środa, 5 marca 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 5_epizod 1





Kobieta postawiła przed nim kolejny kufel piwa, a on tylko skinął jej głową. W myślach odnotował, że to już czwarty i że powinien uważać, gdyż kurellowie wybitnie chcą go upić. Nie wiedzieli jednak, że smoka nie można tak łatwo spoić, czego dowodem byli jego druhowie siedzący przy drugim stole i bawiący się w najlepsze. Piwo lało się strumieniami, a służki nie nadążały z wnoszeniem jadła, mimo to, żaden ze smoczych wybrańców nie wyglądał bodaj na podchmielonego.
Quinkel przeniósł wzrok na  mężczyzn siedzących przy jego stole: Gawina i Lamisa. Pierwszy był krasnoludem, przywódcą górników oraz  zarządcą trzech kopalni. Drugi – głównym złotnikiem w smoczych górach. Nie było tajemnicą, że ci dwaj za sobą nie przepadali. Co więcej, należałoby dodać, nie znosili siebie, a złośliwości i utarczki pomiędzy nimi przybrały już rozmiar małej wojny.
– Zaniżacie ceny kruszcu! – Krasnolud, uderzył pustym kuflem w stół.
– Dajesz mi towar kiepskiej jakości  – odciął się Lamis.
– Kruszec jest najwyższej próby, to wy dosypujecie do niego kamieni i popiołu – krzyczał Gawin.
Kurell tylko prychnął.
Smok w milczeniu przyglądał się sprzeczce, pozwalając  mężczyznom się wykrzyczeć i wyrzucić z siebie wszelkie urazy. Dzięki temu miał przynajmniej sposobność odkryć, co też naprawdę działo się w górniczym mieście.
– Okradacie innych i wyzyskujecie ludzi, przybyłych tu za pracą – ciągnął Gawin.
– To samo mogę powiedzieć o tobie! – Lamis zirytował się na całego.
Krasnolud wskoczył na ławę, gotowy rzucić się kurellowi do gardła. I pewnie tak by się stało, gdyby Quinkel nie uderzył pięścią w stół. Drewno pękło od siły uderzania smoka, rozpadając się na dwie części.
– Dość! – ryknął baron. Przeraźliwa cisza wypełnia izbę. Służki w popłochu pouciekały do kuchni, mężczyźni niepewnie spoglądali po sobie. Co poniektóry krasnolud schował się za krzesłem lub filarem. Tylko ci odważniejsi, kładąc dłonie na mieczach, czekali na rozwój wypadków. Nikt jednak nie raczył się odezwać, wyjątek stanowiły smoki, siedzące w kącie. Karis rechotał w najlepsze,  Kursse oderwał spory kawałek mięsa i z pełnymi ustami opowiadał bratu, sprośny dowcip. Tylko Hargar siedział cicho, ponurym spojrzeniem lustrując całe zdarzenie. Ryk Quinkela nie zrobił na nich żadnego wrażenia.
Smok zgromił spojrzeniem Gawina i Lamisa. Krasnolud szybko zeskoczył z ławy, kurell zaś usiadł z niepyszną miną.
Smok odepchnął stopą połamany mebel.
– Wystarczy tych głupot – głos barona niósł się echem po izbie. – Jestem tu niedługo, ale zobaczyłem tak wiele, że gotów jestem jeszcze dziś zamknąć kopalnie i rozgonić was na cztery strony świata.
– Nie wolno ci – syknął kurell. – Mam umowę z królem.
– Ja też. – Przyłączył się krasnolud, choć ton jego głosu stracił nieco ze swej hardości. – Muszę zapłacić swoim ludziom.
Smok wzruszył tylko ramionami.
– To zacznijcie współpracować, inaczej zamknę wszystko.
– Ja z nim? – syknął Lamis. – Nigdy, prędzej pójdę na skargę do króla. – Mężczyzna chwycił płaszcz i obrzucając krasnoluda pogardliwym spojrzeniem, wyszedł.
– Nareszcie – prychnął Gawin.
Smok posłał mu chmurne spojrzenie, krasnolud tylko wzruszył ramionami.
– Czego można oczekiwać po bękarcie – bąknął Gawin, rozpierając się na ławie. Smok również usiadł, dwóch chłopców, pomocników karczmarza, wychwyciwszy dogodną chwilę, kiedy gniew smoka osłabł, szybko wniosło nowy stół i świeże jadło oraz dzbany z piwem. Krasnolud szybko sięgnął po kufel.
– No to teraz możemy pogadać.  – Upił potężny łyk.
Smok tylko pokręcił głową. Sytuacja nie wróżyła nic dobrego. Od czegoś jednak trzeba było zacząć.
– Ilu masz ludzi? – zapytał smok.
Gawin oblizał sumiaste wąsy. Jak większość krasnoludów miał gęstą brodę, hodowaną od wczesnej młodości.
– Jakieś dwie setki krasnoludów i prawie tyle samo najemników.
– Nie sądziłem, że tak dużo ludzi jest w Lahmar? – Smok zmarszczył brwi.
Krasnolud podrapał się po nosie.
– Owszem sporo ich, ale co mam począć? – sapnął Gawin. – Od zakończenia wojny nie ma dnia, by nie przybyło ich do miasta co najmniej kilku. Większość to oczywiście mieszkańcy północy.
Baron zagryzł wargi, na jego czole pojawiła się pionowa bruzda.
– Niestety – mruknął, wielce niezadowolony.
– Mnie to nie dziwi .– Krasnolud opróżnił kufel i zabrał się za obgryzanie mięsa. – Tollesto i smoki naprawdę nieźle dali się we znaki mieszkańcom północy: grabili, niszczyli, plądrowali, konfiskowali majątki. Wszyscy chcą zacząć żyć od nowa, bronisz im tego?
Smok skrzyżował dłonie na piersi, jego mina nie zwiastowała nic dobrego. Miał swoje zdanie na temat ludzi z północy. I nawet słowa krasnoluda tego nie zmienią. Owszem, najbiedniejsi stracili najwięcej ale na tym koniec. Szlachta niezbyt opierała się roszczeniom Tollesto. Większość nader chętnie przystała do hrabiego.
– Gdzie mieszkają? – zapytał zamiast tego. Jeśli przybyli tu szpiegować, lepiej wiedzieć, gdzie ich znaleźć.
–Większość na obrzeżach miasta. Budują skromne chaty lub szałasy, nowo przybyli najczęściej mieszkają w namiotach.
– A więc nie znajdę ich w centrum miasteczka?
Krasnolud zarechotał.
– Chyba zdajesz sobie sprawę baronie, że Lahmar to nie Farrander. W dwa kwadranse obejdziesz osadę. Jak powiedziałem śpią na obrzeżach, ale w ciągu dnia lub wieczorami, jak wszyscy inni piją w barach i gospodach.
– Są z nimi jakieś problemy? – Baron nie wyglądał na przekonanego.
– Nie większe niż z innymi. – Krasnolud wzruszył ramionami.  – Najgorzej jest zimą, wtedy chłód potrafi doskwierać, a kiedy zimno, pije się więcej.
– Bójki – skomentował smok. Tak, faktycznie zimy potrafiły dawać się wszystkim we znaki. Nawet w jego zamku, w długie wieczory, kiedy nie było nic do roboty, wojownicy byli bardziej skłonni do pijaństwa, a co za tym idzie do zaczepek i burd.
– Można powiedzieć górnicza rutyna – Gawin zaśmiał się wesoło.
– No właśnie – wszedł mu w słowo smok. – Jak wygląda kwestia wydobycia? Na ile wydajne są jeszcze kopalnie? Wszystkie pracują pełną parą?
Krasnolud natychmiast spoważniał.
– Wydobywamy dużo, jeśli chcesz znać moje zdanie, nawet bardzo dużo. Ludzie i krasnoludy pracują przez całą noc i dzień.
Baron oparł dłonie na stole.
– Wszystkie kopalnie pracują tak intensywnie? – Zaskakujące, biorąc pod uwagę, że dwór królewski nie składał ostatnimi czasy żadnych dodatkowych zamówień. Była to jedna z tych spraw, które w sekrecie powiedział mu Ariel.
Krasnolud zmieszał się odrobinę. Odrzucił kości na stół, otarł tłuste dłonie i zaczął podnosić się z ławy.
– Późno już – rzucił, kierując się do wyjścia. Baron odprowadził go chmurnym spojrzeniem. A więc tak to wyglądało. Wszyscy byli chętni do pogaduszek, jeśli w grę wchodziły ich własne interesy, kiedy jednak sprawy zaczynały się komplikować, nabierali wody w usta.
Quinkel pokręcił z niesmakiem głową. Oj czekało go trudne zadanie, że też Ariel nie powierzył tej misji, jakiemuś młodszemu smokowi. Z drugiej strony, jeśli król podejrzewał, że w górach dzieje się coś złego, chciał, by przyjrzał się temu ktoś, kto bez obaw zaprowadzi tu porządek. On sam nadawał się do tego idealnie, wiele już przeżył, a rzeczy których by się obawiał w zasadzie nie istniały.
Smok chwycił niedopite piwo, podniósł się z ławy i ruszył do swoich druhów. Smoki siedziały same. Dziewki towarzyszące im do tej pory, dawno zległy i pochrapywały na ławach, jedna nawet spała z głową złożoną na kolanach Kursse.
Baron usiadł na końcu stołu, słowem nie komentując kobiet śpiących wokół nich. Nie był to jego problem, choć czasy, kiedy niewiasty chciały się do niego przytulać dawno minęły, a może nigdy ich nie było?
Kursse uśmiechnął się, głaszcząc kobietę po głowie. Niewiasta mruknęła coś przez sen, mocnej wtulając się w twarde ciało smoka.
– Miejscowi potrafią być bardzo gadatliwi – stwierdził smok.
Baron uniósł brwi do góry.
– Czego się dowiedzieliście?
– Krasnolud nic nie powiedział? – zapytał Karis.
– Powiedział tylko to, co było mu wygodne. Resztę przemilczał. Kurell zaś nie powiedział absolutnie nic. A on jak podejrzewam ma sporo  na sumieniu.
– Ludzie opowiadają o wyzysku i niewolnictwie – rzucił Hargar swym ciężkim głosem.
Baron sapnął.
– Co dokładnie usłyszeliście? – smok ściszył głos do szeptu.
– Krasnoludy poganiają do roboty zarówno swoich jak i najemników. Wydobycie z każdym dniem wzrasta.
– Kurellowie tak wiele kupują od nich kruszcu?
– Przeciwnie.  – Hargar pokręcił głową. – Chciwe bękarty wiecznie skarżą się na jakość towaru  i jego ilość.
– A wiec krasnoludy kradną. – Zasępił się Quinkel. Szkoda już zaczynał lubić Gawina.
– Myślę że wszyscy tu kradną – dodał Karis. Wiemy, że w Farrander, Hurria – naczelny skarbnik skarżył się królowi na skąpe transporty kruszców z Lahmar.
Quinkel popatrzył po towarzyszach, podobnie jak on, należeli do gwardii króla, ślubowali mu wierność i posłuszeństwo. Niestety takich jak oni nie było wielu. W królestwie, gdzie przez prawie trzy tysiące lat nie było monarchy, nadal panował chaos. „Czas z tym skończyć” –  przeszło smokowi przez myśl.




Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

10 komentarzy:

  1. witaj kochana dzieki za kolejny rozdział w sumie wszędzie kradną normalnie jak w polsce :) juz sie nie moge doczkekac spotkania naszej lubej z kochanym smoczkiem. pozdrawiam dorka

    OdpowiedzUsuń
  2. A czego się Quinkel spodziewał, gdy kota nie ma to myszy harcują. Tak samo tutaj, wyzysk i kradzież jest na porządku dziennym, do tego jeszcze niewolnictwo. Mam nadzieję, że baron wszystkie te nadużycia wyeliminuje. Bardzo dziękuję za info i świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Powoli wyjaśnia się sytuacja w górach. Nie mniej nie mogę się doczekać spotkania K. z Baronem. Dziękuję za bardzo ciekawy rozdział oraz info. Pozdrawiam cieplutko. beatatarn;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiscie nie moglam sie oprzec i przyszlam na blog Widze ze smok bedzie mial powazny problem do rozwiazania juz nie moge sie doczekac jak sobie z tym poradzi

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziekuje za swietny rozdzial :) Niecierpliwie czekam na ich spotkanie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za rozdział ;) Powoli wyjaśnia się sytuacja w górach... Wyzysk.. Do tego niewolnictwo i kradzieże... Ktoś musi tam zrobić porządek.. ;) Jednak niecierpliwie czekam, czy domniemana złodziejka i baron jeszcze się spotkają...? ;) Pozdrawiam, Bella1232 ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Robi się coraz bardziej interesująco - niewolnictwo...a czego można się spodziewać, kradzieże i wyzysk to normalka nawet w świecie smoków, gdzie indziej też... Jak baron zabierze się do rozwiązywania tego problemu? Z niecierpliwością czekam co przyniesie kolejny rozdział. Bardzo dziękuje za Twoją pracę:)Pozdrawiam Mona:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyzysk, kradzież i niewolnictwo jest tam gdzie ktoś może na tym zarobić. Ciekawe jak baron poradzi sobie z tym problemem? Pozdrawiam Elka.

    OdpowiedzUsuń
  9. No i nasz smok teraz już wie dlaczego król wysłał właśnie jego w te góry takie problemy wymagają twardej ręki przy ich rozwiązywaniu. Bardzo dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za kolejny rozdział. Jak zawsze wspaniale napisany i wciągający.

    OdpowiedzUsuń