sobota, 17 października 2015

Twierdza Wspomnień - Rozdział 21_epizod 1




Wpadł do niewielkiej komnaty, wzbijając tumany kurzu. Zatrzymał się pośrodku izby i rozejrzał dokładnie. Było tu równie smutno i brudno jak kilka godzin wcześniej.  Gruba warstwa kurzu utrudniała mu wyczucie zapachu innego smoka.
– Cholera – zaklął. – Cholera! – powtórzył jeszcze głośnie. Na podłodze pod ścianą, gdzie siedział z Gerenisse, gdzie rzucił w pośpiechu dziennik, nie było teraz nic. Pamiętnik zniknął. Potarł dłońmi twarz. Powinien był się domyślić, że szczęście go opuści. – Niech to szlag! – obrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz. Idąc do swojej wieży, zastanawiał, co powie dziewczynie. Pamiętnik miał im pomóc rozwikłać zagadkę śmierci matki i siostry. Jego zniknięcie nie ułatwi zadania. Inna sprawa, że ten, kto go miał, mógł być ich potencjalnym wrogiem.
Myśli Cedrica od razu powędrowały do Bursy. Czy starucha mogła zakraść się do komnaty i zabrać pamiętnik? Mogła. Ale tylko wtedy, jeśli wcześniej śledziła go i kurellkę. Bestia wewnątrz niego przebudziła się, powarkując, a Cedric musiał przyznać, że w zupełności zgadza się ze swoim towarzyszem. Zarządczyni była niebezpieczna i należało się jej jak najszybciej pozbyć.
Wchodząc na schody wpadł na Nimrę. Młody smok dźwigał pod pachą wielką księgę. Mruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Był tak zajęty swoimi myślami, że ledwie zauważył pana zamku.
– Co tam taszczysz? – zapytał lord.
Nimra zatrzymał się gwałtownie, zaskoczenie odmalowało się na jego twarzy.
– Och, to tylko księga inwentarzowa.
– Uuu – zdobył się na zdawkowy komentarz smok. – Niczego tak nie znosił jak przeglądania bzdurnych papierów.
– To bardzo ciekawe – Nimra wyrzucał z siebie prędko słowa. – Wiesz panie, ile mamy worków ze zbożem, ile beczek solonego mięsa?
– Nie, ale ty zapewne dokładnie wiesz – mruknął Cedric, usiłując wyprzedzić zarządcę. Chciał jak najszybciej wrócić do wieży do dziewczyny i zastanowić się, co dalej robić. Inna sprawa, że oprócz spodni nie miał nic na sobie i chociaż był wytrzymały na chłód, to palce u stóp zaczynały mu marznąć od zimnych kamieni. Poza tym nie miał ochoty wpaść na jakąś dwórkę, czy służkę. Jeszcze gotowe pomyśleć sobie, że ma wobec nich niecne zamiary.
– Panie jest coś, o czym powinieneś wiedzieć – zawołał za nim Nimra, ale Cedric już wchodził na schody.
– Później mi powiesz – krzyknął.
– Ale…?
– Cokolwiek by to nie było, dasz sobie radę – ciągnął Cedric.
– Panie, chodzi o twego ojca – Nimra nie ustępował.
Cedric warknął cicho i zawrócił, zatrzymując się przed swym zastępcą, zapytał ostro:
– Co tym razem zrobił mój rodziciel? – Możliwości było wiele. Ostatnim razem, Tanis paradował po krawędzi murów zewnętrznych, śmiejąc się jak młoda panienka. Innym razem wpadł na pomysł, że pomoże chłopcom stajennym w ich pracy. Przeleżał potem trzy dni w łożu, nie mogąc się ruszyć.
– Ależ nie, nic złego się nie stało. – Zarządca poczerwieniał na twarzy, jak tylko zrozumiał, co lord miał na myśli. – Chodzi o to, że widziałem go jakąś godzinę temu i był dziwnie radosny.
Brwi Cedrica podjechały do góry.
– Radosny, powiadasz?
Nimra skinął głową.
– Czyś ty oszalał! – wrzasnął smok. – Zawracasz mi głowę taką bzdurą! Dobrym humorem mojego ojca!
Nimra zmieszał się jeszcze mniej.
– Dawno go takim nie widziałem – rzucił na swoją obronę.
Cedric mruknął tylko pod nosem przekleństwo i na powrót skierował się do wieży. Pokonując kolejne stopnie, rozważał, jakie powinien podjąć dalsze kroki. Przepytanie służących, robotników i rycerzy. Teoretycznie, każdy z nich mógł wejść do komnaty. Chociaż, biorąc pod uwagę, że w tamtej części zamku od dawna nikt nie mieszkał, do głowy przychodzili mu tylko robotnicy i niestety Bursa.
Na myśl o tej ostatniej zazgrzytał zębami.
Gerenisse siedziała na łożu w jego koszuli i zaplatała złociste włosy w warkocz. Jasne uda rozkosznie wychylały się spod połów materiału. Poprzez cienką koszulinę jej piersi rysowały się aż nadto wyraźnie. Przełknął ślinę, na chwilę zapominając, co chciał jej powiedzieć. Bestia natomiast zamruczała gardłowo, popychając go ku kobiecie, wyraźnie akcentując swoje żądania.
– Dziwnie się uśmiechasz – zauważyła, kończąc wiązać rzemyk.
– Jak? – wychrypiał, idąc powoli ku niej.
– Jak kot na widok myszy – stwierdziła ze śmiechem.
Pochylił się nad nią, kładąc dłonie ma materacu po obu jej stronach. Powoli i z wielką starannością złożył na jej ustach pocałunek. Smok zamruczał zadowolony, zwłaszcza ręce dłonie dziewczyny przesunęły się na plecy Cedrica i połaskotały wizerunek bestii.
– Próbujesz uwieść mojego smoka? – zaśmiał się chrapliwie, odsuwając od jej ust.
Przygryzła wargi, posyłając mu zalotne spojrzenie.
– Może?
– W takim razie, bardzo dobrze ci idzie. Jeszcze trochę a będzie jadł ci z ręki i skomlał o pieszczoty.
Teraz już śmiała się na całego.
– Sądziłam, że on i ty, to jedno?
– Naprawdę? – zapytał z przekorą. – Czasem tak, czasem nie.
– Zapamiętam to sobie – pogroziła mu palcem. Obrzuciła go uważnym i widząc, że ma puste dłonie, zapytała: – Gdzie pamiętnik?
Cedric westchnął.
– Obawiam się, że zniknął.
Dziewczyna spoważniała w jednej chwili.
– Ktoś go zabrał? - w jej głosie pojawiło się rozczarowanie.
– Raczej tak, chyba że rozsypał się w proch.
Pionowa zmarszczka pojawiła się na twarzy dziewczyny.
– Bursa! – warknęła. – Suka musiała nas śledzić i zabrać dziennik, kiedy my no wiesz… – Zarumieniła się nieznacznie.
Cedric pogłaskał ją po policzku.
– Jeśli ona ma dziennik, nic gorszego już nie może nas spotkać. Ciągle jednak mam nadzieję, że to któryś z robotników się tam zapędził. To skrzydło mieliśmy właśnie zacząć odnawiać.
Przytuliła się do jego dłoni. Dotąd nikt jej nie dotykał, jeśli nie chciał czegoś w zamian. Cedric lubił to robić i w jego spojrzeniu nie kryło się nic podejrzanego.
– Nadal obstawiam Bursę. Złośliwa suka tylko czeka by się na mnie odegrać. Po tym, jak odkryła, że jestem twoją branką nie narzeczoną, wzięła sobie za cel mnie zniszczyć.
– Nie dopadnie cię, przysięgam – stwierdził twardo. – Jesteś pod moją opieką.
– Obyś miał rację – rzuciła, zsuwając się z łoża. – Zatem co robimy?
– Przepytaj służące, one cię lubią – zadecydował natychmiast. – Jeśli ja się do nich zbliżę, zrobi się wrzawa.
– Nie wątpię – zachichotała. – Powiem, że zgubiłeś dziennik, w którym zapisywałeś swoje pomysły na przebudowę zamku.
Odetchnął z wyraźną ulgą. Czasem bycie panem zamku, zamiast ułatwiać zadanie, tylko je utrudniało. Zwłaszcza gdy miało się w swoim domu wroga. Ze zdumieniem zauważył, że jeszcze do niedawna myślał, że jest nim Gerenisse. Tymczasem, ona jako jedyna zdecydowała się odkryć prawdę. Szpieg zaś od dawna mieszkał z nim pod jednym dachem.
– Wypytam robotników, możliwe, że któryś z nich znalazł pamiętnik. – Strach zalągł się mu pod skórą i nawet bestia zawarczała.
– Jeśli to Bursa go znalazła, nic więcej już nie wskóramy. Zapewne od razu go zniszczyła. Zbyt wiele zapisków wskazywało na nią. Może i jest wredna, ale nie jest głupia.
– Korci mnie, by pójść do niej i przycisnąć ją do muru, aż się przyzna! – warknął.
Gerenisse machnęła tylko ręką.
– Nic tym nie wskórasz, ale pomysł masz dobry. – Kołysząc biodrami, ruszyła ku drzwiom. – Idę się ubrać, spotkamy się na dole. – Zadecydowała znikając w korytarzu.
Cedric również rozejrzał się za odzieniem. Wciągnął buty i dopiął spodnie jak należy. Kaftan ciągle leżał na podłodze, ale koszulę zabrała Gerenisse, więc z konieczności sięgnął po świeżą.
Ubrany i uzbrojony w kilka dyskretnie schowanych sztyletów zszedł do głównej izby. Robotnicy uwijali się jak w ukropie. Na sufit położono nowy tynk, a braki w ścianach uzupełniono. Dodano nowe, drewniane podpory, zaś nisze okienne nabrały przyjemnego wyglądu, choć to akurat była zasługa witraży w oknach. Oparł dłonie na biodrach, z zadowoleniem oglądając efekty.
– Powoli kończymy, mój panie. – Podszedł do niego jeden z robotników. Był to niewysoki mężczyzna w średnim wieku. Liczne zmarszczki pokrywające jego twarz, świadczyły, że najlepsze lata miał już za sobą. Olaf, bo tak miał na imię, dowodził ludźmi pracującymi w zamku. Działał sprawnie i cicho, dzięki czemu Cedric nie musiał interesować się każdym drobiazgiem.
– Właśnie widzę, dobrze to wygląda. Kiedy zabierzecie się za układanie nowej podłogi?
– Jak tylko uprzątniemy salę. Kamienie już przyjechały, dziś rano złożyliśmy je na dziedzińcu.
– Są takie jak ustaliliśmy? – zapytał lord.
Olaf skinął głową.
– Solidne, grube i ładnie wypolerowane. Będą się pięknie prezentować w izbie.
– I oto właśnie mi chodziło – uciął dyskusję Cedric, szybko przechodząc do innego tematu. – Widzę, że większość twoich ludzi już opuściła salę.
– Tak panie, zaczęliśmy przenosić cały sprzęt do opuszczonego skrzydła.
Cedric przełknął ślinę.
– Zaglądałeś już do komnat?
– Jakieś kilka tygodni temu, ale jeszcze dziś postaram się im przyjrzeć uważniej i ustalić kolejność prac, choć obawiam się, że trzeba będzie wymienić w nich dosłownie wszystko. Jeśli dobrze pamiętam, ściany i kominki były w iście opłakanym stanie.
– Nie zapomnij o oknach, ma tam być ciepło i przytulnie – zwrócił mu uwagę Cedric. – A skoro o tym mowa. Byłem tam ostatnio. Oglądałem meble i sprawdzałem, czy coś jeszcze będzie można wykorzystać – ciągnął smok, naciągając nieco wersję o wizycie w komnacie siostry.
Olaf zamrugał szybko. Po jego minie było widać, że nic nie nadawało się do użytku. Nie odezwał się jednak, czekając, co pan powie.
– Obejrzałem wszystko dokładnie, na meble nie ma co się oglądać, ale chyba gdzieś było jakieś lustro w pięknej ramie.
– Acha – mruknął zaskoczony majster. – Sprawdzę to.
– Dobrze – Cedric podrapał się po głowie, udając, że o czymś myśli. – Miałem kilka pomysłów, co do przebudowy tamtego skrzydła, nawet je rozrysowałem.
– O, to bardzo by mi ułatwiło – zaciekawił się Olaf. Pomoc ze strony lorda wywabiłaby go z kłopotu. Sam nie był dobry w tworzeniu nowych wnętrz. Do tego przydałaby się kobieta. Co innego położyć nową podłogę i uszczelnić ściany, jednak dodatki i bibeloty to już nie jego działka.
– Niestety, zgubiłem gdzieś swój dziennik – ciągnął pozornie lekkim tonem lord. – Możliwe, że ciągle leży gdzieś w tamtym skrzydle.
Entuzjazm na twarzy Olafa równie szybko zgasł, jak się pojawił.
– Nikt mi nic nie zgłaszał – mruknął nieco przygnębiony. – Popytam moich ludzi, może ktoś znajdzie pański dziennik.
– Tak, ja też mam taką nadzieję. – Cedric również nie wyglądał na zadowolonego. Olaf wiedział o wszystkim, co działo się w remontowanych częściach zamku. Jeśli on nic nie wiedział, znaczyło, że szukał nie tam gdzie powinien.
Westchnął ciężko. Miał tylko nadzieję, że Gerenisse będzie miała więcej szczęścia.

2 komentarze:

  1. Tak jak przypuszczałam dziennik zapewne znalazła Bursa. Ciekawi mnie jedno. Nikt tej baby nie cierpi nawet lordowie to czemu się jej jeszcze nie pozbyli, a przynajmniej nie zdjęli ze stanowiska. Co do Gerenise to dopiero zaczyna dostrzegać w jakim miłym i dobrym otoczeniu się znalazła. Mam nadzieję, że odechce jej się odejść. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakaś cholera i zdrajca zawsze musi się znaleźć. Byłoby nudno, gdyby nikt nie usiłował zatruć życia naszej bohaterce. A tak przynajmniej wszyscy mają pełne ręce roboty.

    OdpowiedzUsuń