czwartek, 23 listopada 2017

Abadon_Rozdział 4_epizod 1



Obudziła się z bólem głowy, tak silnym, że zjedzona wieczorem kolacja, przy każdym ruchu podchodziła jej do gardła. Ostatniej nocy niewiele spała, wspomnienia z dzieciństwa nieustannie nawiedzały jej umysł. Co gorsza, był w nich również nieznajomy, którego widziała przed kawiarnią. Ubrany na czarno, trzymał w dłoni ociekający krwią miecz. Kruczoczarne skrzydła złowieszczo unosiły się za jego plecami. Mężczyzna z posępną miną przyglądał się martwym ciałom leżącym na podłodze. Nie zareagował, nawet gdy włamywacz wycelował z pistoletu w pierś małej dziewczynki.
Na dworze ledwie zaczynało świtać, kiedy Emma nalewała kawy do kubka. Usiadła przy stole, zaplatając place na porcelanie. Mocny aromat gorącego napoju szybko wypełnił pokój, ale ona tego nie czuła. Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w ścianę. W jej głowie wirowała jedna myśl: nie było go tam, nie było go tam.
To przecież niemożliwe. Tyle że posępny mężczyzna o chmurnym spojrzeniu wkradł się do jej wspomnień i nie mogła go z nich wyrzucić.
Potrząsnęła głową, ale na nic się to zdało.
– Wynocha! – warknęła, na próżno. Za każdym razem, kiedy zamykała oczy, scena sprzed lat, niczym złośliwy chichot losu, powracała, a wraz z nią, nieznajomy.
Dwie godziny później, nieco uspokojona, zaopatrzona w tabletki przeciwbólowe, stanęła przed drzwiami kawiarni. Te od zaplecza były zamknięte, co ją bardzo zdziwiło, gdyż Karola zazwyczaj przychodziła dużo wcześniej. Sięgnęła do torebki w poszukiwaniu klucza, gdy za jej plecami rozległy się szybkie kroki. Nawet bez odwracania się wiedziała, że to Gosia.
– Co, zamknięte? Gdzie Karolina?
– Chyba jeszcze nie przyszła.
– Telefonu też nie odbiera.
Emma przekręciła klucz, nacisnęła klamkę, ale nie otworzyła jednak drzwi. Z lekkim niepokojem zerknęła na przyjaciółkę.
– Dzwoniłaś do niej dzisiaj? Ile razy? – Obie wiedziały, że Karola zawsze odbierała, a kiedy nie mogła, przysyłała wiadomość.
– Wystarczająco dużo, by się wkurzyła.
– Nie przypominam sobie, by mówiła, że miała jakieś plany na wczorajszy wieczór.  - Emma poczuła lekkie zaniepokojenie, ale to Gosia wyglądała na prawdziwie zdenerwowaną. Pobladła na twarzy, usta jej zsiniały. Nie minęła chwila, a chwyciła Emmę za rękę i pociągnęła do tyłu.
– Musimy do niej pojechać, teraz, zaraz. – Głos Gosi był zmieniony ze zdenerwowania.
– No coś, ty, nie panikujmy, pewnie zaraz się zjawi. – Emma usiłowała jeszcze bagatelizować sprawę, ale przyjaciółka szarpała ją coraz mocniej.
– Nie mamy czasu do stracenia. Karolina może być w ogromnym niebezpieczeństwie. Jeśli wpadł na jej trop... – sapała, z trudem wymawiając słowa. – Chociaż to prawie niemożliwe, przecież nie przybył tu dla niej.
– Kto? – Emmie również udzieliło się zdenerwowanie.
Gosia przełknęła ślinę, wyraźnie wahała się, czy odpowiedzieć.
– Mężczyzna, którego pokazywałam ci kilka dni temu, możliwe, że on...
– Chyba przesadzasz. – Emma przerwała jej machnięciem ręki. – Owszem wyglądał dość niezwykle, może nawet groźnie. Nie oznacza to jednak, że coś zrobił naszej przyjaciółce? – Jej głos drżał odrobinę jakby na wspomnienie nocnych majaków.
Gosia nie słuchała wyjaśnień Emmy, pociągnęła przyjaciółkę do samochodu i nie zwracając uwagi na jej protesty, wepchnęła do środka. Dwadzieścia minut później, po iście szatańskiej jeździe i złamaniu co najmniej kilku przepisów kodeksu drogowego, zaparkowała swoją brykę pod kamienicą, w której mieszkała Karola.
Szary budynek wyglądał, jakby był przeznaczony do rozbiórki. Straszył nie tylko odpadającym tynkiem, spróchniałymi oknami i smrodem szczyn pijaczków, którzy postanowili ulżyć pęcherzowi w drodze po kolejne piwo. Sprawiał wrażenie totalnie opuszczonego, aż dziw brał, że wszystkie mieszkania były wynajęte. Podwórze wyglądało jeszcze koszmarniej, natomiast klatki schodowe były tak ponure, że każdy, kto miał choć trochę oleju w głowie, uciekał z tego miejsca. Karolina mieszkała tu od wielu lat i ani myślała się wyprowadzać, mroczny lub jak kto woli zatęchły styl kamienicy wcale jej nie przeszkadzał.
Ciężko dysząc, wbiegły na drugie piętro. Brązowa farba odłaziła płatami od drzwi mieszkania numer siedem, kołatka ledwie się ich trzymała. Emma uniosła rękę, by zapukać, ale widząc przerażoną twarz Gosi, zawahała się.
– Co znowu? – Normalnie pewnie by spytała, czy przyjaciółka dobrze się czuje, widząc jednak jej iskrzące spojrzenie, mogła śmiało założyć, że rudowłosa pozwoliła wypłynąć na wierzch swojej magii. Powietrze naelektryzowało się już nieznacznie wokół nich, natomiast Gosia w ułamku sekundy przestała wyglądać zwyczajnie i zmieniła się w czarownicę.
– Uważaj – szepnęła tylko, a jej przejmujący głos sprawił, że Emmie ciarki przeszły po plecach, mimo to nacisnęła klamkę i chociaż oczekiwała, że drzwi nawet nie drgną, te ustąpiły bez oporu. Nie były zamknięte na klucz. Już samo to było dziwne. Karola miała obsesję na punkcie bezpieczeństwa.
– Karolka! Jesteś tu! – zawołała Emma z całych sił, ledwie przekroczyły próg mieszkania. W przedsionku było zupełnie ciemno, co biorąc pod uwagę porę dnia, było zaskakujące. Odpowiedziała im cisza. Z głębi domostwa nie dobiegał żaden dźwięk, za to ciemności coś wisiało, mrocznego i gęstego, a przynajmniej tak się Emmie zdawało.
Idąc po omacku, pełna zły przeczuć weszła do salonu i natychmiast stanęła jak wryta. Nie taki widok spodziewała się ujrzeć. Wszystkie meble były poprzewracane, większość całkowicie zniszczona, nadpalona lub połamana. Kwiaty wyrwane z doniczek i rozgniecione na miazgę. Potłuczone naczynia kuchenne, walały się na kafelkach. Pokój wyglądał, jakby przetoczyło się przez niego tornado. Najgorzej prezentowały się jednak ściany. W wielu miejscach farba odpadła razem z tynkiem, coś smolistego i gęstego skapywało z sufitu, ściekało po ścianach. Wiele desek w podłodze nosiło ślady ognia. Tylko okna i koronkowe zasłonki, z takim mozołem wyszukiwane przez Karę na pchlich targach, były na swoich miejscach. Całkowicie nietknięte, jakby niszczycielska siła, która szalała w mieszkaniu, ich nie dotknęła.
– Co tu się stało! – Z ust Emmy wyrwał się jęk. Ledwie ogarniała wzrokiem ogrom zniszczenia, choć i tak nie pojmowała, tego, co widziała. Chciała rzucić się przed siebie i przetrząsnąć porozrzucane meble w poszukiwaniu przyjaciółki, ale Gosia ścisnęła mocno jej palce.
– Zostań na miejscu! Niczego nie dotykaj. Niech ci to nawet nie przejdzie przez głowę – rzuciła ostrzegawczo. Nie spoglądała na zdewastowany pokój, tylko na Emmę.
– Zwariowałaś?! Karolina, ona gdzieś jest w tym bałaganie. Musimy ją znaleźć, może w sypialni? Gosia jeszcze mocniej ścisnęła dłoń przyjaciółki.
– Za późno, zrozum. Spóźniłyśmy się, jej już tu nie ma. Zabrano ją stąd i my również powinnyśmy opuścić to miejsce.
– Co ty wygadujesz?! – Emma usiłowała jeszcze protestować, ale Gosia pociągnęła ją do wyjścia.
– Uwierz mi, że jeśli dotkniesz czegokolwiek w tym pokoju, będziesz żałować tego do końca życia, a ja razem z tobą. Są sprawy, o których istnieniu nawet nie masz pojęcia i lepiej byś nigdy ich nie poznała. Lepiej wróćmy do kawiarni i w spokoju zastanówmy się, co dalej zrobić?
Emma zmrużyła oczy. Ten, kto odpowiadał za zniszczenie mieszkania Karolki, znał się na robocie. Ta masakra nie była przypadkowa, lecz celowo zaplanowana. Może i panował tu nieład, ale były też ślady rytuałów, a to zalatywało nadnaturalnymi istotami. Kiedyś już spotkała takie i wcale nie miała ochoty na powtórkę.
– Będziesz musiała opowiedzieć mi na kilka niewygodnych pytań, nie mam ochoty przymykać więcej oczu na dziwne rzeczy, które cię otaczają.
Przyjaciółka ledwie dostrzegalnie wzruszyła ramionami.
– Przyganiał kocioł garnkowi. Możliwe, że nadszedł czas na szczerą rozmowę. Ale ty również będziesz musiała być ze mną szczera. Gdybyś była człowiekiem, nie dostrzegłabyś niczego niezwykłego w tym mieszkaniu. Zatem nie jesteś śmiertelna i chyba to przede mną ukryłaś.

2 komentarze:

  1. Akcja się zagęszcza. Czyli już wiemy kto jest celem misji A.
    Dziękuję za kolejny fragment
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki mojej przedmówczyni (szekla - bardzo dziękuję), wiem, że dalej zaczęłaś pisać, z czego bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że szybko to nadrobię. A co do rozdziału, to myślałam, że dziewczyny nie mają przed sobą tajemnic , teraz to się pewnie zmieni. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń