czwartek, 30 października 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 3_epizod 2


– Mój panie, smok nadlatuje od zachodu – zawołał rycerz pełniący wartę na murach. Młody hrabia Gelar odłożył szkice zamku i spojrzał na posłańca. Dzień był piękny, jasny i słoneczny. Jeśli pogoda utrzyma się przez następne dni, robotnicy bez problemów skończą dach ma wschodniej wieży. Mężczyznę jednak nie pogoda martwiła, lecz dziwne znalezisko i reakcja ojca na jego widok.
Owszem, puchar był piękny, ale dlaczego starzec płakał, przyciskając go do piersi. W kółko powtarzał, że to Gerenisse ukryła kielich. Cedric niewiele z tego rozumiał. Nie widział sensu w ukrywaniu jakichkolwiek przedmiotów, zwłaszcza przed panem domu. Nie powiedział tego jednak na głos, nie chcąc ranić uczuć ojca. Matki prawie wcale nie pamiętał. Jawiła się mu jako piękna kobieta o ogniście rudych włosach i twarzy usianej piegami. Jak przez mgłę przypominał sobie jej kojący głos i radosny śmiech. Mówiono, że miała ogromne poczucie humoru i lubiła płatać figle. Czemu jednak robiła je własnemu mężowi?
– Jakie ma barwy? – zapytał w końcu, odpędzając na bok myśli o matce.
– Jest biały – wyrecytował mężczyzna.
– Hrabia Karez. – Cedric uśmiechnął się pod nosem. Białowłosy smok dawno nie odwiedzał Gelar. Ciekawe, co powie na wprowadzone zmiany. – Jak daleko jest od warowni? – zapytał.
– Blisko, lada chwila tu będzie.
Cedric skinął głową. Zwinął szkice zamku i dokładnie związał je tasiemką. Potem podał rulony giermkowi, przykazując mu zanieść je do biblioteki.
– Powiadom mojego ojca, że będziemy mieć gościa – zawołał jeszcze za chłopakiem. Sam zdołał przepłukać tylko usta winem, gdy na niebie pojawił się cień olbrzymiej postaci. Ciało smoka ze względu na biel łusek prawie idealnie zlewało się z chmurami, zaś błękit oczu bynajmniej nie ułatwiał rozpoznania gada.
Skrzydlaty gość zrobił dwie rundki wokół zamku, nim zdecydował się posadzić wielkie cielsko na dziedzińcu. Lądując, wzbił tumany kurzu, a wszystko, co było wystarczająco lekkie, zostało porwane podmuchem wiatru.
Smok nie pozostał długo w swej postaci. Białe łuski gada, chociaż piękne, odbijały światło, kłując w oczy. Stwór uniósł się na tylnych łapach, porzucając ogniste wcielenie i na powrót przybierając postać mężczyzny.
Cedric czekał z boku, przyglądając się, jak jego gość staje się człowiekiem. Hrabia Karez był wysokim mężczyzną o szerokich ramionach i bystrym spojrzeniu. Sporo starszy od Cedrica, zwracał na siebie uwagę jasnymi włosami i nieco podejrzliwym podejściem do życia.
Młody smok lubił jednak towarzystwo Melira, mimo iż ten nie należał do mężczyzn z dużym poczuciem humoru. Rzadko kiedy się uśmiechał, a jeszcze rzadziej sprawiał wrażenie rozluźnionego.
– Dobrze cię widzieć, Melirze – zawołał lord Gelar, podchodząc do gościa i ściskając go mocno.
– Cedricu. – Mężczyzna odwzajemnił uścisk. Jasne włosy smoczego wybrańca zatańczyły wokół jego twarzy.
– Co cię do nas sprowadza? – zapytał smok. Mężczyźni zeszli już z dziedzińca, kierując ku zamkowi.
– Spore zmiany poczyniłeś – skwitował lord, omiatając pośpiesznie podwórze i wysokie mury. – Twierdza prezentuje się bardzo okazale.
– Staram się nadać rodzinnemu gniazdu rangę, na jaką zasługuje – odparł żartobliwie Cedric. Od czasu napaści Razzela wielu żartowało, że Gelar jest jedyną warownią pośrodku smoczej ziemi, która oparła się najazdowi Tollesto, chociaż nie posiadała solidnych wałów obronnych ani nawet metalowej bramy.
Melir skinął tylko głową. Nie skomentował jednak żartu.
– Miło jest patrzeć, jak rosną mury na chwałę smoczych wojowników – odparł.
Cedric uśmiechnął się szeroko, dokładnie takiej reakcji spodziewał się po poważnym przyjacielu.
– Ojciec ucieszy się z twojej wizyty – wtrącił niespiesznie.
– Jak on się miewa? – Na twarzy Melira odmalowało się zakłopotanie.
– Lepiej niż kiedy widziałeś go ostatnim razem. Częściej wychodzi na dwór, choć robi to głównie, by krytykować moje decyzje i doprowadzać do szału robotników.
– A więc przebudowa obudziła w nim wolę życia. – Stwierdził Melir.
– Gdybym wiedział, że rozbudowa zamku wyciągnie go z komnaty, już dawno kazałbym zburzyć kilka ścian – odparł beztrosko, a hrabia Karez tylko skinął głową.
Przeszli przez sień, mijając wielką salę i skręcając w jeden z korytarzy.
– Usiądziemy w bibliotece – powiedział Cedric. – To w tej chwili jedyne pomieszczenie nadające się do użytku.
Melir nic nie odpowiedział. Idąc za młodym lordem, oglądał postępy w pracach. Cedric otworzył masywne drzwi i puścił przyjaciela przodem. Komnata była ciemna i nieco mroczna, zaś od podłogi po sam sufit piętrzyły się grube księgi i zwoje.
Usiedli przy ciężkim biurku i Melir od razu wyciągnął list dla młodzieńca. Położył go na stole przed smokiem.
– Cedricu, sytuacja jest poważna – oznajmił tylko.
Młody smok uśmiechnął się lekko.
– Na moich ziemiach nie ma zdrajców – stwierdził. – Sprawdziłem dokładnie, zgodnie z rozkazem króla.
– Bardzo się z tego powodu cieszę – odparł smok, jednak jego mina nie wyrażała zachwytu. – We wszystkich innych częściach Kirragonii lordowie natrafiają na ślady zdrajców. – Nasze królestwo po raz kolejny przestało być bezpiecznym miejscem.
– Jak mogę pomóc?
Hrabia Karez podsunął młodzieńcowi list.
– Nie zdołaliśmy nacieszyć się spokojem, a znowu musimy szykować się do walki. Władca i pozostali lordowie martwią się sytuacją mieszkańców północnych ziem.
Cedric zagryzł wargi. Nic jednak nie powiedział. Miał swoje zdanie na temat północy, wolał go jednak głośno nie wygłaszać w obawie, że zostanie źle zrozumiany.
– Gelar leży na pograniczu południa i ziem odzyskanych. Pod twoją pieczą ciągle przebywają mieszkańcy północnych wiosek. Co możesz mi o nich powiedzieć?
Na czole młodego smoka pojawiła się pionowa bruzda.
– Obawiam się, że nie to, co chciałbyś usłyszeć – odparł ostro.
Melir uniósł ze zdziwieniem brwi. Ten niespodziewany wybuch gniewu, wiele mówił o sytuacji w Gelar.
– Cedricu, ufam twemu osądowi. Wierzę, że nie pozwoliłbyś mieszkać w swoim domu nikomu, kto mógłby zagrozić niezależności Kirragonii. Dlatego pytam o twoje zdanie na temat mieszkańców północy. Podobnie jak król, niepokoję się biedą i ubóstwem tamtych rejonów.
Cedric przymknął na moment oczy. W końcu nieco uspokojony ponownie popatrzył na białowłosego smoka.
– Przepraszam cię, Melirze, źle odczytałem twoje intencje. Myślałem, że podobnie jak większość naszych, gardzisz kirragończykami z północy.
Hrabia Karez zarumienił się lekko. Uwaga Cedrica była celna i niestety nie stawiała zwycięskich smoków w pozytywnym świetle. Król robił, co mógł, ale uprzedzeń nie łatwo było się wyzbyć.
– Wiele wody jeszcze upłynie w naszych rzekach, nim nauczymy się nie postrzegać mieszkańców północy jako gorszych.
Cedric skinął głową.
– Są biedni – powiedział w końcu. – Ale potrafią uczciwie pracować. Nigdy nie żądają niczego za darmo i nie składają obietnic, których nie mogą dotrzymać.
– Bardzo się cieszę z twoich słów.
– Co jest w liście? – zapytał Cedric. Jakoś nie kwapił się otworzyć korespondencji z Farrander. Obawiał się, że Ariel wzywa go do siebie, a w obecnej sytuacji nie był w stanie opuścić Gelar.
– Zakładam, że dalsze instrukcje, co do postępowania względem podejrzanych osobników.
– Naprawdę jest ich tak wielu? – Smok pochylił się do przodu, opierając masywne ramiona na biurku. – Myślałem, że zabiliśmy wszystkich w Dolinie Ciszy.
– Widać, spora część z nich nigdy nie udała się do Hermagionu, a po śmierci Tollesto rozpierzchła się po smoczym lądzie.
– A jeśli dopiero teraz pojawili się w królestwie? – zapytał mimochodem smok.
– Też o tym myślałem. – Melir podrapał się po brodzie. – Kiedyś wydawało mi się to niemożliwe, ale teraz sądzę, że to całkiem prawdopodobne, iż gady przybyły do nas dopiero teraz, a wcześniej przebywały poza Siódmym Lądem, na niegościnnych ziemiach.
– To nie wróży nic dobrego – stwierdził z przekąsem Cedric. – Jeśli przybyli zza wody, może to znaczyć, że jest ich tam więcej.
– Dlatego król nakazał patrolować zachodnią granicę.
– Nie jestem przekonany czy zdołamy upilnować linię brzegową. – Wtrącił cierpko Cedric. – Poza tym, mogą przecież dostać się na smoczy ląd od strony Kalzedonii czy Hermagionu.
Biały smok postukał palcami w biurko.
– Król zdaje sobie z tego sprawę – odpowiedział.
– Poinformował już władców sąsiednich królestw? – dociekał Cedric.
Melir nie od razu odpowiedział. Przez chwilę spoglądał na regały z księgami i zwojami, zastanawiając się, dokąd ich ta sytuacja zaprowadzi.
– Nie pytałem go o to – stwierdził w końcu. – Jestem jednak przekonany, że władca zrobi, co będzie konieczne, by zapewnić pokój między królestwami.
– Poważnych słów używasz przyjacielu. – Lord Gelar rozparł się wygodnie w fotelu. – Czy w najbliższej przyszłości czeka nas wojna?
Hrabia Karez zmarszczył brwi.
– To raczej mało prawdopodobne. Jest ich zbyt mało, by stawić czoła naszej armii. Obawiam się jednak, że spróbują skrycie przejąć władzę.
– Chcą zabić Ariela? – Smok niespokojnie poruszył się w fotelu.
– Tego nigdy nie możemy wykluczyć.
– Już raz coś takiego się wydarzyło – mruknął hrabia. – Wolałbym nie przerabiać powtórki.
– Nikt by nie chciał. – Melir ani słowem nie wspomniał, że Cedric urodził się już po śmierci poprzedniego władcy. Nie wiedział więc, jakim był królem, za to Melir aż za dobrze go pamiętał. Znał Mirraga i gdyby nie wojna domowa, która wybuchła po jego śmierci, uznałby, że dobrze się stało. Poprzedni monarcha poświęcał uwagę tylko smoczym wybrańcom, całkowicie ignorując problemy innych ras zamieszkujących Kirragonię. Ariel był inny. Traktował wszystkich równo, a przynajmniej bardzo się starał.
– Co z nami? Resztą lordów i mieszkańcami? Również grozi nam niebezpieczeństwo?
– Baron kel Warez odkrył w lasach wokół swego zamku grasujące smoki. Gady spaliły jedną z wiosek znajdujących się pod pieczą Quinkela, a potem próbowały zniszczyć jego warownię.
Cedric potarł twarz. Słyszał o tej historii. Zdawało się mu jednak, że to pojedynczy przypadek. Relacja Melira świadczyła o czymś zgoła innym.
– W moim domu jest bezpiecznie – zapewnił.
– Wiem. Twój zamek zawsze leżał w strefie neutralnej.
Cedric wzruszył ramionami. Nie miał na to żadnego wpływu. Urodził się w czasach bezkrólewia i terroru hrabiego Tollesto. Od dziecięcych lat wiedział, że nie jest bezpieczny poza murami zamku, bo mogą zjawić się ludzie z północy, mimo to nie raz uciekał ojcu i jakoś nic złego nigdy mu się nie przydarzyło.
– Dobrze znasz północne ziemie, prawda? – zapytał Karez, zmieniając nieco temat rozmowy.
– Jak każdy. – Cedric wzruszył ramionami. Nie była to prawda. Północ znał jak własną komnatę, ale takimi wiadomościami nie zawsze należało się chwalić.
– Ariel rozkazał definitywnie zakończyć sprawę Lamisa – ciągnął Melir.
Cedric drgnął. Znał to imię. Słyszał, co prawda, dość pobieżnie historię, która przydarzyła się Quinkelowi i jego żonie w górach Lahmar. Obiło się mu jednak o uszy, że złotnik okradał skarbiec królewski, a potem zbiegł z klejnotami. Baron ruszył za nim w pościg, lecz poza krasnoludami, które dopadł i zabił w smoczej dolinie, nie zdołał odnaleźć kurella.
– Stworzenie nowej armii sporo kosztuje – stwierdził Melir. – A my już wiemy, że Lamis jest jednym z tych, którzy wspierają i łożą na odbudowanie pozycji po Tollesto.
Cedric warknął pod nosem.
– Co kurell ma wspólnego ze zdrajcami?
– Tego jeszcze nie wiemy. Król jednak chce widzieć go martwym. Podejrzewamy, że nie zdążył opuścić królestwa i może ukrywać się gdzieś blisko twojej warowni.
Smok przez chwilę wpatrywał się w przyjaciela, analizując jego słowa, zaraz potem zerwał się z miejsca. Rude włosy, niczym nieskrępowane, zatańczyły wokół jego twarzy. Ledwie nad sobą panował. W jego źrenicach błyskał ogień.
– On jest tutaj? Koło mego domu? Gdzie? Dlaczego jeszcze nikt go nie wytropił? – Wyrzucał z siebie pytania jedno za drugim.
– To kurell, Cedricu. – Wtrącił spokojnie hrabia Karez. – Towarzyszą mu pobratymcy i elfy. Na co dzień otaczają się magią, dlatego nie możemy ich wytropić.
– Ale przecież musi być jakiś sposób? – Złościł się młody smok.
– Quinkel wkrótce tu będzie. Król zaś rozkazał, byś wziął udział w poszukiwaniach. Znasz te lasy jak nikt inny. Poprowadzisz barona. Wspólnie musicie wytropić i zabić zdrajców.
Cedric zatrzymał się pośrodku komnaty. Jego twarz była mieszaniną złości i zwątpienia. Chciał walczyć, a jakże. Smocza krew aż gotowała się w jego ciele na myśl o dobrej potyczce i skręceniu kilku karków. Jednak rola hrabiego nakazywała mu pozostać w twierdzy, zająć się ojcem i przypilnować rozbudowy zamku.
– To właśnie jest w liście, prawda? – zapytał, wskazując ręką na zapieczętowany dokument, a Melir tylko skinął głową.
– Przykro mi, Cedricu. Wiem, że masz inne sprawy na głowie, ale jako poddany Jego Królewskiej Mości jesteś mu winien posłuszeństwo.
Młody smok skrzywił się lekko. Uważał się za kirragończyka, to zaś oznaczało, że własne marzenia będzie musiał odłożyć na później.

11 komentarzy:

  1. Melir przyniósł Cedrikowi złe wieści, tym bardziej złe, że będzie musiał przerwać przebudowę zamku i zająć się zdrajcami. Z drugiej strony pewnie cieszy się bo jako smok lubi walczyć. Ciekawa jestem czy złapią Lamisa. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że kiedyś tam go złapią, ale to jeszcze musi potrwać. Tymczasem Cedric będzie musiał zmierzyć się z innymi, ostrymi ząbkami.

      Usuń
  2. Obowiązek i posłuszeństwo mają pierwszeństwo, przecież to w słusznej sprawie. Marzenia zawsze można spełnić, tyle,ze potrzeba czasu. Złe wieści przyniesione przez Melira, będą odskocznią od realizacji planów. Zabrałam się do czytania - wciąga. Dziękuję za kolejną fantastyczną historię, która dla nas tworzysz. pozdrawiam, Mona2279:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem musi się trochę skomplikować, by potem było lepiej, choć w przypadku Cedrica, to kłopoty dopiero się zaczną.

      Usuń
  3. Teraz Cedric kreci nosem, ze musi zamek opuscic ale jeszcze podziekuje Arielowi za to, ze mu kazal dupke ruszyc jak spotka Gerenisse i na zamek ja sprowadzi :D Moze nie od razu ale podziekuje :D:D:D Dziekuje Emis i buziolek niedzielny :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie że podziękuję, ale nie wcześniej niż za jakieś 300 stron, Sławku. Do tego czasu, nie raz przeklnie władcę za superaśny "prezent".

      Usuń
  4. Cedric martwi się stanem zdrowia ojca. Ta wyprawa mu będzie nie na rękę, ale rozkaz to rozkaz i trzeba być posłusznym. Ciekawa jestem jak poznaja się z Gerenisse. Dziękuję Emiś za cudny rozdział. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, rozkaz najważniejszy. Jak każdy facet trochę pomarudzi i mu przejdzie.

      Usuń
  5. Cedric chociaż nie bardzo szczęśliwy ale będzie musiał wykonać rozkaz króla i poszukać Lamisa razem z Baronem :) Ciekawe kogo znajdzie pierwsze Lamisa czy Gerenisse ? Bardzo dziękuje za rozdziały :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli złe smoki w okolicy Cedrica zamieszkują, i to tuż pod jego nosem... Razem z podstępnym i chciwym Lamisem... No no no...

    Przebudowa zamku musi pójść w odstawkę, czas wyruszyć na łowy, i to jakie łowy :D My już wiemy, a biedny, nieświadomy Cedric nie :D i to mi się bardzo podoba :D

    Łowy łowami, ale piszesz Emiś bardzo zagadkowo, cały czas przewija się temat matki Cedrica, Gerenisse. Nurtuje mnie bardzo, co ona a mam wspólnego z obecną historią.

    Dużo złych smoków zginęło w Dolinie, a tu okazuje się że jest ich wciąż ogrom, że naszych bohaterów czeka kolejna groźna potyczka.

    Dzięki Emiś za to cudeńko :*****
    koralgol

    ps. lubię Cedrica i już nie mogę się doczekać, kiedy na jego drodze stanie jego własna Gerenisse i da mu popalić hihihihihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie się działo, a im dalej w las, tym więcej problemów wyniknie.

      Usuń