środa, 1 czerwca 2016

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 24_2



Thargar nie zawracał sobie głowy pukaniem ani tym bardziej czekaniem na zaproszenie. Bezceremonialnie wtargnął do izby matki. Agatte siedziała w fotelu nieopodal kominka. W dłoni trzymała złoty kielich, który obracała w palcach. Płomienie odbijały się od pucharu i kamieni, którymi był wysadzany, tworząc w izbie barwną kompozycję światła.
– Twój brak manier jest doprawdy irytujący – skarciła go kobieta.
– W dupie mam maniery, zresztą ty również nie należysz do osób przesadnie dbających o pozory. – Odciął się matce.
Kobieta posłała mu gniewne spojrzenie.
– Nie pozwalaj sobie! – warknęła. – Moje decyzje to moja sprawa, dla ciebie jestem matką i należy mi się szacunek.
Skrzywił się, urażony jej słowami, nie drążył jednak tematu. Zamiast tego omiótł wzrokiem izbę. W bogato urządzonej komnacie królował jeden mebel – gigantyczne łoże. Wykonane z solidnego drewna, przyozdobione czerwonym baldachimem, wprost zachęcało do odpoczynku. Na miękkim materacu, wśród stosu poduszek, spało dwoje małych dzieci. Maluchy przykryte ciepłym pledem, wtulone w siebie nawzajem zdawały się nie dostrzegać niczego wokół. W Thargarze rozgorzał gniew.
– Co one tu robią?! Mało ci bękartów wokół?
– Masz na myśli kogoś konkretnego, czy po prostu zwyczajnie lubisz być złośliwy? – Agatte z ciężkim sapnięciem odłożyła kielich na stolik.
– Uważaj, matko, obrażasz mnie. Mówię o tych darmozjadach. – Wskazał ręką na łoże i drzemiące dzieci. – Nie są nam do niczego potrzebne.
– Przeciwnie. – Smoczyca zbyła jego słowa machnięciem ręki. – Po pierwsze to smoczy wybrańcy. W ich żyłach płynie czysta krew, a nie muszę ci mówić, jakie to ważne. Są zbyt cenne, by je stracić. Po drugie, stanowią jedyny powód dla którego Helena musi być nam posłuszna.
– Bzdura! – warknął smok. – Minęło już wiele tygodni, a ona ani razu nie skontaktowała się z nami. Wiemy tylko, że dotarła do Farrander. Król jak żył, tak żyje. Zdradziła nas i zapomniała o swoich bękartach.
Agatte potrząsnęła głową.
– Matka nigdy nie zapomina o dzieciach. – Ostry ton smoczycy sprawił, że brwi Thargara podjechały do góry.
– Rozumiem, że teraz stajesz w obronie zdrajcy?
– On nie jest zdrajcą, to twój brat! – Kobieta pogroziła synowi palcem. – To ty go wykorzystałeś i oszukałeś. Myślałeś, że Favien nie odkryje prawdy?
Thargar wzruszył ramionami.
– Mało mnie to obchodzi. Ktoś, kto cichaczem ucieka nocą, nie może być moim bratem.
– A pozwoliłbyś mu odejść? – Gniew pulsował w głosie kobiety.
– Oczywiście, że nie. Zabiłbym go, za próbę zdrady. – Smok wyglądał na oburzonego. – Jak możesz w ogóle myśleć, że miał prawo to zrobić? Był mi winien posłuszeństwo, tobie wierność, a uciekł jak pies z podkulonym ogonem. Myślisz, że dokąd poszedł? Do Farrander, po swoją sukę? A może do domu ojca? Już widzę jak przyjmują go tam z otwartymi ramionami.
Twarz Agatte pokryła się ciemnym rumieńcem. Kobieta zerwała się z miejsca i stanęła naprzeciwko syna. Mimo solidnego wzrostu była dużo niższa od potężnego mężczyzny, nie znaczyło to jednak,, że była mniej niebezpieczna niż Thargar.
– Nigdy nie obrażaj Faviena w mojej obecności. Jest prawowitym synem Melira. To ja pozbawiłam go prawa do Karez, a tobie nic do tego. Wspólnie z Hewarrem zdecydowaliśmy, że Melir nigdy nie pozna prawdy, i muszę żyć z tą decyzją. Nie wiem dokąd poszedł, może opuścił siódmy Ląd, a może nie. Służył nam wiernie przez wiele lat, a myśmy go zawiedli. Dziś to już bez znaczenia, jeśli chciał odejść, miał prawo to zrobić.
– Na południu nie czeka go nic dobrego – zakończył ostro dyskusję Thargar. – Tu zresztą również. – Smok obrócił się na pięcie i ruszył do drzwi, ale matka zatrzymała go mówiąc:
– To nieprawda, że nie mam wieści z Farrander. Wiem, że w zamku doszło do kilku ataków na króla i jego bliskich. Wiem, też, że blady strach padł na monarchę, który w każdej napotkanej osobie upatruje potencjalnego mordercę. Moi informatorzy przewidują, że los władcy jest już przesądzony. Wszystko wskazuje na to, że Helena wzięła się do pracy. – Zakończyła triumfalnie. Nie dodała tylko, że wiadomości mówiły również o białowłosym lordzie tropiącym bezwzględnie spiskowców w stolicy.
– Nie interesuje mnie, ilu z was przeżyje przesłuchanie. – Głos króla odbijał się echem w lochach. Monarcha przechadzał się wzdłuż ściany, do której kajdanami przypięto zdrajców. Było ich zaledwie siedmiu. Dwóch zmarło od ran jeszcze w gospodzie, trzeci już w celi. Pozostali nie wyglądali najlepiej, choć w tej grupie najgorzej trzymali się kupcy. Rany zadane im przez gwardzistów ciągle krwawiły, osłabiając zarówno ich ciała jak i ducha. Smoki aresztowane przez Melira miały się nieco lepiej. Przyzwyczajone do bólu, łatwiej znosiły uciążliwą sytuację, ich rany zaczynały się już zabliźniać.
Nie wszyscy pojmani mieli odwagę spojrzeć w oczy władcy. Po tylu latach knucia i planowania zamachów teraz mieli okazję ujrzeć króla w pełnej krasie. Nic dziwnego, że zabrakło im odwagi, by zmierzyć się z konsekwencjami własnych czynów.
– Gdybyście czyhali tylko na może życie… – kontynuował Ariel. – Może jeszcze patrzyłbym przez palce na głupie zapędy, ale przez wasze działania Elear i Elena również znaleźli się w niebezpieczeństwie. – Król zatrzymał się przed jednym ze smoków. Zmierzył spiskowca pogardliwym spojrzeniem. – Nie liczcie na miłosierdzie, bo nie mieliście go dla mojej rodziny. – Po tych słowach monarcha skierował się do wyjścia. Przechodząc koło Melira, władca powiedział:
– Masz ich złamać, nie ważne ile to potrwa. Chcę wiedzieć wszystko, nazwiska, plany, podjęte działania.
Hrabia Kiral skinął głową.
– Masz na to moje słowo.
– Królu, chcesz nazwisk, proszę bardzo! – Jeden ze smoków szarpnął za łańcuchy, usiłując zwrócić na siebie uwagę władcy, jednak monarcha opuścił już izbę. Był gwardzistą, ale zamiast służyć Arielowi, wolał sprzedać się zdrajcom. Mężczyzna miał pokiereszowaną twarz i podarte ubranie. W jego spojrzeniu błyszczała jednak nienawiść. Bordowe włosy zlewały się z krwią która znaczyła jego czoło . – Dam ci jedno – Helena Orwel! – wrzasnął. – Dlaczego tej suki tu nie ma?! – Wojownik potrząsał kajdanami. – To wszystko przez nią!
– Milcz! – zgasił go Irmin. Jasnowłosy smok wisiał na końcu sali. Dłonie i stopy miał skute grubymi łańcuchami, a metalowa obręcz więziła również jego gardło. Z piersi smoka wystawał sztylet. Głos zdrajcy się rwał, mimo to było w nim wiele wrogości. – Ona zawsze była po ich stronie. Wydała nas królowi, ciekawe tylko za co? Wolność? Pieniądze? A może porządne rżnięcie? – Ostatnie słowa skierował do Melira. – Powiedz, lordzie, czym zapłaciła za swoją wolność?
Twarz hrabiego przybrała ciemny kolor. Ogień błysnął w źrenicach hrabiego. Mężczyzna ruszył ku pojmanemu, ale Quinkel przebywający również w celi zagrodził mu drogę.
 – Odpuść! – Niski chrapliwy głos przyjaciela sprawił, że Melir otrzeźwiał nieco. – Celowo cię prowokuje.
– Wiem o tym, ale powiedz, czy puściłbyś płazem, gdyby ktoś obrażał Kharinę?
Quinkel spojrzał na więźnia, a potem na Melira, chwilę później zaczął się śmiać gardłowo.
– Przyjacielu, tylko głupiec zadzierałby z moją żoną – zawołał, rechocząc.
Melir wyglądał na skonfundowanego. Żona Quinkela słynęła z krewkiego charakteru. Było więc wielce prawdopodobne, że potencjalny idiota, który odważyłby się zaleźć kobiecie za skórę, nie pożyłby nawet tyle, by o tym komukolwiek opowiedzieć.
– Powiem szczerze, że nie wiem, czy ci gratulować, czy współczuć. – Hrabia pokręcił głową. Helena również była silna, miała w sobie jednak pewną delikatność, której hrabina kel Warez nie posiadała.
– Zdecydowanie gratulować. – Quinkel, złapał przyjaciela za ramię i odsunął od pojmanego. – Nie daj się sprowokować, on na to liczy – szepnął mu do ucha. – Oczyść umysł i przyjrzyj się mu uważnie. To strach przemawia przez niego. Bydle wie, że umrze, chce cię jednak sprowokować, byś stracił nad sobą panowanie i skrócił jego cierpienia, pozwalając mu zabrać wszystkie tajemnice do grobu.
– Niedoczekanie jego! – Melir wyglądał na jeszcze bardziej wzburzonego. – Nim z nim skończę, będzie żałował, że nie umarł w gospodzie.
– Tak trzymaj. – Quinkel poklepał przyjaciela po ramieniu. – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. – Baron zatarł ręce, a jego stawy zatrzeszczały. Widok ten podziałał niczym kubeł zimnej wody na kupców, którzy jeden przez drugiego zaczęli mówić i wyrzucać z siebie daty, nazwiska, powiązania. Ich kamraci również wrzeszczeli, ci jednak chcieli zagłuszyć potok zeznań.
Melir i Quinkel wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Dosyć! – wrzasnął hrabia z Karez. – Jazgoczecie niczym przekupki na rynku. – Smok skinął ręką na strażników. – Umieśćcie każdego w osobnej celi, bez możliwości kontaktu ze sobą, bez jedzenia i picia.
– Wasze zeznania chwilowo nic nie są warte – dołożył swoje Quinkel, zwracając się bezpośrednio do pojmanych. – Ale bez obaw, za kilka dni zmiękniecie.
– Prędzej ziemia zamarznie – odszczeknął się przykuty do ściany ciemnowłosy smok, którego zwano Mar. – Możecie nas więzić, ale i tak nic nie powiemy. Wolności nic nie zabije. Jest tylko jeden prawowity następca tronu.
– Jesteś tego pewien? – Okrutny uśmiech pojawił się na twarzy Quinkela. – Módl się by nastała wieczna zima, bo kiedy z tobą skończę, nie będziesz umiał przeliterować własnego imienia. – Baron sprawiał wrażenie wielce uradowanego z czekającego go zadania i bynajmniej nie zamierzał udawać, iż będzie to dla niego przykry obowiązek.
Tymczasem Melir wyszedł na korytarz, pozostawiając za sobą jazgoczących więźniów. Chwilę później Quinkel podążył za nim.
– Nie mam dużo czasu, by się nimi zająć – zaczął białowłosy lord jak tylko zostali sami. – Król już wydał rozkaz do ataku na Awer.
– Tak, słyszałem o tym. – Baron Querm potwierdził przypuszczenia przyjaciela. – Z tego też powodu zgodziłem się ci pomóc.
– Z kupcami nie będzie problemu. Już są skłonni mówić, ale smoki trzeba będzie złamać.
– Domyślam się, że chcesz zająć się jasnowłosym gnojkiem? Rób z nim co chcesz, mnie zostaw pozostałą dwójkę. Podobno są braćmi, to powinno ułatwić mi zadanie.
– Dziękuję, twoja pomoc dużo dla mnie znaczy. – Zauważył Melir, ale Quinkel tylko machnął ręką.
– Daj spokój. To miła odmiana. W moim domu aktualnie królują pieluchy. Jak tylko wrócę, Kharina wypuści mnie z Querm dopiero za kilka wieków.
Melir usiłował zachować poważną minę, jednak myśl o Quinkelu zmieniającym pieluchy sprawiła, że śmiech mimowolnie wyrwał mu się z piersi. Minęła dłuższa chwila, nim się uspokoił.
– Śmiej się, śmiej, poczekam, aż ciebie to dopadnie – burknął Quinkel. Smok jednak nie sprawiał wrażenia urażonego, raczej speszonego.
– Ojcostwo nie jest dla mnie. – Melir uspokoił się w jednej chwili. – Jakoś nie widzę siebie z dzieckiem.
– Uważaj, nie znasz dnia ani godziny.
 – Nie będę się z tobą spierał. Wiem tylko, że muszę się pospieszyć, jeśli chcę polecieć do Awer.
– Król wie o twoich planach? – zapytał Quinkel.
– Jeszcze nie, ale się dowie – rzucił hardo lord.
– Wiesz, że ryzykujesz? – Baron Querm pokręcił głową.
– Zapewne – Melir wzruszył ramionami. Chwilę później hrabia zaklął szpetnie. – Cholera, zapomniałem porozmawiać z Cedricem, muszę mu podziękować.
Quinkel wydął wargi.
– Chyba już nie zdążysz, z tego co wiem, to nasz młody druh pofrunął już do Gelar. A pędził przy tym jakby go demon gonił.
– Cholera – zaklął ponownie lord. – Obiecałem wstawić się przed królem w jego sprawie.
Quinkel zagwizdał.
– Radzę ci zrób to nim pofruniesz do Awer , nim narazisz się na gniew władcy. Potem król może nie chcieć z tobą rozmawiać.
Ariel wpadnie w szał, kiedy się dowie, że jego Melir bez zgody pofrunął na północ. Dla Heleny jednak warto będzie podjąć to ryzyko. Hrabia musi zabić Faviena i Agatte. Tylko wtedy będzie miał szansę na lepszą przyszłość.

9 komentarzy:

  1. Chyba Thargara powinien zabić a nie Faviena. Ciekawa jestem kiedy się dowie, że to jego syn. Mam też nadzieję, że da radę uwolnić smocze dzieci. Co do Agatte to nie mam złudzeń, była i pozostanie wredną s.ką podobnie jak jej młodszy synuś. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, Meg, naszego lorda czeka trudne zadanie, tym bardziej, że nie ma pojęcia, co zastanie na północy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Och już bym chciała dalej i dalej. Nie mogę sie doczekać dalszych losów bohaterów. Normalnie łykam ksiąki w jedną noc tak że ciężko mi czekać na następne rozdziały:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już wkrótce, obiecuję. Niebawem kolejny rozdział. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaharina moja ulubienica :D ciekawe czy i kiedy sie jeszcze pojawi:) Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O twojej ulubienicy planuję napisać jeszcze jedno opowiadanie, czas pokaże, czy mi się to uda.

      Usuń
    2. Mam nadzieje, ze sie uda :) i juz nie moge sie doczekac :D co najmniej tak samo jak mieczyka na ktory juz 2 lata czekam :P

      Usuń
  6. Obawiam się, że niebawem zakończysz tę historię.:( A tak się dobrze czyta. Pocieszam się, że w okolicy smoków pod dostatkiem...
    Dziękuję i pozdrawiam
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, koniec zbliża się wielkimi krokami. Obiecuję jednak, że niebawem oddam w wasze ręce kolejną smoczą historię.

      Usuń