czwartek, 12 lutego 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 6_epizod 2



Drzwi do komnaty Faviena otworzyły się z hukiem, a progu stanęła Agatte. Smoczyca groźnie zaciskała szczęki, a jej oczy były przekrwione. Z całej postaci buchał gniew, a gorąca para unosiła się wokół kobiecego ciała.
– Jak mogłeś to zrobić!? – wrzasnęła od progu. Nie czekała, aż syn wstanie z posłania, na którym akurat leżał w towarzystwie rudowłosej dziewki. Podbiegła do niego, wyciągając go spod prześcieradła, do kobiety zaś krzyknęła: – Wynoś się, bo zabiję!
Służka pisnęła przeraźliwie i, nie zadając sobie nawet trudu zebrania własnych rzeczy, uciekła w popłochu. Agatte zaś skupiła się na Favienie.
Ten odepchnął jej dłonie i z równie zagniewaną miną przeszedł na drugi koniec izby. Nie okrył swej nagości. Pozwolił, by matka widziała jego męskość w pełnej gotowości. Nie wiedział, co chciał w ten sposób osiągnąć; może po prostu jego zamiarem było zszokowanie matki?
 – Czego chcesz? – warknął, nie bawiąc się w uprzejmości.
W kobiecie zagotowała się krew. Miała ochotę rzucić się na syna i urwać mu ten przeklęty, głupi łeb.
– Jeszcze się pytasz?! – wrzeszczała, niewiele sobie robiąc z tego, że zapewne słychać ją było nawet w najbardziej oddalonych korytarzach. – Po tym, co zrobiłeś, jeszcze masz czelność pytać, czego chcę?
Wzruszył ramionami, choć daleko mu było do spokoju.
– Wymierzyłem tylko sprawiedliwość. Zasłużyła sobie na to! – warknął nie mniej rozeźlonym głosem.
– Czyś ty zupełnie rozum postradał!? – nadal krzyczała, wymachując rękoma. – Co ona ci zrobiła, że skazałeś ją na taki los?
– Mnie nic i właśnie w tym tkwi problem. Za to mężczyznom w tej warowni zrobiła i to całkiem sporo. Wszyscy czerpali z jej wdzięków, tylko nie ja. – Twarz smoka wygięła się w pokracznym uśmiechu.
– O czym ty mówisz?! – Kobieta zaczęła nerwowo kręcić się po izbie.
– Chciałaś podrzucić mi dziwkę – ciągnął jeszcze bardziej rozgniewany. – Ladacznicę, którą każdy mógł mieć.
– Bzdura – huknęła na syna. Nie wierzyła w podobne brednie. Helena była zbyt delikatna na zadawanie się z pospólstwem. Przez lata sama pilnowała jej jak oka w głowie. Gdyby ktokolwiek się do niej zbliżył, wiedziałby o tym. Poza tym dziewczyna skupiała się tylko i wyłącznie na dzieciach i ani myślała włóczyć się nocami po korytarzach.
– Hodowałaś żmiję na swojej piersi – kontynuował, niezrażony jej protestami. – Wykorzystywała twoją protekcję i dobre serce. Sama zaś łajdaczyła się na lewo i prawo.
– Nie – Agatte ponownie zaprzeczyła, choć w jej głosie zabrakło już stanowczości. Nie towarzyszyła Helenie przez cały czas. Utrzymywanie skalistej warowni w ukryciu kosztowało ją wiele trudu, a dziewczyna tylko czasem z nią przesiadywała. Czy więc mogła...?
– Wiem, że ją lubiłaś, ale oszukujesz sama siebie – dodał.
Kobieta pokręciła głową.
– Nawet jeśli miała swoje przygody, to nie mogę uwierzyć, że mogłeś zrobić coś tak potwornego. Właśnie ty! Gdyby uczynił to Thargar, pewnie bym się nie zdziwiła, ale ty? – Chciała podejść do syna i potrząsnąć nim, jednak zaniechała tego, jakby dopiero teraz dostrzegając jego nagość.
Uśmiechnął się do niej drwiąco.
– A co miałem zrobić? Pogratulować sobie głupoty i wziąć popychadło za żonę?
– Masz dowody?! – zażądała. Gdzieś w środku obudziło się w niej poczucie niesprawiedliwości. Wiedziała, co ono oznacza, próbowała więc zepchnąć je głęboko w zakamarki swojej podświadomości, ale nie udało jej się. Pamiętała twarz Melira, kiedy ciągnął ją przez dziedziniec Karez, a potem przywiązywał do pala. We wciąż żywych wspomnieniach widziała furię wypisaną na jego twarzy i nienawiść tak głęboką, że mógłby utopić w niej cały świat. Wokół nich stali mieszkańcy i rycerze. Nikt nic nie mówił, ale w tamtej chwili słowa nie były potrzebne.
Lord zawsze miał rację. Nawet wtedy, gdy zdzierał z niej suknię i obnażał ją przez swoimi ludźmi. Nawet wtedy, gdy smagał jej plecy biczem. I wtedy, gdy wypędzał ją z zamku, półnagą, poranioną, bez żadnych środków do życia. Był potworem, zimnym i okrutnym, a ona stała się jego ofiarą. Tak samo jak Helena stała się ofiarą Faviena.
– Udowodniłeś jej niewierność? – powtórzyła z uporem. Zacisnęła dłonie jeszcze mocniej, aż poczuła, że paznokcie wbijają się jej w skórę. Chwilowy ból pozwolił przegonić łzy i wspomnienia.
Nie odpowiedział od razu. Zagryzał wargi i przyglądał się matce badawczo. Widziała w jego spojrzeniu bunt i złość. Czuł się upokorzony zachowaniem dziewczyny, a honor nie pozwolił mu stać bezczynnie i dać z siebie drwić. Wolał więc skatować Helenę niż zwyczajnie zażądać wyjaśnień.
– Nie zaprzeczyła – odparł po dłuższej chwili. Jego głos ciągle był niski, świadcząc, jak wielki gniew go przepełniał.
Agatte nie wyglądała na przekonaną. Podeszła do łoża, podnosząc przyodziewek syna.
– Ubierz się – zażądała, rzucając mu spodnie.
Krzywiąc się w ironicznym uśmiechu, wciągnął ubranie na gołe ciało. Potem usiadł na fotelu. Długie nogi skrzyżował w kostkach. Na potężnym torsie ciągle jeszcze błyszczał pot po miłosnych zmaganiach. Policzki miał lekko zarośnięte, co świadczyło, że smok zaniechał golenia.
– Nie pozwolę z siebie drwić – powiedział.
– A kiedy ona z ciebie zadrwiła? – dociekała Agatte. – Przyłapałeś ją na umizgach czy może znalazłeś ją w czyimś łożu?
– Nie musiałem – stwierdził cierpko. – Thargar otworzył mi oczy na prawdę o niej. Resztę sam zrozumiałem.
– Thargar? – Agatte zatrzymała się w pół kroku. Na jej twarzy ponownie odmalowała się furia. Oczywiście! Dlaczego wcześniej się tego nie domyśliła? Odmówiła wdzięków Heleny młodszemu synowi, toteż ten postanowił zemścić się na bracie i dziewczynie, karmiąc go kłamstwami i fałszywymi historiami. – Uwierzyłeś mu? – wychrypiała. Korciło ją, by pójść do Thargara i złoić mu skórę, jak robił to w dzieciństwie Tollesto. Syn zasłużył sobie na to, skazując dziewczynę na śmierć z powodu swojej urażonej dumy.
– Dlaczego miałbym mu nie uwierzyć? – syknął smok. – Ona nie zaprzeczała, a ja widziałem dzieci. Czego jeszcze chcesz? – Mężczyzna wbił w nią oskarżycielskie spojrzenie. – To również twoja wina. Pozwalałaś jej się puszczać i nie zareagowałaś nawet, kiedy powiła bękarty.
Agatte przymknęła oczy. Gniew, który do tej pory ją wypełniał, wyparował w jednej chwili. Czuła tylko żałość i smutek. Faktycznie, Favien miał rację. Ponosiła odpowiedzialność za to, co się stało. Mogła wcześniej powiedzieć synowi, że Helena przygarnęła dwójkę obcych dzieci jako swoje. Mogła bardziej jej pilnować, a tak wepchnęła delikatne dziewczę w rozgrywki dwóch rywalizujących ze sobą samców.
Kiedy służące przybiegły do niej z płaczem, donosząc, że Favien zabił dziewczynę, a potem wyrzucił jej ciało poza jaskinie, nie uwierzyła. Jednak kwilące maleństwa uprzytomniły jej, że coś jest nie tak. Potem zobaczyła komnatę Heleny. Izba wyglądała, jakby smok urządził sobie w niej krwawą rzeź. Żaden mebel się nie ostał, połamane drewno i ostre szczapy walały się pod nogami. Jakby tego było mało, zewsząd kapała krew. Ze ścian, sufitu, okruchów łoża.
Wybiegła stamtąd niezwłocznie, od razu też kierując się do wyjścia z jaskini. Nawet nie sprawdzała, czy jest śledzona. Wzrokiem przeszukiwała skały, wypatrując ciała. Nigdzie jednak nie znalazła bodaj skrawka skóry lub smugi ognia. I kiedy już myślała, że jej wysiłki okazały się daremne, ujrzała oddalającą się sylwetkę smoka. Przepełniona gniewem rzuciła się pogoń. Nie sądziła, że jej syn może być tak mściwy i tak podobny do swego ojca.
– Dlaczego zaniosłeś ją na południe? – zapytała. Zmęczenie zakradło się do jej głosu.
Drgnął, a mięśnie na jego twarzy zacisnęły się niebezpiecznie.
– Skąd wiesz, co zrobiłem? – zapytał.
– Byłam tam – odparła. Zmęczona ostatnimi wydarzeniami, usiadła na brzegu łoża.
– Nie mogłaś tam być! – warknął. – Wyczułbym cię.
Posłała mu kpiące spojrzenie.
– Jestem twoją matką. Jeśli chcę być niewidzialna, nie dostrzeżesz mnie, choćbyś potknął się o moje nogi.
Zazgrzytał zębami.
– Śledziłaś mnie! – Nie wyglądał na zadowolonego.
– Musiałam upewnić się, czy nie popełnisz kolejnego głupstwa.
– Głupstwa? – W głosie mężczyzny znowu pojawiła się złość. – Chciałaś oddać mi za żonę kobietę, która nie ma w sobie krztyny moralności i jeszcze się dziwisz? O nie, kochana matko. Zrobiłem to, co należało. Dałem jej stosowną nauczkę, a przy okazji zadbałem o nasze sprawy.
– Zrzucając jej ciało na wiejską ścieżkę?
– Zostawiając ją na głównym trakcie prowadzącym do Farrander – odparł wielce z siebie zadowolony. – Czyż nie tego chciałaś?
Agatte zacisnęła dłonie w pieści.
– I uważasz, że ktoś ją tam znajdzie, a potem zawiezie do zamku? – Uniosła powątpiewająco brwi.
Smok skinął głową.
– Helena nie jest wiejską dziewką, tylko smoczycą. Jej znamię jest równie wyraźne jak twoje czy moje. Żaden podróżny, który tamtędy będzie przechodził, nie odważy się odmówić pomocy smokowi. W najgorszym wypadku zawiadomi gwardię króla.
– Być może, chociaż równe prawdopodobne, że zabiorą ją do najbliższego zamku i to wcale nie będzie Farrander.
– W pobliżu nie ma innych smoczych warowni – odrzekł, wybijając jej z ręki argumenty.
– Sporo ryzykowałeś – stwierdziła w końcu. Ktoś mógł cię zobaczyć albo jeszcze gorzej, mogłeś wpaść na ludzi króla.
Wzruszył ramionami.
– W przeciwieństwie do tego, co o mnie myślisz, nie jestem głupcem. Wiedziałem, co robię. Chcieliśmy mieć swojego szpiega w zamku i będziemy go mieć. Chciałaś mordercę, proszę bardzo. Podaję ci go na tacy.
Skrzywiła się.
– Helena nie jest morderczynią! Nie skrzywdziłaby nikogo, a już na pewno nie podniosłaby ręki na króla.
– To się jeszcze okaże – uśmiechnął się tajemniczo.
– A jeśli pójdzie do władcy i opowie mu on nas? Tak wiele wie. Może zdradzić naszą lokalizację i przyprowadzić tu całą armię.
Pokręcił głową, czym jeszcze bardziej ją zirytował.
– To wcale nie jest zabawne! – wrzasnęła. – Skrzywdziłeś ją, skatowałeś. I oczekujesz, że nie pobiegnie do monarchy lub byle lorda na skargę?
Favien pochylił się do przodu. Potężne ramiona oparł na kolanach.
– Jeśli to zrobi, nie zobaczy więcej swoich bachorów – stwierdził tak zwyczajnie, jakby opowiadał o pogodzie. – Uświadomiłem jej, że skręcę im karki, jeśli nie będzie posłuszna.
Agatte zaniemówiła. Tego się nie spodziewała. Nie zakładała, że plan syna wykraczał tak daleko. Ale Favien wszystko dokładnie zaplanował i nie dał ponieść się smoczej furii. Przynajmniej nie do końca. Tollesto na jego miejscu zabiłby Helenę bez chwili wahania.
– Być może jest w tym jakiś sens – powiedziała w końcu. Zdenerwowanie powoli zaczęło ją opuszczać. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, przekują to przykre zdarzenie w ogromny sukces. Gdy się nad tym zastanowić, Helena była idealną kandydatką na morderczynię. Jej kruchość i delikatność stawiała ją poza wszelkimi podejrzeniami i w tym tkwiła jej największa siła. – Być może będziemy w stanie jej trochę pomóc – dodała ostrożnie. – Jak już ci mówiłam, w Farrander ciągle mieszkają moi dawni przyjaciele. Wspomogą ją, muszę tylko się z nimi skontaktować…
– Już to zrobiłem – odparł, wchodząc matce w słowo. Potem, widząc jej zdziwione spojrzenie, dodał: – Może i znasz mnie na wylot, ale ja również znam kilka twoich sekretów.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

8 komentarzy:

  1. Aggate wredna suka szybko zapomniala o Helenie i jej krzywdzie gdy zobaczyla Helene, ktora mozna szantazowac i wykorzystac....i jeszcze czuje sie ofiara bo kiedys zostala wywleczona i wychlostana tyle ze w przeciwienstwie do Heleny ona byla winna i to nie tylko zdrady meza ale zamachu na krola....i ma szczescie ze o jej udziale w morderstwie nikt nie wiedzial bo by juz pewnie nie zyla.
    Dziekuje Emis i buziolki tlustoczwartkowe :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była żona Melira zdecydowanie nie wzbudza w nikim sympatii. Nie będę zaprzeczać, że taki był mój zamiar. To wyrachowana kobieta, która poświęci wszystko i wszystkich byle tylko zrealizować swoje marzenia.

      Usuń
  2. Myślałam, że to Thargar skatował Helenę, a tu niespodzianka. Poza tym jak widać nieźle się zabezpieczył przez jej dzieci, no i najgorsze, że też ma szpiegów w zamku, tak jak jego matka. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział . Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawni sprzymierzeńcy na zamku jeszcze sporo namieszają i biedna Helena nie będzie miała łatwego życia. Szczęściem Melir jest obok...

      Usuń
  3. Favien uwierzył bratu i skatował Helenę, dowodem między innymi miały być dzieci... jego matka nie dopilnowała Helenki i ta się szlajała ze wszystkimi w zamku i to w taki sposób się szlajała, że Aggate nie tylko tego nie dostrzegła, ale nawet nie zauważyła, że dzieci rodzi... hmmm Favien głupkiem jest i tyle...

    Po Agatte niczego dobrego się nie spodziewałam i widać miałam rację, oburzyła się na syna, że skatował dziewczynę, śledziła go nawet, ale już o tym, żeby pomóc skatowanej, nie pomyślała ;/ Nie dość tego, jak tylko zwietrzyła w tym swój interes, od razu humor jej się poprawił ;/ baba jedna wstrętna nie smok ;/

    Jak pomyślę sobie, co już spotkało Helenę i co ją jeszcze czeka, serce mi się ściska, biedna dziewczyna, kiedy się ocknie, powinna od razu powiedzieć wszystko białowłosemu, dzieci wspólnie wykraść z jaskiń, przy okazji rozpierdzielając wszystko w perzynę. Emisiu, może jakoś tą drogą pójdź, co?

    Buziole :* dziękuję za fragment :*
    koralgolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasieńko, nie może być zbyt łatwo, bo już w następnym rozdziale skończyłaby się powieść, a mam zamiar jeszcze trochę (może przez kolejne 20 rozdziałów) was podręczyć.
      O Agatte już pisałam. W moim założeniu miała być wredną babą i cieszę się, że udało mi się plan zrealizować i tak właśnie ją postrzegacie.

      Usuń
  4. Pomimo że to łotr, okrutnik i sadysta trzeba przyznać - wie jak zagrać na uczuciach matki. Wszyscy wiemy że matka w obronie dzieci zrobi wszystko nawet najpodlejszą rzecz. Mam nadzieję że wizja druida jest niekompletna bo ona jest właśnie ciemnowłosą kobietą. Pozdrawiam Lena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że Favien wykorzysta dzieci przeciwko Helenie łatwo było przewidzieć. Inna sprawa, czy uda mu się plan zrealizować.

      Usuń