wtorek, 23 sierpnia 2016

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 26_epizod 1



Winnice ciągnęły się aż po horyzont. Na łagodnych zboczach, wygrzewane słońcem rosły krzewy winorośli. Wszystkie posadzone w tej samej odległości od siebie, tworzyły równe szpalery. Nawet z wysokości murów widać było, że rośliny są zadbane i równo przycięte.
Mięśnie na twarzy Faviena zadrgały i po raz kolejny musiał się zmusić, by zignorować ukłucie żalu wobec rodzicielki. Wszystko na co patrzył mogło być jego: pola, uprawy, winnice, ludzie i Karez. Jeden niewłaściwy krok matki pozbawił go tego. Jej zauroczenie Tollesto, a następnie decyzja, że nie odda Melirowi syna, zniszczyła im wszystkim życie.
Mógł być jedynym spadkobiercą lorda Kirala, mógł dorastać, jako dziedzic posiadłości. Zamiast tego sprzątał Awer, usługiwał Thargarowi i spełniał wszystkie zachcianki Tollesto. Ze strony matki mógł zaledwie liczyć na jej sympatię. Przynajmniej tak mu się zdawało. Dziś analizując postępowanie rodzicielki, widział tylko jej zafascynowanie drugim synem. Wszystko co smoczyca uczyniła dla pierworodnego, było podyktowane korzyściami, jakie mógłby w przyszłości osiągnąć Thargar.
Nigdy publicznie nie pochwaliła najstarszego syna, gdy zaś chodziło o Thargara, nie miała takich oporów. Przez lata twierdziła, że bracia powinni trzymać się razem, chodziło jej jednak o to, by Favien mógł wyręczać brata w kłopotliwszych zadaniach. Nie chciała rozmawiać o porzuconym mężu, a jeśli już mówiła, to obrzucała Melira obelgami, twierdząc, że był zimnym potworem, pozbawionym serca.
Raz tylko Favien był świadkiem, jak Tollesto wspomniał byłego przyjaciela. Powiedział tamtego dnia, że nie znał odważniejszego i szlachetniejszego wojownika. Być może wtedy powinien zacząć się zastanawiać nad tym, kim naprawdę był jego ojciec i dlaczego nie interesował się losem swojego dziedzica. Nie zrobił tego. Zapomniał o Melirze, skupiając się na walce o tron, przyjmując nienawiść rodzicielki jako życiową mądrość.
Teraz już wiedział, jakim był głupcem, jak bardzo rodzinna Hewarra wykorzystała jego naiwność. Pozwolił kierować swoim zżyciem, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy realizuje swoje marzenia, czy brata. Był marionetką, którą Thargar wykorzystywał do swych celów. Tak samo było z Heleną. Jedno umiejętnie zasiane ziarno nienawiści i jak ostatni dureń złapał przynętę, karząc dziewczynę za zbrodnie, których nie popełniła.
Było mu wstyd za to co zrobił. Krzywd, które wyrządził pięknej smoczycy nie sposób było naprawić ani tym bardziej wybaczyć. Nie rozumiał tylko jednego, dlaczego matka mimo swego wyrachowania chciała oddać mu dziewkę. Czy w ten sposób zamierzała wynagrodzić mu wszystko, czego go pozbawiła, a może był to kolejny podstęp, by go do siebie przywiązać. Nigdy się tego nie dowie. Helena przebywała Farrander, a on prosił bogów, by mieli ją w swojej opiece.
– Tu jesteś, szukałem cię. – Chrapliwy głos rozległ się za Favienem i mężczyzna zerknął za siebie. Stary zarządca z mozołem wspinał się po drewnianych stopniach prowadzących na mury.
– Gdybym wiedział, że mnie szukasz, przyszedłbym do ciebie. – Skinął głową Jadenowi. Zarządca od początku wzbudził w nim sympatię.
Starzec machnął pomarszczoną ręką.
– Nawet moim spróchniałym kościom przyda się trochę ruchu.
– Jesteś pewien? Nie chciałbym potem znosić cię na dół. – zażartował.
– Jużci, to dopiero byłaby gratka na gapiów. – Jaden zarechotał, a stojący nieopodal wartownicy również śmiali się w najlepsze.
– Coś się stało, że mnie szukałeś? Mam ci w czymś pomóc? – zapytał Favien, jak tylko zgromadzeni ucichli. Czyżby pojawiły się nowe grupki złodziei i zbiory ojca były zagrożone?
– Nic złego się nie dzieje, jeśli o to pytasz. – Zarządca machnął ręką. – Zwiększyliśmy ilość wartowników w winnicach, a młody Tormel pofrunął do Farrander z wieściami do hrabiego. Sądzę, że wkrótce lord się tu zjawi i osobiście pokieruje nagonką na złodziei, jeśli jeszcze jacyś zostali w okolicy.
Favien tylko skinął głową, spodziewał się tego, jednak, co innego podejrzewać, że ojciec wróci do domu, a co innego wyczekiwać spotkania z nim, zwłaszcza że nie byłoby ono miłe.
– Zatem wkrótce skończą się wasze kłopoty. – Zmusił się, by jego głos pozostał obojętny. – Teraz, kiedy hrabia wraca, ja jestem już wam zbędny.
– Co za bzdury pleciesz, jaki zbędny? Chyba nie chcesz wyjechać? – Twarz Jadena ściągnęła się w grymasie niezadowolenia. – Nikt cię stąd nie wygania.
– To miłe, naprawdę, ale nie oszukujmy się, to nie jest mój dom. – Favien chciał jeszcze coś dodać, ale starzec chwycił go za ramię.
– Zostań jeszcze trochę, on powinien cię poznać.
Favienowi na moment zabrakło tchu. Wpatrywał się z pomarszczoną twarz Jadena i tylko jedno pytanie kłębiło się mu po głowie: czy zarządca wiedział, czy domyślał się, kim naprawdę jest jego gość?
– Nie mogę, jestem samotnikiem. Nie lubię tłumaczyć się przed nikim, a zwłaszcza kłaniać się lordom. Mówiłem ci o tym.
Jaden nie wydawał się usatysfakcjonowany odpowiedzią, głośno jednak tego nie skomentował. Zamiast tego powiedział:
– Zawsze będziesz tu mile widziany. – Uścisnął Faviena, który stał, jak osłupiały nie bardzo wiedząc, co powinien zrobić. – Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Wrócisz tu, jestem tego pewien.
***
Z ciężkim sercem patrzyła za odlatującymi smokami. Białe łuski Melira mocno odbijały się na tle ciemniejącego nieba. Nim gwardziści i hrabia dotrą do Awer nastanie ranek. Zmówiła w myślach modlitwę błagalną, oddając ukochanego pod opiekę przodków. Nic nie potrafiła na to poradzić, ale bała się. Było to silniejsze od niej. Co innego walczyć z jednym smokiem, ale zmierzyć się z najemnikami Thargara, to już zupełnie coś innego.
Znała wojowników służących synowi Hewarra. Była to zgraja łotrów wyzbytych z wszelkich wartości, żyjąca na skraju zdziczenia. Nie szanowali niczego i nikogo. Kochali smak krwi w ustach i ciężar oręża w dłoni. Helena mocno obawiała się, że ludzie króla są zbyt delikatni na spotkanie z tą bestialską masą. Mówiła o tym Melirowi, ale on tylko pogłaskał ją po policzku i powiedział: przysięgam, że wrócę i przyniosę ze sobą twoje dzieci. Rozczulił ją tą obietnicą. Nie sądziła, że ocalenie dwójki małych dzieci z łap krwiożerczych smoków będzie dla niego tak ważne.
– Nic mu nie będzie. – Tubalny głos rozległ się tuż za nią i przyprawiając ją o szybsze bicie serca. Baron Quinkel zbliżył się niezauważalnie i przystanął obok. Helenie przeszło przez myśl, że ktoś tak ogromy nie powinien poruszać się tak bezszelestnie.
– Stwory, z którymi się zetrą, dawno zatraciły resztki człowieczeństwa – powiedziała. – To potwory, żyłam wśród nich, są zdolne do największych zbrodni.
– My również nie jesteśmy potulnymi barankami. – Przypomniał jej baron. Jego głos brzmiał jak zawsze, jednak coś w sposobie zachowania mówiło, że on również miał swoje wątpliwości.
– Mam złe przeczucia – szepnęła tak cicho, że mężczyzna musiał się pochylić, by móc ją usłyszeć. – Thargar nie jest głupcem, z pewnością spodziewa się ataku.
– Zasadzka? – Przez twarz barona przemknął cień złości.
Skinęła głową, chciała coś jeszcze dodać, ale nie zdążyła, gdyż dobiegł do nich Tormel. Młody smok dyszał ciężko po intensywnym biegu. Policzki miał zaróżowione, spocone włosy oblepiały jego czoło. Chłopak wskazał ręką na znikające w oddali smoki.
– Błagam, powiedzcie, że lord Kiral nie pofrunął na północ? – zawołał rozpaczliwie.
Helena i Quinkel spojrzeli na siebie.
– Coś się stało w Karez? – zapytał baron. Znał warownię przyjaciela, wiele razy w niej gościł.
 Była dobrze zarządzana, ale nieszczęścia zdarzały się wszędzie.
– Tormelu? – Helenie również udzielił się niepokój mężczyzn.
Chłopak złapał jeszcze kilka gorączkowych oddechów nim powiedział:
– Mam list do hrabiego od jego zarządcy, pilna sprawa – dodał konspiracyjnym tonem. – Wyciągnął zza pazuchy zapieczętowaną wiadomość i pomachał nią przed oczami barona.
– Coś złego dzieje się w domu hrabiego? – Quinkel bez wahania wyrwał list chłopakowi z ręki, nie otworzył go jednak tylko podał Helenie.
– Są pewne trudności w winnicach – mamrotał chłopak, spoglądając to na dworkę to na barona.
– Otwórz. – Quinkel poprosił niewiastę.
– Nie powinnam. – Wzbraniała się, usiłowała nawet oddać list lordowi, ale smok ani myślał go przyjąć.
– Melir ufa ci równie mocno, jak mi. Otwórz. – Do Tormela zaś rzucił: – Jeśli nie masz nic więcej do przekazania, to zmykaj.
Chłopak zmieszał się mocno, chwilę miętosił rękaw koszuli, nim zdobył się na odwagę, by wyznać, że przybył z czymś więcej niż listem:
– Widziałem się z szambelanem, przykazał mi odszukać cię pani i ciebie lordzie i przekazać, że macie oboje stawić się u Jego Królewskiej Mości, króla Ariela – wyrzucił z siebie jednym tchem. Chwilę później skłonił się nisko i pomaszerował do zamku.
Helena ciągle ściskała list, nie wiedząc, co powinna zrobić. Quinkel nie miał takich oporów, odebrał wiadomość z rąk dziewczyny i złamał pieczęć. Zaczął czytać na głos.
Lordzie Kiral,
Z przykrością muszę zameldować, że na twoich ziemiach doszło do kilku  niebezpiecznych zdarzeń. Zmagamy się z bandami rabusiów, którzy napadają na wsie, rabują i kradną plony. Osobnicy ci są zwykłymi ludźmi bez smoczych cech. W ostatnich tygodniach zuchwałość łajdaków przybrała nowy, straszniejszy wymiar. Napadnięto konwój wiozący ładunek do jednej karczm. Wszyscy nasi ludzie zostali zabici. Ogrom tej tragedii jest przytłaczający, już wydałem stosowne dyspozycje, by zadbać o rodziny poległych.
Piszę do ciebie lordzie, by zakomunikować, że tamta banda została już rozbita, a jej członkowie ponieśli zasłużoną śmierć. Niestety nie wiem, czy była to jedyna horda złodziei grasująca w okolicy. Nie mniej jednak muszę zameldować, że to małe, choć przygnębiające zwycięstwo zawdzięczamy samotnemu wędrowcowi, który podróżując przez Kirragonię, przypadkiem stał się świadkiem ataku na konwój i zareagował jak przystało na porządnego smoka. Rozprawił się z oprychami, rozrywając ich na strzępy. Udzieliliśmy naszemu nieoczekiwanemu sprzymierzeńcowi gościny, zapraszając go do zamku. Od kilku dni panuje spokój, pozostaje zatem wierzyć, że problem został zażegnany.
Pozwól sobie powiedzieć, że bardzo żałuję, iż nie ma cię teraz w Karez. Nasz gość okazał się być doskonałym towarzyszem. Rzadko spotyka się kogoś, kto tak dobrze zna się na sztuce wojennej i jednocześnie potrafi docenić sprawnie funkcjonujące winnice oraz zachwycić się twoim domem. Niestety moje doświadczenie życiowe podpowiada mi, że on wkrótce wyjedzie. Pozwól powiedzieć, panie, że bardzo boleję nad tym, że nie poznasz Faviena. Ufam jednak, że los jeszcze skrzyżuje wasze ścieżki życia.
Podpisał, zarządca Karez, Jaden Harkinson.
Quinkel skończył czytać i jeszcze długo wpatrywał się w list.
– W życiu nie czytałem dziwniejszej wiadomości. Napadnięto na obsadę zamku, a zarządca rozwodzi się nad przymiotami jakiegoś obcego smoka. Starzec chyba całkiem oszalał. Czemu Melira miałby obchodzić samotny wędrowiec? – Baron oderwał wzrok od listu i chwilę później pożałował, że w ogóle otworzył tę przeklętą wiadomość.
Z twarzy stojącej przed nim dworki odpłynęły wszelkie kolory, posiniałe usta drżały gwałtownie. Jej postacią wstrząsały dreszcze, dziewczyna ledwo stała na nogach. Quinkel nie zastanawiał się wiele. Otoczył niewiastę ramionami, przytulając mocno do szerokiej piersi.
– Już dobrze, dziewczyno, uspokój się – powiedział najłagodniej jak tylko potrafił. Nie miał pojęcia, co tak zdenerwowało Helenę, ale musiało być to coś bardzo ważnego, skoro prawie osunęła się na ziemię. – Nie mdlej mi tu, proszę, Melir urwie mi głowę, jeśli się dowie, że cię wystraszyłem.
– Favien. – Z ust smoczycy wydobył się przerażony szept. – To on... Bogowie... To musi być on...
Baron zamrugał zaskoczony. Nie rozumiał jednakowo tego, co było w wiadomości ani tym bardziej zdenerwowania dziewki z powodu mężczyzny imieniem Favien.
– Znasz go?
Ledwo dostrzegalnie skinęła głową.
– To z jego powodu znalazłam się w Farrander. – Słowa z trudem opuszczały jej usta. Mimo to mówiła, jakby chciała uwolnić się od sekretów, które dźwigała przez lata. – To Favien tak mnie skatował.
Z piersi barona wydobył się groźny warkot. Mężczyzna odsunął się od dziewczyny i spoglądając jej głęboko w oczy, zapytał.:
– Czy Melir o tym wiedział?
Skinęła głową.
– Zdradziłam mu imię swego oprawcy, tak samo jak powiedziałam, że ów smok jest synem Agatte.
Skóra na twarzy barona stała się odrobinę ciemniejsza, co świadczyło, że jego bestia się przebudziła i wściekle domagała uwolnienia.
– Cholera! – zaklął lord. – Powiedz, że nie mówisz o kochance Tollesto?
– Przykro mi. Lady Agatte była związana z hrabią Hewarrem. Urodziła mu syna Thargara, to właśnie on chce zrzucić z tronu Ariela.
Quinkel ponownie zaklął.
– Jak ona wygląda? Szczupła, ciemne włosy, z fioletowymi pasmami, oczy bardzo ciemne sprawiające wrażenie czarnych, choć tak naprawdę są fiołkowe?
Helena wydała z siebie okrzyk zaskoczenia..
– Tak, to właśnie Agatte...
– Czy Favien jest synem Tollesto? – Głos barona stał się jeszcze niższy?
Helena potrząsnęła głową.
– Z całą pewnością nie. Hrabia ledwie go tolerował. Lady nigdy mi nie powiedziała, kto jest ojcem jej pierworodnego dziecka, nie był nim jednak Tollesto.
Quinkel chwycił Helenę za ramiona i potrząsnął nią lekko.
– Dziewczyno powiedz mi, czy Melir wiedział, że Agatte ciągle żyje i mieszka na północy?
– Tak, ale...
– A Favien? Czy wiedział, że jest synem Agatte?
– Tak, powiedziałam mu o tym. – Strach zakradł się do głosu dziewczyny. – Nie rozumiem, co... Czy zrobiłam coś złego…?
– Mamy kłopoty, Heleno. Poważne kłopoty. Twój Melir nie pofrunął na północ, by zniszczyć spiskowców, lecz by się zemścić na kobiecie, która go porzuciła i zdradziła dla Hewara. On chce dopaść swoją żonę – Agatte. Zostawiła go dla Tollesto. Jeśli Favien jest jej pierworodnym dzieckiem i w jego żyłach nie płynie krew Hewarra, to jest wielce prawdopodobne, że jest synem Melira. Czy rozumiesz, co to oznacza?

5 komentarzy:

  1. O kurcze blade ja chcę jak najszybciej dalej najlepiej już jutro albo pdf całości:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Quinkel chyba ma rację. Zastanawiam się czy Melir uzna w Favienie swego syna, jeżeli tak, to co z Heleną. Czy ona wybaczy F. Jaden na pewno rozpoznał Faviena, w końcu przypomina swego ojca, dlatego tak dużo o nim napisał. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne pytania i chociaż znam na nie odpowiedzi, nie pisnę ani słówka. Zakończenie powieści zbliża się wielkimi krokami i zapewniam, że zaskoczy ono wszystkich.

      Usuń
  3. Calkiem mozliwe, ze Jaden zobaczyl podobienstwo i dlatego tak sie rozwodzil w liscie nad Favienem, a i jego samego chcial zatrzymac w posiadlosci. Pewnie pamietal jak wygladal mlody hrabia. Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaprzeczam, że stary zarządca zobaczył "coś" w Favienie i chociaż nie miał pewności, intuicja podpowiada mu, że smoka łączą więzy krwi z Melirem. Wkrótce rozwiązanie zagadki.

      Usuń