poniedziałek, 10 marca 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 5_epizod 2





Była późna noc, kiedy dotarli do Lahmar. Przez całą drogę zastanawiała się, co zrobi na miejscu? Minęło tak wiele setek lat, a ona ciągle bała się tu znaleźć. To miejsce było jej przeznaczeniem i przekleństwem. Uciekała stąd w popłochu ściskając w dłoni szmaragdowe serce, marząc, że kiedyś tu wróci i naprawi wszystko. Dziś znowu tu była i nie miała nic. Jak zatem zdoła zmazać przeszłość?
Droga przez góry nie należała do łatwych, po pierwszej nocy wśród skał, wyjątkowo zimnej i nieprzyjemnej, musieli odesłać konie i w dalszą podróż udać się pieszo. Do skalnego miasta było już naprawdę blisko, ale nawet tych kilka godzin na stromym szlaku, dało im porządnie w kość. Ostatnim razem przybyła do Lahmar na skrzydłach, dziś miała do dyspozycji tylko własne nogi.
Zmarznięci i niewyspani wkroczyli do miasta. Ciemność szczelnym płaszczem otaczała domy i szałasy. Szczęściem dla podróżnych księżyc oświetlał drogę. Dla Khariny ciemność nie stanowiła większego problemu, znała to miasto, aż nazbyt dobrze. Co prawda wtedy było nieco mniejsze, dziś na obrzeżach stało sporo szałasów i namiotów, ale centrum osady pozostało nietknięte.
Wiedziała dokąd powinna pójść, choć nie miała na to najmniejszej ochoty. Dom naczelnego złotnika, mieścił się w samym centrum, tuż przy głównym placu i jedynej studni w Lahmar. Kurell, którego spotkała w trakcie podróży zdradził jej, że Awis nie jest już zarządcą cechu złotników, jego miejsce od wielu lat zajmuje Lamis. W sumie to ucieszyła się z tej wiadomości. Nie znała obecnego przywódcy, jednak poprzedni gdyby żył mógłby jej bardzo zaszkodzić, mógł też wiele o niej opowiedzieć innym. Szczęściem nie żył już od prawie dwustu lat, zatem pamięć o nim i o pobycie Khariny w osadzie dawno umarła.
Przeszła przez plac i nie przejmując się późną porą odważnie zapukała do drzwi złotnika. Nie obawiała się, że go obudzi, tacy jak on nie sypiali w nocy. Pilnowali swoich skarbów, z takim trudem wykradzionych biedniejszym do siebie. Wewnątrz domostwa rozległy się kroki, gdzieś zaskrzypiała podłoga, a potem drzwi otwarły się i w progu stanęła smukła elfka.
Kobieta zmierzyła Kharinę chłodnym wzrokiem, rozszyfrowując z kim ma do czynienia. Dziewczyna spięła się w sobie, czuła jak elfka sprawdza ją swoimi mocami, starając się rozgryźć, kogo ma przed sobą. Kharina zacisnęła dłonie w pięści. Nie ułatwi kobiecie zadania, niech się trudzi i gryzie nie rozumiejąc, co odczytuje jej umysł.
– Szukam Lamisa – odezwała się, jako pierwsza, przerywając ciszę.
Elfka zmarszczyła brwi.
– Mój syn cię przyjmie, kimkolwiek jesteś.
Kharina nie skomentowała jej słów, wepchnęła się do środka, uważnie rozglądając po wnętrzu. Był to bogaty dom, z pięknymi meblami, delikatnymi zasłonami w oknach oraz gobelinami przywiezionymi z Solarii.
– Idź prosto – rzuciła kobieta za jej plecami. – Widzisz zasłonę na końcu korytarza, tam czekają na ciebie.
Nie zaprowadziła Khariny, tylko stała i patrzyła jak dziewczyna idzie we wskazanym przez nią kierunku.
Odsunęła zasłonę, wchodząc do niewielkiej izby. Lamis siedział w otoczeniu dwóch innych kurellów. Jednego z nich już znała  – Trisna – bękart towarzyszący jej w przeprawie rzez góry. To on powiedział jej, z kim ma rozmawiać. Oczywiście próbował ją szczegółowo wypytać, ale milczała jak zaklęta. Teraz widziała go za plecami Lamisa, uśmiechającego się do niej chytrze.
 „Podła kanalia” – przeszło jej przez myśl.
Lamis pierwszy zabrał głos.
– Witam cię piękna nieznajoma w moim domu – zaczął.
Skinęła tylko głową. Nie zamierzała wdawać się z nim w pogaduszki, a już na pewno nie będzie się mu kłaniać.
– Jestem Lamis, główny złotnik i przywódca miejscowej społeczności – ciągnął kurell uśmiechając się złośliwie.
„Akurat” – pomyślała, chciała zobaczyć minę krasnoludów, gdyby usłyszeli jego słowa. Nic jednak nie powiedziała, przyszła tu po konkretną rzecz i nie zamierzała bez niej opuszczać tego domostwa.
– Kharina – powiedziała tylko, a kurell uśmiechnął się na dźwięk jej imienia jak kot do myszy.
– Czego tak piękna kobieta może szukać w takim miejscu jak to? – zapytał. – Bo chyba nie pracy, chociaż... – Spojrzał porozumiewawczo na mężczyzn przy stole, a Kharina odruchowo zacisnęła dłoń na mieczu.
– Myślę, że wiesz, czego szukam – bąknęła.
– Błyskotki. – Kurell wzruszył ramionami. – Pełno ich tutaj, ale nim zaczniemy rozmawiać, proszę spocznij, przecież nie mogę pozwolić byś stała.
Jeden z mężczyzn pchnął w jej stronę krzywy stołek.
– Siadaj – mruknął.
Nie miała ochoty ich słuchać, zdawała sobie jednak sprawę, że jest w bardzo niedogodnej sytuacji, jeśli chciała coś ugrać, musiała wykazać się sprytem.
– Jakiej błyskotki szukasz? – zapytał Lamis jak tylko usiadła.
Przełknęła ślinę, kurell, który podsunął jej krzesło, ustawił się teraz za jej plecami. „Cholera” – przeklęła w myślach.
– Słyszałam, że przechowujecie tutaj łupy skonfiskowane baronom z północy – zaczęła ostrożnie.
– Prawda. – Kurell popatrzył na nią spod przymrużonych powiek. – Każda rzecz została starannie zapakowana, porachowana i złożona w magazynie.
„Cholera” – ponownie zaklęła, to nie były dobre wiadomości. Liczyła na bałagan w papierach i chciwość kurellów.
– To, czego szukam, jeden ze smoków Tollesto skradł mojej rodzinie. – Nie była to do końca prawda, ale jakże inaczej miała to wyjaśnić? Przecież nie mogła powiedzieć im wszystkiego. Nikt nie był w stanie wyobrazić sobie tego, co naprawdę się wydarzyło i czym w istocie był szmaragd.
– Jak wygląda kamień? – zapytał Lamis, chciwe ślepia płonęły mu już łakomie.
Przełknęła ślinę. Teraz albo nigdy.
– To szmaragd, wielkości kobiecej pięści.
– Tak duży? – Kurell oblizał usta. – Może być sporo wart.
Wzruszyła ramionami.
– Cena nie gra roli. Zapłacę każdą, muszę go tylko odzyskać.
– Po co? – dopytywał się mężczyzna.
– Już mówiłam. – Zaczynała się irytować. – Ma dla mojej rodziny wartość sentymentalną. – Kłamstwo, był bezcenny.
Lamis zatarł dłonie, jego wzrok uciekł do towarzysza stojącego za plecami dziewczyny.
– Coś mi się wydaje moja piękna, że nie mówisz nam wszystkiego – zaczął, pochylając się nad stołem. – Coś takiego musi mieć w sobie niezwykłą moc, a co za tym idzie, wielką wartość.
Chciała coś powiedzieć, zetrzeć z twarzy kurella kretyński uśmieszek, ale mężczyzna stojący za jej plecami rzucił się na nią, łapiąc za ramiona i wykręcając jej dłonie do tyłu.
– Ty szumowino! – syknęła, ale mężczyźni roześmiali się tylko. – To tak traktujesz swoich gości!
Lamis tylko wzruszył ramionami, niespiesznie obszedł biurko i usiadł na jego skraju, naprzeciwko wiercącej się dziewczyny.
– Powiesz nam wszystko, co wiesz o tym kamieniu i jaką ma moc – odezwał się słodko.
– Gówno wam powiem – warknęła, próbując uwolnić dłonie z uścisku, ale poręcz krzesła i ręce drugiego kurella, skutecznie ją unieruchomiły.
Lamis pokręcił głową, a potem pochylił się do przodu, uderzając dziewczynę otwartą dłonią w twarz.
Sapnęła zaskoczona jego czynem. Nawet nie poczuła bólu, ale furia już zdążyła obudzić się w jej ciele.  Gniew i złość, której próbowała pozbyć się przez ostatnie kilkaset lat.
– Ty szczurze, bękarcie bez ojca – warknęła, szarpiąc się mocnej. Czuła, że kurell za jej plecami nie wytrzymuje, źle oszacował jej siły, nie wiedział jednak, z kim ma do czynienia.
Uśmiech zniknął z twarzy Lamisa,  kurell szybko połapał się, że nie dadzą rady utrzymać dziewczyny, sięgnął do niej, ale ona już odepchnęła się od podłogi napierając na mężczyznę krępującego jej dłonie i tak oboje runęli na deski.
Kurell syknął wściekle, przyduszony krzesłem i jej ciężarem, pozostali dwaj już schylali się nad dziewczyną, noże błyszczały w dłoniach...
– Dość! – niski głos tak przejmujący, że wywoływał ciarki przywrócił wszystkich do rzeczywistości.
W drzwiach stał mężczyzna, baron, smok i bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego, raczej na wściekłego i zaspanego. Smok nie czekał na wyjaśnienia, wszedł do izby, odpychając mężczyzn od dziewczyny, sam sięgając po nią i podnosząc ją do góry. Jednak dopiero, kiedy stała na własnych nogach, kiedy ich twarze znalazły się w miarę na tym samym poziomie, do mężczyzny dotarło, kogo ma przed sobą. Zaskoczenie i zdziwienie odbiło się w jego ciemnych oczach, by chwilę później ustąpić miejsca płomieniom. Smok był wściekły, jego mroczna natura obudziła się ze snu.
– Ty! – warknął, ściskając ją za ramię. – Znowu ty!
– Puść mnie – syknęła, kopiąc go w kostkę, ale jej ciosy nie robiły na nim wrażenia.
– Na przodków, czy ja naprawdę jestem przeklęty? Czy już zawsze będziesz stawać na mojej drodze?
Otwarła usta, by coś powiedzieć, ale smok nie pozwolił jej na to, ogień w jego oczach płonął w najlepsze, a to nie wróżyło nic dobrego.
– Pójdziesz ze mną – rzucił, ciągnąc ją za ramię.
– Hej, to ja jestem tutaj ofiarą. – Próbowała się mu wyrwać, ale smok zdążył już wywlec ją na dwór. Zapierała się stopami, starając się utrudnić mu zadanie, ale nic sobie nie robił z jej oporu, wściekała się i szarpała.
– Głupi gad – wrzasnęła, próbując wyrwać rękę z jego uścisku.
Smok zatrzymał się gwałtownie, a Kharina zderzyła się z jego ciałem.
– Za kogo ty się uważasz! – syknęła. – To nie Farrander, nie możesz tutaj odstawiać pana i władcę.
Zmierzył ją surowym wzrokiem.
– Tak się składa, że król ustanowił mnie namiestnikiem tych ziem, a więc tak, moje słowo jest tu prawem, a ty jesteś teraz moim więźniem.
Rozdziawiła usta. Tylko nie to. Nie mogła mieć już większego pecha. On jej nie lubił, delikatnie rzecz ujmując. Pokazał jej to w Farrander, co teraz mógł jej zrobić? Zadrżała, choć jego gorąca dłoń parzyła jej skórę. Gniew promieniował z jego ciała, zmieniając kolor skóry na ciemniejszy, zmieniając jego głos na niższy.
Smok zaciągnął ją do jednej z chat. W głównej izby krzątały się dwie ludzkie kobiety i para krasnoludów. Wszyscy bez wyjątku, przerwali swoje prace i teraz przyglądali się jej z zaciekawieniem. Smok nie przedstawił jej nikomu, tylko zaciągnął do mniejszej z izb.
– Nie możesz… – zaczęła, ale zamilkła, widząc jego chmurne oblicze. W takim stanie mężczyzna mógł zrobić wszystko, a zwłaszcza, kiedy był smokiem.
– Śledzisz mnie – warknął, zatrzaskując drzwi.
– Co? – Zamrugała zaskoczona. Szybko rozejrzała się po wnętrzu. Jedno okno, teraz szczelnie zamknięte, krzesło i mały stolik, misa z wodą i łoże. Szybko odwróciła wzrok, pościel była wyraźnie skotłowana, jakby ktoś w pośpiechu opuszczał wygodny materac. Spojrzała na smoka. Stał naprzeciwko niej, na szeroko rozstawionych nogach. Dopiero teraz zauważyła, że czarna koszula okrywająca jego tors nie była wsunięta w spodnie, w dodatku była niedbale rozwiązana na piersi, odsłaniając ciemny zarost.
– Nie przyszłam tu za tobą – wydukała, wlepiając wzrok we własne buty. „A niech to” – zaklęła w myślach. Był boso, jego buty stały koło posłania.
Nie uwierzył jej, nerwowo stukał bosą stopą o podłogę.
– Jesteś tutaj, jak to wyjaśnisz? – grzmiał, wcale nie przejmując się tym, że słyszy go pewnie cały dom, a może i połowa Lahmar.
– Mam tutaj sprawy do załatwienia – odgryzła się.
– Właśnie widziałem – prychnął. – Zadając się z Lamisem? Jakie interesy ty możesz z nim robić? Może kradniesz dla niego?
Zabrakło jej tchu, już po raz drugi nazywał ją złodziejką. Nadęty gnojek.
– Jesteś zadufaną w sobie kreaturą – wrzasnęła. – Widziałeś, co chcieli mi zrobić, trzech na jedną kobietę i to twoim zdaniem świadczy, że dla niego pracuję? Nie bądź głupi. Dlaczego nie aresztowałeś kurella i jego bandy. To on miał nóż w ręce, nie ja.
Zmarszczył brwi.
– Moje smoki już się tym zajęły – bąknął, mierząc ją uważnym spojrzeniem. – Kim ty na ognie piekielne jesteś?
Odruchowo cofnęła się o krok. Nie podobał się jej sposób, w jaki na nią patrzył. Jego wzrok przeszywał ją na wskroś, pieścił jej ciało, głaskał i drażnił zmysły.
– Jestem Kharina, córka zdrajcy z północy, przecież wiesz – powiedziała przerywając napiętą atmosferę.
Skrzywił się na przypomnienie własnych słów.
– Nie wiem, kim jesteś, ale na pewno nie tym, za kogo się podajesz. Nie jesteś człowiekiem, nie jesteś też elfem, a jednak twoje ciało promieniuje mocą. Widzę jak otacza cię niczym druga skóra, próbując ukryć przede mną i wszystkimi innymi coś, co chowasz w zakamarkach duszy.
Przymknęła oczy. O bogowie, dlaczego właśnie on!? Czy spośród wszystkich istot na Siódmym Lądzie, jedyny mężczyzna, który tak straszliwie jej nie znosił, musiał dostrzec w niej kogoś innego? Jak to możliwe? „Przekleństwo” – upomniała się w myślach. Zapomniałaś, że jesteś przeklęta.
On jawił się jej niczym demon wcielony. Mroczny, potężny, niebezpieczny. Dreszcz przeszył jej ciało. Otworzyła oczy z przestrachem stwierdzając, że smok stoi tuż przed nią. Jęknęła, a jego dłonie natychmiast zacisnęły się na jej ramionach.
– Kim jesteś? – szepnął, gniew z jego głosu zupełnie wyparował.
– Nie musisz tego wiedzieć. – Ledwie miała siłę oddychać, był tak blisko, taki mroczny i silny.
– Więc powiedz mi chociaż, co tu robisz?– Kciuki barona bezwiednie głaskały ciało dziewczyny. Chwilę później zorientował się co robi i natychmiast puścił ją, odsuwając się na drugi koniec izby.
Pokręciła głową.
– Nie mogę i tak mi nie uwierzysz.
– Nie masz wyboru – w głosie smoka ponownie pojawił się gniew. – Jeśli nie powiesz mi teraz, jutro zrobisz to przed sądem.
– Ale… – zaczęła, jednak smok już jej nie słuchał. Otworzył drzwi, przywołując jednego ze swych smoczych towarzyszy.
– Odprowadźcie ją do celi – rzucił nie spoglądając już na nią. – Może do rana zmądrzeje.




Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka




9 komentarzy:

  1. No i znowu do celi. Co baron ma z tym więzieniem. Ciekawa jestem dlaczego jest przeklęta i jaką mocą dysponuje. Bardzo dziękuję za info i świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe kim jest Kharina i co nabroila w Lahmar przed wiekami. A co do smoczka.. pewnie zgodnie z powiedzeniem kto sie czubi....cosik z tego wyniknie juz niebawem ;) Dziekuje Emi za kolejny epizod no i za info oczywiscie tez :) Pozdrawiam Slawek

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre pytanie KIM ONA JEST???? jaką hybrydą ? ...znowu trafiła do celi uff ma dziewczyna pecha tyle że teraz to już nasz smok się nią zajmie :-)
    Dziękuję Emilko za kolejny smaczny kąsek.Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny następny kawałek utworu To co wydawało się proste nagle zaczyna byc tajemnicze Dziewczyna która nie jest człowiekiem i tak dokładnie nie wiadomo czym jest i szuka czegoś co nie wiadomo czym naprawdę jest Dziekuje blanka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe kim ona naprawdę jest i jaką posiada moc. A baron teraz na pewno nie wypuści ją z łap ,dopóki Kharina nie odpowie na wszystkie jego pytania. Dziękuję za kolejny epizod i za info. Pozdrawiam Elka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gorące dzięki za następny rozdział.Pytanie kim jestKharina .W każdym razie żyje bardzo długo jak na człowieka,potrafiła kiedyś latać.Niecierpliwie czekam na dalsze rozdziały:Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. OOO proszę, czyli do tego wszystkiego jest przeklęta. Ciekawe, ciekawe. Pewnie odegra to jedną z głównych ról w akcji. Baron zachowuje się dosyć skrajnie, nie wie co z sobą i z Khariną począć. Ciekawe czy dziewczyna rzeczywiście zmądrzeje w więzieniu a może nawet do niego nie dotrze? Już się nie mogę doczekać kolejnego epizodu. Dzięki wielkie za pracę i za sprawianie nam przyjemności. pozdrawiam Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  8. Baron to by ją tylko do celi wrzucał. Biedny nie ma pojęcia co z nią zrobić i jak się zachowywać, kiedy się spotykają. Ciekawe czy Kharina wyląduje przed sądem czy jednak wpadnie na inne rozwiązanie spędzając noc w celi. Piękne dzięki za kolejny fragment. Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zaciekawiona tym, kim jest Kharina. Baron trochę przesadza z tym osądzaniem dziewczyny. Stara się widzieć tylko to co jest złe i przypisuje jej wszelkie zło. Czekam niecierpliwie na następny rozdział. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. Beata:) beatatarn

    OdpowiedzUsuń