środa, 12 listopada 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 4_epizod 1



Wyjście poza mury nie tyle było niemożliwe, co trudne do wykonania. Jeśli sądziła, że smoki będą próbowały ją powstrzymać, bardzo się myliła. Większość mijała ją obojętnie, lub co najwyżej rzucała pod jej adresem obraźliwe uwagi. Nikt jednak nie próbował jej zatrzymać, jakby widok kobiety skutej łańcuchami z koszykiem w ręku był czymś najnormalniejszym w świecie.
I dla nich zapewne był. Podobnie jak wiele innych rzeczy: spanie jeden na drugim, wspólne chędożenie tych samych służek, załatwianie swoich potrzeb gdzie popadnie i wreszcie brak jakiejkolwiek czystości. Nie wiedziała co bardziej odrzucało ją od mężczyzn: smród otaczający ich ciała, czy grubiaństwo i brak manier?
O tym jakie naprawdę są smoki, którym oddał ją Lamis przekonała się już pierwszej nocy. Favien nie bawił się w uprzejmości, spławił jej brata, a potem zwyczajnie zawlókł ją do swoje sypialni. Tam, rzucił ją na łoże i posiadł bez żadnych ceregieli. Zaciskała zęby z bólu, kiedy wdzierał się w jej ciało, tłumacząc sobie, że tak być musi, że ból wkrótce minie i mężczyzna nasyci się, a potem zaśnie. Niestety, kiedy kilka godzin później wojownik nadal brał ją i ani myślał zasypiać, ledwie powstrzymywała się przed sięgnięciem do ostrza w bucie. Przysięgła jednak bratu wytrzymać kilka tygodni i zamierzała dotrzymać słowa.
Rankiem Favien miał wreszcie dość, jednak nie poszedł spać, tylko wstał poprawił odzienie i wyszedł z izby. W progu jeszcze spojrzał na nią i jej zmaltretowane ciało.
- Teraz każdy będzie wiedział, że jesteś moja – powiedział, śmiejąc się głośno z jej zbolałej twarzy.
Cenny okaz, tym właśnie dla niego była. Zdobyczą, skarbem, który należało posiąść i naznaczyć, by nikt inny nie ważył się go tknąć.
Początkowo złościła ją zaborczość gada i jego chorobliwa zazdrość, gdy ktokolwiek próbował do niej podejść. Szybko jednak zrozumiała, że furia gada zapewnia jej spokój i ratuje ją przed innymi wyposzczonymi stworami.
W twierdzy było mało kobiet, a ona starała się żyć jak wszystkie inne niewiasty. Przynajmniej na początku taki miała plan. Potem zrozumiała co naprawdę działo się w warowni i jaką rolę pełniły w niej dziewki. Te pracujące w kuchni i gotujące dla smoków, istoty najwyraźniej przyzwyczaiły się już do swego losu, a może nawet lubiły to co się z nimi działo.
Drugiego dnia, przynosząc drewno do kuchennego pieca, była świadkiem jak dwie pomocnice kuchenne zagniatały ciasto na chleb, pozwalając, by wyposzczone smoki chędożyły je na oczach reszty służby. Do tej pory widziała przed oczyma ich zadarte kiecki i wbijające się pomiędzy pośladki, męskości gadów. Co gorsza, w kolejce stali już następni. Zrobiło się jej niedobrze na widok tego co się tu wyprawiło, ale służki chyba dobrze się bawiły. Od tamtej pory zaglądała do kuchni tylko w porze wydawania posiłków. Resztę czasu spędzała kręcąc się po korytarzach i próbując utrzymać w czystości komnatę Faviena.
Smok nie dawał jej odpoczynku, na każdym kroku podkreślając swoje prawa do niej. Z tego też powodu nie pozwalał nikomu usiąść koło niej w trakcie posiłków, ani też odezwać się do niej jednym słowem. Sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz bardziej napięta, aż w końcu smoki zaczęły szemrać przeciwko panu, podając jej obecność jako powód zmiany jego zachowania. W głębi duszy zgadzała się z nimi, obawiała się jednak, że dla niej wszelkie zmiany mogą oznaczać tylko kłopoty.
Favien nie bez powodu był przywódcą, umiał wybrnąć z każdej sytuacji. Wpierw wymusił na mężczyznach przysięgę, że nie dotkną jej, a potem sam obiecał, że wróci do swoich obowiązków i przestanie zaprzątać sobie głowę kochanką. Tym sposobem zyskała nieco swobody… i łańcuchy na nogach. Nie wiedziała już co było gorsze: wieczny oddech zazdrosnego kochanka na szyi, czy metalowe obręcze kaleczące jej ciało?
Kolejne dni były już spokojniejsze, a ona bez trudu uzyskała zgodę na opuszczenie warowni. Co więcej jeden z wartowników oznajmił jej, że choćby chciała i tak im nie ucieknie, może więc chodzić gdzie tylko zapragnie.
O tym, że smoki nie obawiały się iż zniknie, przekonała się na własnej skórze, opuszczając dziedziniec zamkowy i torując sobie najkrótszą drogę poprzez dziurawe mury okalające zamek.
Jej łańcuchy, chociaż długie, plątały się w wysokich trawach, czepiały się krzewów i wszelkich innych gałązek. Na dodatek metalowe obręcze wokół kostek, ciążyły jej coraz bardziej, raniąc dotkliwie skórę nóg. W zamku poruszała się tylko po korytarzach, tu wszelkie ścieżki były zarośnięte i dotarcie do granicy lasu zajęło jej sporo czasu. Oparła się o pierwsze z brzegu drzewo, ciężko dysząc. Ze złością spojrzała na swoje dłonie. Podobnie jak kostki, nadgarstki mokre były od krwi. Przeklęła głośno, nienawidząc wszystkich smoków równie mocno jak brata, za to że wpakował ją w tę sytuację. Potem zerknęła na zamek, ciągle jeszcze dobrze widoczny zza drzew. Przez myśl przeszło jej, że żadną miarą nie zdoła pokonać drogi do drzew, niezauważona. Co innego wyjść z warowni, kiedy wiedziały gdzie szła, ale ucieczka?
Pokręciła głową. Nie, jeśli chciała uciec, powinna poszukać innej kryjówki, mimo iż las mógł zapewnić jej bezapelacyjnie największe bezpieczeństwo. Wiekowe drzewa były pod opieką druidów i wszystko, co się tu znajdowało, kapłani otaczali troską. Żaden smok nie mógł wejść do tego miejsca, jeśli przynosił ze sobą złe zamiary. Co z tego, skoro kurellowie, byli jedną z ras na których druidzi również nie patrzyli przychylnym okiem.
Westchnęła ciężko i ruszyła przed siebie. Chociaż trawy były tutaj wysokie, a wszędzie jak okiem sięgnąć rosły różnego rodzaju krzewy, Gerenisse nie miała najmniejszego problemu z poruszaniem się w gęstwinie. Zdawała sobie sprawę, że to miejsce jest przepełnione magią. Moc wprost unosiła się z każdego źdźbła i listka. Czuła to, przez skórę, w mrowieniu palców, wszak sama była istotą magiczną, chociaż jej talenty były zgoła inne. Od dziecka słyszała i widziała rzeczy, których inni nie byli w stanie zobaczyć. Niestety, jak na ironię losu, dostrzegała głównie zmarłych. Nie byli to jednak zwykli umarli, tylko dusze udręczone, zamordowane podstępem. Uwięzieni na tym ludzkim padole, nie potrafiący wejść do zaświatów, szukali pomocy u niej. Osobiście, nie miała nic przeciwko takim odwiedzinom, dawno przestała obawiać się nieżyjących i kiedy tylko mogła, lub raczej kiedy brat o tym nie wiedział pomagała strapionym.
W Lahmar jej talent nieco przygasł, ale też to górnicze miasto nie miało za sobą krwawych zdarzeń, a jedyną niezwykłą historią okazała się być opowieść o kobiecie zamurowanej w kopalni. Gerenisse nie raz zastanawiała się, w jaki sposób ciemnowłosej dziewczynie o imieniu Kharina, udało się uwięzić swoją siostrę w skale i dlaczego to zrobiła. Zdaniem Lamsia, smoczycą powodowała zazdrość o innego smoka, ale ona nie wierzyła w tę wersję wydarzeń.
Z trudem oderwała się od swego przedniego życia, skupiając na obecnej sytuacji. Krzaki jagód znalazła z łatwością. Położyła koszyk na ziemi i łapiąc delikatne gałązki zaczęła ostrożnie zdejmować z nich ciemne owoce.
- Powinnaś obmyć się, moje dziecko – niski głos rozległ się tuż za nią, powodując, że podskoczyła ze strachu. Uniosła głowę. Nieco dalej, w cieniu ogromnego dębu stał mędrzec. Ciało druida okrywała biała szata, łącząc się z bielą jego brody. Czarodziej przyglądał się jej badawczo.
- Przyszłam tu po jagody i nic więcej nie potrzebuję – odparła ostro.
Uśmiechnął się lekko.
- Jeśli pójdziesz za mną, wskażę ci drogę do strumienia – ciągnął niezrażony jej wrogością. – Obmyjesz się, a ja opatrzę twoje rany.
- Nigdzie nie idę i nie potrzebuję pomocy! – prawie krzyknęła. Szczęściem koszyk był już pełen. Przycisnęła go do piersi, torując sobie drogę do wyjścia. Jeszcze tego brakowało, by zadawała się z druidami.
- Nie jestem twoim wrogiem – powiedział, idąc za nią krok w krok.
- Jestem odmiennego zdania – wycedziła przez zęby. – Kurellowie nigdy nie byli mile widziani w tym miejscu.
- Wiem, kim jesteś – odparł ze spokojem. – Ale ten las przygarnie każdego, kto potrzebuje wsparcia.
- Nie potrzebuję pomocy! Już to mówiłam! - wrzasnęła, zatrzymując się gwałtownie, stając twarzą w twarz z druidem. – Być może należę do rasy, którą wszyscy pogardzają, ale to nie oznacza, że pozwolę sobą pomiatać.
- Nie jestem smokiem – w głosie starca pojawiła się wesołość. – Swój gniew wyładowujesz na niewłaściwej osobie.
Sapnęła zirytowana, nie wiedząc co powinna jeszcze powiedzieć, by pozbyć się natrętnego towarzysza.
- Twój los może gwałtownie się odmienić – ciągnął druid. – Ale to ty musisz wykonać pierwszy krok.
Spojrzała na niego spod przymrożonych oczu.
- Czyli mam powiedzieć dość i uciec? – prychnęła. – Nie zauważyłeś przypadkiem jak wielu ich tam mieszka. – Wskazała głową na ruiny zamku i swoje łańcuchy.
Wzruszył ramionami.
- Każdy dostaje tyle od życia na ile sobie zapracował. Ani więcej, ani mniej. Zrozumiesz o czym mówię, kiedy nadejdzie twój czas.
Pokręciła głową, a potem torując sobie drogę pośród traw i krzewów, wyszła z lasu. Druid zdecydowanie nie był przy zdrowych zmysłach, ale czy którykolwiek czarodziej był? Potrząsnęła głową. Nic jej do tego. Będąc już prawie przy murach, spojrzała jeszcze w stronę lasu. Starzec nadal stał pod drzewem i jak wcześniej przyglądając się jej, jakby chciał zajrzeć w głąb jej duszy.
- Niedoczekanie twoje – mruknęła pod nosem, wchodząc przez dziurę w murze na teren przy zamkowy.

13 komentarzy:

  1. Jak do tej pory to jeszcze nie polubiłam Gerenisse, a druid miał rację mówiąc jak sobie pościelesz.... A co z jej magią, że może się stać niewidzialna, moim zdaniem gdyby mocno chciała to mogłaby uciec. Bardzo dziękuję za info i świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeśli nie chce użyć magii? Może pozostając w rękach smoka, buduje lepszą przyszłość dla swojej rodziny?

      Usuń
  2. nie potępiajcie jej. Jej życie to ciągła przemoc i wyzwiska od tych co powinni ją chronić i o nią dbać. Zrobili z niej rzecz którą można płacić i tak sama o sobie myśli. Ma przebłyski własnej woli ale nie dość odwagi by się całkowicie uwolnić. Zniewolona. Tym właśnie jest. Pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Lenko, zamiast troski i ochrony, rodzina wykorzystuje Gerenisse do swoich celów, a ona nie chcą być odepchnięta na bok, godzi się na takie podłe traktowanie.

      Usuń
  3. Gerenisse się trochę miota i nie wie co jest dla niej dobre. Rodzinka ją opuściła i pozostała ze swoimi problemami. Dziękuję Emi za kolejny cudny rozdział.. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się miota. Prawdziwe iskry posypią się jednak znacznie później, kiedy w jej życiu pojawi się Cedric.

      Usuń
  4. Bylo mi jej zal a nawet myslalem, ze ja lubie ale teraz mnie wkurzyla na maxa...rozumiem, ze nie nawidzi smokow nic dobrego ja z ich reki nie spotkalo jak do tej pory...ale mowi o ucieczce patrzy na las zastanawia sie czy zdarzy a gdy Druid oferuje jej pomoc wydziera sie na niego jak zwykla podla suka i woli do smokow wrocic....jak trafi do Cedrika to na dzien dobry kazdego dnia powinien jej tylek chlostac co by jej te wredziolstwo, pyche i arogancje z lepetyny wybic :D Dziekuje Emis i buziolki :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Sławku nie irytuj się tak bardzo. Czasem nie wszystko jest proste i poukładane. Spójrz na Gerenisse jak na wroga. Prawda, że nienawidzi smoków, prawda, że nimi gardzi i chciałby od nich uciec. Jedak przede wszystkim ona ma swój interes by tam być. Od jej obecności u boku Faviena zależą dalsze losy jej rodziny. A Lamis ma wielkie apetyty. Pocieszę ci jednak, że wkrótce na jej drodze stanie Cedric i wszystkie jej plany diabli wezmą.

      Usuń
  5. Trzeba przyznać, że nie ma dziewczyna lekko. Braciszek zamiast ją chronić wysłał w takie bagno, a matka też nie za wiele miała do powiedzenia. Teraz musi się trzymać i liczyć tylko na siebie. Ciekawa jestem czy posłucha druida i czy jeszcze się z nim spotka. A wyładować się na kimś dziewczyna musiała, wątpię żeby był na nią o to zły:)
    Dzięki piękne za kolejny fragmencik. Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością zły nie był, raczej rozbawiony jej zachowaniem. Wkrótce znowu się spotkają i będzie to zupełnie innego wizyta.

      Usuń
  6. Od razu na wstępie.... Gerenisse mnie wkurzyła, nie spodziewałam się, że jest aż taką, sama nie wiem jak ją określić;/;/ Przysięgała bratu, że wytrzyma kilka tygodni, dlatego dała się gwałcić ;/;/ no kurna jego mać ;/;/ i jednak nie lubię Faviena ;/;/ podły gad ;/;/;/

    Czemu Gerenisse, było nie było czarodziejka, posiadająca moce i to nie byle jakie, nie uwolniła się z tych łańcuchów? I czemu swoich czary mary nie uczyniła? Rzucając zaklęcie mogła iść w świat niezauważona, a smoki mogłyby jej naskoczyć ;/;/;/

    Emiś bardzo wkurzający to był fragment, pojechałaś po naszych emocjach jak wirtuoz. A to tylko znaczy, że masz ogromny talent.

    ps. Pisz tak dalej i się nie przejmuj, że krew w moich żyłach wciąż wrze ze złości.

    Dziękuję, buziole :****
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałaś się, że jest taką...? Suką?! Ależ jest. Wcale nie mówiłam, że to będzie pozytywna postać. Przeciwnie, jest zła i absolutnie przesiąknięta antysmoczą ideologią, jeśli tak mogę się wyrazić. Cedric nieźle się z nią namęczy, nim dziewczyna zrozumie, że źle postępuje.
      Mówisz, że gram na waszych emocjach? Ha, ha, bardzo się cieszę, że tak intensywnie reagujesz na moją twórczość.

      Usuń
    2. Pewnie że się nie spodziewałam, do tej pory jej współczułam, ale teraz... delikatnie powiem... wkurza mnie... chociaż już nie mogę się doczekać jak powkurza Cedrica :D:D:D no i mnie przy okazji, ale co tam, ja tam dla dobra ogółu mogę się i powkurzać :D

      buziole :****

      Usuń