sobota, 7 listopada 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 18_epizod 1



Uderzył raz jeszcze, wsłuchując się w głuchy łoskot łamanych kości. Nie lubił bić, ale nie miał wyboru. Nim zapadnie wyrok, musi mieć pewność, że nic więcej nie wyciśnie z więźnia. A smok wiszący na łańcuchu nie chciał współpracować. Zdołał wyciągnąć z niego zaledwie kilka słów: jak ma na imię i to, że gwardzista przyznał się do spisku na życie króla. Nazwisk jednak żadnych nie podał. W tym miejscu skończyła się cierpliwość Melira.
Następne kilka godzin spędził na zapoznawaniu więźnia ze wszelkimi możliwymi rodzajami bólu. Za każdym razem, kiedy Guwes, bo tak miał na imię pojmany, tracił przytomność, kazał go cucić. Aż w końcu nie pozostało już nic ludzkiego w gwardziście. Bardziej przypominał skatowane i zadręczone na śmierć zwierzę niż ludzką istotę. Warczał i skomlał za każdym razem, kiedy Melir uderzał. Próbował gryźć, ale jego ruchy były mocno ograniczone. Kulił się przed ciosem i wył z bólu. W jego spojrzeniu nie było śladu myśli, tylko cierpienie i błaganie o śmierć.
- Wystarczy. - Słowa wyszły z ust Ariela. Monarcha kilka godzin temu zajrzał do lochów i mimo protestów Melira, by nie uczestniczył w krwawym procederze, nie opuścił celi.
- Jesteś tego pewien, panie? - zapytał hrabia.
Władca smoków skinął głową.
- Jemu jest już wszystko jedno, czeka, aż zadasz ostateczny cios.
- Co mam zatem z nim zrobić? - Hrabia wytarł ręce i twarz od krwi. Nie na wiele się to zdało. Całe jego ubranie było umazane posoką więźnia, koszula lepiła się mu do pleców, a białe włosy od kropel krwi zabarwiły się miejscami na różowo.
- Uwolnijcie go z więzów i zamknijcie pod kluczem.
- Nie każesz go zabić? - Melir wyglądał na zdziwionego.
Ariel pokręcił głową.
- Nie chcę być posądzony o prywatę, dlatego osądzi go Rada Królewska.
Melir nie wyglądał na przekonanego i pewnie jeszcze by oponował, gdyby spojrzenie króla nie było tak zagniewane.
- Będzie jak sobie życzysz. – Dał znać strażnikom by zajęli się więźniem.
Król warknął.
- Nie chcę, by szeptano, że skazuję na śmierć bez prawa do obrony.
W Melirze obudził się gniew.
- Pozwól panie sobie przypomnieć, że twój syn był całkiem bezbronny, kiedy usiłowano go zgładzić.
Oblicze króla stało się chmurne, a jego zielone oczy zmieniły kolor na złocisty. Trwało to tylko chwilę, wystarczająco jednak długo, by Melir rozpoznał oznaki wzburzenia.
Władca nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdy na korytarzu rozgorzała wrzawa i chwilę później stukot wielu par buciorów wypełnił podziemia. Do celi wbiegło kilku zbrojnych.
- Wasza Wysokość! - zawołał jeden z gwardzistów. - Doszło do kolejnego ataku.
Z twarzy Melira odpłynęły wszelkie kolory, król w jednej chwili był na korytarzu.
- Moja rodzina? - wychrypiał, stając naprzeciwko rycerza.
- Bezpieczni, mój panie. Był pożar w królewskim skrzydle, ale już ugaszony.
- Gdzie się paliło? Są ofiary? - dociekał Melir, również wychodząc na korytarz. Gniew bijący z jego oczu i poplamione krwią ubranie nadawało jego postaci przerażający wygląd. Gwardzista zawahał się, nim odpowiedział.
- Ogień wybuchł w komnacie gościnnej, nikt nie został ranny.
- Gdzie jest Jej Wysokość?! - warczał Ariel, kierując się do wyjścia.
- W swojej komnacie, razem z synami i ojcem.
Idąc za władcą Melir zagryzał wargi ze złości. Nie mieściło mu się w głowie jak ktoś śmiał zaatakować, wiedząc, że złapano kilkoro ze spiskowców. A może właśnie dlatego podjęto próbę? Nagle opanowało go złe przeczucie. Odwrócił się i krzyknął do wartowników wynoszących z sali przesłuchań omdlałego Guwesa.
- Pilnujcie go dobrze, jeśli ucieknie, zapłacicie za to głowami.
Zdziwienie odmalowało się na twarzach rycerzy. Popatrzyli po sobie niepewnie. Nie nawykli kwestionować rozkazów, ale ich miny świadczyły, że nie rozumieli, jakim sposobem na półumarły smok miałby zbiec.
Melir nie został by tłumaczyć im, co kołatało się mu w głowie. Zamiast tego dogonił króla i jego świtę. Opuszczając lochy władca nie odezwał się ani słowem, kolejne korytarze również pokonali w absolutnej ciszy. Dopiero kiedy dotarli do tej części zamku, którą mieli prawo zajmować tylko członkowie rodziny królewskiej, Ariel, przemówił do białowłosego smoka.
- Cokolwiek się stało, postaraj się nie zdenerwować Eleny.
Hrabia drgnął, ale nie skomentował słów monarchy. Ariel darzył swoją delikatną małżonkę wprost szaleńczym uczuciem. Melir nie miał pojęcia, co to znaczyło, nigdy, nawet w chwilach największej bliskości z Agatte nie doświadczył takiego oddania. Odruchowo, kiedy tylko piękna twarz żony pojawiła się przed jego oczyma, zacisnął dłonie w pięści. Nigdy nie wybaczył kobiecie tego, co zrobiła. Nigdy też nie przestał sobą gardzić za to, że nie znalazł w sobie dość siły, by ją zabić.
Woń spalenizny ciągle jeszcze mocno wyczuwalna w powietrzu rozproszyła jego myśli, zmuszając, by skoncentrował się na obecnej chwili. Na korytarzu roiło się od zbrojnych i służby. Szóstka gwardzistów stała przed drzwiami sypialni królewskiej, pilnując władczyni. Pozostali przetrząsali sąsiadujące izby. Spalona komnata znajdowała się na końcu korytarza, w miejscu, z którego nijak nie można było dostać się do pokoi monarchów. Melir zmarszczył brwi, po raz kolejny zastanawiając się, czy dzisiejsze zdarzenie faktycznie miało coś wspólnego z pojmaniem Guwesa. Król nie miał żadnych wątpliwości, minął zbrojnych i odsuwających się przed nim służących, po czym wszedł do komnaty. Mimo otwartych okien duszący dym ciągle jeszcze unosił się w powietrzu.
Władca i hrabia Karez zatrzymali się w progu, patrząc na to, co pozostało z izby. Doszczętnie spłonęło łoże i stojące wokół niego skrzynie, jak również gobeliny wiszące przy łożnicy.
- Kiedy wygaszono ogień w kominku? - zapytał Melir, łapiąc jednego ze sług za ramię, chociaż żaden mebli nie znajdował się nawet w pobliżu paleniska, a drewniane polana wyglądały na nietknięte. - Po tym jak ugaszono pożar, czy wcześniej?
Sługa zamrugał zaskoczony.
- Panie, tej komnaty od dawna nikt nie ogrzewał.
Melir tylko warknął groźnie, ale to król wypowiedział na głos wniosek, który sam się nasuwał.
- Zatem, ktoś ewidentnie podłożył ogień.
Melir nic nie rzekł. Był tego pewien, jeszcze nim weszli do zniszczonej komnaty. Mrużąc oczy, patrzył na uwijających się służących, uprzątających pogorzelisko i pomagających im rycerzy. Korciło go, by kazać im wszystkim się wynosić i samemu poszukać śladów, obawiał się jednak, że ogień zatarł wszelkie tropy. I wtedy poczuł coś dziwnego. Smok wewnątrz niego zamruczał, budząc się ze snu, przesuwając się pod skórą, szukając źródła woni. Zapach był dziwnie znajomy, urzekający, delikatnie zabarwiony słońcem tęsknotą i lękiem. Serce mężczyzny zabiło gwałtownie, gdy zrozumiał, kto zostawił swój ślad w pomieszczeniu. Smok podchwycił jego myśl i powarkując, drapał pazurami o żebra.
- Nic tu po nas, mój panie. - Hrabia zmusił się by nadać swemu głosowi chłodne brzmienie. - Później porozmawiam z wartownikami i służbą, teraz chciałbym sprawdzić jak miewa się królowa.
- Ja również. – Głos władcy był ciężki od gniewu. Mężczyźni opuścili zniszczoną sypialnię, kierując się ku komnatom władczyni. Elena siedziała w głębokim fotelu, tuląc do siebie syna. Mały książę spał w najlepsze, zupełnie nieświadomy panującego wokół zamieszania. Stary król Tynaru, otulony w gruby szlafrok, siedział w drugim fotelu. Na jego twarzy malowała się troska i zmęczenie. Nataniel był dużo mniej powściągliwy. Krążył po izbie w tę i z powrotem, wyłamując palce, ledwie panując nad rozsadzającym go gniewem, powarkując na gwardzistów przeszukujących izbę.
Ariel od razu podszedł do żony. Ucałował jej usta i upewniwszy się, że Elear jest zdrowy, rozejrzał się po izbie.
- Co się tu wyprawia?! – warknął na zbrojnych.
Po głowie Melira kołatało się to samo pytanie. Rozumiał, że należało sprawdzić, czy w sypialni nie ukrył się szpieg, jednak poza zajrzeniem do szafy i pomieszczenia kąpielowego przylegającego do łożnicy, nie było specjalnej możliwości, gdzie ktokolwiek mógłby się schować. Dlaczego zatem gwardziści zaglądali do skrzyń i przetrząsali łoże monarchów.
Ciemnowłosy wojownik, którego imienia hrabia nie pamiętał, podszedł do króla i pokazał mu nóż.
- Znaleźliśmy to pod łożem Waszej Wysokości - powiedział.
Król chwycił ostrze, a cichy złowrogi warkot wydobył się z jego piersi.
- Nie należy do mnie. - Władca ważył w dłoni sztylet, przyglądając się rękojeści. Ostrze było wąskie i długie. Idealne do zadania śmiertelnego ciosu w serce. Rękojeść bogato zdobiona złotymi zawijasami i runicznym znakami.
- Mogę spojrzeć? - Melir podszedł króla, a władca oddał mu bez wahania nóż. Brwi hrabiego Karez zmarszczyły się, kiedy usiłował rozpoznać znaki na zbrodniczym narzędziu. Sztylet jednak nie zawierał żadnych odniesień, co do swego właściciela. Kosztowna stal nieposiadająca żadnych szczególnych znaków.
- Gdzie dokładnie leżał? - zapytał gwardzistę.
- Pod łożem, bliżej nóg, jeśli cię to interesuje, panie. W żadnym szczególnym miejscu, bez trudu go dostrzegliśmy.
- Był w coś zawinięty? - dociekał lord. Uniósł ostrze, wąchając je, ale nie wyczuł nic szczególnego. Zbyt wiele osób trzymało go w dłoniach i teraz zapachy ich wszystkich mieszały się za sobą.
- Czy coś jeszcze znaleźliście? - zapytał. - Jakieś przypadkowe przedmioty? Coś, co nie powinno tutaj być?
Zbrojny pokręcił głową.
- Nie, ale jeszcze sprawdzamy.
- Podrzucono go dziś, czy leżał tam od dawna? – Ariel wyraził swe wątpliwości na głos.
Melir zamyślił się. Istniało spore prawdopodobieństwo, że ostrze od wielu dni leżało pod łożem króla i czekało aż zamachowiec wejdzie do komnaty i go użyje.
- Wszystko jest możliwe - odrzekł wymijająco. Dopóki nie złapie konkretnego tropu, wolał nie wdawać się w dyskusje. O wiele bardziej interesowała go inna kwestia. Spojrzał na królową, która ciągle gładziła syna po czarnych włosach.
- Pani - zwrócił się do monarchini. - Czy twoje służące nie zauważyły nikogo podejrzanego kręcącego się w pobliżu sypialni? A twoje dwórki, czy nakazałaś im szczególną ostrożność?
Władczyni smoków uniosła głowę i spojrzała na białowłosego lorda. Wbrew temu, co czego się Melir spodziewał, nie dostrzegł w jej spojrzeniu strachu czy przerażenia, tylko zmęczenie.
- Nie wiem, nie rozmawiałam jeszcze ze służbą, myślę jednak, że gdyby coś zauważyły, powiedziałyby mi o tym. Co się zaś tyczy dwórek... - zawiesiła głos - rozmawiałam o nich z Rillą. Poprosiłam ją i Helenę, by ostrzegły niewiasty i zakazały im opuszczać zamek.
- Kiedy z nimi rozmawiałaś, pani? - Głos Melira stał się chrapliwy ze zdenerwowania. Bestia wewnątrz niego szarpnęła się, słysząc imię kobiety, którą darzyła szczególnymi względami.
- Kilka godzin temu - odrzekła królowa. Nagle twarz monarchini pobladła, a jej głos zaczął drżeć. – Myślisz hrabio, że coś mogło się im stać?
- Sprawdzę to – odrzekł, kierując się ku drzwiom. Nim jednak opuścił izbę, królowa krzyknęła za nim.
- Hrabio Kiral...
Zatrzymał się i spojrzał na Jej Wysokość. Monarchini uniosła rękę i wskazała na niego.
- Nim pójdziesz postraszyć moje damy dworu, czy mógłbyś zmienić odzienie. Obawiam się, że jeśli przeżyły dzisiejszy wieczór, na twój widok padną zemdlone.
Zamrugał zaskoczony, początkowo nie rozumiejąc słów władczyni. Dopiero później spojrzał na swoją koszulę i zmieszał się. Królowa miała rację, wyglądał przerażająco, mniej więcej tak jakby wytarzał się w czyjś wnętrznościach. W pewnym sensie była to prawda. Wytarzał się we krwi i bólu Guwesa. A teraz szedł na spotkanie z Heleną.

4 komentarze:

  1. Dobrze, że Melir zostawił strażników przy jeńcu, pewnie ma zginąć. Co do podpalenia to mam nadzieję, że Helena zacznie wreszcie mówić. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy biedak ma siłę gdziekolwiek pójść, ale kto wie...

      Usuń
  2. A ja tam uwazam, ze powinni go podleczyc tak zeby znowu zaczal czuc i od nowa zaczac tortury...gdyby sobie przypomnial co go znowu czeka to moze zaczalby spiewac w koncu...widac ze Helena zdecxdowal sie noz schowach pod lozkiem a nie atakowac krolowa a moze i pozar wywolala w sasiedniej sali po to zeby jeszcze wiecej strazy bylo wokol krolowej i jej rodziny. Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena ma swój plan i polega on na ochronieniu rodziny królewskiej przed zdrajcami. Tylko jak to zrobić, kiedy musi udawać, że jest jednym z nich?

      Usuń