wtorek, 25 marca 2014

Nathaniel - Rozdział 6_epizod 1




– Jesteś silna, jesteś silna – powtarzała sobie bez przerwy, walcząc z ogarniającą ją rozpaczą. Niestety, uparty anioł nie odstępował jej na krok, nieustannie towarzysząc jej w wycieczkach po mieście, śledząc poczynania i naprzykrzając się.
Doszło nawet do tego, że obawiała się wyjść z mieszkania, byle tylko się na niego nie natknąć.
Gdziekolwiek by nie spojrzała, w którą stronę nie skierowałby swoich kroków, on już tam był. Jakby potrafił czytać w jej myślach i bez najmniejszego trudu przewidywać każdy jej ruch.
Najgorsze były wieczory, kiedy budziła się ze śmiertelnego snu, dręczona pierwotnym głodem, marząc, by ugasić pragnienie. Nie mogła sobie na to pozwolić, bo on wiecznie czatował pod jej domem.
Minęło pięć dni, a ona już ledwie panowała nad sobą.
– Nie dasz mu się – warknęła sama na siebie. – On tylko na to czeka. Wytrzymałaś pięć lat w domu Thomasa, zniesiesz i jego docinki. – Łatwo było mówić, trudniej zrealizować.
Pierwszego dnia jakoś sobie poradziła. Owszem naprzykrzał się jej podczas wędrówki po mieście, ale udało się go jej jakimś cudem zignorować. Następny dzień był dużo gorszy. Anioł zmienił taktykę, teraz chodził za nią krok w krok, bez przerwy zagadując rozmową i komentując jej zachowanie. Kiedy wchodziła do kawiarni, on obrażał ją przy obsłudze, drwiąc, że marny z niej klient, bo nie dość, że zamawia tylko wino, to jeszcze go nie pije. Kilka takich wyskoków i kelnerzy zaczęli się jej uważniej przyglądać. Rozłoszczona musiała zmienić swoje przyzwyczajenia i zrezygnować z przesiadywania w pobliżu wieży Eiffla. Potem było już tylko gorzej.
Potrafił obudzić ją w ciągu dnia, tylko po to, by zapytać, czy nie ma ochoty na spacer – dobrze wiedząc, iż słońce jest dla niej zabójcze. Miał też głupi zwyczaj wchodzenia bez pukania do jej mieszkania i krzątania się po nim, jakby należało do niego.
Nienawidziła go, szczerze i dogłębnie. Może nie tak jak Thomasa, ale z równą zawziętością uwolniłaby od niego świat. Najgorsze były chwile, kiedy odzywał się w niej głód. Zapasy krwi, które przechowywała w lodówce, dawno się wyczerpały, a nowych nie miała szansy załatwić, anioł bowiem nabrał zwyczaju otwierania wszelkich jej przesyłek i listów. Co jej pozostało? Karmienie się od żywych ludzi? Zadrżała na samą myśl o tym.
Mieszkając w domu Thomasa nie miała wyboru, musiała karmić się od żywicieli. Jej ojciec, podobnie jak cała jego świta, pilnował, by odżywiała się odpowiednio. Brzydziła się tym, podobnie jak nienawidziła myśli, że kradnie życiodajne siły innej osobie.
Anioł miał gdzieś jej uczucia i zdecydowanie nie przejmował się faktem, że niszczył jej życie, doprowadzając ją na skraj załamania psychicznego.
„Musisz z tym skończyć” – po raz kolejny upomniała samą siebie.
Ubrana w swój ulubiony kremowy płaszczyk i jasne pantofelki, kierowała swe kroki ku gwarnym ulicom Paryża. Miała plan, w jaki sposób wywieść anioła w pole, a potem w spokoju poszukać pożywienia.
Skrzydlaty czekał na nią tuż za rogiem, oparty o starą latarnię, z włosami rozwianymi przez wiatr i postrzępioną koszulką, odsłaniającą muskularne ramiona. W takim stroju zdawał się być ucieleśnieniem kobiecych marzeń. Sue wiedziała jednak lepiej. Był złośliwym gnojkiem w ludzkiej skórze i nawet cudny odcień jego grzesznych oczu, nie potrafił zmusić jej, by zmieniała zdanie.
Minęła go bez słowa, ale on i tak za nią podążył.
- Głodna? – zagadnął, uśmiechając się kpiąco.
Nie odpowiedziała. Ta taktyka zdecydowanie przynosiła najlepsze efekty. Wdawanie się z nim w pyskówki, nigdy nie wychodziło jej na dobre.
- To ilu nieszczęśników dzisiaj pogryziesz? – ciągnął niezrażony jej milczeniem.
Przeszła na drugą stronę ulicy, a on za nią.
- Wiesz, jeśli naprawdę jesteś głodna, możemy się dogadać – mruknął podchodząc bliżej. – Obciągniesz mi, to dam ci się napić z żyły – jego głos pieścił jej szyję.
Zatrzymała się gwałtownie, a mężczyzna prawie na nią wpadł. Gdyby była człowiekiem, pewnie rumieniłaby się teraz z żenowania, ale nie była. Mogła więc tylko gromić go spojrzeniem i broniąc swego honoru, spróbować wymierzyć mu cios. Oczywiście nie pozwolił jej na to, bez trudu powstrzymał ją chwytając jej nadgarstek nadgarstek nim zdołała wprowadzić swój zamiar w czyn.
Z jego twarzy nie zniknął uśmiech, przeciwnie, coś złośliwego i erotycznego zamigotało w jego spojrzeniu.
– Uważaj maleńka. Na takie pieszczoty musisz naprawdę sobie zasłużyć.
Wyrwała rękę z uścisku jego palców, szybko odsuwając się od niego.
– Jesteś nienormalny – syknęła, odwracając się od niego, szybko przebiegając przez ulicę. Gonił ją jego śmiech i słowa:
– Nigdy o tym nie zapominaj.
Wbiegła do pierwszego lokalu, jaki pojawił się w zasięgu jej wzroku, jednak dopiero, kiedy zamknęły się za nią drzwi restauracji, zrozumiała, że właśnie zdołała uratować siebie przed szaleństwem.
Kelner stanął na jej drodze, szerokim uśmiechem na twarzy, zapraszając zajęcia miejsca przy stoliku. Posłuchała, wzrokiem przeszukując salę, wypatrując tej jednej osoby, która mogła uratować ją dziś przed śmiercią.
Wiedziała, że gdzieś tu był, w zasadzie to była wściekła na siebie, że wcześniej o nim nie pomyślała, ale też wtedy nie zakładała, że będzie karmić się od ludzi. Próbowała przypomnieć sobie, jak też ten chłopiec mógł mieć na imię, gorączkowo zastanawiając się, w jaki sposób przywołać go do stolika.
Kiedyś Thomas powiedział jej, że uzależnionego od bólu i krwi, można spotkać w każdym miejscu i na każdej szerokości geograficznej. Wystarczy dobrze się rozejrzeć. Dawcy mieli spowolnione ruchy, ich źrenice – jak u narkomanów – były wiecznie rozszerzone, i podobnie jak oni ciągle wypatrywali okazji do zaznania rozkoszy, co w ich przypadku oznaczało oddanie się wampirowi.
Krótko po przyjeździe do miasta odwiedziła tę restaurację. Chłopak rzucił się jej w oczy ledwie weszła do lokalu. Nieustannie kręcił się koło stolika, wdzięcząc się przed nią i wyginając ciało. Szybko rozszyfrowała kim był i czego od niej chciał. Budził w niej jednak tak wielki wtręt, że nigdy więcej nie pozwoliła sobie zajrzeć do knajpki.
Teraz modliła się gorąco do boga, który już dawno zapomniał o jej istnieniu, by chłopak pojawił się na sali i mogła złożyć mu propozycję, mogącą uszczęśliwić ich oboje.


Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

4 komentarze:

  1. Nataniel jest bardzo wnerwiający, gorzej sam też o sobie nie ma najlepszej opinii. Bardzo dziękuję za kolejny fragment opowiadania. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedactwo chce ją zaglodzic? On jest naprawdę pozbawiony serca ale i tak go lubie dziękuję blanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jaki Nat jest niegrzeczny i jak bardzo uprzykrza jej życie, ale żeby dziewczyna głodowała to już przesada.Bardzo dziękuję za kolejny fragment. pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze powiedziawszy też by mu dala w twarz. Albo kopnęła tam gdzie słońce nie dochodzi ^^ Świetny rozdział i czekam na kolejny. Nie lubię zwracać się do ludzi starszych ode mnie na "ty" ,więc będe pisać w komentarzach "pani". Tak więc świetnie ,niesamowicie ,nieziemsko( ...) pani piszę ,naprawdę .Też bym chciała mieć taki talent. Ale cóż ....
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :)

    PS: I zapraszam do mnie na moje nowe opowiadanie :http://dotyk-odrodzenia.blogspot.com/
    Mam nadzieję że się pani spodoba :)

    OdpowiedzUsuń