piątek, 2 października 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 16_epizod 2




Zdmuchnęła świecę i wyszła z komnaty, pozostawiając płaczące dzieci za sobą. Niezadowolenie odmalowało się na jej twarzy. Gdyby nie były smokami, dawno kazałaby się ich pozbyć, ale nosiły w sobie smocze dziedzictwo i chociażby z tego powodu były cenne.
Przywołała służącą, nakazując jej ostro:
– Pilnuj ich! Mają zostać w łóżeczkach i spać! – zadecydowała.
Służka, nie próbując nawet ukryć niechęci do maluchów, zajrzała ponad ramieniem pani do izby.
– Czy naprawdę muszę się nimi zajmować? – jęknęła, grymasząc. Agatte natychmiast chwyciła ją za ramię, ściskając boleśnie. Jej głos stał się zimny i przeszywający.
– Jesteś zwykłą służącą, dziewką do towarzystwa dla moich synów i ich towarzyszy, nie tobie decydować o losie tych dzieci. Zajmij się nimi albo zawołam paru zbrojnych, każę im zedrzeć z ciebie ubranie i brać cię, aż cała będziesz krwawić, a oni rozedrą cię na pół.
Twarz kobiety zrobiła się biała jak płótno, dygnęła potulnie i jęła przepraszać:
– Wybacz pani, jam tylko głupia dziewucha. Ty tutaj rozkazujesz.
– Bierz się do pracy! Uśpij je, bo od ich wrzasku boli mnie głowa!
Służka nie czekała, aż pani zmieni zdanie, szybko wbiegła do komnaty, starając się ułagodzić roztrzęsione maluchy, Agatte zaś oddaliła się do swej izby.
Idąc tak dobrze znanymi korytarzami, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jest jakimś koszmarnym żartem. Gdziekolwiek by nie spojrzała, dopadały ją wspomnienia. W niszy okiennej, na pierwszym piętrze, tuż przy schodach prowadzących do prywatnych komnat lorda, gdzie Hewarr przysiągł jej dozgonną miłość. Biały stół w jadalni i osiemnaście rzeźbionych krzeseł stojących wokół smok kazał wykonać tuż po narodzinach Thargara. Tollesto marzył, by przy tym stole zasiadały następne pokolenia rodu Tollesto. Srebrne dzbany, talerze, puchary, wszystko było na swoim miejscu. Minęło tyle lat od śmierci jej ukochanego, a Awer wyglądało dokładnie tak samo. Te same meble, obicia, gobeliny i zastawa. Tylko ludzie mieszkali tu zupełnie inni.
Dziwiło ją to niezmiernie i radowało jednocześnie. Nie oczekiwała co prawda, by król kazał ograbić zamek, jednak nowy lord mógł nie mieć już takich skrupułów. Władca tylko tymczasowo powierzył mu pieczę nad warownią, zatem nic nie stało na przeszkodzie uszczknąć to i owo, nim monarcha zmieni decyzję.
Nie wiedziała tylko, czy lord nie przywiązywał wagi do zbytków, czy też nie zdążył nic ukraść przed wtargnięciem Thargara i Faviena do fortecy.
Niezależnie od tego, kim był lord... Jego głowa była w drodze do Farrander, zaś ciało obżerały padlinożercy.
Weszła do swojej komnaty, tej samej, którą zajmowała za życia Hewarra, i usiadła na swoim ulubionym fotelu tuż przy kominku. Awer zbudowano wysoko w górach, toteż wiatry nieustannie uderzały w mury i poprzez każdą szparę usiłowały wtargnąć do komnat. Nigdy nie było tutaj zbyt ciepło, ale dziś było jej wyjątkowo chłodno. Nic dziwnego, że dzieci Heleny nieustannie płakały, chociaż podejrzewała, iż to strach przed nowym miejscem i tęsknota za matką tak działały na maluchy.
Agatte pokręciła głową. Jej własni synowie również nie szczędzili jej trosk. Sama wyprawa do Awer i pomysł odzyskania zamku prawie przyprawił ją o atak serca. Nie podejrzewała, że mogą być tak zaślepieni i głupi – żadne inne słowa opisujące ich zachowanie nie przychodziły jej na myśl.
Niestety, stało się i należało nauczyć się z tym żyć. Bezsensowne zachowanie pociech zdradziło lokalizację grupy i pozbawiło ich tak niezbędnej do wygrania wojny przewagi. Dopóki Ariel nie wiedział, z kim ma do czynienia i gdzie kryją się jego wrogowie, nie był w stanie oszacować sił, jakimi dysponują przeciwnicy. Teraz wystawili się na widok publiczny. Tylko patrzeć jak z południa nadciągną hordy smoków. Ostrzegała synów, by wystawili straże i przykazali ludziom zachować czujność.
Thargar jednak zbył jej obawy machnięciem ręki. Jego zdaniem tylko głupiec atakowałby otwarcie pretendenta do tronu, zwłaszcza na jego terytorium.
– Myślałem, że już przestałaś się boczyć…? – W progu komnaty stanął Favien. Mężczyzna mierzył matkę czujnym spojrzeniem.
– Przestanę, kiedy moi synowie odzyskają rozum – odrzekła gniewnie. – Co cię do mnie sprowadza?
Favien skrzywił się lekko. Chłód w głosie matki nie bardzo mu odpowiadał.
– Wróciłaś do swego domu, tam, gdzie twoje miejsce, więc czyż nie powinnaś się z tego cieszyć?
– Cieszyłabym się, gdybym wróciła tu w pełni chwały, jako zwyciężczyni, nie jak włamywacz zakradający się cichaczem na włości.
Warkot, który wydobył się z piersi Faviena, był namacalnym dowodem, że syn nie zgadzał się ze słowami matki.
– Nie przyszło ci przez myśl, że mamy dosyć ukrywania się w norach?! – ryknął. – Nie jestem już dzieckiem, a całe życie muszę stać na uboczu i nie wychylać się!
Agatte bez mrugnięcia zniosła ten pokaz męskiej ambicji.
– Masz pretensje do mnie czy do swojego brata?
– Do ciebie, do niego. Do was wszystkich! Do cholery! Jestem twoim pierworodnym synem! Nie bękartem lorda! Nie pomiataj mną! – wrzeszczał, wymachując rękoma. Groźne błyski migotały w spojrzeniu smoka, a ciemne włosy falowały wokół jego głowy.
Agatte westchnęła.
– Tak wiele razy tłumaczyłam ci... – zaczęła, ale Favien przerwał jej machnięciem ręki.
– Nie trudź się. Znam twoje argumenty na pamięć. Kłopot w tym, że przestały mi wystarczać.
– Co ty mówisz? – jęknęła, zrywając się z miejsca. Podbiegła do syna, łapiąc go za ramię, ale ten strącił jej rękę.
– Mam już dość, matko. Ciebie, jego, całego tego gówna i frazesów, którymi od dziecka mnie karmisz. Sam już nie wiem, co jest prawdą, a co przerośniętą ambicją twojego zmarłego kochanka. – Ostatnie słowa wymówił z tak wielką goryczą, że Agatte cofnęła się o krok.
– Nie możesz odejść! – wychrypiała. – Jesteś potrzebny Thargarowi, wkrótce może dojść do walki...
– Właśnie o tym mówię – syknął gniewnie. – On zawsze mnie potrzebuje. Całe życie nic innego nie robię, tylko mu usługuję. Chciał mieć armię, więc zrobiłem to dla niego. Werbowałem, porywałem i przymuszałem do służby. Chciał, by południe się go bało. Dobrze, zastraszałem wieśniaków, podpalałem ich pola, niszczyłem wsie. A teraz jeszcze to...! – W głosie mężczyzny pojawiła się rezygnacja.
– Dlaczego taki jesteś? – sapnęła zirytowana.
– Boisz się ataku ze strony króla? – zapytał, zmieniając gwałtownie temat.
Skinęła głową.
– Wiesz, że tak.
– Słusznie, się obawiasz – syknął cynicznie. – On tu przyjdzie, nie puści płazem napaści na lorda, którego sam posadził w tym zamku. Zwłaszcza gdy zbrojni przyniosą mu jego głowę.
– Myślisz, że o tym nie wiem!? – wrzasnęła, wyrzucając ręce do góry. – Mówiłam wam, że nic głupszego nie mogliście zrobić?
– Mogliście? – rzucił kpiąco. – Uważasz, że mam coś z tym wspólnego? – Zaśmiał się gorzko. – To twój ulubieniec wpadł na ten szaleńczy pomysł.
– Poszedłeś z nim – wychrypiała. Oddychała ciężko, ledwie ogarniała zaistniałą sytuację.
– Oczywiście, jest moim bratem. A oczekiwałaś czegoś innego?
Pokręciła głową.
– Przyjmij do wiadomości, że twój ukochany syn jest idiotą i nie dorasta swemu ojcu do pięt! – wrzasnął.
– Favien... – zaczęła cicho, ponownie podchodząc do syna. – Ja wiem, że on jest porywczy, ale przecież ma ciebie.
– Już nie! – stwierdził ostro. – Miarka się przebrała.
Z twarzy Agatte odpłynęły wszelkie kolory.
– Chyba nas nie opuścisz? Nie pójdziesz do...
– Do kogo? Do mojego ojca? – zapytał kpiąco. – Nie martw się. Nie zamierzam się z nim bratać ani tym bardziej błagać króla o wybaczenie.
– Zatem zostaniesz? – Ulga wybrzmiała w jej głosie.
– Jeszcze nie wiem, co zrobię – wyprowadził matkę z błędu. – Nie wiem, czy w ogóle zostanę w Kirragonii.
Twarz smoczycy zmieniła się w jednej chwili.
– Nie opowiadaj bzdur! – ofuknęła go ostro. Łagodna kobieta błagająca o pozostanie syna zniknęła bez śladu. W spojrzeniu Agatte zamigotał ogień. – Chyba zapominasz, kim jesteś!
– Masz rację – zadrwił – zapominam. – Skrzyżował ramiona na potężnej piersi. – Przypomnij mi zatem, kim jestem?
Wciągnęła gwałtownie powietrze.
– Moim synem, przybranym dzieckiem Tollesto i bratem przyszłego króla Kirragonii. – Pogroziła mu placem. – Chcesz zaprzepaścić to wszystko, bo czujesz się niedoceniony?
Ironiczny uśmiech pojawił się na twarzy smoka.
– Daruj sobie, te słowa już na mnie nie działają.
– Gdyby Hewarr żył, przemówiłby ci do rozumu! – warknęła, ledwie panując nad sobą.
– Masz rację, gdyby żył, wszystko byłoby inaczej. On jeden przynajmniej traktował mnie uczciwie.
– Wychowywał cię, przez te wszystkie lata traktował jak syna – rzuciła ostro.
– Naprawdę? – gorzki śmiech zadudnił w piersi smoka. – Przyznaję, że traktował mnie sprawiedliwie. Kiedy nabroiłem, dostawałem od niego lanie, zaś za dobrze wykonaną pracę zawsze mnie chwalił. Nie był jednak moim ojcem i nigdy nie pozwolił mi o tym zapomnieć. Dla Thargara był bardziej pobłażliwy, zresztą ty również, czego efekty zbierasz do dziś.
– Jesteś niesprawiedliwy – mruknęła z udawanym wyrzutem. – Poświęciłam ci całe życie, a ty teraz mi mówisz, że to wszystko było na marne?
– Nie poświęciłaś życia mnie, tylko Tollesto i jego przerośniętej ambicji posiadania władzy absolutnej. Teraz to samo chore pragnienie podsycasz w Thargarze.
– On urodził się, by być królem! – wrzasnęła, dysząc wściekle.
– Możliwe, ale ja nie urodziłem się, by mu służyć! – syknął, odwracając się i wychodząc z komnaty.
– Favien! – Wybiegła na korytarz, wołając za synem. – Nie możesz odejść. On ci na to nie pozwoli.
– To się jeszcze okaże – krzyknął, nie zatrzymując się.
Betowanie rozdziału -  Wiktoria Filipowska

6 komentarzy:

  1. A ja mam pytanie. Czy Melir wie, że Favien jest jego synem, bo jeżeli nie wie to Agatte jest gorsza niż zaraza. Co do Faviena to wydaje mi się, że nareszcie podejmuje słuszną decyzję. W końcu jak długo ma się wysługiwać młodszemu bratu. A Thargar bez niego jest zerem. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatte odeszła nie mówiąc Melirowi o synu. To była jej forma zemsty na mężu. Ale bez obaw, prawda zawsze wyjdzie na jaw.

      Usuń
  2. Dziekuje Emi niestety niektore kobiety juz tak maja ze sa podlego charakteru ale mysle ze los jeszcze nie powiedzial ostatniego slowa i dostanie własciwa zaplate pozdrawiam blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że masz rację i Agatte jeszcze spotka Melira. Ciekawe, jakie wrażenie zrobi na niej były mąż. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. To sie musialo w koncu zdarzyc...tak gdzie wladza w gre wchodzi zawsze dochodzi do klotni, zwlaszcza gdy obaj maja przerosniete ambicje, a wlasciwie cala trojka bo Agatte przede wszystkim. Dziekuje Emis i buzi buzi :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nawet się cieszę, że Favien zaczął myśleć, choć jeszcze nie mogę wam zdradzić, co postanowi zrobić. Jedno jest pewne, burza wisi w powietrzu.

      Usuń