poniedziałek, 16 maja 2016

Twierdza Wspomnień - Rozdział 27_epizod 1




Gerenisse wyszła na kamienny taras przylegający do zamku. Dzień był piękny, ciepłe promienie swobodnie muskały jej twarz. Słońce ogrzewało skórę, dając pozorne uczucie spokoju, którego tak potrzebowała.
Niestety w jej głowie nie było ciszy, myśli gnały jak szalone. Działo się coś dziwnego, czuła to każdą cząstką ciała. A wszystko przez spokój panujący w twierdzy. Mieszkańcy zamku, po wyjeździe pana, szybko wrócili do swoich zajęć, zarządcy zaś starali się trzymać nad wszystkim pieczę. Służki uwijały się jak zwykle, nawet lord Tanis zachowywał się w miarę normalnie.
Zakir, który dotrzymywał mu całymi dniami towarzystwa, twierdził, Ze stary pan zjada wszystkie posiłki i nie próbuje uciekać z zamku, co wcześniej mu się zdarzało. Gerenisse również starała się spędzać w komnacie starca dużo czasu. Lord zaś opowiadał jej o czasach swojej młodości, o stoczonych bitwach i pojedynkach. Dużo mówił też o Cedricu, jego dzieciństwie. Wiele z tych opowieści ubawiło dziewczynę do łez. Nie miała pojęcia co było prawdą, a co wytworem zdziecinniałej wyobraźni starca, mimo to zabawę miała przednią. Obiecała sobie nawet, że zapyta ukochanego, jak było naprawdę.
Tylko jedna sprawa spędzała jej sen z powiek – Bursa. Starucha trzymała się wyraźnie na dystans. Unikała rozmów, sytuacji konfliktowych i nigdy nie starała się z nią zostać sam na sam. Jakby tego było mało smoczyca uśmiechała się do niej przy każdej okazji, szczerząc ostre kły w krwiożerczym grymasie. Dziewczynie ciarki spływały po plecach na ten widok. Nawet służki były zadziwione tą nagłą przemianą, składając wszystko na krab przysięgi, którą smoczyca musiała złożyć przed lordem Cedricem.
Plotki w tak małym zamku rozchodziły się nader, a ta dotycząca Bursy i sposobu, w jaki potraktował ją lord rozbiegła się wyjątkowo sprawnie. Gen podejrzewała, że to Nimra odpowiadał za szerzenie się niefortunnej wiadomości i że robił to celowo, chcąc w ten sposób uchronić ukochaną pana przed staruchą. Było to zarówno zmyślne jak i śmieszne. Doceniała starania młodego smoka, obiecała sobie nawet, że kiedy Cedric wróci wspomni mu o trosce, jaką otoczył ją jego podwładny.
Bursa, czy była grzeczna, czy nie, pozostawała niebezpieczna. Gerenisse nie ufała pokojowym deklaracjom smoczycy. Suka należała do najbardziej podstępnych i złośliwych istot jakie dziewczyna kiedykolwiek spotkała. To, że nie usiłowała zabić znienawidzonej rywalki, nic nie znaczyło. Zarządczyni nie można było ufać i tej zasady dziewczyna zamierzała się trzymać. Tymczasem słońce zachęcająco zapraszało ją na zewnątrz i zamierzała skorzystać ze sposobności, by nadać cerze blasku. Przeszła przez rozległy taras, kierując się ku drewnianej ławce. Jednak nim usiadła, upewniła się, że nikt jej nie towarzyszy. Planowała poczytać pamiętnik, ale by to zrobić, musiała być sama. Pierwotnie zamierzała czynić to w swojej komnacie. Zrezygnowała jednak z tego. Sypialnia w wieży przesiąknięta była wspomnieniami poprzedniej hrabiny, otwarcie dziennika wywołałoby zjawę i wszystkie jej bolesne odczucia stałyby się natychmiast udziałem Gerenisse. Bała się tego, lękała się co mogłaby ujrzeć w oczach zamordowanej, a nade wszystko trapiło ją pytanie, co powinna zrobić, gdyby zobaczyła namacalny dowód zdrady żony Tanisa. Cedric ślepo wierzył, że jego matka była niewinna i padła ofiarą spisku. Gerenisse sama go w tym utwierdzała. A jeśli się myliła?
Wzdychając ciężko, otworzyła pamiętnik. Wpis datowany była na:
5 dzień, drugiej kwarty, roku 4826 i już pierwsze linijki sprawiły, że dreszcz przebiegł po skórze Gerenisse.
Władca znowu odwiedził nas z całą swoją świtą. To wielki zaszczyt dla Gelar, ale też obowiązek i koszt. Poważnie obawiałam się, czy starczy nam miejsc noclegowych i zapasów w spichlerzu. Lękałam się tej wizyty również z innego powodu. Hrabia Lewer przybył razem w monarchą i nie było nocy, by nie usiłował mnie nachodzić w komnacie. Nie mam kogo prosić o pomoc, a Tanis zerka na mnie podejrzliwie. Śmierć córki sprawiła, że oddaliliśmy się od siebie, a ja nie potrafię przełamać niechęci męża. Coraz więcej krytycznych uwag słyszę pod swoim adresem z jego ust, coraz więcej wrogości jest w jego spojrzeniu. Bursa nie opuszcza go na krok, szepcząc mu nieustannie kłamstwa na mój temat. Moje życie powoli zmienia się w koszmar.
Tanis podejrzewa mnie o zdradę. Bursa i Lewer skutecznie go w tym utwierdzają. Nikt w zamku nie dostrzega mojego cierpienia, bladej skóry po nieprzespanej nocy, śladów na policzkach po wylanych Izach. W samotności swej wieży pogrążam się w rozpaczy po stracie córki. Nie ma nocy, bym o niej nie śniła, dnia, bym nie wspominała jej radosnego śmiechu. Moje serce krwawi ilekroć mam przejść obok jej komnaty. Nie potrafię już myśleć o niczym więcej, jak o tym, że ją straciłam, że okazałam się tak głupia iż przełożyłam życie jedynego dziecka ponad króla. Gdybym wiedziała, zabiłabym go. Jakże tego żałuję. Co wieczór siadam do kolacji obok Mirraga i nie mogę zmusić się do spojrzenia w jego stronę. Słyszę w jego głośne żarty, niewybredne komentarze i ledwo mogę zapanować nad mdłościami. Gardzę nim, jego brakiem manier i prostactwem, które wylewa się każdą cząstką jego ciała. Zaciskam dłoń na nożu, myśląc, że wystarczyłby jeden pewny ruch i serce władcy przestałoby bić. Jednak nawet teraz, kiedy tak bardzo go nienawidzę, nie potrafię zdecydować się, czy powinnam go zabić, czy też nie. Nic nie zwróci życia Cecylii, z drugiej jednak strony atak na monarchę, przyniósłby moją natychmiastową egzekucję, uwalniając mnie od bólu doczesnego życia.
Gerenisse oderwała wzrok od kartek. Serce biło jej szaleńczo, łzy kręciły się pod powiekami.
 Biedna kobieta – szepnęła cicho. Życie hrabiny było prawdziwą udręką. Odebrano jej dziecko, a wraz z nim miłość męża. Nie pozostało jej nic, dla czego mogłaby żyć. Nic dziwnego, że rozważała własną śmierć. Bursa zabiła córkę Tanisa, ale całą odpowiedzialność za to zdarzenie przerzuciła na hrabinę, spychając kobietę w otchłań rozpaczy, niszcząc jej małżeństwo. Gerenisse przewróciła kartkę, skupiając się na kolejnym wpisie.
10 dzień, drugiej kwarty, roku 4826
Zbroiłam coś strasznego i nie wiem, czy kiedykolwiek sobie to wybaczę. Podniosłam rękę na króla. Wcale nie dlatego, że Lewer mi kazał. Nauczyłam się ignorować jego zaczepki. Zrobiłam to, bo Bursa przysięgła na smoczą krew, że Tanis nadal mnie kocha i wystarczy, że szepnie mu tylko słówko, a mąż z powrotem przywróci mnie do łask. Rozpaczliwie tego potrzebuję. Czułości mojego ukochanego, jego silnych ramion, jego miłości. Mirrag to stary zapijaczony dziad. Skłonny spędzać cały dzień na żłopaniu wina i chędożeniu dziewek. Kiedy poprosił bym odwiedziła go w komnacie nie odmówiłam. Złość narastała we mnie od dawna. Chciałam powiedzieć władcy do słuchu, nieważne czy zlekceważy moje słowa, czy poczuje się urażony. Był panem wszystkich smoków i powinien zachowywać się jak przystało na prawdziwego monarchę.
Muszę przyznać, że ucieszył się na mój widok. Prawił mi komplementy, chwalił zadbany dom, jedzenie i opiekę. Nie zauważyłam, kiedy zbliżył się do mnie zanadto, a kiedy już stałam się świadoma do czego zmierzał, było za późno. Chwycił mnie za ramiona i szarpnął ku sobie. Walczyłam, szarpałam się i wiłam. Kopałam i gryzłam, usiłowałam wyrwać się z jego ramion, ale był ode mnie silniejszy. Bez trudu zaciągnął mnie do łożnicy i rzucił na materac. Łoże śmierdziało alkoholem i moczem. Ten ostatni zapach uświadomił mi, jak wielkim nędznikiem był król. Wybuchłam, pozwalając smoczycy przejąć nad sobą kontrolę. Moje palce przeobraziły się w szpony. Cięłam nimi pierś Mirraga. Wrzeszczałam jak opętana, zamachnęłam się celując w twarz, ale moja ręka nie dosięgła celu. Ktoś chwycił mnie za nadgarstek i ku mojemu zaskoczeni był to Tanis. Mąż z łatwością wyszarpnął mnie z uścisku władcy, który ryczał wściekle. Słyszałam, że groził mi śmiercią, ale mało mnie to wtedy obchodziło. Nawet to, że otoczyli mnie gwardziści królewscy nie miało znaczenia. Widziałam tylko urażone spojrzenie ukochanego i w tamtej chwili pojęłam, że już nigdy go nie odzyskam.
Gerenisse zamknęła pamiętnik. Nie miała siły dłużej czytać. Przymknęła oczy. Myśli w jej głowie wirowały jak szalone. Tanis był pewien, że żona go zdradziła, co gorsza był świadkiem jak usiłował zabić króla. Nie uwierzył ukochanej, wolał ją oddalić, niż dociekać prawdy. Prościej oskarżyć piękną kobietę o niewierność, niż uwierzyć, że król usiłował zgwałcić ukochaną kobietę.
Najchętniej zapytałaby starego smoka, o wydarzenia tamtej nocy. Obawiała się jednak, że nie będzie chciał o tym rozmawiać. Dziennik hrabiny świadczył, że nie postawiono jej żadnych zarzutów, nie znaczyło to jednak, że nie została napiętnowana za swój czyn.
– Nie mówiłeś, że chodzi o kobietę? – Joran zniżył głos do szeptu. Łakomym spojrzeniem pożerał piękność siedzącą na tarasie. Błękitna suknia z delikatnego materiału opinała jej doskonałe ciało, dając mężczyźnie znakomite wyobrażenie bujnych kształtów schowanych pod okryciem. – Ładna. – Dodał, oblizując usta.
Stojący obok niego kurell zaciskał usta w wąską linię. On również pożerał wzrokiem dziewkę. Obserwował ruchy jej ciała, sposób, w jaki poprawiała włosy. Tak, to była jego siostra. Piękniejsza niż ją pamiętał, spokojna i zrelaksowana.
– Zamknij ten szpetny ryj! – warknął po dłuższej chwili do druha. – Nie jesteś tu od mielenia ozorem, tylko machania mieczem.
– Nie mówiłeś, że chodzi o kobietę – powtórzył Joran.
Złotnik wzruszył ramionami.
– Dla ciebie nie ma to żadnego znaczenia. Płacę ci za towarzystwo i ochronę. Więcej nie musisz wiedzieć. Ona jest tylko moim zmartwieniem. – Nie, Gerenisse nie była jego zmartwieniem, była jego wybawieniem od wszelkich kłopotów, przepustką do bogactwa i zaszczytów. Śliczna, powabna, wystrojona w jedwabie, skusiłaby umarłego, gdyby miała na to ochotę. Miejscowy lord wyraźnie otoczył ją opieką i nie szczędził czułości. Zapewne również obsypywał ją klejnotami. Głupiec, nie wiedział, że wszystko, co jej dał podobnie jak sama dziewczyna, wkrótce zostanie mu odebrane.
– To ją chcesz mieć? – Joran tępo wpatrywał się kobietę. Bursa zdradziła im, gdzie szukać kurellki. Zgodnie ze wskazówkami staruchy udali się ku zielonym ogrodom. Kryjąc się wśród krzewów, patrzyli na młodą kobietę, siedzącą na ławce. Była tak zajęta czytaną książką, że nie zauważyła, iż ktoś jej się przygląda.
– Odszukaj smoczycę i powiedz jej, że dobijamy targu. – Głos Lamisa wybudził najemnika z przyjemnych myśli na temat ślicznotki. Złotnik nie zaprzątał już sobie głowy kobietą. Odwrócił się na pięcie i pomaszerował na dziedziniec. Joran z wielką niechęcią zrobił to samo. – Musimy załatwić sprawę, nim wróci lord. W przeciwnym razie będziemy zgubieni.

5 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Gerenise nie podzieli losu swojej imienniczki. Może uda jej się w jakiś sposób umknąć, toć przecież może stać się niewidzialna, ciekawi mnie czy przed Lamisem również. Co do matki Cedricka to nie mam zbyt ciepłych uczuć do Tanisa, po tym co wiadomo z pamiętnika. Bardzo dziękuję za cudowny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale tak bardzo chciałbym przeczytac całość na jeden raz nawet gdyby to zabrałoby mi sen z całej nocy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historie zbliżają się ku końcowi i bardzo miło mi, że tak cię pochłonęły. Z pewnością będzie można je nabyć jako ebook, warunek jest tylko jeden - betowanie. Jak tylko z moją betą skończymy poprawiać, wrzucę do sklepu.

      Usuń
  3. To Tamis nie widzial ze zona jest gwalcona i pomocy wzywa? A po drugie to Cedric tez sie skads musial wziasc bo chyba jest mlodszy od zmarlej siostry...dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa narodzin Cedrica wkrótce się wyjaśni, a Tanis, rzeczywiście trochę głupio się zachowuje.

      Usuń