środa, 28 października 2015

Malos - Rozdział 17_epizod 1



Wysokie drzwi z dębowego drewna, otwarły się z cichym zgrzytem. W przytłumionym świetle dwanaście wiotkich kobiecych postaci weszło do sali. Wszystkie bez wyjątku ubrane były w tak przezroczyste szaty, że mężczyźni patrzący na nie nie mogli mieć wątpliwości co do ponętności ich kształtów. Jako ostatnia weszła królowa. Jej Wysokość nie miała na sobie nic, chyba że przepaskę z klejnotów, zdobiącą jej łono można uznać za odzienie. Długie rude włosy miękkimi falami opadały na piersi kobiety.
Królowa harpii z wdziękiem weszła na podwyższenie, na którym stał jej tron i, nie zaszczycając stojących przed nią aniołów bodaj jednym spojrzeniem, usiadła. Minęła dłuższa chwili, podczas której dwórki zajęły swe miejsca, siadając wokół królowej niczym barwne motyle, nie krwiożercze istoty.
Michael zmiął w ustach przekleństwo. Nie zaproponowano mu niczego do picia, nie wspominając o zwykłym krześle. Był to subtelny przytyk dla emisariuszy, sugerujący jak niewiele znaczyli przed obliczem cudownej władczyni. Zerknął do tyłu, dostrzegając kpiący uśmiech malujący się na twarzy towarzyszącego mu anioła. Ana nie chciała, żeby zabierał właśnie tego konkretnego anioła na spotkanie z królową harpii, ale on ufał mu bezgranicznie i jeśli ktokolwiek był odporny na urok krwiożerczych suk, to właśnie Abadon.
Smukłe palce monarchini zastukały dwa razy w poręcz tronu i dopiero kiedy miała pewność, że spojrzenia wszystkich zebranych są skupione na niej, zdecydowała się przemówić.
– Co sprowadza anioła w moje skromne progi? – Jej ton nie miał w sobie nic z łagodności, prędzej przypominał odgłos, jaki wydaje skrobanie po szybie niż słodkie szepty idealnej kochanki, za jaką lubiła uchodzić.
– Archanioła – poprawił ją Michael. Wiedziała kim był, ale świadomie starała się zdyskredytować jego pozycję.
Władczyni uśmiechnęła się, ukazując ostre jak u piranii ząbki.
– Skoro tak mówisz – stwierdziła, nie przestając się uśmiechać. – Wiele czasu minęło odkąd ostatnim razem przychodziłeś do mnie z prośbą.
– Z prośbą? – prychnął urażony archanioł. Ana od początku upierała się, że przyjście tutaj to beznadziejny pomysł, ale on nie chciał wierzyć żonie. Teraz rozumiał, o czym mówiła. Harpie nikogo nie szanowały, a ich uwagę przyciągali tylko silniejsi od nich. Cała reszta służyła im jako pokarm i niewolnicy. – A skąd pomysł, że przyszedłem prosić cię o cokolwiek?
– A czyż nie stoisz przede mną ze spuszczoną głową i nie czekasz niecierpliwie, aż okażę ci zainteresowanie i pozwolę mówić? – Dwórki królowej zaczęły szeptać między sobą, to śmiejąc się, to pokazując na Michaela palcami.
– Pierwszy pośród archaniołów warknął ostro, przywołując swoją moc, aż skrzydła za jego plecami zafalowały, a przez salę przetoczyła się fala światła. Niezbyt silna, ale wystarczająco mocna, by harpie skuliły się, zasłaniając oczy. Tylko królowa pozostała niewzruszona, znosząc ten pokaz siły, ledwie mrużąc oczy.
– Nie drażnij mnie archaniele, bo przestanę być miła – zauważyła chłodno, kiedy już opadły emocje, a ciało Michała przestało emanować światłem.
– Jeszcze nawet nie zacząłem, królowo suk. Okaż mi jednak raz jeszcze brak szacunku, a pokażę ci, jaka jest różnica pomiędzy nami.
– I po to zabrałeś ze sobą anioła śmierci? – zgrzyt wydobył się z ust królowej. Władczyni nie spoglądała na Abadona, ale to wcale nie znaczyło, że nie dostrzegła jego obecności i nie rozpoznała, z kim ma do czynienia.
Spojrzenie Michaela pozostało niewzruszone.
– Nie, chcę ci tylko uświadomić, w jak wielkie gówno wdepnęłaś i czym to się dla ciebie skończy, jeśli się nie opamiętasz.
Złowrogi syk wydobył się z ust władczyni. Towarzyszące jej dwórki również pomrukiwały, odsłaniając ostre zębiska.
Michael nie powiedział nic więcej, czekał, aż Jej Wysokość przetrawi informację. Zgodnie z jego przypuszczeniami, sama poprosiła o wyjaśnienie. Tak też było, ledwie emocje opadły, monarchini uniosła rękę, uciszając swoją świtę.
– Wytłumacz archaniele, czym cię uraziłam, bo jakoś nie przypominam sobie, bym wypowiedziała ci wojnę.
– Ty może nie, ale Rada archaniołów chce zetrzeć was z powierzchni ziemi. – Abadon stojący za jego plecami nawet nie drgnął, chociaż wiedział, że Michael blefował.
– Nadal nic nie rozumiem? – Władczyni wzruszyła niedbale ramionami, jednak jej ruchy nie były już tak pewne siebie.
– Oddajcie anielskie dziecko – zażądał Michael.
Idealne brwi królowej podjechały do góry.
– Nie kazałam porwać żadnego anielskiego berbecia – syknęła gniewnie.
– Naprawdę? – Michael szedł w zaparte. – Albo mnie okłamujesz, albo któraś z twoich suk wystąpiła przeciwko tobie i niszczy twoje gniazdo.
Słowa Michaela sprawiły, że władczyni wpadła w szał. W jednej chwili z pięknej i powabnej kobiety zmieniła się w harpię z piekła rodem. Rysy nabrały ostrości, a wyraziste kości wręcz przebijały się przez skórę. Ostre zębiska wysunęły się do przodu, długie szpony wyrosły z dłoni, a na plecach pojawiły się skórzaste skrzydła.
– Kto? – zasyczała.
Michael skrzyżował ramiona na piersi. Na nim widok harpii nie robił wrażenia. W czasie pogromu zabijał je gołymi rękoma i to bez użycia swych mocy.
– Ty mi to powiedz. Ukrywają się w Nowym Jorku.
– Już są martwe! – wrzasnęła, skrobiąc szponami po poręczy fotela.
– A dziecko?
– Wasz bękart mnie nie obchodzi – zasyczała, zrywając się z miejsca. Abadon natychmiast przysunął się do Michaela, jednak archanioł uspokoił go ruchem dłoni.
– Mnie zależy tylko na chłopcu. Nie wejdę ci w paradę, będziesz mogła wymierzyć sprawiedliwość po swojemu. Uprzedzam jednak, że jeśli jako pierwszy znajdę twoje harpie, zginą z mojej ręki.

4 komentarze:

  1. Dziekuje Emi podoba mi sie jak Ana to sprytnie rozwiazala a królowa Harpii dała sie podejsc milego wieczoru blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Królowa to wredna suka, ale głupia nie jest i nie da wodzić się za nos swoim poddanym.

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że ta wizyta zaowocuje i Will wróci cały i zdrowy. Bardzo dziękuję za rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Will ma dzielnych wybawców. Z pewnością zrobią wszystko, by go uratować.

    OdpowiedzUsuń