środa, 25 maja 2016

Twierdza Wspomnień - Rozdział 27_epizod 2




– Nigdy cię nie zdradziłam, musisz mi uwierzyć. – Gerenisse patrzyła jak hrabina Gelar klęczy przed mężem i błaga go o zrozumienie. Twarz kobiety była zapłakana, fryzura zmierzwiona. Ciągle miała na sobie tę samą suknię, co ubiegłego wieczoru, gdy odwiedziła władcę. – To wszystko kłamstwa, manipulacja. Nie możesz dawać wiary w to, co widziałeś?
Tanis nie patrzył na żonę. Groźnie ściągnięte brwi mężczyzny i mieniąca się złotem skóra świadczyły, że ledwie panował nad sobą.
– To, co usiłowałaś zrobić karze się śmiercią. – Słowa męża smagały ciało małżonki niczym bat. – Okryłaś hańbą mój ród.
Twarz hrabiny zrobiła się jeszcze bledsza. W Gerenisse również rozgorzał gniew. Nie chciała tej wizji, nie pragnęła ponownie być świadkiem życiowych dramatów rodu ker Goric, ale duch zmarłej wciągnął ją w wir wspomnień nim zdołała się zaprotestować.
– Przez te wszystkie lata robiłam wszystko byś był szczęśliwy, ty zaś nigdy nie zauważyłeś, jak bardzo jestem w tym domu osamotniona. Poświęciłam się tylko tobie i naszemu dziecku, a ty wierzysz, że mogłabym cię zdradzić? – Do głosu kobiety oprócz rozpaczliwych tonów wkradł się gniew.
– Naszej córki już nie ma! – Tanis pogroził małżonce. – Gdybyś bardziej jej pilnowała, cięgle biegałaby wśród nas.
Hrabinie zabrakło tchu, broda jej drżała, kiedy wypowiadała następne słowa.
– Kochałam moje dziecko bardziej niż ktokolwiek inny w tym zamku, bardziej niż ty, który pragnąłeś syna. Nikt nie wie, jak bardzo boli matkę śmierć jej dziecka. Tuliłam ją, gdy była maleńka, ścierałam łzy, kiedy śniła koszmary, marzyłam, że będę patrzeć jak dorasta i staje się kobietą, a tymczasem musiałam ubrać ją w żałobną szatę i oddać płomieniom. Więc nie mów mi o bólu, kochany mężu, bo to nie ja zabiłam nasze dziecko! Cecylia ciągle by żyła, gdybyś tak ślepo nie ufał Bursie. To ona…
– Bursa?! – Tanis parsknął. – Zawsze byłaś o nią dziwnie zazdrosna, chociaż nigdy nie dałem ci do tego powodów. Jest tylko zarządczynią, a ty w swym zaślepieniu usiłujesz zrobić z niej potwora.
– Ona jest potworem! – krzyknęła. Ponownie zalała się łzami. Nie uniosła jednak rąk by je zetrzeć. Nie obchodziło jej, że wyglądała okropnie i wszystkie osoby obecne w Sali, a było ich sporo, patrzyły na nią. Służące co prawda starały się nie podnosić wzroku znad podłogi, były równie zakłopotane i przestraszone jak ich pani, jednak zarządczyni, która stała przy oknie, nie starała się nawet ukrywać uśmiechu satysfakcji.
– Mówiłam ci mój panie, że taka kobieta nie wytrwa w wierności – zasyczała stara smoczyca. – Wychowała się w wielkim świece, gdzie mężczyźni nadskakiwali jej na każdym kroku. Uwięziłeś ją w Gelar, pozbawiając rozrywek, mężczyzn…
– Nieprawda! – wrzasnęła hrabina. – Kocham Tanisa i nic sobie nie robię z przyjęć. Oddałabym wszystkie bogactwa za spokojne życie z nim i Cecylią, ale przez ciebie to nie możliwe.
Bursa ani trochę nie straciła pewności siebie, przeciwnie, czuła się pewniej niż kiedykolwiek wcześniej. Lord ślepo wierzył w jej słowa, a to dodawało jej odwagi.
– Nie jesteś godna lizać jego stopy, a mówisz o dzieleniu z nim łoża, gdy tymczasem do woli rozkładasz nogi przed każdym gościem twojego męża. Począwszy od przyjaciół twego męża, a skończywszy na królu.
– Ty ściągnęłaś tu Lewera, to ty kazałaś mu nachodzić mnie w sypialni. Czekałaś na okazję, aż upadnę tak nisko, że pozwolę dotknąć się komuś tak obrzydliwemu. – Hrabina splunęła na podłogę. – Ale ja jestem silna. Możesz mnie kopać i poniżać, możesz nasyłać na mnie swoich ludzi, nie złamię się. Choćby cały świat był przeciwko mnie, ja się nie zmienię. Jestem Gerenisse ker Goric i zawsze nią będę.
– Jesteś dziwką! – syknęła Bursa.
– Dość! – Tanis przerwał dyskusję kobiet. – Nie będę wysłuchiwał podobnych bredni. Nie rozumiem powodu dla którego tak bardzo się nienawidzicie i nie chcę go znać. Obie mieszkacie w Gelar i to się nie zmieni, tak samo jak to, że to ja mogę was obie przepędzić z zamku.
– Zaatakowała króla! – Twarz zarządczyni pokryła się czerwonymi plamami. – Powinno się ją skrócić o głowę!
– Nie! – Głos Tanisa był ostry jak nóż. – Władca odstąpił od zarzutów.
– Dlaczego? – Zarządczyni ledwie panowała nad sobą. Całe jej ciało dygotało na skraju przemiany. Nienawistnym spojrzeniem mierzyła hrabinę klęczącą na podłodze. Ta zaś uśmiechała się do niej triumfalnie.
– Bo jest moją żoną i to ja powinienem ją ukarać! – Lord Gelar potrząsnął głową. Głębokie bruzdy odmalowały się na jego twarzy. Nagle wydał się dużo starszy niż był w rzeczywistości.
– Król poczuwa się do winy, taka jest prawda – wtrąciła się hrabina. – To on próbował mnie zniewolić…
– Milcz, żono! – Tanis pogroził ukochanej. – Jeszcze z tobą nie skończyłem. Zawiodłaś moje zaufanie i sprawiłaś, że nazwisko ker Goric okryło się hańbą. A takich zniewag się nie wybacza. Dlatego też, pozostaniesz w wieży i będziesz tam przebywać do końca swego życia.
– Tanisie, nie…! – Gerenisse usiłowała podnieść się z kolan i podejść do męża, ale ten odepchnął jej ręce. W jego spojrzeniu dostrzegła ból i gniew. – Nie rób tego, ja cię kocham.
– Chcę mieć dziedzica, a ty mi go dasz. – Lord ciągnął niewzruszonym tonem. Nie patrzył już jednak na żonę. Zaciśnięte pięści trzymał blisko ciała, wzrok wbity w ścianę. – Będę odwiedzał się w wieży, dopóty nie powijesz zdrowego potomka. Potem pozwolę ci odejść z Gelar.
Tanis skończył mówić i ruszył do drzwi. W progu jeszcze zatrzymał się i spojrzał na wszystkie obecne w komnacie osoby: służące, Bursę i żonę.  – Biada temu, kto spróbuje pomóc mojej małżonce uciec z zamku.  – Po tych słowach opuścił izbę.
Hrabina długo jeszcze siedziała oniemiała na podłodze. Jedna ze służących podeszła do niej i okryła ją płaszczem.
– Chodź, pani – szepnęła dziewka. – Odprowadzę cię do siebie. Kobieta strząsnęła jej ręce.
– Nie chcę pomocy! – warknęła. Nagle uniosła głowę. Spojrzenie królowej spoczęło na Gerenisse, stojącej do tej pory w kącie izby, oglądającej wspomnienia matki Cedrica ze ściśniętym sercem.: Uciekaj! Idą po ciebie! – krzyk hrabiny sprawił, że Gerenisse podskoczyła przestraszona, a wizja urwała się równie nagle, jak się pojawiła. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie nim spojrzenie stało się wyraźne. Głos kobiety ciągle jeszcze dzwonił jej w uszach.
– Idą po ciebie – powtórzyła jak echo. Hrabina rzadko zwracała się do niej bezpośrednio, rzadko też dostrzegała ją w swoich wspomnieniach. Czy słowa mogły być naprawdę skierowane do Gen, a może do kogoś innego?
Dziewczyna potrząsnęła głową. To było dziwne. Nigdy wcześniej nie widziała w oczach zmarłej takiej paniki. Chciała ją ostrzec? Przed kim i dlaczego? W zamku była bezpieczna, a przebywając na świeżym powietrzu wiele osób miało na nią oko. Z tego też powodu często wychodziła na taras przylegający do południowej części warowni. Lubiła tu przesiadywać i czytać fragmenty dziennika. W twierdzy wspomnienia zmarłej hrabiny bardziej natarczywie usiłowały wdzierać się do Gerenisse, na zewnątrz łatwiej mogła sobie z nimi poradzić i kontrolować.
Dotknęła palcami dziennika, leżącego na kolanach i już miała przewrócić kolejną kratkę, gdy do jej uszu doleciał dziwny odgłos, coś jakby gwizd chwilę później rozległo się szuranie stóp. Zareagowała instynktownie, podrywając się do góry. Nim jednak zdołała zrobić bodaj jeden krok, czyjaś ręka zasłoniła jej usta, druga zaś objęła ją w pasie i pociągnęła do tyłu. Uderzyła plecami w pierś napastnika. Jej nozdrza owionął ciężki zapach drzewa sandałowego. Wszędzie rozpoznałaby tę woń. Serce zabiło jej gwałtownie. Lamis!
– Witaj siostrzyczko – Kurell szepnął wprost do jej ucha. – Tęskniłaś za mną? Bo ja za tobą bardzo.
Chciała krzyknąć „nie” i pewnie zrobiłaby, to gdyby brat jej na to pozwolił. Próbowała się wyswobodzić, ale on trzymał ją mocno. Na domiar złego dostrzegła drugiego mężczyznę na tarasie. Wysoki, ubrany na czarno z pokiereszowaną twarzą, przypominał bardziej łotra do wynajęcia niż rycerza. Z pewnością nie mieszkał w Gelar, zapamiętałaby tak charakterystyczną twarz.
– Bądź grzeczną dziewczynką – zagroził jej Lamis. – W przeciwnym razie pozwolę memu przyjacielowi się z tobą zabawić.
Znieruchomiała w jednej chwili. Brat nigdy nie żartował z uciech cielesnych, a zbir i tak już pożerał ją łakomym wzrokiem.
– Bardzo długo cię szukałem, moja piękna – ciągnął niezrażony jej sprzeciwem. – Przebyłem pół Kirragonii, ale w końcu cię dopadłem. I wiesz co? Muszę przyznać, że nieźle się ustawiłaś: kochanka lorda, pierwsza dama na zamku. Zawsze umiałaś wykorzystać swoje ciało we właściwy sposób. Jestem pewien, że głupi smok obsypuje cię klejnotami po każdej wspólnej nocy. Z przykrością muszę ci jednak oznajmić, że nic z tego, co od niego dostałaś, nie możesz ze sobą zabrać, chociaż potrafię sobie wyobrazić, jakimi bogactwami obsypał cię twój kochaś.
Spotkanie brata było najbardziej przerażającym wydarzeniem w jej życiu. Wszystkiego mogła się spodziewać, tylko nie tego, że Lamis ją tu odnajdzie.
– Nigdzie… Z tobą… Nie pójdę… – wycharczała, z trudem łapiąc powietrze.
– Przeciwnie. – Brat mocniej zacisnął obręcz wokół jej piersi. – Jesteś moja i tylko moja, chyba nie myślałaś, że zapomnę o tobie i pozwolę ci żyć tu w bogactwie, podczas gdy ja klepię biedę?
Chciała coś rzec, ale nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Towarzysz Lamisa przypatrywał jej się lubieżnym wzrokiem, przyprawiając ją o dreszcze. Jakby tego było mało, u podnóża tarasu pojawiła się Bursa. Smoczyca minę miała jak pies, który ukradł ze stołu najlepszy kąsek i nim pan zauważył pochłonął go w całości.
– Mówiłam, że znajdę na ciebie sposób – zaskrzeczała, wygrażając pięścią kurellce.
– Gdzie wyjście? Twierdziłaś, że blisko stąd? – przerwał wywód smoczycy Lamis.
Kobieta skrzywiła się, jednak chęć pozbycia się rywalki jednak zwyciężyła.
– Chodźcie za mną – syknęła. Ruszyła wzdłuż szpaleru cyprysów i cisów, ciągnących się wzdłuż tarasu aż do murów zewnętrznych.
Smoczyca szła dziarsko stawiając kroki, co kilka chwil zerkała za siebie, upewniając się, czy jej wspólnicy faktycznie zamierzali wyprowadzić znienawidzoną dziewkę poza mury. Handlarz ciągle mocno ściskał kobietę, raz por raz szepcząc jej coś do ucha. Najemnik szedł za nimi. Mężczyzna miał baczenie, czy nikt podejrzany nie dostrzegł tego, co się stało na tarasie.
Gerenisse nie zamierzała iść spokojnie, nieustannie szarpała się i usiłowała wyrwać. Nie była jednak w stanie tego zrobić.
– Uspokój się albo cię ogłuszę! – warknął brat do jej ucha. Kiedy nagana nie odniosła skutku, zagroził jej: – Naprawdę chcesz bym oddał cię memu przyjacielowi? – O dziwo, to jedno zdanie sprawiło, że dziewczyna stała się potulna.
Dotarcie do przejścia zajęło im kilka minut. Bursa zatrzymała się niespodziewanie. Pulchną rękę położyła na idealnie przyciętym krzewie.
– To tutaj – powiedziała konspiracyjnie. – Szarpnęła zieloną gałąź, odsłaniając wąskie przejście ukryte wśród zieleni.
– Dokąd prowadzi? – zapytał Lamis.
– Poza mury. Tylko uważajcie, to stara droga, pełno tu ruchomych kamieni. Wartownicy z wież mogą was dostrzec…
– Tym się nie przejmuj. – Kurell przerwał wywód kobiety. – Mam swoje sposoby, by stać się niewidzialnym. – Przy ostatnim słowie wymownie pocałował Gerenisse w policzek.
Bursa wzruszyła ramionami. Mało ją obchodziło, co się stanie z porywaczami, ważne, by dziwka zniknęła z Gelar.
– Idźcie już – mruknęła rozłoszczona. Do kurellki zaś szepnęła zjadliwie. – Mówiłam ci, że nie zagrzejesz tu długo miejsca, a ja zawsze dotrzymuję słowa.
Gerenisse szarpnęła się w odpowiedzi. Usiłowała coś powiedzieć, ale brat nie pozwolił jej na to. Zamiast tego wepchnął ją w tunel utworzony przez krzewy. Zielony szpaler poprowadził ich ku wyrwie w murze, gdzie pośród sypiących się na głowy kamieni i tynku, uciekinierzy opuścili zamek.
– Jak tylko wyjdziemy na zewnątrz, masz użyć swych mocy – syknął do siostry. – I nie pogrywaj ze mną. Jeśli choć jeden wartownik spojrzy w naszą stronę, przysięgam, że poderżnę ci gardło.

4 komentarze:

  1. Jaki głupi był ten Tanis, żeby słuchać się Bursy. Szkoda, że Gerenise nie posłuchała się hrabiny, bo znowu ta małpa dopięła swego. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tanis wolał pójść na łatwiznę, a męska duma nie pozwoliła mu trzeźwo ocenić sytuacji. Szkoda, bo wszystko mogło wyglądać inaczej.

      Usuń
  2. Ciekawe jak sie Gen z tego wyplata bo do tego, ze sie wyplacze nie mam watpliwosci :D Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo jest bardzo wystraszona, myślę jednak, że szybko się ogarnie. Cedric zaś już leci do domu...

      Usuń