niedziela, 12 października 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 1_epizod 2



Cedric ker Goric przyglądał się grupie ludzi pracujących przy odbudowie murów zamkowych. Smok opierał nogę na sporym kamieniu, a w ręku trzymał szkic odnowionej rodzinnej siedziby. Czuł dumę, patrząc jak wątłe dotąd ściany Gelar stopniowo zmieniają się w solidne, wysokie mury, zwieńczone odnowionymi blankami.
Wszystkie wieże zostały wzmocnione i rozbudowane. Dachy naszpikowano metalowymi iglicami, a w każdej z baszt uszykowano miejsca dla łuczników. Same mury również podwyższono i wzmocniono. Największą jednak dumą smoka była brama wjazdowa do twierdzy. Dawniej drewniana, stanowiąca łatwy cel dla napastników, dziś błyszcząca metalowymi okuciami. Dodatkowo solidna krata stanowiła wzmocnienie zamku.
Smok poklepał się po kolanie, z zadowoleniem stwierdzając, iż wszystko idzie zgodnie z planem. Co prawda, do końca przebudowy jeszcze daleko, ale już teraz było widać efekty. I pomyśleć, że tak wiele udało się mu zrobić w ciągu kilku lat. Rozpoczął starania o rozbudowę twierdzy tuż po koronacji Ariela. Na ojca nie bardzo mógł liczyć. Tanis był już stary, nie widział więc potrzeby modernizacji rodowej siedziby. Twierdził, że skoro przetrzymała trzy tysiące lat bezkrólewia, wytrzyma wszystko. Cedric nie podzielał zdania ojca. Chciał czegoś więcej – zamienić małą warownię w prawdziwy zamek, ale by tego dokonać, musiał uzyskać zgodę Ariela.
Nowy władca Kirragonii znał specyficzne położenie Gelar, był też świadom braków w ufortyfikowaniu fortecy. Dekret królewski, pozwalający zmienić Gelar w zamek, Cedric otrzymał bez trudu. Za to przekonać rodziciela do zasadności planowanych remontów było znacznie trudniej.
Po wielu potyczkach słownych, Tanis w końcu ustąpił, jednak co się na marudził i zrzędził, tylko Cedric wiedział. A plany młodego smoka sięgały dużo dalej. Zamierzał przebudować gruntownie sam zamek. Nadać blasku głównej sali, odświeżyć wszystkie komnaty sypialniane, dobudować nowy spichlerz, rusznikarnię, powiększyć kuźnię, wydzielić przytułek dla chorych. Myślał też o jakiś pomieszczeniach typowo kobiecych, ale nie bardzo wiedział, jak miałyby one wyglądać. Zarządczyni przebąkiwała, co prawda, o jakimś porządnym kącie na kąpiel, jednak Cedric nie miał ochoty korzystać ze wspólnej łaźni, jak to bywało w innych warowniach. Zdecydowanie zaś planował wybudować jeszcze jeden budynek mieszkalny w obrębie głównych murów. Miejsca było aż nadto, a i liczba mieszkańców od czasu pamiętnego ataku Razzela na warownię, znacznie się zwiększyła. Wielu bowiem ocalałych z północy nigdy już nie wróciła w rodzinne strony. Tymczasowo pobudowane lepianki i dobudówki straszyły swoim wyglądem, dopełniając i tak zapuszczony obraz warowni.
Zamierzał to zmienić. Wyburzy wszystkie pokraczne dobudówki i szałasy. Jeden budynek z refektarzem powinien załatwić sprawę. Obawiał się jednak reakcji ojca, dla którego już umocnienie murów i wymiana bramy na metalową była prawdziwym szokiem.
– Nie będę się spieszyć – mruknął pod nosem, ruszając do zamku. Dzień był pogodny, ani upalny, ani chłodny, po prostu idealny na prace budowlane. Ludzie uwijali na murach, układając kamienie, wypełniając dziury zaprawą.
Gwiżdżąc wesoło pod nosem, przeszedł przez bramę, po raz kolejny delektując się nowym nabytkiem. Niestety, wewnątrz mina szybko mu zrzedła na widok ojca wykłócającego się z majstrem. Tanis, choć potrzebował do chodzenia laski, nadal potrafił pokazać, kto tu jest smoczym wybrańcem.
– Ojcze… – zaczął łagodnie Cedric, podchodząc do mężczyzn. Przez myśl przeszło mu, że nim skończy się ta cała przebudowa, sam zdąży osiwieć. Nadzorca robotników wyraz twarzy miał taki, jakby chciał zwinąć narzędzia i pójść do wszystkich diabłów. Smok wiedział, że rodzic jak każdy starzec miał swoje przyzwyczajenia, jednak ostatnio stał się wyjątkowo natrętny i marudny. Do wszystkiego się wtrącał i każdego pouczał. – Ojcze – powtórzył i dopiero wtedy stary smok go usłyszał.
– O, Cedricu, jesteś – ucieszył się. Machnął laską, wskazując na murarza. – Powiedz temu idiocie, że tak nie buduje się murów obronnych.
Smok skrzywił się. Kolejny już raz jego rodziciel zarzucał najemnikom, że nie znają się na swojej pracy. Mężczyzna znał te zarzuty na pamięć i wiedział, co też za chwilę usłyszy.
– Za moich młodych lat ludzie umieli wznosić zamki – skwitował ostro Tanis.
– Tak, tak, wiem. – Cedric przerwał ojcu wypowiedź, łapiąc go pod ramię i odciągając od robotnika. Do mężczyzny zaś rzucił szeptem: – Jest stary – co niby miało tłumaczyć zachowanie dawnego pana Gelar.
– Wszystko jest nie tak – mruczał pod nosem Tanis. – Widziałeś miejsca dla łuczników? Są zbyt wąskie. A zbrojownię? Zbyt blisko zbiorników na wodę. Wilgoć wedrze się do środka i wszystko pokryje się rdzą.
Cedric zmusił się, by nie odpowiadać na uwagi rodziciela. Po pierwsze, Tanis gubił się już w swoich wypowiedziach, a rzeczywistość mieszała się mu z przeszłością. Potrafił zapomnieć, gdzie jest zamkowa kuchnia, a potem wszystkim czynić wyrzuty, że w nocy przeniesiono ją w zupełnie inne miejsce. Za to wszystko związane z Gerenisse pamiętał w najdrobniejszych szczegółach. Jej wygląd, kolor ulubionej sukni i zapach kwiatów, którymi się otaczała.
Tak naprawdę Cedrica przygnębiało to, że ojciec tak gwałtownie się postarzał. Jeszcze kilka lat temu, kiedy rozprawiali się z Tollesto, żył pełną piersią i nic w Gelar nie mogło ukryć się przed jego czujnym wzrokiem. Dopiero bitwa w Dolinie Ciszy pokazała, jak wiele liczył sobie lat i jak duży był to wysiłek dla starego smoka. Z dnia na dzień zaczął wycofywać się z życia, stopniowo obarczając syna coraz większymi obowiązkami, aż w końcu wiosną, dwa lata temu przekazał mu całkowicie warownię we władanie. Teraz to Cedric rządził w Gelar i to on reprezentował swój ród podczas spotkań z królem.
Początkowo bawiły smoka ważne obrady i całe to zarządzanie majątkiem. Szybko jednak zrozumiał, że nawet drobne decyzje potrafią mieć wpływ na życie mieszkańców jego małej warowni.
– Chodź, ojcze, wejdźmy do domu. Napijemy się wina i porozmawiamy.
– Wino? Chłopcze, w moim wieku wino potrafi wpędzić do grobu – bąknął Tanis, posłusznie jednak pozwolił prowadzić się do izby.
– No to ja wypiję wino, ty dostaniesz mleko – rzucił Cedric, doskonale wiedząc, że ojciec wzburzy się na tę propozycję.
– Mleko?! – w głosie starca pojawiła się irytacja. – Może od razu każ podać mi truciznę?
Smok zaśmiał się głośno.
– W takim razie każę ci rozcieńczyć wino, byś nie zasnął w trakcie rozmowy. – Posadził ojca u szczytu stołu, sam zaś zajął miejsce u jego boku. Krzesło, na którym siadał Tanis, należało w tej chwili do Cedrica jako głowy rodu. Jednak smok nie widział sensu odbierać ojcu tej ostatniej przyjemności i zmuszać go na stare lata do zmiany swoich nawyków. Służka pojawiła się natychmiast, niosąc świeże pieczywo, owcze sery tak uwielbiane przez Tanisa i dzban wina.
– Mate, przynieść lekkie wino dla mojego ojca. – Smok zwrócił się do służącej.
Ta w odpowiedzi skinęła tylko głową i ruszyła do kuchni. Jak wszyscy w zamku, tak i ona wiedziała, co podawać staremu lordowi: wino tak bardzo rozrzedzone wodą, iż już nawet kolorem nie przypominało pierwotnego trunku. By oszukać zmysły starca, doprawiano je sokiem z malin lub wiśni.
– Co cię trapi, mój chłopcze? – zapytał Tanis, mocząc usta w pucharze i pijąc sok jak przednie wino.
– Sytuacja mieszkańców Gelar, ojcze. Ledwie zaczęło się lato, a ja już martwię się czy damy radę wykarmić tyle osób w zimie. – Smok podrapał się po brodzie. Liczba mieszkańców warowni od czasu pamiętnej bitwy zwiększyła się. Winę za to ponosił sam Tanis, który przygarniał wszystkie utrapione owieczki. Zresztą, czy mógł postąpić inaczej? Dręczeni przez Tollesto ludzie północnych osad szukali schronienia na południu, a lord im go udzielał. Jednak za nimi przybyli następni i jeszcze inni. W chwili obecnej twierdza aż trzeszczała od nadmiaru osób. Nie brakowało, co prawda, rąk do pracy, ale wszystkie te gęby trzeba było wyżywić.
– No tak, to może być problem – skrzywił się smok. – Mówiłem ci chłopcze, byś nie przygarniał każdego, kto zapuka do twych drzwi.
Cedric uśmiechnął się lekko.
– Tak, ojcze, masz rację. Nie powinniśmy ich tu wpuszczać, karmić i chronić przed Tollesto.
Tanis posłał mu w odpowiedzi karcące spojrzenie.
– Nie żartuj sobie, młodzieńcze. Może i władasz teraz tym zamkiem, ale ja ciągle mam tu coś do powiedzenia i póki żyję, miejsce pod naszym dachem znajdzie się dla każdej strapionej duszy. Jeśli jest za mało miejsca do spania, stwórz nowe, martwisz się o zapasy, obsiej więcej pól.
– O nic innego cię nie podejrzewałem. – W spojrzeniu młodego lorda zamigotały wesołe iskierki. Czasem rozmowa z ojcem przypominała negocjacje z dzieckiem. Nawet jeśli od początku wiedział, co powinien uczynić, musiał tak poprowadzić rozmowę, by Tanis myślał, że sam wpadł na rozwiązanie, w przeciwnym razie buntował się i złościł. – Mam jednak w planach coś jeszcze innego.
– Co? – zaciekawił się stary smok. Na siwej brodzie widniały krople soku.
– Teraz, kiedy zrobiło się już spokojnie i mamy nowego króla – zaczął, ostrożnie dobierając słowa. – Pomyślałem sobie, że nadszedł czas by…
– Ożenić się! – Starzec zaklaskał w dłonie. Jego twarz pałała szczerą radością. Cedric zaś odepchnął od siebie puchar, rozlewając wino po stole. Mina smoka wyrażała bezkresne przerażenie. Równie dobrze ojciec mógłby zaproponować mu opuszczenie rodzinnych stron i udanie się na niegościnne lądy poza miejscem i czasem. Każda z tych myśli była równie absurdalna i głupia.
– Nie! – uciął ostro dyskusję. – Myślałem raczej o wybudowaniu wioski wokół Gelar.
Uśmiech zniknął z twarzy Tanisa, na powrót czyniąc go starym, zmęczonym życiem człowiekiem. Spoglądając na ojca, smok pożałował, że tak niefortunnie przedstawił swój plan. Nie lubił sprawiać rodzicielowi przykrości. Nie przypuszczał jednak, że tak bardzo zależy mu na ożenieniu syna. Na samą myśl o kobiecie pętającej się po korytarzach, tłumach dwórek, piskach i śmiechach, Cedricowi ciarki przechodziły po plecach. Dotąd w Gelar prowadzili raczej proste życie. Spożywali zwykłe posiłki, nosili się prosto, przez całe dnie ciężko pracowali, by wieczorem pić i grać w kości.
Tak, Cedric zdecydowanie kochał swoje życie. Kobieta zmieniłaby wszystko. Musiałby częściej się kąpać, zważać na swoje maniery i słowa.
Pokręcił głową, karcąc siebie w myślach. Musiałby upaść zupełnie na głowię, sprowadzając na zamek płaczliwą niewiastę. Co innego proste dziewczęta, te lubiły się zabawić, a rankiem, kiedy wygrzebywał się z siana, nie oczekiwały od niego deklaracji ani tym bardziej wierności.

10 komentarzy:

  1. Az zglupialem normalnie i musialem raz jeszcze opis przeczytac bo zastanawialem się dlaczego Tanis wspomina i tak dobrze pamięta Gerenisse, a tu się okazało, ze tak samo miała matka Cedrika na imię..Dziękuję Emiś I buziolki :********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię nie jest przypadkowe, Sławku. Przyznaję, że celowo takie wybrałam, a dlaczego? Odpowiedź na to pytanie poznasz czytając kolejne fragmenty.

      Usuń
  2. To już otrzymałam odpowiedź odnośnie imienia. Podoba mi się Cedrik, ma anielską cierpliwość w stosunku do ojca. Co do Tanisa to nie dziwię mu się, że chce syna ożenić, latka lecą a on chciałby już wnuki widzieć. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tanis jeszcze pokaże na co go stać i spróbuje pokrzyżować plany "anty małżeńskie" syna.

      Usuń
  3. Mnie też zastanowiło imię Gerenisse.

    Cedric, jak na smoka przystało, jest bardzo fajny, bo czyż mogłoby być inaczej? Oczywiście, że nie! Trochę taki nieokrzesaniec z niego, co to dziewki w sianie obraca, ale zdecydowanie ma swój urok :D

    Ale... zdaje się to nie on upadnie na głowę, ale sam monarcha, narzucając mu niewiastę... czy płaczliwą? Wątpię :D Oj będzie się w tej części działo, już nie mogę się doczekać, gdy Gerenisse zostanie pojmana i rzucona do stóp Ariela i kiedy król odda ją w swojej łaskawości Cedricowi, co to biedny będzie musiał się częściej kąpać i zważać na słowa i czyny hahahahaha Już go lubię :D

    Dziękuję Emiś i czekam na następny fragment, buziole :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czyż kobiety nie uwielbiają łobuziaków? Sianko, cudnie umięśniony smok i już słyszę pisk wiejskich panienek.
      A swoją drogą to Cedric jeszcze zatęskni za spokojnym życiem i siankiem, kiedy Gerenisse zamieszka w jego domu.

      Usuń
  4. Z przyjemnościa przeczytalam to wprowadzenie w sytuację Cedrica nawet tak krotkie jak widze spowodowało lawine domyslow. Poczekam spokojnie na rozwoj akcji ktora pewno mnie zaskoczy poniewaz juz jestem ciekawa o ktorej twierdzy mowa i czyich wspomnien bo Twoje tytuly zawsze cos istotnego znacza dzieki Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam szczerą nadzieję, że następne rozdziały przypadną ci do gustu Blanko. Będzie ciekawie i trochę mroczniej niż w "serduszku".

      Usuń
  5. Jak na razie Cedric cieszy się spokojem i ciszą. Ma wiele cierpliwości dla swojego starego ojca. Ciekawe czy będzie dalej taki dobry i łagodny jak dostanie pannę do pilnowania ?Dziękuję za epizod i pozdrawiam serdecznie Elka-el64

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe opowiadanie. Czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń