wtorek, 9 czerwca 2015

Malos - Rozdział 14_epizod 1



Czuła się zbyt zmęczona ostatnimi wydarzeniami i tym, co zaszło między nią a Malosem i faktem, że nakrył ich Nathaniel, by zostać dłużej w salonie. Uciekła chyłkiem do sypialni i pozostała tam, dopóki nie usłyszała trzaśnięcia drzwiami. Wiedziała, że będą o niej rozmawiać i bynajmniej nie chciała być tego świadkiem. Kiedy więc wyszli, odczuła wyraźną ulgę. Nie mając nic innego do roboty, położyła się do łóżka. Jednak sen nie nadchodził, a w jej głowie pojawiało się coraz więcej niespokojnych myśli.
Telefon do matki również nie ukoił jej obaw, chociaż słowa rodzicielki jak zawsze podziałały na nią mobilizująco. Gerima nie słynęła ze swej delikatności, za to z ciętego języka, owszem.
– Miej oczy i uszy otwarte – zażądała rodzicielka. – Nikomu nie ufaj, a zwłaszcza ludziom. Są podli i wyrachowani, dla możliwości zarobienia kilku groszy, sprzedadzą własną matkę.
– Chyba trochę przesadzasz – odparła. Ludzie zdawali się jej zbyt zagonieni swoimi sprawami, by przejmować się istotami nadnaturalnymi.
– Przeciwnie. – Matka sprawiała wrażenie wyraźnie obrażonej. – Jeśli cię złapią lub chociażby zrobią zdjęcie, będziesz skończona. Nie dadzą ci żyć.
– Nie jestem prawdziwym aniołem – mruknęła zirytowana rozmową. – Nie mam skrzydeł, więc co niby mieliby fotografować? Kobiet podobnych do mnie jest w tym mieście wiele tysięcy.
– Bzdura! – ofuknęła ją matka. – To, że nie posiadasz skrzydeł, w niczym nie umniejsza tego, jak bardzo jesteś wyjątkowa. Blask, który bije z twego ciała, będzie doskonale widoczny w obiektywie. Ktoś mądry łatwo się połapie, że jesteś inna.
– Dobrze, już dobrze. – Zgodziła się niechętnie. – Będę uważać.
– Natrafiliście już na coś konkretnego? – Gerima błyskawicznie przeskoczyła na kolejny temat, uznając poprzedni za wyczerpany.
– W pewnym sensie – rzekła. Nie była pewna, czy nie oszukuje matki. Mocno się obawiała, że ślady z chińskiej dzielnicy donikąd ich nie zaprowadzą. – Malos i Nathaniel poszli na miasto, sprawdzić kolejne tropy.
– Zostałaś w mieszkaniu? Sama? – W głosie matki po raz pierwszy usłyszała panikę. Coś, co absolutnie nie pasowało do tej poważnej i surowej kobiety.
– Co się dzieje, mamo? – zmusiła się, by użyć tego tytułu, chociaż wiedziała, że kobieta nie przepadała, gdy tak ją nazywała. Wolała, gdy zwracała się do niej po imieniu i traktowała jak siostrę. Brak uczuć rodzicielskich był dość typowym zjawiskiem wśród aniołów. Gerima nie stanowiła pod tym względem wyjątku. Chociaż, tylko córka wiedziała, jak bardzo były do siebie przywiązane i jak mocno rodzicielka przeżywała wszelkie jej rozczarowania i upokorzenia.
Miarowe syknięcie było typową reakcją matki.
– Rozmawiałam z Aną – rzekła po dłuższej chwili. – Żona pierwszego uważa, że grozi ci wielkie niebezpieczeństwo.
– Już to wiem – westchnęła Santi. – Tylko nikt mi nie mówi dlaczego?
– Nie wychodź sama i lepiej by było, gdybyś również sama nie zostawała w mieszkaniu.
– Wszyscy w kółko to powtarzacie, ale ja nie jestem małym dzieckiem! – warknęła do słuchawki. – Powiedz mi, co wiesz, albo kończmy rozmowę! – wrzasnęła.
– Niepotrzebnie się denerwujesz – stwierdziła cierpko matka. – Ana obawia się, że pójdziesz na własną rękę szukać Willa i dasz się złapać harpiom. Ale ty tego nie zrobisz, prawda? – Prośba podszyta żądaniem zabrzmiała w słuchawce.
Santi westchnęła. Nie miała ochoty przyznawać się matce, że już za późno na zapewnienia. Nie dalej jak parę dni temu udała się na samotny wypad do chińskiej dzielnicy i tylko dzięki Natowi żyła.
– Będę ostrożna – powiedziała. – Nie planuję nic głupiego.
Chwilę później Gerima rozłączyła się, pozostawiając dziewczynę jeszcze bardziej skołowaną niż kilka minut wcześniej. Santi potarła zmęczoną twarz rękoma.
Chciało jej się płakać, ale nade wszystko miała ochotę wrzeszczeć, by wszyscy się od niej odczepili i przestali tak usilnie kontrolować jej życie.
Nie dane jej jednak było nacieszyć się złością i dać ujścia frustracji. Uporczywe brzęczenie dzwonka zmusiło ją do zejścia na ziemię. W pierwszej chwili zdawało się jej, że ma przywidzenia, ale nie. W korytarzu ktoś stał i raz za razem dusił na dzwonek. Panika natychmiast zakradła się do myśli dziewczyny. Mężczyźni mieli klucze, zatem to nie mogli być oni. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Malosa, wątpiła jednak, by którykolwiek z aniołów zdążył przyjść jej z pomocą, gdyby za progiem czyhała harpia.
Chwilę później odrzuciła tę myśl. Zresztą, nie podejrzewała, by zdziczałe kobiety bawiły się w uprzejmości. Dryń, dryń ustało równie nagle, jak się rozpoczęło, a ona przeraziła się tym jeszcze bardziej.
Wreszcie, kiedy zapadła cisza, ostrożnie wyszła z sypialni i przemierzyła mieszkanie. Postała dwie minuty, nasłuchując, czy ktoś nie czai się z drugiej strony drzwi. Czas dłużył się w nieskończoność, a serce biło jej szaleńczo, gdy jakiś czas później przekręcała klucz. Nic się nie wydarzyło, nikt na nią nie naskoczył ani też nie usiłował wedrzeć się do mieszkania. Ostrożnie wyjrzała na korytarz. Odpowiedziała jej absolutna cisza. Żadnej żywej duszy. U jej stóp, na wycieraczce leżała paczuszka zawinięta w gazetę.
Zdawało się jej, że minęła cała wieczność, nim zdecydowała się unieść dziwny pakunek. Potrząsnęła nim ostrożnie. Był lekki i nic w nim nie stukało ani nie klekotało. Za to metaliczny zapach wydobywający się ze środka prawie powalił ją na kolana.
Krew! Tej woni nie można było pomylić z niczym innym.
Nie miała pojęcia, że rozerwała papier, dopóki jego skrawki nie posypały się na podłogę, a jej oczom nie ukazało coś dziwnego, jakby materiał, nasączony posoką. Chwilę później jęknęła przerażona.
Koszulka Willa. T-shirt, który miał na sobie w dniu, kiedy zniknął. Cały poszarpany i zachlapany krwią.
– O nie – jęknęła, z trudem utrzymując się w pionie. – Biedny chłopiec. – Niespokojnie rozejrzała się po korytarzu. Ponownie nikogo nie dojrzała. Schyliła się, sięgając drżącymi dłońmi po skrawki gazety i wtedy dostrzegła to, co od samego początku było przeznaczone dla niej. Kawałek pomiętej i pobrudzonej kartki, a nim zaledwie parę słów.
Wynoś się z miasta, anielska dziwko, albo znajdziesz pod drzwiami głowę gówniarza.

2 komentarze:

  1. To jest na pewno wiadomość od harpii. Ciekawe czemu nie chcą jej tutaj, czyżby im czymś zagrażała. Mam nadzieję, że Santi nie zrobi niczego głupiego. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. No to harpie ich znalazly teraz to dopiero robi sie niebezpiecznie Mam nadzieje ze powie wszystko Malosowi jak wroci Dzieki Emi

    OdpowiedzUsuń