wtorek, 7 kwietnia 2015

Twierdza Wspomnień - Rozdział 14_epizod 2



Siedziała na brudnej podłodze wśród stosu starych gobelinów, zastanawiając się, co dalej począć? Od nadmiaru kurzu unoszącego się w powietrzu kręciło ją w nosie, dłonie swędziały w kontakcie ze starymi materiały, ale i tak nie zamierzała narzekać. Pracowała w skupieniu, starając się nie narzekać na robotę, zwłaszcza że Bursa raz po raz zaglądała do izby, sprawdzając co robi. Była świadoma, że zarządczyni ją kontroluje, i mimo iż kobieta nie rzucała pod jej adresem żadnych złośliwości, to i tak niesmak po każdym spotkaniu pozostawał.
Teoretycznie mogła marudzić, że smok wrobił ją w to podłe zajęcie. Prawda była jednak taka, że po raz pierwszy od bardzo dawna cieszyła się z przebywania z przedmiotami należącymi do zmarłej osoby. Zazwyczaj wystrzegała się wszelkich kontaktów z rzeczami, na których zmarli zostawili swoje wspomnienia. Tym razem było inaczej, ale też matka Cedrica była wyjątkową kobietą. Intrygowała Gerenisse, szeptała do niej, prosiła o pomoc. Dziewczyna złapała się nawet na tym, że sama pragnie rozwiązać tę dziwną zagadkę. Tak więc w skupieniu przeglądała każdy nawet najmniejszy gobelin, czy makatkę. Większość z nich była tak stara i zniszczona, że rozsypywała się w palcach. Inne, jeszcze całkiem dobre wymagały niewielkich napraw i gruntownego szorowania. Przesunęła dłońmi po rysunku zamku. Z całą pewnością była to warownia w Gelar, choć raczej w swej poprzedniej odsłonie. Mury były niższe, zamek skromniejszy, ale jasne kamienie, z których zbudowano twierdzę, nie mogły jej zmylić. Słońce świeciło ponad zamkiem, jasnymi promieniami otulając mury i pomarańczowo-złotego smoka unoszącego się nad Gelar.
Gerenisse wiedziała, że owym gadem był Tanis, czuła miłość wypływającą z nitek i po raz kolejny zastanowiła się, co też doprowadziło do zniszczenia tak wielkiej miłości.
Większość tkanin, których dotknęła, przepełniało to samo uczucie: bezgranicznego oddania i szczęścia. Jakim więc sposobem komuś udało się odmienić serca małżonków?
Nie znajdowała odpowiedzi na swoje pytania, a z każdą kolejną chwilą narastało w niej przeczucie, że para smoków padła ofiarą spisku. Ktoś zadrwił sobie z ich miłości i zadał sobie wiele trudu, by zniszczyć łączące ich uczucie. Tylko dlaczego? I kim był smok, którego widziała pierwszej nocy w komnacie dawnej pani Gelar. Tamten sztylet ciągle leżał ukryty w izbie. Obawiała się go jednak dotykać. Mężczyzna, który go przyniósł, mógł już nie żyć, a jego wspomnień wolała nie oglądać.
– Tu jesteś, moja duszko... – drzwi do izby cicho skrzypnęły i do środka wkroczył Tanis. Stary lord był sam, nie towarzyszył mu służący, który zazwyczaj nie dostępował go na krok. Starzec przeszedł przez salę i zatrzymał się przed Gerenisse. Zamyślonym spojrzeniem obrzucił stratę gobelinów i dziewczynę.
– Witam cię lordzie Gelar – rzuciła do starca, ale mężczyzna machnął tylko ręką, chwilę później zaś usiadł na podłodze obok niej. Usłyszała, jak jego kości skrzypnęły ostrzegawczo, mimo to on zdawał się nie przejmować swoją ułomnością.
– Lordem jest mój syn, ja jestem tylko zdziecinniałym starcem – mruknął na poły z uśmiechem, na poły z żalem.
– Myślę, że jeszcze prześcignąłbyś niejednego młodziana, mój panie – stwierdziła z lekkim uśmiechem. Nic na to nie mogła poradzić, ale polubiła starca od pierwszej chwili i nawet świadomość, że jest on smokiem, nie mogła wpłynąć na zmianę jej zdania o nim.
Zaśmiał się w odpowiedzi na jej dziwną sugestię.
– Młodzi nie mają szacunku dla doświadczenia starszych – rzekł, głaszcząc się pomarszczonymi palcami po udach. – Ale nie przyszedłem tu, by rozmawiać na temat, kto jest lepszym lordem: ja czy mój syn, choć jeśli chcesz znać odpowiedzieć, to oczywiście ja.
Teraz to ona się zaśmiała.
– Widzę, że skromność nie cechuje mężczyzn z rodu ker Goric.
Smok wzruszył ramionami.
– Za to mamy sporo uroku osobistego – stwierdził lekko.
Nie odpowiedziała, by to zrobić, musiałby przyznać, że Cedric jest w stanie ją oczarować, a do tego nie chciała się przyznać, nawet jeśli była to prawda.
– Szukałeś mnie lordzie Tanisie? – zapytała, zmieniając temat.
Starzec westchnął przeciągle, dając jej znać, że zauważył, iż uchyliła się od odpowiedzi.
– Tak, moja śliczna. Chciałem zapytać, czy dobrze ci się tu mieszka? – Spojrzenie mężczyzny skupiło się na dziewczynie i po raz kolejny dotarło do niej, iż smok nie jest tak zdziecinniały, jak się wszystkim zdaje.
– Oczywiście – skłamała gładko. Postarała się nawet, by na jej twarzy pojawił się olśniewający uśmiech. Jednak smok zmarszczył tylko brwi.
– Mało wychodzisz ze swej komnaty. Prawie nie widuję cię w jadalni, o dziedzińcu nie wspomnę – ciągnął swoją wypowiedź. – Zastanawiam się, czy nie powinienem porozmawiać z Cedricem.
Na jedną krótką chwilę zaschło jej w ustach. Panika wypełniła serce. Obawiała się, że jej dozorca w końcu powie swemu ojcu, kim naprawdę jest jego branka. A wtedy cały czar i ułuda wolności prysną jak bańka mydlana.
– Cedric jest bardzo zajęty – zaczęła ostrożnie. – Ten remont pochłania go bez reszty.
– No właśnie! – Tanis pstryknął palcami. – O to mi chodzi. Skupia się na głupich basztach, chlewach i spichlerzach, zamiast poświęcać ci jak najwięcej czasu. Opętany zaś zazdrością zamyka cię w sypialni albo gorzej, każe ci grzebać w starych szmatach.
Gerenisse drgnęła, zaskoczona słowami lorda.
– Cedric jest o mnie zazdrosny? – zapytała, ostatkiem sił powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem. Nawet nie próbowała sobie tego wyobrazić. Kto jak kto, ale ten mężczyzna nie był zdolny do odczuwania wyższych uczuć, chyba żeby wziąć pod uwagę nienawiść. Tylko czyją można było zaliczyć do szlachetnych? Raczej nie. Zawziętość i wrogość, którą do niej pałał, była bardziej stanem ducha, niż skutkiem porywu serca.
Tanis uśmiechnął się szeroko.
– Słoneczko moje, nie zauważyłaś, jaki jest zaborczy względem ciebie? Jak trzyma cię pod kloszem i pilnuje, by nikt nie zbliżył się do ciebie zanadto?
Znała Cedrica dość krótko, ale wiedziała o nim jedno. Faktycznie wolałby, by nikt nie miał do niej dostępu, sam zaś najchętniej zakułby ją w kajdany. Niestety, czynił to z zupełnie innych pobudek, niż się jego ojcu zdawało.
– Nasze relacje są trochę poplątane – powiedziała, usiłując wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
Starzec prychnął.
– Myślisz, że tego nie zauważyłem? – stwierdził z przekąsem. – Zdaję sobie sprawę, że mój syn źle zrobił, przywożąc cię tutaj, wierzę jednak, że nie miał złych zamiarów.
Potaknęła głową, powstrzymując się przed skomentowaniem słów staruszka.
– Cedric to dobry chłopak, trochę popędliwy, ale nigdy cię nie skrzywdzi. Nie jest jak te potwory służące niegdyś Tollesto, dworskie maniery nie są mu obce, choć tu na prowincji niewiele z nich pożytku.
– Nie rozumiem... – zamrugała zaskoczona.
– Gen... – Tanis rozłożył ręce, wskazując na komnatę. – Rozejrzyj się. To stary zamek, pełen prostych ludzi i uciekinierów z północy. Na cóż nam dworskie maniery, jeśli nie ma tu ani jednej szlachetnie urodzonej damy? – Spojrzenie smoka stało się odległe i Gerenisse domyśliła się, że wrócił myślami do swej zmarłej żony. Korciło ją, by zapytać o poprzednią panią Gelar, ugryzła się jednak przezornie w język. – Teraz jednak pojawiłaś się ty i wszystko może się zmienić. Daj nam tylko trochę czasu. Niech skończy się ten przeklęty remont. W Gelar znowu będzie wesoło i głośno. Będziemy urządzać bale i tańczyć. Wszyscy będą cię wielbić i chwalić twoją urodę. Ubodzy szlachcice będą błagać, byś przyjęła ich córki na swe dwórki. Jeśli oczywiście, mój skretyniały syn dopuści do ciebie kogoś prócz siebie.
Uśmiechnęła się lekko, choć żołądek skręcał się jej z bólu. Nikt dotąd nie zaoferował jej tak wiele, jak lord Tanis. Zrobił to, mimo iż widział jej uszy, mimo iż wiedział, kim była i do jakiej zdradzieckiej rasy należała. A jednak, mimo tego wszystkiego, ofiarował jej serce. Co gorsza, że nie żądał nic w zamian.
Łzy wypełniły jej oczy, usiłowała powstrzymać ich bieg, ale smok i tak dostrzegł jej wzruszenie. Pomarszczoną ręką przykrył jej dłoń.
– Niczym się nie martw, moje słoneczko. Wszystko się ułoży. Musisz nas tylko zaakceptować.
Pociągnęła nosem.
– Dziękuję, obawiam się jednak, mój panie, że Cedric nie myśli tak jak ty.
– Bo jest głupi – odburknął smok. – Przywiózł do domu piękną pannę i miast ją uwodzić, zamyka w komnatach. Muszę z nim porozmawiać, wytłumaczyć jak się zdobywa damy.
Zaśmiała się przez łzy.
– Nie podejrzewam, by twój syn potrzebował wyjaśnienia, co robi się z kobietami – dodała. – Duży z niego chłopiec.
Stary smok raz jeszcze pogłaskał małą dłoń dziewczyny, nim zabrał rękę.
– Doświadczenie Cedrica ogranicza się do wiejskich dziewek, a tych nie trzeba zdobywać – wyrzucił z siebie lekko. Zaraz jednak stare policzki mężczyzny pokryły się rumieńcem, gdy zdał sobie sprawę, iż nie powinien był tego powiedzieć dziewczynie.
– Domyślam się – odparła. Ostatnią uwagę lorda puściła mimo uszu. Zbyt dobrze wiedziała, co mężczyźni robili z kobietami i jak lekko traktowali wszelkie przygody. – Obawiam się jednak, że on nie postrzega mnie tak jak ty, mój panie.
Stary smok zmarszczył brwi.
– Popracujemy nad tym, powiedz mi jednak, co ty o nim myślisz?
Zamrugała, zaskoczona słowami mężczyzny. Powinna się domyślić, że Tanis będzie chciał wiedzieć, co sądzi o jego synu, ale i tak nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Najprościej byłoby skłamać i kiedyś zrobiłaby to bez zastanowienia. Jednak dziś, w tym dziwnym domu, otoczona przedmiotami zmarłej kobiety, jej sekretami, spoglądając w piwne oczy człowieka, który powinien nią gardzić, a chciał przyjąć pod swój dach jak córkę, nie potrafiła odpłacić mu złą monetą.
– Ma wiele uroku – odrzekła z lekkich wahaniem.
– Mój koń również, a jakoś nie planuję się z nim ożenić – zadrwił sobie z niej Tanis i czy chciała, czy nie, musiała się uśmiechnąć.
– No dobrze – rzekła, poprawiając suknię. – Powiem ci mój panie, co sobie myślę. Jest przystojny jak sto diabłów, z tymi swoimi ognistymi włosami i intrygującym spojrzeniem, przyprawia mnie o drżenie serca. Jednak ogłady ma równie dużo, co ja brudu za paznokciami – powiedziała, unosząc dłonie i pokazując czyste pazurki. – Twierdzisz, że nauczono go dworskich manier, ale daruj, ja tego nie zauważyłam, choć zakładam, że to ja budzę w nim tak skrajne uczucia. Mieszkańcy go lubią i szanują, zakładam więc, że nie jest tak do końca zepsutym draniem. Jego najgorszą cechą jest jednak to, że zawsze stara się mieć ostatnie słowo w sporze. Nie ważne, czy ma rację, czy nie. Zamiast pytać, woli krzyczeć, a słowo proszę, chyba nigdy nie przeszło mu przez gardło – zamilkła, kończąc wyrzucać z siebie swoje przemyślenia. Jeśli spodziewała się, że zszokuje staruszka siedzącego obok niej na podłodze, bardzo się zdziwiła, gdyż Tanis zaniósł się gromkim śmiechem.
– Masz rację, to cały on. Uparty osioł, który musi wszystkim udowadniać, że zawsze ma rację. Trafnie go opisałaś.
Wzruszała ramionami.
– Kilka chwil z nim i krew sama się gotuje – stwierdziła cierpko.
Tanis przekrzywił głowę, przyglądając się jej uważnie.
– On naprawdę ci się podoba – stwierdził, a twarz dziewczyny spoważniała w ułamku sekundy.
– Intryguje mnie i ciekawi – wydusiła w końcu, ku uciesze smoka.
– Tak, smoki bywają intrygujące i irytujące jednocześnie.
– On jest wszystkim po trochu. Czasem mam ochotę go pocałować, a kiedy indziej zdzielić w głowę – powiedziała, rumieniąc się nieznacznie. Zagalopowała się w swoich wyznaniach i teraz trudno było się wyprzeć prawdy. Ale tak, Cedric kusił ją, jak żaden inny mężczyzna.
***
Nieco dalej, w głębi korytarza, ukryty za solidnymi drzwiami, stał lord Gelar, z uwagą wsłuchując się rozmowę prowadzoną w komnacie. Gdyby był człowiekiem, nie usłyszałby nic, ale był smokiem i z łatwością mógł wyłowić każde słowo, tym bardziej że ani Gerenisse, ani jego ojciec nie usiłowali rozmawiać szeptem. Dziewczyna powiedziała, że jest irytujący i nie umie się zachować.
To jedno zdanie zburzyło cały jego spokój. Z trudem zachował zimną krew. Miał ochotę wyrwać drzwi z zawiasów i pokazać wrednej kurellce, co myśli o jej opinii. Ale wtedy powiedziała, że chciałaby go pocałować i wszelka złość ulotniła się w jednej chwili. Gorący ogień wypełnił jego żyły, podsycając roszczenia względem kobiety. Bestia czająca się w jego wnętrzu zamruczała z zadowolenia, równie mocno zachwycona wyznaniem dziewki.
Tak, jego smocze wcielenie chciało mieć Gerenisse, chciało zakosztować jej ust i ciała. Co gorsza, takie było również pragnienie mężczyzny. Pozostawało się tylko dowiedzieć, czy okłamała Tanisa, czy faktycznie chciała go dotknąć? Kłamała, podpowiadał umysł, jednak smocza natura i dusza wolały myśleć, że faktycznie go pragnęła. Tylko, co wtedy miał z nią zrobić?
Gardłowe mruczenie pochodzące od bestii było aż nazbyt sugestywną aluzją.

4 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że Cedrik posłucha swego smoka. Bardzo lubię Tanisa i tym bardziej mnie ciekawi co się stał z jego żoną. Może akurat Gerenise uda się wyjaśnić tę zagadkę. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto się czubi ten się lubi i wszystko w temacie :D i nieladnie tak podsłuchiwac czyjeś rozmowy oj bardzo nieladnie :D Dziekuje Emiś i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami podsłuchiwanie moze wyjsc na dobre mimo ze to jest brzydkie na jego plus mozna powiedziec ze był to przypadek a nie celowe działanie Tajemnicze wydarzenia dotyczace zony Tanisa moze sie uda Gen wyjasnic dysponujac takimi zdolnosciami Wydaje mi sie ze udział w nich Bursy jest niepodwazalny Dzieki Emi slodkich snów blanka

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmowa Gerenisse z lordem Tanisem uświadomiła jej że chociaż Cedrick jest smokiem to zaczyna się jej coraz bardziej podobać . Przeważnie podsłuchiwanie nie przynosi niczego dobrego ale tym razem dobrze że Cedrik wszystko słyszał. Może teraz zobaczy że Gerenisse nie jest taka zła tylko zagubiona . Bardzo dziękuję za info i rozdział :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń