją tylko zdenerwować.
– Nie łudź się – syknął mężczyzna, odczytując jej myśli. – Twoją jedyną wartością jest twoja krew, nic ponadto. Chcę się jej napić, teraz, zaraz… – oblizał usta. – Nigdy cię nie miałem, dziwko. Czas to naprawić. Spraw się dobrze, a może ocalisz życie swego bękarta. Na kolana…
Zadrżała, Thomas nigdy wcześniej w ten sposób się do niej nie odnosił.
– Wypuścisz Amelię? – Robiło jej się nie dobrze, na myśl, że miała ulec wampirowi. Tych kilka dni z Gabrielem sprawiło, że, inaczej patrzyła na świat i mężczyzn. Być może sprawił to sam archanioł, ale przy nim czuła się wyjątkowa i wspaniała. Nie patrzył na nią przez pryzmat jej ciała... tak naprawdę, to jej anioł robił wszystko, by nie dostrzec jej ciała.
Nogi jej drżały, kiedy podchodziła do mężczyzny, Thomas rozsunął szeroko kolana, pokazując jej wyraźnie czego po niej oczekuje. Uklękła, nerwowo przełykając ślinę położyła dłonie na udach mężczyzny. Wampir przyglądał się jej spod przymkniętych powiek.
– No dalej pokaż, w czym jesteś taka dobra – bezlitosny ton owionął jej włosy.
To tylko mężczyzna, upomniała siebie w myślach. Tylko mężczyzna, każdy z nich jest taki sam. Nie prawda, miała ochotę krzyczeć, to WAMPIR, pragnie twojej krwi, twojego cierpienia.
Przesunęła dłońmi po udach mężczyzny, docierając do wybrzuszonego krocza. Był cholernie podniecony, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Rozpięła spodnie wampira, uwalniając naprężoną męskość. Objęła sztywny organ, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest równie chłody jak reszta ciała Thomasa. Mężczyzna odchylił głowę nieznacznie do tyłu, w napięciu czekając na rozkosz jaką miały mu dać jej usta. Przesunęła dłońmi w górę i w dół po sztywnym penisie, a potem zassała nabrzmiałą główkę...