czwartek, 15 grudnia 2011

Mroczny Dotyk - Rozdział 1 _epizod 5




Smuga światła przemknęła tuż obok Cameo, by chwilę później przybrać kształt postawnego anioła. Białe skrzydła przyprószone złotem falowały na plecach. Lśniąca szata opinała  muskularne ciało.
Długie, ciemne włosy i zielone przeszywające spojrzenie. Zacharel – anioł, wojownik, zabójca demonów.
Cameo zastygła, zagryzając wargi, ledwo pohamowując się przed puszczeniem przekleństwa pod adresem intruza.
Anioł jak gdyby nigdy nic stanął jej na drodze, obojętnym spojrzeniem obrzucając jej postać. Z jego kamiennej twarzy jak zwykle nie można było nic wyczytać. Czego od niej chciał? I po jaką cholerę się znowu odwiedził ich dom? Czemu zawsze stawał jej na drodze, kiedy szła to Torina?
Skrzywiła się oburzona jego zachowaniem, doskonale wiedząc, że jej twarz wyglądała w tej chwili jak siedem nieszczęść. Na widok takiej miny większość osób uciekłaby gdzie pieprz rośnie, inni spróbowaliby odebrać sobie życie, pozostali zalaliby się łzami.
Anioł nie poruszył się ani o milimetr, po jego twarzy nie przemknął nawet cień uczucia. Cameo miała ochotę wrzasnąć.
Zamiast tego powiedziała tylko:
– Zejdź mi z drogi – chciała zabrzmieć groźnie, ale wyszło jak zawsze – płaczliwie.
Nie poruszył się ani o milimetr, czujnym spojrzeniem lustrując ją od stóp do głów.
– Dlaczego ciągle do niego chodzisz? – zapytał.
Cofnęła się o krok, zaskoczona jego słowami. Czy tylko jej się zdawało, że obojętność w jego głosie ustąpiła… złości? Niemożliwe, ten anioł nic nie czuł.
– To nie twoja sprawa – zaskrzeczała, próbując go wyminąć, ale anioł zdążył już pochwycić ją za ramię. Cameo nie należała do niskich kobiet, ale on był wyższy od niej prawie o głowę. Szerokie ramiona i umięśniony tors mężczyzny przesłaniały jej widok na korytarz.
Trzymał ją mocno i Cameo wiedziała, że bez użycia broni nie byłaby w stanie zmusić go by uwolnił jej ramię. Cholernie ją jednak korciło by użyć sztyletu, schowanego za paskiem spodni. Niestety, wiedziała też, że anioł dysponował o wiele potężniejszą bronią – Świetlistym Mieczem. Jednym ruchem mógłby ściąć jej głowę, a biorąc pod uwagę, że w byle kamieniu płynęło więcej uczuć niż w Zacharelu, anioł prawdopodobnie wcale by się nie przejął, pozbawiając ją życia.
– Puść mnie! – krzyknęła.
– Musisz z tym skończyć – powiedział zimno.
– To nie twoja zasrana sprawa, co robię i z kim – pisnęła płaczliwie.
– Teraz, zaraz, inaczej będziesz cierpieć – ciągnął dalej, jakby nie słyszał jej poprzedniej uwagi.
– Cierpieć? Jak ci się wydaje, co znosiłam przez ostatnie tysiąclecia? Ból, żałość, smutek i agonię. Dzień po dniu, godzina po godzinie, sekunda po sekundzie…
Puścił jej ramię, a jego ręka opadła do boku. Nie patrzył już jej w oczy, tylko gdzieś daleko ponad nią.
– Sama jesteś sobie winna – powiedział obojętnym tonem. Zaraz potem odwrócił się i odszedł, kierując się ku pokojom Torina, zostawiając osłupiałą kobietę na środku korytarza.

3 komentarze:

  1. Zacharel jest cudowny, nie sądziłam że to powiem, bo zimny anioł nie robił na mnie dotąd wrażenia, ale sposób w jaki go opisałaś powala na kolana. Mimo chłodu bijącego z każdego wypowiadanego przez niego słowa, pomiędzy nim a Cameo zaiskrzyło. Mam tylko nadzieję, że to coś znaczy.
    dzięki - Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co Emi... Ty wcale nie jesteś Mystery Woman tylko Cruel Woman ;) Skończyć w takim momencie... i co epizod ta sama sytuacja... ja już stara jestem, nie mogę się tak stresować :P

    Co zaś do treści...hmm... ja za bardzo nie kojarzę Zacharela... chyba mam jakieś zaległości w Amunie... ale... czy Ty planujesz może jakąś opowiastkę z Cameo w roli głównej, hmm? Skoro Zacharel taki zimny i obojętny, to czemu tak się troszczy o Strażniczkę Niedoli? Czyżby czyżyk? ;)

    wielkie buziachny :*

    Bożeee, jak ja się cieszę, że to piszesz :D :D :D

    to byłam ja - mad ;)

    OdpowiedzUsuń