piątek, 28 października 2016

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 28 (ostatni)



Melir wrócił do Farrander dopiero kilka dni po ataku na Awer. Wcześniej jeszcze pofrunął, by sprawdzić, co zostało z fortecy i czyją chorągiew zobaczy utkniętą w ruinach. Odczuł ulgę widząc barwy Ariela powiewające z daleka i jego gwardzistów przetrząsających gruzowisko. Z zamku pozostała tylko sterta kamieni, kawałek murów po zachodniej stronie i jedna ściana wartowni. Wzdłuż zboczy góry ciągle leżały ciała poległych smoków, silny odór rozkładu już z oddali drażnił jego nozdrza. Przezornie ominął górę szerokim lukiem, by nikt z wartowników go nie wypatrzył. Trzymając dzieci w potężnych szponach skierował się na południe. Nie oczekiwał przyjaznego przyjęcia. Oszukał króla, nie pomógł w bitwie, tylko skupił się na swoich prywatnych sprawach.
Strażnicy siedzący na murach okalających Farrander przyglądali mu się z niekłamanym zaciekawieniem. Cichymi pomrukami wymieniali się między sobą uwagami, nikt jednak nie usiłował go zatrzymać.
Wylądował przed głównym wejściem do zamku. Zmęczone podróżą dzieci postawił na kamieniach, zaraz też przybrał ludzką postać. Miał świadomość, że wygląda dziwnie: bez koszuli, z nagim torsem, w poplamionych spodniach i miecz przytwierdzonym do pleców.
Maluchy onieśmielone majestatem stolicy przylgnęły do jego nogi. Dla nich nie był już obcy, uznały go za swego wybawcę i chciały być tylko z nim. Pozwolił im chwilę odsapnąć i przyzwyczaić się do nowego otoczenia, potężnego zamku i gorących kamieni pod stopami.
Plac był dziwnie pusty. Nie licząc kilku gwardzistów, którzy zerkali na niego z zaciekawieniem i grupki dworzan, nie zobaczył tego, czego się spodziewał. A oczekiwał zbrojnych z rozkazem pojmania go. Tymczasem z zamku wybiegła Helena, a za nią podążał zasapany lord szambelan. Pochód zamykał Quinkel. Baron szedł ku niemu z poważną miną. Jego brwi były ściągnięte, policzki zapadnięte. Podobnie jak Helena nie wyglądał najlepiej. Dziewczyna wołała głośno swoje dzieci, a one z dzikim okrzykiem rzuciły się w jej ramiona. Cała trójka usiadła na dziedzińcu. Łzy płynęły po policzkach smoczycy. Tuliła i całowała nieprzerwanie swoje potomstwo, one zaś przylgnęły do niej drobnymi ciałkami.
– No, nieźle żeś nas lordzie wystraszył – wysapał Urlis jak tylko zbliżył się do Melira. – Myśleliśmy, że nie żyjesz, że te skurwiele cię... – szambelan machnął ręką.
Brwi Melira podjechały do góry. Tymczasem Quinkel, który zatrzymał się obok Heleny i z zaciekawieniem zerkał to na Melira to na małe smoczątka, dorzucił swoje.
– Nawet sobie nie wyobrażasz, co się tutaj działo przez ostatnie dni. Wolałbym nigdy więcej tego nie doświadczyć, więc jeśli masz w planach podobny wybryk, bądź łaskaw mnie uprzedzić.
– Sprawy trochę się skomplikowały – mruknął Melir. Był wielce zmieszany kłopotem, jaki sprawił swoim bliskim.
– Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. – Quinkel pokręcił głową.
Helena powoli podniosła się i trzymając dzieci za ręce podeszła do Melira. Ten bez słowa objął ją mocno ramionami. Dzieci ponownie przytuliły się do smoka, nie puściły jednak dłoni matki.
– Mówiłem, że wrócę – wyszeptał do ucha ukochanej.
Z westchnieniem położyła głowę na jego ramieniu.
– Ostatnie dni przepłakałam. Bałam się, że wysłałam cię na pewną śmierć, że ona zrobi wszystko, by mi ciebie odebrać.
Melir nie przestawał obejmować Helenę. Jednak jego brwi ściągnęły się groźnie. Słowa ukochanej zaniepokoiły go. Zerknął ponad jej głową, wyłapując spojrzenie Quinkela.
– Agatte – wyszeptał bezgłośnie przyjaciel. Chwilę później dodał głośniej: – Sądziłem, że Helena wie, że powiedziałeś jej, iż Agatte była twoją żoną, że cię zdradziła z Tollesto. Chyba za dużo wypaplałem.
Melir mógł tylko sapnąć. Nie chciał, by dziewczyna w takich okolicznościach dowiedziała się o Agatte, planował sam jej o tym powiedzieć. Stało się jednak inaczej.
Helena powoli odsunęła się od smoka, jej twarz była poważna.
– Tormel przyfrunął z wieściami z Karez – powiedziała, jakby to miało wszystko wyjaśnić. – Favien był w na południu, w twoim zamku.
Melir zaniemówił, tego nie wiedział. Syn mu nie powiedział, że odwiedził jego dom.
– Twój zarządca dostrzegł w nim podobieństwo do ciebie i Agatte. – Quinkel wyglądał na cholernie zakłopotanego, tylko Urlis zerkał na wszystkich nie bardzo wiedząc, o co chodzi.
– Zaraz, zaraz. – Szambelan uniósł ręce do góry. – Melirze, ty masz syna? Z Agatte? Czemu do cholery nikt o tym nie wiedział?
Hrabia nie patrzył na szambelana. Dotknął dłonią policzka Heleny. Smutek i ból w jej oczach był wprost namacalny. Pytania, które chciała zadać, a nie miała odwagi wypowiedzieć ich na głos. Był jej winien wiele wyjaśnień, i zamierzał zrobić to, gdy tylko zostaną sami.
– Dowiedziałem się o jego istnieniu dopiero kilka dni temu. Nie miałem pojęcia, że Agatte była w ciąży, gdy... – Nie dokończył zdania. Zarówno Urlis, jak i Quinkel wiedzieli, że miał na myśli przepędzenie żony. Helena była coraz bledsza.
– Przykro mi – powiedział do ukochanej. – Nie potrafię zmienić swojej przeszłości, chciałem być wolny, dla ciebie.
Potrząsnęła głową, a ciemne włosy zatańczyły wokół jej twarzy.
– Nie powiedziałeś mi, że była twoją żoną. – Wyrzut jawnie pobrzmiewał w jej głosie.
– Wiem, zrobiłem to celowo. Ona bardzo się cię skrzywdziła, oszukała. Nie chciałem, by świadomość, tego, że to moja żona trzymała nas zdała od siebie. Przepędziłem ją trzy milenia temu. Przez cały ten czas nie pozwoliłem sobie o niej myśleć, nienawidziłem jej tak bardzo, że gardziłem każdą kobietą, która choć odrobinę ją przypominała. A potem w moim życiu pojawiłaś się ty i wszystkie wspomnienia, cała moja przeszłość spadła mi na głowę.
Po policzkach Heleny ponownie popłynęły łzy.
– Kiedy Quinkel odczytał wiadomość i powiedział mi, dlaczego naprawdę pofrunąłeś na północ i kim prawdopodobnie jest Favien, myślałam, że oszaleję z rozpaczy. Chciałeś go zabić, by pomścić moją krzywdę, ale to przecież twój syn... Wiem, że go nienawidzisz, ale czy mógłbyś żyć z myślą, że zabiłeś swoje dziecko.
Melir uśmiechnął się smutno.
– Nie – odparł krótko. – Nie potrafiłbym. Przerażało go, że tak dobrze go znała. Starł łzy z jej twarzy. Następnie ponownie ją objął.
Stojący za plecami dziewczyny baron Quinkel odetchnął z ulgą, zaś szambelan tylko sapnął gniewnie.
– Powiedzcie mi w końcu, do cholery, co się tutaj dzieje! – warknął starzec. – Od powrotu gwardii Ariel chodzi wściekły. Zamiast cieszyć się zdobyciem i zniszczeniem Awer, on ciska się i miota po komnatach. Dowódcom legionów oberwało się, że zgubili cię podczas ataku. Wysłał nawet specjalną grupę, która miała przetrząsnąć raz jeszcze gruzowisko w poszukiwaniu twojego ciała. Niewiele brakowało, a uznano by cię za martwego, a ty tymczasem wracasz sobie jak gdyby nigdy nic. Gdzieś ty się do podziewał? O co chodzi z tym twoim synem?
Melir spojrzał wymownie na Quinkela. Helena w jego ramionach napięła się.
– To długa historia. – Nie miał ochoty teraz wdawać się w szczegóły. – Agatte i Thargar uciekli, ścigałem ich, ale zdołali mi uciec.
– I w trakcie tej ucieczki straciłeś przyodziewek? – Urlis pokręcił głową. Może i był stary i zdziecinniały, ale historia Melira nie kleiła się. – Rozumiem, że dzieciaki ciągałeś ze sobą przez góry?
Melir nie odpowiedział, musiałby skłamać.
Urlis westchnął.
– Niech ci będzie. – Machnął ręką. – I tak pewnie wolałbym nie znać prawdy. Ogarnij się i czym prędzej stań przed obliczem króla, nim całkiem zbzikuje, że posłał cię na pewną śmierć.
– Chodźmy – Melir zwrócił się do ukochanej. Po jej minie widział, że również chciała oddalić się od wścibskich spojrzeń i otaczających ich ludzi. Podniosła Maris, a Melir zabrał Marcela. Nie uszli jednak kilku kroków, jak zatrzymał ich głos szambelana.
– A co się stało z twoim synem? – zawołał. Hrabia momentalnie zamarł, katem oka dostrzegł, że twarz Heleny napięła się w oczekiwaniu.
– Nie wiem, zniknął mi z oczu, po tym jak dach się zawalił. Pewnie uciekł. – Kłamał, ale czy miał inne wyjście.
– On również ci uciekł? A to ci dopiero ciekawe. – W głosie Urlisa pobrzmiewała kpina.
Melir nie przejął się tym jednak, tylko ruszył do zamku, czas na wyjaśnienia miał dopiero nadejść. I była tylko jedna osoba, która miała prawo się ich domagać, ona zaś szła u jego boku.
Król rozmawiał sekretarzem, gdy wszedł Melir. Na widok białowłosego lorda, monarcha odsunął papiery, które właśnie podpisywał.
– Później – zwrócił się do protokolanta. Wstał z tronu i zbliżył się do hrabiego. – Cholera, Melir, myślałem, żeś tam zginął – powiedział, ściskając go. W głosie władcy słychać było ulgę.
– Wybacz, panie, nie miałem zamiaru cię straszyć. – Hrabia Karez wyglądał na nieco zakłopotanego, zamieszaniem, jakie wywołał.
– Co się wydarzyło? – Ariel nie spuszczał wzroku ze swego poddanego. – Wiesz, ile osób cię szukało? Cholera, kazałem przeszukać każdy pieprzony zakamarek ruin. Nie miałem pojęcia, co mam powiedzieć Helenie. Nawet moja żona obraziła się na mnie, że puściłem cię na tę misję.
Melir mógł tylko przybrać skruszoną minę. Spodziewał się awantury i oskarżenia o zdradę, tymczasem wszyscy się o niego martwili. Widać żaden gwardzista biorący udział w ataku na Awer nie powiedział, że hrabia Karez wcale nie walczył ze spiskowcami. Nie bardzo to rozumiał, chwilowo jednak zamierzał się z tego cieszyć.
– Przepraszam – powtórzył. – Sprawy na miejscu mocno się skomplikowały.
– Mów – zażądał król. – Nie znaleziono ciała Thargara, nikt go nawet nie widział, prawdopodobnie w ogóle nie było go w warowni. Wielka szkoda.
Melir pokręcił głową.
– Był tam, zapewniam. Widziałem go, walczyliśmy.
Pionowa bruzda pojawiła się na czole władcy.
– Nie zabiłeś go? Dlaczego? – Władca był wyraźnie zawiedziony.
– Sufit zwalił się nam na głowy. Nim zdołałem się wydostać, on i Agatte uciekli. – Bez mrugnięcia oszukał swojego króla, ale nie czuł się z tego powodu winny. Może gdyby nie był pewien Faviena, gdyby nie widział w jego spojrzeniu skruchy, miałby wątpliwości. Jednak ten krótki czas, który spędził z synem sprawił, że wiedział już, że musi dać mu szansę na zmazanie win.
– Rozumiem, że to wszystko? – Ariel skrzyżował dłonie na piersi. Wyraźnie czekał na ciąg dalszy historii. I Melir musiał mu ją zapewnić.
– Nie, ale jak wiesz panie, nie pofrunąłem tam tylko przez wzgląd na Agatte.
– Oczywiście, chciałeś zabić żonę i się zemścić na smoku, który poturbował Helenę. Czy zatem uwolniłeś się od przysięgi małżeńskiej?
Hrabia skrzywił się, te kwestia bolała go najbardziej. Wiele by dał, by móc cofnąć czas i raz jeszcze znaleźć się w Awer, inaczej rozegrałby tamta sytuację.
– Nie i wielce nad tym boleję. Chciałem nade wszystko spełnić obietnicę, którą dałem Helenie, chciałem uwolnić dzieci, które przetrzymywano na północy. Walki trwały już na dobre, nim udało mi się w końcu dostać do wnętrz zamku, przeczesywałem komnaty i korytarze w poszukiwaniu maluchów. W końcu zobaczyłem Agatte uciekającą z nimi. – Prawda była taka, że to Favien uciekał z dziećmi, ale tego wolał nie mówić.
– Zatem odebrałeś bliźnięta, czemu nie pozbyłeś się żony? – Pytanie bardzo słuszne, tyle że nie było na nie prostej odpowiedzi.
– Ona nie była sama. – Melir zaczerpnął tchu i wyrzucił z siebie całą gorzką prawdę. – Byli tam również jej dwaj synowie: Thargar i Favien… Oni walczyli ze sobą. – Mógł przemilczeć ten fakt, ale ponieważ zakładał, że wkrótce wyjdzie na jaw, że pierworodny syn Agatte jest również jego synem, wolał kłamać tylko tam, gdzie będzie to konieczne.
Wiadomość o walce między synami Agatte bardzo zaskoczyła monarchę.
– Dlaczego?
– Zapewne o władzę. – To było kłamstwo, niewielkie i nic nie znaczące. – Kiedy mnie zobaczyli, walka rozgorzała na nowo. Starałem się pokonać ich obu, ale nie zdążyłem, strop się zawalił i przysypał nas wszystkich.
– Co z dziećmi Heleny? – Ariel opuścił dłonie i podszedł do tronu. Z ciężkim westchnieniem usiadł na nim ponownie. – Zginęły?
Melir pokręcił głową.
– Nie, miały bardzo dużo szczęścia. Podczas, gdy ja usiłowałem wyciągnąć je spod gruzów, reszta uciekła.
Władca przymknął oczy. Jego twarz nie zdradzała emocji, ale były to zapewne tylko pozory.
– Skupiłeś się na dzieciach, nie mogę cię za to winić. Dzieci są przyszłością naszej krainy. Dobrze zrobiłeś, trudno jednak pogodzić się z myślą, że straciliśmy tak dobrą okazję, by schwytać przywódców rebelii.
Melir oblizał, usta. Musiał powiedzieć to czego nie chciał, prawda jednak i tak miała wyjść na jaw, czy miał zatem jakieś wyjście?
– Jest coś jeszcze, mój panie. Kiedy sprawy przybrały naprawdę zły obrót, kiedy kamienie spadły nam na głowy, a ja rzuciłem się by ratować dzieci, Agatte wyznała, że jej pierworodny syn Favien jest również moim synem.
Król wciągnął gwałtownie powietrze do płuc, jego dłonie zacisnęły się na poręczach fotela. W zielonych źrenicach błysnął ogień.
– Uwierzyłeś jej? Mogła kłamać? Nie raz cię oszukała.
– Uwierzyłem, on jest mój. – Proste potwierdzenie największej prawdy i tragedii w jego życiu.
– Pomogłeś mu zbiec? – Ariel pochylił się do przodu. Uważne spojrzenie wbił w swego lorda.
– Mogę się przyznać tylko do tego, że nie przeszkodziłem mu w ucieczce. Wydobyłem dzieci, wyniosłem je z walącego się zamku i upewniłem się, że są bezpieczne. Potem zacząłem ścigać Thargara i Agatte, niestety uciekli za morze.
– A twój syn, co się z nim stało?
– Nie wiem, nie towarzyszył matce i bratu. Możliwe, że ciągle jest w Kirragonii, albo jest już bardzo daleko.
Ariel milczał dłuższą chwilę, nim w końcu powiedział.
– To co opowiadasz, rzeczywiście trudno pojąć rozumem. Nie wszystko mi się podoba, nie wszystko do siebie pasuje, ale biorąc pod uwagę, że całe życie wiernie służyłeś królestwu, nie będę podważał twojej wersji. Powiedz mi tylko, czy jeśli twoje drogi i Faviena kiedyś się skrzyżują, będziesz go ścigał, jak zdrajcę?
– Nie proś mnie panie o odpowiedź, bo nie wiem, co ci rzec. Mam nadzieję, że nie będę musiał, że nigdy więcej go nie ujrzę.
– A Helena, czy ona również tak myśli, po tym wszystkim, co jej uczynił?
– To mądra kobieta, ma prawo do własnego zdania. – Hrabia hardo spoglądał w oczy króla. Nie zamierzał dać się zapędzić w kozi róg. Tak wiele lat spędził w pustce, bez miłości, bez bliskiej osoby. Helena stała się jego wybawieniem z obłędu, dzięki niej zrozumiał, że jeszcze ma po co żyć. Miał syna, którego nigdy nie dane było mu poznać, nie miał żadnego wpływu na jego wychowanie, ale były jeszcze bliźnięta. One potrzebowały rodziców i miłości.
– Zapewne, ale dokąd was to zaprowadzi? Nie jesteś wolnym człowiekiem. Nadal masz żonę, a ja nie uwolnię cię od niej. Twoje małżeństwo zostało zawarte zgodnie z prawem i musi trwać.
– Wiem i nie proszę cię o to. Zaproponowałem Helenie, by udała się ze mną w Karez. Ostateczna decyzja będzie należeć do niej.
– Chcesz, by zamieszkała w twoim domu, ale jako kto? – Brwi Ariela podjechały do góry. – Wiesz, że nie życzę ci źle. Jednak zastanów się, czy zabierając ją ze sobą do Karez, jako twoją kochankę, nie skrzywdzisz jej bardziej?
Głęboka bruzda pojawiła się na czole hrabiego, dłonie zacisnął w pięści, mimo to, kiedy przemówił, jego głos był spokojny.
– Co proponujesz, panie?
– Nie nalegaj na jej wyjazd. Zostaw ją w Farrander, sam zaś wyrusz na poszukiwania Agatte. Znajdź ją i zabij. Nie masz innego wyjścia.
***
Podała mu dłoń, małą, drobną i zaskakująco ciepłą, a on zamknął ją w swojej. Myślał, że będzie się bała, ale nie, w jej spojrzeniu dostrzegł strachu tylko miłość i oczekiwanie.
Nie posłuchał rady króla, nie powiedział Helenie, że może zostać w Farrander, chciał ją mieć przy sobie, zaczynać z nią każdy dzień i patrzeć jak zasypia. Pragnął dzielić z nią radość dni i codzienne troski. Chciał wychować jej dzieci, jakby były jego, dać jej rodzinę i bezpieczeństwo, którego nigdy nie zaznała. Zgodziła się, nim jeszcze skończył wyliczać wszystko, co mógł jej zaoferować. Nie zawahała się nawet, gdy tłumaczył, że nie może jej poślubić.
O Favienie nie rozmawiali, ten temat był ciągle bolesny.
Lądując w Karez chciał jak najszybciej dowiedzieć się, czy faktycznie jego syn odwiedził warownię. Usłyszał z ust Jadena relację, jakiej się nie spodziewał: obcy smok uratował transport wina i zabił wszystkich napastników. Zarządca bardzo żywiołowo opowiadał o niecodziennym gościu, o jego manierach, żywym zainteresowaniu winnicami i zamkiem.
Pojawienie się Heleny i dzieci w Karez wywołało spore zamieszanie. Zakładał, że jego ukochana zostanie dobrze przyjęta, nie sądził jednak, że przyjmą ją z tak wielką euforią. Omia, żona Jadena natychmiast wzięła dziewczynę pod swoje skrzydła, a służące zajęły się dziećmi. Kobiety zniknęły wewnątrz zamku, nim Melir zdołał komukolwiek wytłumaczyć, kim jest dla niego piękna smoczyca. Stary Jaden tylko mruknął:
– No, czas był wielki. – I na tym skończyła się dyskusja.
Melir spoglądał w oczy ukochanej i zastanawiał się, o czym myślała.
– Możesz się jeszcze wycofać – powiedział. – Nie będę miał ci tego za złe. Wiesz, że cię kocham, to się nie zmieni. – Nie chciał, by się wycofała, pragnął, by połączyła ich krew, tak jak to zrobili kiedyś Ariel i Elena. Jego Wysokość nie miał, co prawda, pojęcia, co uczynił, jednak przymierze krwi sprawiło, że stali się jednością na długo przed tym, jak połączył ich ślub. Melir nie mógł ofiarować Helenie obrączki, mógł jednak sprawić, że ich ciała, dusze i bestie połączą się na wieki.
Uśmiechnęła się promiennie.
– Czyżbyś się bał, hrabio? – W jej głosie kryła się psota i Melir natychmiast poczuł jak dreszcz ekscytacji spływa po jego plecach. Nagle zamarzył, by było już po wszystkim, goście poszli do swoich domów, dzieci zasnęły w swoich łóżeczkach, a on mógł zająć się Heleną. Jakże wiele sobie obiecywał po tej nocy.
Tymczasem stała naprzeciwko niego, ubrana w błękitną suknię z długimi rękawami. Na jej szyi lśnił złoty wisior z rubinem – prezent od króla. Służki uplotły wianek z polnych kwiatów, który teraz zdobił jej głowę.
Uroczystość miała być skromna i tylko w małym gronie. Tak zaplanował to Melir. Wysłał Tormela do świętego lasu z listem i prośbą, by któryś z mędrców przybył do Karez. Chłopak miał nic nikomu nie mówić, jednak nim opuścił warownię, wiedzieli już wartownicy, a chwilę później wszyscy wojownicy w koszarach. Jaden i jego żona jeszcze mniej trzymali język za zębami. Cały zamek wiedział, co się szykuje nim hrabia i Helena wstali na śniadanie. Tajemnica przestała istnieć.
Teraz stali na zamkowym dziedzińcu, w otoczeniu dziesiątek osób, które przyszyły zobaczyć jak ich pan zawiera przymierze krwi i układa sobie życie z nową kobietą. Wszędzie płonęły lampiony i zwisały kwiatowe girlandy.
Ktoś chrząknął i zarówno Melir jak i Helena skupili się na druidzie stojącym obok nich.
– Możemy zaczynać? – Faramides uśmiechnął się do stojących przed nimi zakochanych. Nie słysząc sprzeciwu, kontynuował. – Wielce mnie raduje, że pragniecie zawrzeć unię krwi, że wasza miłość jest tak wielka, iż pragniecie, by wasze serca biły jednym rytmem. Ta przysięga złączy was na zawsze. Od dziś dnia twoja krew, Heleno, będzie płynąc w żyłach Melira. Będziesz wiedziała, czy jest szczęśliwy lub czy targa nim gniew, poczujesz jego ból i strach. Hrabio, oddając krew Helenie, złączysz się z nią po wsze czasy. Jej łzy i radość staną się cząstką ciebie, jej ból, będzie twoim bólem, a rozpacz twoją bolączką. Jej szczęście będzie twoim szczęściem. Niezależnie jak daleko się od siebie znajdziecie, będziecie wspólnie przeżywać każdą chwilę. Bez trudu również odnajdziecie się, jeśli koleje losu was rozdzielą, czego oczywiście wam nie życzę. – Zakończył druid z szerokim uśmiechem. Kapłan sięgnął do kieszeni i wydobył z niej przedmiot owinięty w płótno. Ostrze było stare, rękojeść wytarta tak bardzo, że nie można było dostrzec, czy posiadała kiedyś jakieś zdobienia. Mimo to sztylet błyszczał jasnym blaskiem, a wyryte na nim runy połyskiwały głęboko skrywaną mocą.
Faramides zbliżył się do smoków, Melir jako pierwszy podał mu rękę, druid rozciął wnętrze jego dłoni mężczyzny, krew natychmiast rozlała się po skórze. Hrabia nie poruszył się, na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień.
– Heleno, skosztuj krwi Melira. – Druid zachęcił dziewczynę. Nie miała żadnych oporów, bez wahania zlizała krople życiodajnej posoki. Hrabia nie spuszczał z niej wzroku, nawet kiedy druid rozcinał jej dłoń, a potem nakazał powtórzenie rytuału. Uczynił to więcej niż chętnie. Smakowała wybornie, świeżością, życiem, przyszłością.
– A teraz złączcie dłonie i pozwólcie, by krew, która w was płynie, połączyła smocze dusze na wieki. Hrabia ponownie ujął rękę Heleny, splótł jej palce ze swoimi, dotknął krwawiącą raną do rany.
– Jesteś moja – szepnął. – Teraz i na zawsze, reszta nie ma znaczenia.
To już koniec historii Heleny i Melira. Dziękuję wszystkim, za żywiołowe zainteresowanie i komentarze. Z niekłamaną radością kreśliłam losy tej dwójki bohaterów.

6 komentarzy:

  1. No i proszę nadzieja matką głupich, ale ilu głupców nosi ziemia tylko ona wie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie uśmierciłaś definitywnie czarnych charakterów Agatte i Thargara, czyli jest nadzieja. Sporządniały Favien się nie liczy, bo sporządniał;) Wspominałaś, że pomysły dojrzewają jak nie przymierzając ser w komorze, czyli czekam na więcej Siódmego lądu, bo smoków ci tam pod dostatkiem, czyż nie?
    Dziękuję bardzo, bawiłam się wyśmienicie czytając. Do kolejnej historii Emiś:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że Agatte i Thargar przeżyli.Myślałam, że Melir wszystko wyzna królowi jednak jak widać nie zdobył się na to. Jednak również nie zrezygnował ze szczęścia i z Heleny, z czego się bardzo cieszę. To przymierze krwi jest nawet lepsze niż małżeństwo. Bardzo Ci dziękuję za piękną opowieść. Świetnie się bawiłam podczas czytania.Nieraz i denerwowałam się razem z bohaterami. Bardzo mi się podobała ta historia i czekam na następne. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jak koniec historii? Przeciez nic sie nie wyjasnilo...Agatte, Thargar, Favien....az sie prosi o dalsze ich losy, a jak Agatte i Favien to nie moze nie byc Heleny i Melira :D No i nic zupelnie nic, ani pol slowka jak Helena zareagowala na to co zrobil i wyznal Favien Melirowi...masakra :D Emis pisz prolog z wyjasnieniami :D:D:D Skladam oficjalny protest na takie zakonczenie :D:D:D
    Dziekuje i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. i mamy koniec pazdziernika a nawet listopad :D nie zebym jakies naciski robil co to to nie :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kilka ostatnich wieczorów spędziłam na Siódmym Lądzie i muszę powiedzieć, że była to wspaniała wyprawa do magicznej krainy dzielnych Smoków i niewiast o walecznych sercach. Aż żal było ją kończyć.

    Zdradę i Twierdzę potraktowałam nie jako osobne historie, ale jako jedną wielowątkową całość i tak też czytałam. Emiś zapewne pamiętasz, że namawiałam Cię, nie raz i nie dwa, do przekształcenia wszystkich historii smoków właśnie w jedną powieść, zdania nie zmieniłam. Uważam, że z tych pięknych historii stworzyłabyś wielkie dzieło, przesiąknięte magią i eterycznością, przetkane miłością zaprawioną krwią bohaterów. Ale nie będę naciskała, bo to musi wyjść z Twojego serduszka, musisz to czuć, ja tam mogę sobie tylko chcieć. I przypominać co jakiś czas, co nie omieszkam czynić :P... A co do samych książek... Uwielbiam Twój styl, jest konkretny, jednocześnie niesłychanie plastyczny. Ty nie piszesz, a rysujesz, tylko tak mogę to określić, bo ilekroć czytam coś Twojego, mam wrażenie, że oglądam. Poza tym dialogi mnie śmieszą kiedy trzeba, tak jak i wzruszają kiedy trzeba, i tak samo jest z opisami, które dodatkowo nie są nudne a rzeczowe. Co do bohaterów, tworzysz nietuzinkowe i niejednoznaczne postacie, co należy zaliczyć na plus. Co dziwne lubię Twoich negatywnych bohaterów, nie pochwalam tego co czynią, ale dziwnie zżyłam się z nimi i nie wyobrażam sobie historii Siódmego Lądu bez ich knowań i intryg. Moim wielkim rozczarowaniem okazał się Tanis, mężczyzna słaby i podatny na wpływy innych. W żaden sposób nie potrafię usprawiedliwić jego zachowania, jak tylko słabością charakteru, co i tak nie usprawiedliwia go w moich oczach. Nie wiem co dalej z Lamisem, jak dla mnie jest on jedną z barwniejszych postaci Smoczego Lądu, ten kurell ma coś w sobie, dlatego w skrytości ducha liczę, że odnajdzie jakąś moc, uwolni się i namąci jeszcze sporo. A jeśli chodzi o mącenie w dalszych częściach, to oczywiście stawiam na Thargara i Agatte, tym bardziej że Agatte straciła na swej urodzie, a to zapowiedź jeszcze większej wściekłości i chęci zemsty smoczycy.

    Na koniec powtórzę się, ale uwielbiam Twój styl! Uważam, że masz talent i przepiękną wyobraźnię i bardzo Ci dziękuję, iż się z nami dzielisz swoją twórczością :*

    PS. A skoro o wyprawie była mowa i skoro już się tam wyprawiłam, to powiem, że coby nie pobłądzić uważnie przestudiowałam mapę i niesłychanie zaciekawił mnie Ocean Ciszy, niezwykle ciekawe miejsce...?

    PS2. No i Czerwone Wyspy czekają z chordą dzikich smoków zabójców, i wyobraź sobie, że Paskuda myśli, iż czekają na nią, bo jest święcie przekonana, że ją tam w następnej wyprawie Rilla i Hargar zawloką :D:P

    Ściskam mocno, dziękuję raz jeszcze, koralgol :*

    OdpowiedzUsuń