sobota, 17 maja 2014

Ociss - Dziennik Wygnańca_1



824 Dzień wygnania

Decyzja, by opuścić Lordes okazała się być nadzwyczaj trafna. Co prawda, musiałem znowu wsiąść na łódź i chodź biorę bogów na świadków, nabawiłem się wstrętu do wody, odczułem ogromną ulgę, mogąc opuścić to przeklęte miasto.
Płynęliśmy trzy dni, szczęściem dla mnie, oszczędzono mi tym razem widoku rozgniewanych fał morskich i piorunów uderzających niemiłosiernie o taflę wody.
Postawiwszy stopę na suchym lądzie, uznałem, że znowu udało się mi przeżyć. Baraq wydaje się być spokojniejsze i bardziej cywilizowane. Ulice wybrukowano kolorowym kamieniem – jeszcze nie wiem jak się on nazywa, ale bardzo mi się podoba. Domy, choć niewielkie, pachną czystością, nie potykam się o nieczystości i wreszcie nie muszę obawiać się wylania odchodów na głowę. Brakuje mi tylko kwiatów. Jakoś dziwnie mało ich w tym mieście. Zastawiam się co też może być tego przyczyną?
Chwilowo mieszkam w gospodzie „Złoty Dąb” i rozkoszuję się własną izbą, czystą pościelą oraz łóżkiem, które choć niezbyt wygodnenależy tylko do mnie. Nie zamierzam narzekać. Od dawna nie korzystałem z takich luksusów.
Jestem jednak boleśnie świadom, że wkrótce będę musiał zrezygnować nawet z tej odrobiny przyjemności. Moje zasoby kurczą się w zastraszającym tempie. Składam sobie solidne postanowienie, że z samego rana, rozejrzę się za jakimś zajęciem. Miasto wydaje się być cywilizowane, żywię więc nadzieję, że uda się mi znaleźć posadę skryby lub kronikarza. Modlę się o to gorąco.

Zamieszczony fragment pochodzi z II tomu Sagi Siódmego Lądu - Miecz Światła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz