wtorek, 12 sierpnia 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 20_epizod 1




Miasto ukryte pomiędzy górami wyglądało dokładnie tak jak je zapamiętała. Mroczne, surowe, pozbawione wdzięku i udogodnień. Chociaż nie, kiedy poprzednim razem przybyła do Lahmar widziała tylko skromne domostwa górskich osadników i nędzne warunki, w jakich przyszło żyć ludziom.
Z powietrza osada prezentowało się jeszcze ohydniej. Trzy szczyty łączyły się ze sobą, zamykając w ciasnym kręgu niewielki skrawek ziemi. To na niej, na niegościnnej, ciemnej skale piętrzyły się krzywe chaty krasnoludów i nieco smuklejsze domostwa kurellów. Wszystko inne wyglądało na przypadkowo ustawione, dolepione, lub wydrążone w skale. Hałdy popiołów i odpadów górniczych, dopełniały wizerunku. Najgorzej jednak prezentowały się szałasy i namioty najemnych robotników. Biedne domostwa, ulepione z mokrego popiołu wymieszanego z wodą, lub też zwyczajne szałasy, ustawione wokół żerdzi, przykrytych pozszywanymi zwierzęcymi skórami, cudem trzymały się na skalnej przestrzeni, a nade wszystko straszyły brzydotą i nędzą.
Nie podejrzewała, że tak to wygląda. Zapomniany skrawek Kirragonii, przeklęty, śmierdzący, a jednak przynoszący koronie, kolosalne zyski. Po raz kolejny przeszło jej przez myśl, że nie tak powinno to wyglądać. Dlaczego to najbiedniejsi musieli wykonywać najcięższe i najpodlejsze prace? Owszem, krasnoludom nie przeszkadzały takie warunki, wychowane w surowym klimacie, bardziej ceniące sobie ciemne korytarze gór, niż światło dnia, były w swoim żywiole. Ale ludzie? Dla nich mroczne wnętrza kopalni, pył, wiatr i zimne, górskie powietrze, musiały być koszmarem. A mimo to zamieszkiwali tę niegościnną ziemię, każdego dnia zmagając się z rzeczywistością, walcząc o przetrwanie. Dlaczego to robili? Z powodu bogactw i klejnotów ukrytych wewnątrz gór.
Quinkel lecący tuż obok, chrząknął lekko, dając znać, że wyląduje jako pierwszy. Ich obecność nad górami już dawno została zauważona, baron nie chciał, by smoki obserwujące ich z osady, wzięły ją za intruza. Już chciała mu skinąć głową, gdy nagle przeszło jej przez myśl, że niewiele ją obchodzi, co pomyślą sobie ludzie Quinkela na jej widok. Uśmiechnęła się chytrze, a potem przyciskając skrzydła do boków, runęła w dół. Czarny smok pozostał daleko za nią, warcząc i prychając wściekle na jej szalony pomysł. Nie zwolniła i bynajmniej nie przejęła się jego złością. Wpadła do miasta z takim impetem, że wszyscy, którzy przebywali akurat na głównym placu, upadli na ziemię, zdmuchnięci podmuchem, który spowodowały jej skrzydła. Miała ochotę śmiać się i klaskać w dłonie, widząc twarze mieszkańców i wojowniczych smoków na jej widok. Najbardziej jednak spodobała się jej mina Lamisa, siedzącego na ganku domu. Zaskoczenie na twarzy kurella przyprawiło ją o dreszcz zadowolenia. Przybrała ludzką postać, z rozkoszą odnotowując zdziwienie i przerażenie na twarzy mężczyzny i towarzyszących mu kurellów. Wszystkich tych, którzy poprzednim razem brali ją za pospolitą złodziejkę.
Smoki wyglądały na równie zaskoczonych co reszta mieszkańców. Dwóch wyglądających na braci wyszło z chaty namiestnika, trzeci siedział na kamieniu, przed wejściem do jednej z kopalń. Cała trójka gapiła się na nią z rozdziawionymi ustami, próbując zrozumieć co takiego im umknęło, że wcześniej nie rozpoznali w niej smoka.
Ten siedzący na skale jako pierwszy podszedł do niej.
– Na mą duszę niewiasto, potrafisz wprawić w osłupienie – mruknął, stając przed Khariną.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
– Wszystkiego byśmy się po tobie spodziewali dziewczyno, ale coś takiego? – Dodał jeden z bliźniaków, ten którego zwali Kursse.
– Czemu nam baron nie powiedział – zawtórował bratu Karis.
– Bo nie wiedział – ucięła krótko dyskusję dziewczyna. – Zresztą sami go o to spytajcie.
Quinkel zdążył już posadzić swe wielkie cielsko na twardej skale. Kiedy tylko jego ludzka powłoka stała się na powrót realna, a smok zniknął w duszy mężczyzny, ruszył do rozmawiających. Z oczu mężczyzny biła wściekłość, a szczęki zaciskał tak gwałtownie, że nawet z odległości kilku metrów było słychać jak zgrzyta zębami.
– Czyś ty rozum postradała! – wrzasnął, podchodząc do Khariny. – Mogli rzucić się na ciebie, przecież nie wiedzieli z kim mają do czynienia – zbeształ ją, ledwie powstrzymując się przed chwyceniem za ramiona i potrząśnięciem.
Ona zaś skrzyżowała dłonie na piersi, wydymając ironicznie wargi.
– Trochę przesadzasz, leciałeś tuż za mną, a poza tym, czemu mieliby mnie zaatakować – prychnęła.
– No właśnie czemu? – wtrącił się Karis.
– Nie nawykliśmy atakować smoczych kobiet, zwłaszcza kiedy są tak piękne – dodał Kursse.
– Bo jesteście głupi, a w waszych głowach mniej rozumu, niż miodu w uszach – ryknął smok. – Gdzie czujność, gdzie ostrożność?!
– Wojna się skończyła – wtrącił cicho i jak zawsze pojednawczo Hargar.
Quinkel westchnął, a potem zrezygnowany machnął tylko ręką.
– Nie bądźcie tego tacy pewni – mruknął, zostawiając zdziwionych wojowników i kierując się do namiestniczej chaty.
Bliźniacze smoki spojrzały po sobie zdezorientowanie, tylko Hargar krzywiąc się lekko zapytał dziewczynę.
– To prawda, co powiedział?
– Niestety – potaknęła, a potem sprawdzając czy przypadkiem nikt ich nie podsłuchuje dodała jeszcze: – Zamek barona zaatakowano.
Trzy smoki wyprostowały się jak na komendę.
– Cholera – zaklął Hargar, ruszając za namiestnikiem. – Co się stało pod Querm? – zapytał, wbiegając za Quinkelem do chaty. Smok zdążył już rozgościć się w izbie służącej mu za gabinet i teraz siedząc za rzeźbionym biurkiem, spoglądał na gady tłoczące się w progu.
– Jeden z dawnych sługusów Tollesto próbował spalić mój dom – odpowiedział po chwili.
Smoki warknęły, ledwie panując nad gniewem.
– Ale nie udało mu się? – dociekał Karis.
– Zgładziłeś go? – dodał Kursse.
Quinkel zmarszczył brwi. Jego spojrzenie zatrzymało się na Kharinie. Dziewczyna stała niedbale oparta o ścianę. Dłonie skrzyżowała na piersi, przez co jej powabne kształty stały się jeszcze bardziej widoczne. W jej oczach nie było strachu, tylko bunt, jakby chciała powiedzieć: „No dalej, wyrzuć to z siebie. Powiedz, że to ja go zabiłam, zdradź jak do tego doszło”. Warknął w myślach. Prowokowała go i dobrze o tym wiedziała.
– Jeden ze smoków ukrywający się ostatnimi czasy w moich lasach, napadł na mieszkańców zamku – powiedział w końcu Quinkel.
– Jak to jeden ze smoków? – Na twarzy bliźniaków odmalowało się zaskoczenie. Kursse jako pierwszy się zreflektował.
– To ile ich było?
– Dwa – wtrąciła się Kharina, ubiegając słowa Quinkela. Baron posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, ale zignorowała je. – Pierwszy zaatakował wioskę położoną dwie godziny jazdy od Querm, drugi przypuścił atak na zamek.
– Skąd o tym wiesz? – pytanie zadał Hargar i Kharina dopiero wtedy pojęła, że przecież żaden ze smoków nie miał pojęcia, iż ostatnie tygodnie spędziła w domu barona. Świadomość tego, co mogli sobie pomyśleć o niej mężczyźni, spowodowała, że zarumieniła się po czubki uszu. Wojownicy tym czasem wpatrywali się w nią wyczekująco. Na twarzy Kursse malował się ironiczny uśmieszek, Karis zaś przestępował niespokojnie z nogi na nogę.
– Byłam w pobliżu – skłamała gładko.
– Widziałaś tego smoka? – Hargar mierzył ją uważnym spojrzeniem. – Mężczyzna miał zapewne zamiar zapytać o coś zupełnie innego, ale w obecności Quinkela ugryzł się w język.
– Poniekąd – wyszczerzyła zęby. – To ja go zabiłam.
Tak jak przypuszczała jej słowa wywołały spore zamieszanie. Karis i Kursse zaczęli mówić jeden przez drugiego, nawet Hargar z niedowierzaniem kręcił głową. Być może nie dowierzał, że kobieta mogła zrobić coś takiego, a może po prostu dziwił się, dlaczego ona miałby bronić zamku przed smokiem, skoro był tam Quinkel.
Baron odczekał chwilę aż smoki przestaną pokrzykiwać, dopiero wtedy zabrał głos. Nie uszło jednak jego uwagi, że dziewczyna bawiła się w najlepsze obserwując reakcje mężczyzn.
– Kharina została w Querm, podczas gdy ja udałem się do wioski, by schwytać smoka. – powiedział. Była to jednak tylko część prawdy. W rzeczywistości, dziewczyna opuściła zamek, rozzłoszczona jego słowami. Ale o tym nie zamierzał informować obecnych tu smoczych wybrańców. – Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mam do czynienia z dwoma smokami, a nie jednym jak pierwotnie zakładałem. – Gwoli ścisłości to w tamtych dniach, w okolicach Querm pojawiły się, aż trzy smoki. Szczęściem dla niego, Kharina stanęła w obronie mieszkańców warowni. Gdyby było inaczej strach pomyśleć do czego mogłoby dojść.
– Zatem jeden napadł na wioskę, a drugi na twój zamek? – w głosie Kursse pojawiło się niedowierzanie.
– Zaplanowali to – dodał Karis.
Quinkel skinął głową.
– Byłeś ich celem? – na czole Hargara pojawiła się głęboka bruzda.
– Prawdopodobnie – rzucił Quinkel. – Gdyby im się udało, mojego domu już by nie było.
– Nie obraź się Quinkelu, ale trudno zabić kogoś takiego jak ty. Obawiam się, że ich plan był dużo bardziej skomplikowany. – Hargar nie miał wątpliwości, że ta historia miała jakieś głębsze dno.
– Co masz na myśli?! – zirytował się smok. – Uważasz, że dawni poplecznicy Tollesto zaatakowali moje ziemie, chociaż mieli świadomość porażki, która ich czeka?
Smok wzruszył ramionami.
– Tego nie wiem. Obawiam się jednak, że ktoś próbuje odciągnąć naszą, lub twoją uwagę od tego, co naprawdę dzieje się w Kirragonii.

6 komentarzy:

  1. Moim zdaniem Hargar chyba się nie myli. Podobało mi się jak Kharina zaprezentowała się mieszkańcom Lahmar i jak chwaliła się przed tamtymi smokami. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta dziewczyna lubi mieć uwagę smoków skupioną na sobie ale w pozytywnym znaczeniu. Na pewno nie chciała aby Baron coś zataił przed swoimi smokami jeżeli chodzi o atak na zamek i jej w tym udział. Hagar może mieć sporo racji w tych swoich przemyśleniach. Bardzo dziękuję za rozdział pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co dzieje się w Kirragonii? Bardzo mnie to ciekawi, duży spisek się szykuje! Pewnie kolejna walka, w której zginie sporo niewinnych i lubianych przeze mnie bohaterów :(

    Kharina szybsza niż Quinkel :D:D łał :D zaimponowała mi :D ich związek zapowiada się na bardzo burzliwy( nudzić się ze sobą na pewno nie będą :D)

    Teraz czas na przetrzepanie przez barona tyłków niecnym krasnoludom i kurellom :D

    Emiś dzięki za fragment, buziole :****

    koralgol

    OdpowiedzUsuń
  4. Nic nie mowie wiecej ale to juz na prawde czas zeby baronek przestal dawac sie wodzic za nos i przejal inicjatywe i przeczepal jej ten niesforny tyleczek ;) Emis wszystko w Twoich rekach :D Dziekuje i buziole :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się postawa Khariny, jeszcze chyba parę razy baron będzie musiał opanować się,,,chyba,że pokaże, że to on dominuje. Nie miałam jeszcze przyjemności czytać innych Twoich tekstów, ale czy w świecie smoczych wybrańców, kobiety - smoczyce nie są wojownikami, że ta trójka była tak zdziwiona? Hargar ma chyba rację, ale czy baron mu uwierzy? Bardzo dziękuję za kolejny rozdział Monika:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Już sama nie wiem co napisać denerwuje mnie Kharina wiedząc co się dzieje i mając misję uwolnienia siostry ona się popisuje bo inaczej tego nazwac nie można Może jeszcze ladnie się opakuje i poda wrogom na talerzu no ale coż może ma odrobię próżności bo jest zakochana ale może za to zapłacić dzięki Emi milego dnia blanka

    OdpowiedzUsuń