poniedziałek, 27 października 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 3_epizod 1



Miejsce nie podobało się jej ani trochę. Ruiny zamku straszyły nadkruszonymi wieżyczkami i dziurami w murach. Wiatr hulał po zniszczonych komnatach, nic sobie nie robiąc z braku okiennic i ubytków w dachu. Przechodziły ją ciarki na samą myśl o miejscu, do którego przywiózł ją brat. Buntowała się i zapierała do samego końca. Nie pomogły błagania matki ani nagany brata. W końcu musiał ją zbić i dopiero wtedy ubrała się w odświętną suknię, a potem pozwoliła  przywieźć do tego przeklętego miejsca.
Jeszcze w drodze, Lamis próbował załagodzić sytuację, opowiadając jej historię zniszczonej warowni, w której ukrywały się smoki. Podobno należała do jakiegoś znakomitego, smoczego rodu. Tollesto nakazał zburzyć ją i zamordować wszystkich mieszkańców po tym, jak pan zamku odmówił wydania swojej córki za człowieka hrabiego.
Brat wprost promieniał, opisując jej sposób, w jaki Tollesto podszedł mieszkańców i los jaki im zgotował. Gerenisse mało obchodziło, co stało się z dworzanami, dla niej ważne było, że należeli do smoczej rasy i już tylko z tego powodu szczerze ich nienawidziła.
Dotarli do ruin w samo południe. Słońce świeciło mocno, parząc jej plecy, ale Lamis ani na chwilę nie pozwolił jej zarzucić szala na ramiona. Co więcej, zmusił ją do rozsznurowania gorsetu i wystawienia piersi na widok mężczyzn. Znienawidziła go za to. Zazwyczaj wojownicy nie potrafili oderwać od niej wzroku, ale teraz z gołymi ramionami, w rozchełstanej sukni będzie miała szczęście, jeśli nie rzucą się na nią gromadnie.
Sama zeskoczyła z wozu, odrzucając rękę wyciągniętą przez wojownika, który wpuścił ich na teren przyzamkowy. Ruszyła za Lamisem, ale i tak głośny rechot gada jeszcze długo dolatywał do jej uszu.
Nim wpuszczono ich do środka, kazano im czekać w zniszczonej sieni. Brat milczał, wyraźnie zaskoczony takim obrotem sprawy. Oczekiwał wystawnego przyjęcia, tymczasem potraktowano go jak zwykłego handlarza obwoźnego, każąc czekać w kolejce, nim udzieli się mu zgody na zaprezentowanie swego towaru. Co gorsza, to ona – Gerenisse – była tym towarem.
Zagryzła wargi, po raz kolejny przeklinając w myślach brata i matkę. Smoki, które raz po raz przechodziły obok nich, nie szczędziły jej wulgarnych zaczepek i propozycji, od których robiło się jej niedobrze.
– Nie kwaś się! – warknął na nią brat. – Będziesz tu mieszkać, więc lepiej się przyzwyczajaj.
– Ani mi się śni – odcięła się, krzyżując ramiona na piersi. Jednak ten prosty gest uwydatnił tylko jej biust, szybko więc opuściła ręce. Najchętniej wbiłaby nóż – który ukryła pod fałdami sukni – w zimne serce Lamisa.
– Mam ci przypomnieć, po co tu jesteś? – wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Nie! – odcięła się. Wszystkie nędzne i podłe powody znała na pamięć. Nie znaczyło to jednak, że zamierzała zbagatelizować ryzyko, na które wystawił ją brat. Osobiście nie wierzyła, by umowa ze smokami miała w jakikolwiek sposób poprawić ich los.
– Musisz się im spodobać, inaczej nie zechcą nas chronić – rugał ją Lamis. Kurell ubrał się w swój odświętny strój: ciemne spodnie, jasną koszulę i wyszywany złotem kaftan. Lśniące włosy mężczyzny, związane rzemieniem, spływały po jego plecach. Brat chodził w tę i z powrotem, nerwowo zerkając na drzwi. Żadną miarą nie przyznałby się do tego, jak bardzo czuł się w tej chwili upokorzony, Gerenisse znała go jednak lepiej. Widziała gniewne błyski w jego źrenicach i dłonie zaciśnięte w pięści. Ledwie nad sobą panował i co kilka chwil dawał temu wyraz, wrzeszcząc na nią.
– Mogę się rozebrać – syknęła. – Wtedy na pewno się im spodobam.
– Nie bądź wulgarna – ofuknął ją brat. – Favien sam zdecyduje, kiedy zerwać z ciebie ubranie.
Wzdrygnęła się na myśl o obcym mężczyźnie dotykającym jej ciała. Smoki były silne i dominujące. Nigdy nie liczyły się z uczuciami innych, a zwłaszcza kobiet. Brały, co chciały i kiedy chciały.
– Na twoim miejscu zastanowiłbym się dwa razy, nim się odezwę. – Ciągnął swą tyradę brat. Zbliżył się do niej na tyle, że z łatwością mógł dotknąć jej twarzy lub ją uderzyć. – Pamiętaj, że on chce mieć w swoim łożu twoje ciało, jeśli będziesz pyskować, znajdzie skuteczny sposób, by cię ukarać.
Posłała mu obrażone spojrzenie.
– Wiem, co mam robić – mruknęła. Przerabiali to już tak wiele razy, że zdążyła do perfekcji dopracować kobiecie sztuczki. Doskonale wiedziała, w jaki sposób mrugać, uśmiechać się, wzdychać i wdzięczyć do mężczyzn, by jedli jej z ręki. Po nocy spędzonej w jej towarzystwie, gotowili byli oddawać swoje majątki. Wiele w ten sposób zyskała. Co prawda, większość z przywilejów, o które „walczyła”, spływały na brata, jej zaś w udziale przypadały zaledwie błyskotki, ale i tak nie mogła narzekać na swoje życie.
Teraz również zamierzała wykorzystać swoją urodę. Co z tego, że Favien był smokiem? Nadal pozostawał mężczyzną, a tym nie zdarzało się myśleć głową częściej niż raz dziennie. Uwiedzie go, wykorzysta jego słabe strony, a potem, kiedy już nasyci się nią, odejdzie. Lamis zyska to, o co zabiega, a ona trochę kosztowności. Jedyną złą stroną tej sytuacji była konieczność obcowania z gadem. Gardziła nimi tak bardzo, że obawiała się, iż może mieć trudności z pohamowaniem odruchu wymiotnego w ich obecności.
W końcu, po bardzo długim czasie drzwi otwarły się. Mężczyzna, który wyszedł im na powitanie, miał tylko jedno oko. Drugie, podobnie jak całą połowę twarzy, pokrywały szpecące blizny. Smok tylko przelotnie spojrzał na Lamisa, swoje spojrzenie skupił na dziewczynie, lustrując ją dokładnie, począwszy od stóp, a skończywszy na twarzy i piersiach.
– Możecie wejść – powiedział, oblizując językiem usta.
Kurell poprawił gustowny kaftan, potem szarpiąc siostrę za rękę, ruszył do wnętrza warowni. Gerenisse pozwoliła się prowadzić, rolę przestraszonej branki znała aż za dobrze. Wlokąc się za Lamisem, miała szanse z bliska obejrzeć zamek. Jeśli myślała, że wewnątrz będzie wyglądał lepiej, pomyliła się. Każda ze ścian w mniejszym lub większym stopniu była dziurawa. Ubytki widać było prawie wszędzie, począwszy od posadzek, poprzez schody, a skończywszy na dachu. Na dodatek wszędzie walały się resztki jedzenia i nieczystości. Wszechobecne psy wylegiwały się na ubrudzonych odchodami matach, żywiąc się czym popadnie. Smród był przejmujący i dziewczyna po raz kolejny zastanowiła się, jak przeżyje tych kilka tygodni.
Idąc za oszpeconym przewodnikiem, dotarli w końcu po pomieszczenia, które kiedyś zapewne pełniło rolę głównej izby. Po tym, co zobaczyła w korytarzach, nie oczekiwała niczego wyjątkowego. I niestety, nie pomyliła się. Całą salę zajmowały ławy i stoły, przy których siedziały smoki. Mężczyźni hałasowali, głośno rozmawiając, szturchając się i obżerając. Wino lało się strumieniami. Nikt tu nie przejmował się manierami, kości rzucano wprost na podłogę, skąd porywały je wygłodniałe psy.
Pojawienie się kobiety nie mogło pozostać niezauważone. Zapanował jeszcze większy harmider, smoki gwizdały i rzucały pod jej adresem obraźliwe uwagi. Co któryś łapał się za krocze, wołając ją, pokazując, na co ma ochotę. Starała się nie patrzeć na nich, po raz pierwszy zadowolona, że Lamis był przy niej. Gardziła bratem za to, że wpakował ją w tę okropną historię, była jednak rada, że trzymał ją mocno za rękę.
Przeszli pomiędzy stołami, zatrzymując się przed podwyższeniem, gdzie przy suto zastawionym stole siedział ten, który miał stać się jej panem. Mężczyzna nie zachowywał się jak jego kamraci, pił w spokoju wino, przyglądając się jej spod wpół przymkniętych powiek. Granatowy warkocz długich włosów opadał mu na lewe ramię. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie młodego, jednak kiedy przyjrzała się mu uważniej, dostrzegła pierwsze siwe włosy na jego skroniach. Mimo to jego twarz miała dość regularne rysy: prosty nos, kanciasta szczęka i wysokie czoło. Z miejsca, w którym stała, nie widziała koloru oczu smoka, była jednak pewna, że wojownik wpatruje się nią uważnie.
W końcu skinął głową, zapraszając ich do zajęcia miejsca przy stole. Lamis usadził ją na końcu ławy, sam siadając obok smoka.
– Spójrz na nią, widzisz, jaka jest piękna? – zaczął natychmiast kurell, wyczuwając dogodną sytuację i zainteresowanie smoka Gerenisse.
– Nie jestem ślepy! – warknął mężczyzna. Jego głos pozostawał gniewny, ale w spojrzeniu nie było furii, tylko ciekawość i podniecenie.
– Jak ma na imię? – zapytał, nie spuszczając z niej wzroku. Słowa skierował do Lamisa, ignorując dziewczynę i fakt, że sama mogłaby udzielić mu odpowiedzi.
– Możesz mówić na nią, jak masz ochotę. – Lamis machnął lekceważąco ręką. Brat nie raczył nawet na nią spojrzeć, nie interesowała go jej obrażona mina, liczył się tylko interes ze smokiem. – My wołamy na nią Gerenisse.
Smok uśmiechnął się krzywo.
– Może być – mruknął, wolno cedząc słowa.
– Zatem dobijamy targu? – Lamis wyciągnął przed siebie rękę, ale smok zlekceważył jego dłoń.
– Nie tak prędko, bękarcie. – Zganił go ostro. – Jaką mam pewność, że nie będzie próbować uciekać?
– Oczywiście, że spróbuje. Sądziłem jednak, że potrafisz utrzymać kobietę w ryzach? – W głosie kurella pojawiła się kpina.
Smok zmierzył go ostrym spojrzeniem, potem na powrót skupił się na dziewczynie. Ciemny materiał jego koszuli napiął się niebezpiecznie, kiedy pochylał się do Lamisa.
– Zapewniam cię, że znam sposoby na poskromienie złośnic.
Kurell zaśmiał się głośno.
– To świetnie, bo ona naprawdę nie jest jagniątkiem.
– Tym lepiej – odparł Favien. – Okiełznanie jej sprawi mi niemałą przyjemność.
Przygryzła wargi, ledwie opanowując chęć poderwania się z ławy i rzucenia czymś ciężkim w brata i wrednego gada. Podłe gargulce, rozmawiały o niej, jakby jej tutaj nie było. Omawiali jej wygląd i charakter. Lamis zachwalał jej wdzięki i zdolności w sztuce zaspokajania mężczyzn. Smok mruczał rozochocony, gotowy w każdej chwili rzucić się na nią i posiąść na oczach gawiedzi.
Zrobiło się jej niedobrze, szczególnie gdy Lamis zapewnił, że nie jest delikatną niewiastą i że Favien może zrobić z nią, co zechce, a jak mu się znudzi lub nie będzie posłuszna, zawsze może oddać ją wojownikom.
– Nie jestem ladacznicą! – wrzasnęła, przerywając tę męczącą wymianę zdań. Jej podniesiony głos uciszył wszystkie rozmowy w izbie. Smoki, które jadły, spoglądały teraz na nią wyczekująco. Starała się zignorować ich natrętne spojrzenia i skupić się na Lamisie. – Nie rozdaję ani nie sprzedaję swego ciała! – ciągnęła podniesionym głosem. – Zawieramy umowę i nic poza tym.
Z twarzy brata odpłynęły wszelkie kolory. Zaciskał pięści tak gwałtownie, że chyba tylko obecność Faviena powstrzymywała go przed przyłożeniem jej.
– Zamknij się! – warknął przez zaciśnięte zęby.
– Ani myślę! – wrzasnęła, grożąc mu palcem. – Zgodziłam się tu przyjść. Zgodziłam się być ze smokiem, ale na tym koniec! Szanuj mnie! Bo gdyby nie ja, nie miałbyś nic! – Jej głos przeszedł w krzyk. Zdawała sobie sprawę, że Lamis wpadnie w szał, nie podejrzewała jednak, że straci nad sobą kontrolę i rzuci się na nią. Zerwał się miejsca tak gwałtownie, że nie zdążyła zareagować. Uderzył ją w twarz, a potem przygwoździł do stołu, zaciskając ręce na jej szyi.
– Ty podła suko! – wrzeszczał. – Nic ci nie zawdzięczam. Miałabym świat u swoich stóp, gdybym nie musiał troszczyć się o ciebie i matkę. Umiesz tylko rozkładać nogi, nic… – nie zdążył dokończyć zdania, gdy potężna ręka chwyciła go za kaftan i odrzuciła do tyłu. Poleciał na ścianę, uderzając w nią niczym worek z ziemniakami.
Favien stał nad Gerenisse, spoglądając na nią roziskrzonym spojrzeniem.
– Nigdy więcej cię nie dotknie – powiedział, a potem pochylając się nad nią, sięgnął dłonią do rozsznurowanego kaftana, rozrywając go mocniej, kładąc rękę na jej piersi, ściskając w palcach sutek. – Od tej chwili jesteś moja – oznajmił. – A każdy, kto spróbuje cię dotknąć – zginie.

7 komentarzy:

  1. Podły rajfur z tego Lamisa, żeby tak traktować rodzoną siostrę, mało tego dzięki niej przeżył w potyczce z Quinkelem.Czy ona jest głupia, że nadal daje się tak traktować, a może nie ma gdzie uciec, bo jakoś nie wierzę, że to wszystko sprawia jej przyjemność. Favien chyba nie jest lepszy od Lamisa, ale to się jeszcze okaże. Bardzo dziękuję za znakomity fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie gorąco, zapewniam. Favien pokaże jaki z niego przewrotny gad i że w rzeczywistości dba tylko o siebie i swoje interesy.

      Usuń
  2. Jakbym trzasnęła tego Lamisa to by wyleciał przez drzwi. Jeszcze będzie wredny zaprzeczał, że dzięki Ger tyle zdobył. Dupek jeden. A Favien też nie wygląda na milusińskiego. Piękne dzięki za kolejny fragment.
    Pozdrawiam N-A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam podobne uczucia, ale bez negatywnych postaci, trudno byłoby zbudować akcję.

      Usuń
  3. A mnie tu coś nie pasuje.....skoro Gerenisse twierdzi, że mężczyźni myślą głową raz dziennie to ona nie myśli wcale....zamiast dać się tak traktować spokojnie mogłaby rzucić zaklęcie które już wcześniej ich uratowało i uciec jak najdalej od wszystkich, a i kosztowności przy okazji zakosić Lamisowi. Dziękuję Emiś i buziolki nocne :****

    OdpowiedzUsuń
  4. no no no, się zadziało tutaj, nie wiem kim jest ten zły smok, ale no... fajny jest :D

    też nie rozumiem dlaczego Gerenisse daje sobą tak pomiatać, gdyby zechciała mogłaby brata udupić już dawno temu, no ale gdyby tak zrobiła, książki by nie było, więc...

    dzięki Emiś za ten super fragment :****
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
  5. Favien to pewnie podstępne smoczysko i okrutne. Już wygląd jego zamku daje dużo do myślenia. Brud, smród i ubóstwo to jego domu wizytówka, więc gospodarz z niego zaden. Trochę szkoda mi Gerenisse, bo wredny braciszek a teraz smok. Nie mniej też wie co robi. Mam nadzieję, że okaże sie z czasem bardziej sympatyczną osobą. Dziękuję Emiś i pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń