czwartek, 20 października 2016

Twierdza Wspomnień - Rozdział 30_epizod 2 + epilog



Cedric postawił ją na dziedzińcu zamkowym i natychmiast zaczęli podchodzić do niej służący oraz dworzanie, ściskać ją, zapewniając, że bardzo się radują, widząc ją w zdrowiu.
Przyjmowała te wszystkie gesty sympatii z zażenowaniem, nigdy dotąd nie doświadczyła takiej atencji, tak ciepłego przyjęcia. Smok stał z boku. Cichym głosem wydawał polecenia swoim podwładnym, nie przestawał jednak zerkać na ukochaną, jakby musiał upewnić, się że znowu mu nie ucieknie.
– Chodźmy do mojego ojca. – Lord skończył rozmawiać z wojownikami i zbliżył się do ukochanej. Dziewczyna tylko skinęła głową.
– Myślisz, że twój ojciec powinien znać całą prawdę? – zapytała, kiedy zatrzymali się przed komnatą lorda.
Cedric zmarszczył brwi. Na jego twarzy malowały się dziesiątki emocji. W końcu westchnął ciężko.
– To zaszło już za daleko. Nie mogę dłużej żyć i udawać, że o niczym nie wiem.
Tanis przebywał w swoim pokoju, ale nie był sam. Towarzyszył mu Zakir. Grali w szachy i dyskutowali cicho. Stary służący uśmiechnął się szeroko na widok Gen, nic jednak nie powiedział.
– Zostaw nas samych – zażądał Cedric.
– Coś się stało? – Lord senior podniósł się z miejsca i nieprzytomnym spojrzeniem omiótł syna. – Gen, moja duszyczko, znalazłaś się! – zawołał, dostrzegając kurellkę. – Wszyscy się o ciebie martwili, ale ja mówiłem, że musisz być gdzieś w zamku, przecież nie wyjechałabyś bez pożegnania.
Stary smok rozłożył szeroko ramiona i dziewczyna podeszła do niego, pozwalając mu się objąć.
– Masz rację, panie. Za nic nie opuściłabym tego miejsca.
– Starzec poklepał ją po plecach.
– Usiłowałem to wytłumaczyć mojemu synowi, ale mnie nie słuchał.
– Ojcze, chcieliśmy z tobą porozmawiać. – Cedric chrząknął. Chciał zmusić rodzica, by oprzytomniał z sennego rozmarzenia i skupił się na obecnej chwili.
Gerenisse odsunęła się od Tanisa, który z wielce zaskoczoną miną wpatrywał się w młodych ludzi.
– Coś przeskrobaliście? – zapytał.
– Że, co? – Cedric zamrugał zaskoczony
– Coś nabroiliście. – Ciągnął lord. Z miną podekscytowanego dziecka wpatrywał się to w syna to w Gerenisse. – Będę dziadkiem?
Cedric z wrażenia zapomniał języka w ustach, natomiast Gen wykazała się większą przytomnością.
– Jeszcze nie, ale pracujemy nad tym – rzuciła lekko, co uspokoiło Tanisa, zaś na twarzy jego syna wywołało jeszcze większy rumieniec. – Chcemy, panie, porozmawiać się z tobą o pamiętniku.
Smok westchnął ciężko.
– Dlaczego? Już mówiłem wam, że to śmieć, nie ma w nim nic ponad romantyczne wynurzenia i wspomnienia zgorzkniałej kobiety.
– Nie. – Gen nie odpuszczała. – Jest w nim dużo więcej. Hrabina opisywała w nim wasze wspólne życie, narodziny dzieci... – Przerwała, szukając u Cedrica wsparcia. Smok pospieszył jej z pomocą.
– Mama pisała o Cecylii, jej śmierci i wszystkim, co się w tamtych dniach wydarzyło, o Bursie, królu, baronie Lewer…
– Nie waż się wymawiać tego nazwiska przy mnie. – Z ust Tanisa wydobył się warkot. Stary lord cofnął się o krok. Nagle jego spojrzenie stało się przeraźliwe przytomnie. Starcze obłąkanie zniknęło bez śladu. – Nie zamierzam raz jeszcze przeżywać tamtych okropności. Dość. Moja żona... Ona...
– Została zamordowana – Cedric wszedł ojcu w słowo. – Wiem, że myślałeś inaczej, ale oszukano cię.
Z twarzy Tanisa odpłynęły wszelkie kolory. Mężczyzna zachwiał się i gdyby nie silne ramię syna, upadłby na podłogę.
– Pamiętnik...? – Ledwie miał siłę mówić.
– Tak, mama zawarła w nim cenne wskazówki. Ale to nie wszystko. – Cedric podprowadził rodzica do fotela, stojącego nieopodal kominka. Posadziwszy go na miękkiej poduszce, uklęknął obok.
– Mów! – zażądał Tanis. Chwycił syna z rękaw koszuli, prawie rozrywając materiał. – Skąd to wszystko wiesz?
Cedric nie odpowiedział, zamiast tego zerknął na Gen.
– Od twojej żony, mój panie. – Gerenisse stała nieruchomo pośrodku komnaty. Miała świadomość, że zarówno syn jak i ojciec badawczo się jej przyglądają. Przełknęła ślinę i ciągnęła swoją opowieść, chociaż wiedziała, że słowa, które wypowie sprawią wielki ból lordowi. – Ona ciągle tu jest. Mury Gelar przesiąknięte są jej cierpieniem, jej rozpaczą i udręką.  Każdy zakamarek w tym miejscu, każdy kamień w ścianie nuci pień o lady, która kiedyś tu mieszkała. Te same ściany, które były świadkami wielkiej miłości, szepczą o zdradzie i śmierci.– Przerwała, bo po twarzy Tanisa zaczęły płynąc łzy.
– Widziałaś ją? Moją Gerenisse? – Zrozpaczony zgrzyt wyszedł jego ust.
Skinęła głową.
– Mam taką moc, że w miejscach naznaczonych tragiczną śmiercią potrafię rozmawiać z duchami zmarłych. Oni przychodzą do mnie, szepczą swoje historie, proszą o pomoc, czasem żądają sprawiedliwości.
– Nosisz jej imię. – Tanis z trudem wypowiadał słowa. – Czy dlatego cię wybrała?
– Być może. – Nie wiedziała, czy imię miało jakieś znaczenie dla cierpiącej duszy, możliwe, że hrabina czekała na kogokolwiek, kto usłyszy jej krzyk. – Jestem kurellką, lordzie Tanisie. W moich żyłach płynie krew elfów, to dzięki ich dziedzictwu widzę rzeczy, których inni nie są w stanie dostrzec. To wielki dar, ale też przekleństwo. Nie ma miejsca na Siódmym Lądzie, które nie nosiłoby śladów przeszłości i śmierci. Twój dom zaś jest niczym twierdza bolesnych wspomnień.
– Co widziałaś? – Tanis chciał podnieść się z fotela, ale Cedric nie pozwolił mu na to.  – Powiedz, co widziałaś?! – wykrzyczał.
– Wiem, że straciliście córkę. Jej śmierć zachwiała waszym związkiem. Musisz jednak wiedzieć, że to wszystko zostało ukartowane. Cecylię zamordowano, by ukarać twoją żonę za nieposłuszeństwo.
Myślała, że jej wyznanie załamie Tanisa, jednak ku jej zdziwieniu w oczach lorda pojawił się ogień. Smoczysko może i było stare, ale ciągle drzemało pod skórą hrabiego.
–Kto?! – ryknął, a dźwięk ten pochodził z głębi jego trzewi.
Gerenisse podskoczyła. Nie chciała od razu podawać imienia zdrajczyni. Wolała wpierw uświadomić lordowi ogrom spisku.
– Przez ostatnie tygodnie wędrowałam korytarzami twojego domu, a zmarła hrabina pokazywała mi wspomnienia ze swego życia. Wiem, w której komnacie mieszkała dziewczynka, wiem w co była ubrana, gdy składaliście ją na stosie. Wiem, że nie usiłowałeś ukryć łez patrząc na jej zwłoki, ale wiem też, że byłeś zły na żonę, bo wmówiono ci, że to z jej powodu dziecko umarło. To wszystko kłamstwo. Byłam świadkiem dziesiątek rozmów i złowrogich szeptów toczonych w tych murach. Spisków, które zawiązywano tylko w jednym celu: zabiciu króla. Zbrodnia ta miała się dokonać rękami twojej żony, niestety ona zbuntowała się i nie uległa szantażowi. Za co zapłaciła najwyższą cenę: straciła dziecko, szacunek poddanych i twoją miłość.
Tanis milczał, mięśnie na jego twarzy drgały nerwowo, bestia powarkiwała ostrzegawczo. Gerenisse nie bała się jednak, Cedric trzymał ojca. Nie mogło się jej nic stać.
– Ja wszystko widziałam, lordzie. Byłam w jej sypialni, kiedy próbowano zmusić ją do uległości, narzucić kochanka, którego nie chciała. Widziałam jak opierała się tamtemu mężczyźnie, jak brzydził ją jego dotyk. Słyszałam jej błagania, by zostawili ją w spokoju. Nikt jednak nie liczył się z jej zdaniem, była zbyt delikatna, zbyt krucha i łatwowierna, a ty kochałeś ją tak mocno... Tak zazdrośnie. Uwierzyłeś w każdy złośliwy szept...
Tanis ciężko dyszał, jego policzki pokrył ciemny rumieniec.
– Nie chciała go...? – wychrypiał. Nawet po tylu latach nie był w stanie wypowiedzieć imienia rywala, tamta rana ciągle krwawiła.
– Gardziła nim i bała się go.
– Moja Cecylka – wychrypiał smok i nagle głos się załamał. Stary lord ukrył twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsnął szloch.
Gerenisse również łzy zakręciły się w oczach, starała się jednak powstrzymać, w przeciwnym razie nie zdołałaby dokończyć historii.
– Wykorzystano ciebie, mój panie i twoją żoną do pozbycia się władcy. Zamach się nie udał, król przeżył, ale twoja rodzina i tak została zniszczona.
Tanis uniósł głowę. W zapłakanych oczach ponownie błysnął gniew.
– Kto?! – warknął ostro. – Powiedz, kto ośmielił się zdeptać moje szczęście, kto był tak bezczelny, że stanął między mną a żoną.
– Jedno imię już znasz. – Do rozmowy wtrącił się Cedric. Hrabia nadal klęczał przed ojcem. – Zabiłeś go.
– Lewer! – Na twarzy starca odmalowała się pogarda. – Kto jeszcze?
Gerenisse spojrzała błagalnie na Cedrica. Wolała, by to on oskarżył Bursę. Znał ją od lat, mógł więcej powiedzieć ojcu o smoczycy niż ona.
– To Bursa. – Cedric ścisnął rękę ojca. – Przykro mi, wiem, że uważałeś ją za przyjaciółkę, ale ona zdradziła cię wieki temu. Zawsze sympatyzowała z Tollesto i w jego imieniu również planowała pozbyć się króla. Wiedz również, że chciała być panią tego zamku, a moja matka stała jej na drodze.
 – Szantażując lady Gerenisse, usiłowała zmusić ją do zabójstwa króla. – Dodała Gen.
– Mama obszernie opisała wszystko w swoim pamiętniku, a Gen doświadczyła wizji,  które potwierdziły zapisy w dzienniku. Nie wiemy tylko, czym Bursa szantażowała swoją panią. – Cedric uważnie wpatrywał się w ojca, który kręcił głową.
– To musiało być coś ważnego. – Gerenisse dodała prawie szeptem. W izbie zapadła przeraźliwa cisza. Cedric milczał, a dziewczyna bała się poruszyć, w obawie, że serce smoka nie wytrzyma tych rewelacji.
Tanis siedział nieruchomo w fotelu. Z jego piersi wydobywał się cichy świst. Ręce mu drżały, ale Cedric trzymał je mocno w uścisku swoich dłoni.
– Ojcze? – zapytał, kilka minut później, gdy rodzic nadal się nie odzywał. – Bardzo mi przykro.
Hrabia w końcu podniósł wzrok i wbił udręczone spojrzenie w twarz syna.
– To nie było nic ważnego, w każdym razie, nie dla mnie.
– Co? – Cedric zamrugał zaskoczony.
– Tajemnica, którą Bursa szantażowała twoją matkę. Nie wiem, jakim sposobem odkryła prawdę o pochodzeniu mojej żony, ale musiała wykorzystała ten fakt przeciwko niej. – Tanis wysunął dłonie z uścisku syna. Potem pogłaskał go po nieogolonym policzku.  – Jak wiesz, moja Gerenisse pochodziła ze szlachetnego rodu, była jedynym dzieckiem en Misserów, ich ukochaną córką. Kiedy podrosła mężczyźni z całego królestwa zabiegali o jej rękę. Stoczono wiele pojedynków, wiele krwi przelano o tę szlachetnie urodzoną dziewczynę. – Głos Tanisa był pozbawiony emocji.
– Ale wybrała ciebie. – Cedric chłonął każde słowo ojca. Nigdy wcześniej nie słyszał tej historii.
– Tak, wybrała mnie, choć ja, jako jedyny nie chciałem się o nią bić. Otwarcie wyznałem jej swoje uczucia i przedstawiłem propozycję małżeńską, a potem czekałem. Nie sądziłem, że mnie wybierze: lorda posiadającego tylko mały zamek i kilku znaczących przodków w rodzie, skoro o jej rękę  starał się nawet król. – Na twarzy Tanisa po raz pierwszy pojawił się słaby uśmiech.
– Ale wybrała mnie, nic nie znaczącego młokosa. Porzuciła luksusy i dworskie zabaw, by osiąść w nędznym Gelar.
– Pokochała twoje szczere serce i proste życie. – Gerenisse podeszła do mężczyzn i przysiadła na fotelu obok Tanisa. – Powiedz, panie, czym szantażowała ją Bursa?
Lord przekrzywił głowę i spojrzał na ukochaną syna.
– Tym samym, czym mogłaby szantażować ciebie, moje dziecko. Przeszłością, pochodzeniem.
Gerenisse zbladła, serce zabiło jej gwałtownie, chciała coś powiedzieć, ale starzec ją uprzedził.
– W żyłach mojej Gerenisse nie płynęła szlachetna krew. Lady Misser, matka Gen nie mogła mieć dzieci. W dzieciństwie została napadnięta przez zdziczałe smoki i pogryziona przez nie dotkliwie. Przeżyła, ale stała się bezpłodna.
Cedric podniósł się z kolan i podszedł do kominka. Oparł się ramieniem o kamienny gzyms i ze zmarszczonym czołem słuchał wywodu ojca.
– Była nieślubnym dzieckiem? To właśnie usiłujesz nam powiedzieć? – Smok nie wyglądał na zadowolonego.
Tanis pokręcił głową.
– Misser nigdy nie zdradziłby swojej żony. Za bardzo ją kochał. Pogodził się z tym, że umrze bezpotomnie, jednak los postanowił inaczej. Podczas objazdu przez swoje ziemie w jednej z wiosek pokazano mu niemowlę osierocone przez matkę. Zarządca wsi nie wiedział, co począć z dzieckiem, a nikt inny nie chciał przygarnąć sieroty. Misser od razu zauważył w dziewczynce cechy świadczące o jej smoczych korzeniach. Nie wahał się ani chwili, zabrał maleństwo do zamku i pokazał żonie. Nadano jej imię Gerenisse, a służbie przykazano mówić, że lady Misser powiła dziecko.
– Bursa myślała, że szlachetny rodowód jest dla ciebie tak ważny, że oddalisz żonę, gdy dowiesz się, że jest córką chłopki? – Cedric patrzył chwilę na ojca, poczym  ochylił głowę do tyłu i zaśmiał się gardłowo.
Tanis nie uśmiechnął się, zamiast tego, sięgnął po rękę dziewczyny siedzącej obok niego. Drobna dłoń utonęła w szerokiej ręce smoka.
– Nie pozwól, by poniżano cię, ze względu na pochodzenie – powiedział. – Nikt nie ma do tego prawa. Nie można wybrać sobie rodziców, można jednak zdecydować wśród jakich ludzi chce się spędzić życie. – Kurellka zarumieniła się, a starzec kontynuował swój wywód. – Lord Misser powiedział mi prawdę dzień przed ślubem z jego córką. Chciał mi dać szansę na wycofanie się, ale ja za bardzo ją kochałem. Żałuję, że nigdy nie powiedziałem jej, że znam ów nieszczęsny sekret. Może gdybym to zrobił, nadal by żyła.
– Bursa znalazłaby inny sposób, by się pozbyć mamy. Planowała jej śmierć od pierwszego dnia, kiedy ją ujrzała i nie spoczęłaby, póki by tego nie osiągnęła. Wpierw jednak chciała ją upokorzyć i zadać jej jak najwięcej bólu. Czerpała z tego wielką radość. Zabiła moją siostrę, bo wiedziała, że to zrani was oboje. Chciała również pozbyć się mnie. Nie udało jej się, bo mama przejrzała podstęp i nie spuszczała mnie z oczu. Zmusiła również służących, by towarzyszyli mi w dzień i w nocy. Sama zaś próbowała wszystkiego, co jadłem i piłem.
Stary lord nerwowo przełykał ślinę.
– Kiedy umierała, byłem daleko od domu. W jednej chwili zawalił się cały mój świat. Przysięga krwi sprawiła, że czułem jak cierpi, wiedziałem, że zwijała się z bólu, że konała w męczarniach. Gnałem na oślep do domu, mało skrzydeł nie połamałem, ale i tak się spóźniłem. – Głos Tanisa drżał, kiedy wracał do tamtych wspomnień. – Pamiętam jak wyglądała tuż po śmierci, jej ciało leżało tak nienaturalnie wygięte, dłonie miała szeroko rozłożone, usta zsiniałe. Całe łoże było zlane jej krwią. Topiła się w niej. Bursa powiedziała mi, że oszalała i podcięła sobie żyły. Pamiętam, że stałem w jej komnacie i potrafiłem tylko myśleć o tym, że mój syn będzie dorastał bez matki. Nawet przez chwilę nie zastanowiło mnie, czy faktycznie się zabiła, czy zginęła w inny sposób.
– Bursa ją otruła. Chciała zabić Cedrica, ale twoja żona panie wypiła truciznę  przeznaczoną dla Cedrica. – Gerenisse chciałaby przekazać tę wiadomość w jakiś łagodny sposób, ale tego po prostu nie dało się zrobić.
– Byłem takim głupcem. Wolałem myśleć, że moja żona oszalała i nie chciała być już ze mną i swoim synem, niż poszukać prawdy.
– Manipulowała tobą, a resztę zastraszyła, ja również przez lata patrzyłem na jej poczynania i nie protestowałem – dodał Cedric.
– Nadal nie rozumiem, czemu co to zrobiła? – Tanis zerknął na syna. – Przecież nigdy mnie nie kochała?
– Miłość nie miała tu nic do gadania. Chodziło o władzę, jaką mogło dać jej władanie Gelar i co najważniejsze, gdyby zamek wszedł w jej posiadanie, stałby się kolejnym przyczółkiem Tollesto w Kirragonii.
Wzmianka o wiarołomnym lordzie sprawiła, że twarz Tanisa pociemniała z gniewu. Starzec podniósł się z miejsca i mimo, iż jego kości skrzypiały raźnym krokiem skierował się do drzwi. Cedric bez trudu zagrodził ojcu drogę.
– Dokąd chcesz pójść? – zapytał. – Cokolwiek próbujesz w tej chwili zrobić, nie ma  to sensu.
– Zabiję sukę, to zawsze ma sens. – Tanis strząsnął dłonie syna. – I nie powstrzymuj mnie. Tysiące lat ścigaliśmy zdrajców, spiskowców i wszystkich, którzy maczali palce w zabójstwie króla, a tymczasem osoba, która usiłowała doprowadzić do śmierci Mirraga na wiele lat przed tym jak faktycznie zginął, ciągle chodzi na wolności. Na bogów, czy ty rozumiesz, co ona zrobiła? Co usiłowała zrobić? Sądziłem, że całe to paplanie o zdradzie i planach zabójstwa monarchy, kiedy gościł w moich progach, to była czcza gadanina, przykrywka, która miała ukryć romans mojej żony. Tymczasem było wprost odwrotnie. Romans był iluzją, zaś spisek całkiem realny. I w to wszystko chcieli wmanewrować moją Gen.
 Tanis zamilkł, gdy tylko wymówił imię żony. Nagle zabrakło mu siły, musiał podeprzeć na ramieniu syna, by nie upaść. – Co ja zrobiłem, Cedricu, co ja zrobiłem? – Po twarzy starca popłynęły łzy. Drżącą ręką usiłował dotknąć twarzy syna. – Odepchnąłem ją od siebie, wzgardziłem nią, potraktowałem jak ostatnią szmatę, a ona była niewinna, niewinna. Zabiłem ją, na przodków, zabiłem jedyną kobietę, którą kochałem.
Cedric nie słuchał już wywodu ojca. Przytulił go mocno do siebie.
– Nie zrobiłeś tego, nie przez ciebie umarła, chociaż twoje ślepe zawierzenie Bursie bardzo mamę bolało.
– Nie pocieszaj mnie, wiem co zrobiłem, wiem jak ją traktowałem. Mogliśmy być tacy szczęśliwi, a ja to wszystko zniszczyłem.
– Nie zawrócisz czasu, ale możemy postarać się, by dosięgła Bursę sprawiedliwość.
– Zetnij jej głowę – zażądał Tanis, upór odmalował się na twarzy starca.
– Z wielką chęcią, ale nie mogę. Mam za to lepszy plan. – Cedric uśmiechnął się szeroko. – Dostarczę ją do Farrander, gdzie stanie przed sądem.
– Niech ci będzie. Nie chcę jej więcej widzieć. – Tanis nie wyglądał na udobruchanego. Zaraz jednak się rozpromienił, ściszył nawet głos do szeptu. – To nie byle co, odkryć tak stary spisek, może król cię wynagrodzi i pozwoli Gen zostać z nami na zawsze?
Cedric zamrugał zaskoczony, wypuścił nawet ojca z objęć.
– Wiedziałeś? – zapytał. Kątem oka zerknął, czy Gerenisse nie słyszy ich rozmowy, ale
dziewczyna ciągle siedziała w fotelu. Zerkała na nich, co prawda, ze zmarszczonym
czołem, nie była jednak w stanie usłyszeć ich szeptów.
– Nie jestem głupcem – zachichotał starzec. – Widziałem jak z nią przyfrunąłeś. Widziałem też ślady kajdan na jej dłoniach. A biorąc pod uwagę, że jest kurellką, to sam rozumiesz... – Ojciec mrugnął do syna porozumiewawczo. – Nie znosiliście się, nie chcieliście nawet przebywać obok siebie, a jednocześnie iskrzyło między wami, jak w dobrym piecu. To się dało wyczuć. Takie przyciąganie rzadko się zdarza.
Cedric westchnął, sam już nie wiedział, co myśleć o rodzicu. Nie był nawet pewien, czy faktycznie zdziecinniał na starość, czy tylko takiego udawał.
– Masz rację – przytaknął. Wprost szaleńczo ciągnęło go do Gen. Zamierzał udać się do Farrander i nie opuścić stolicy dopóki Ariel nie odda mu Gerenisse.
Epilog
Dzień był piękny i bardzo słoneczny. Po nocnej burzy, jaka przetoczyła się nad Gelar, zanosiło się na cudowny poranek. Gerenisse jednak tego nie widziała, stojąc przed lustrem, nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Dłonie miała spocone, a serce biło jej szaleńczo. Co kilka chwil zerkała na drzwi, jakby obawiała się, że stanie z nich posłaniec i oznajmi, że dzisiejsza uroczystość nie dojdzie do skutku, że król zmienił zdanie i miast świętować, zostanie wtrącona do więzienia.
Ledwie tydzień temu wróciła do Gelar po tym jak porwał ją brat. Tydzień bez Bursy, bez kłamstw i intryg. Tanis przez cały ten czas bez przerwy opowiadał o żonie. Starzec na przemian płakał po jej stracie i popadał w rozpacz nad tym, jak źle ją traktował. Nie umiała go pocieszyć, bo choć z jednej strony rozumiała jego rozterki, jego decyzje, sama latami tkwiła w dziwnym układzie z bratem, pozwalając mu decydować o swoim losie. Jakby tego było mało nie potrafiła zapomnieć cierpienia malującego się w oczach zmarłej. Hrabina kochała męża, kochała swe dzieci. Odtrącenie bardzo ją zraniło.
Przeszłości nie dało się zmienić, mieli tylko przyszłość, przynajmniej tak twierdził Cedric.
Kiedy jej ukochany pofrunął do Farrander z Bursą i Lamisem prawie nie spała. Nie mogła jeść, podskakiwała nerwowo na każdy dźwięk. Wiedziała, że będzie targował się z królem o jej wolność. Chwytając Lamisa wypełnił rozkaz władcy, zaś Bursa miała zapewnić mu dodatkowe argumenty w walce o jej wolność.
Bała się tej rozmowy, tego, co powie król, czy w ogóle będzie chciał słuchać Cedrica. Ukochany twierdził, co prawda, że Ariel jest wspaniałym władcą, mądrym i sprawiedliwym, nie miała jednak pojęcia, w czym miałoby to jej pomóc. Pewnym faktom nie dało się zaprzeczyć. Przez lata współpracowała z Lamisem i okradała królewskie kopalnie. Mogła jedynie bronić się tym, że brat zmuszał ją do wszystkiego i że nie posiadała nawet jednego klejnotu skradzionego z Lahmar. Owszem obdarowywano ją drogimi sukniami i kosztownościami. Wszystko to jednak straciła w dniu, w którym Lamis oddał ją Favienowi. Do Gelar przybyła tak jak stała, w przepoconej i podartej sukni. Mieszkańcy warowni przyjęli ją z otwartymi ramionami. Nie zadawali pytań, nie żądali wyjaśnień, zaakceptowali ją taką, jaką była. Zawsze gdy o tym myślała, łzy kręciły się w jej oczach. Nie wyobrażała sobie życia poza zamkiem. Nie rozumiała także, jak to się stało, że tak mocno wrosła w to miejsce.
W dniu, w którym Cedric wrócił ze stolicy nie miała odwagi wyjść mu na powitanie, bała się tego, co zobaczy w jego oczach, nieodwołanej decyzji, która miała zniszczyć jej życie. Nie miała żadnych wątpliwości, że tak się właśnie stanie. Cokolwiek miał jej do powiedzenia, sprawi jej ból. Jeśli król utrzyma w mocy swoją decyzję, będzie czekał ją proces o współudział w kradzieżach z Lahmar. Jeśli oddalił wobec niej zarzuty, Cedric będzie musiał zwrócić jej wolność i pozwolić opuścić zamek, wszak wiele tygodni temu przysiągł jej, że będzie wolna, jak tylko rozwiążą zagadkę śmierci hrabiny. Jakże żałowała, że zmusiła go do tej przysięgi. Nie chciała opuszczać Gelar, nie chciała żyć bez Cedrica. Wszystko wskazywało jednak na to, że tak właśnie będzie. Cokolwiek się stanie, będzie musiała opuścić to miejsce.
Na drżących nogach wyszła tamtego dnia na dziedziniec. Zobaczyła Tanisa stojącego obok Cedrica. Ojciec i syn rozmawiali przyciszonymi głosami. Wokół nich tłoczyli się wojownicy i mieszkańcy Gelar. Było ich tak wielu, że Gen musiała się przeciskać, by dotrzeć do mężczyzn. Pamiętała minę Cedrica, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Nie uśmiechnął się do niej, jak to miał w zwyczaju. Jego spojrzenie było poważne. Zimny pot natychmiast spłynął po jej plecach, a w gardle zaschło. Smok wyminął ojca i podszedł do niej. Serce szaleńczo tłukło się w piersi, kiedy czekała na jego słowa, na decyzję, która miała zmusić ją do puszczenia Gelar. I wtedy on ujął jej dłonie w swoje ręce, a następnie uklęknął przed nią. W otaczającym ich gęstym tłumie ludzi natychmiast zapanowała cisza. Jeszcze nie rozumiała, co się działo, dopóki Cedric nie przemówił.
– Gerenisse, tak wiele się wydarzyło, tyle mam ci do opowiedzenia i pewnie niedługo wszystko ci wyjaśnię, ale nie dziś. Teraz chciałbym tylko byś wiedziała, że rozmawiałem z królem o tobie, a on w swej łaskawości przychylił się do mojej prośby.
Nogi prawie ugięły się pod nią, kiedy dotarł do niej sens wypowiadanych przez niego słów. Ludzie wokół nich szeptali, nie bardzo jeszcze rozumiejąc, co to wszystko oznacza. Powinna coś powiedzieć, podziękować, nie była jednak w stanie wydobyć z siebie głosu. Cedric natomiast mówił dalej.
– Przepraszam – szepnął – naprawdę, bardzo cię przepraszam, ale nie dotrzymam danego ci słowa. Po raz pierwszy w życiu złamię przysięgę, ale nie mogę inaczej. – Zbladła, świat zaczął wirować jej przed oczyma. – Obiecałem zwrócić ci wolność, ale nie mogę tego zrobić. Nie potrafię, nie zrezygnuję z ciebie. – Na twarzy smoka wreszcie pojawił się uśmiech.
– Zatem, Gerenisse,  proszę o twoją rękę. Ostrzegam jednak, że jeśli się nie zgodzisz i tak nie pozwolę ci opuścić Gelar, zostaniesz tu, zamknę cię w lochu i będę więził tak długo, aż zmienisz zdanie.
Oniemiała, nawet zdawało jej się, że źle go zrozumiała, ale gdy stłoczeni wokół nich mieszkańcy Gelar zaczęli wykrzykiwać jej imię, dotarło do niej, że to wszystko dzieję się naprawdę. Cedric nie chciał, by odeszła, pragnął być z nią równie mocno, jak ona chciała należeć do niej, jak chciała przebywać w tym miejscu.
– Tak. – Tyle zdołała z siebie wydusić, nim smok porwał ją w ramiona i pocałował na oczach wszystkich.
– Nigdy się ode mnie nie uwolnisz, będę najbardziej namiętnym i najbardziej zaborczym mężem na świecie – wyszeptał wprost do jej ucha. Mogła się tylko roześmiać.
– Pani, już czas, przyszedł Nimra. – Służka stojąca za Gerenisse, dotknęła delikatnie jej ramienia, sprawiając, że wspomnienia ostatnich dni odleciały w niebyt.
Gerenisse przełknęła ślinę. Ponownie zerknęła na drzwi i na stojącego w nich zarządcę. Smok uśmiechnął się do niej promiennie. Miał na sobie odświętne ubranie, ciemny kaftan wyszywany ozdobną nicą. Spod niego wystawała równie elegancka koszula. W wypastowanych butach można było się przejrzeć. Nie miał miecza, ale też dziś go nie potrzebował.
– Lady. – Nimra zbliżył się do niej. Wyciągnął rękę. – Wszyscy już czekają.
Skinęła głową. W ustach miała tak sucho, że bała się, iż nie zdoła wydusić z siebie słowa. Nade wszystko jednak obawiała się, że ten piękny dzień okaże się złudzeniem.
Ujęła pod ramię zarządcę, zaś służące stłoczyły się wokół niej. Po raz ostatni poprawiły złotą suknię, prezent od Tanisa, którą miała na sobie.
Wolnym krokiem wyszli na korytarz. Mijali dworzan, służących i rycerzy i gości. Ludzie uśmiechali się do niej, wołali ją po imieniu, życzyli zdrowia i szczęścia. Ledwie docierały do niej wszystkie te miłe gesty. Z bijącym sercem wchodziła do głównej sali. Izba jeszcze nie tak dawno szara i bezbarwna, pozbawiona mebli oraz ozdób, teraz tonęła w kwiatach. Girlandy uplecione z polnych roślin zwisały z sufitów, oplatały również wszystkie kolumny. Nimra poprowadził ją przez izbę, ku niewielkiemu podwyższeniu, zbudowanemu specjalnie na dzisiejszą uroczystość. Stało tam już kilka osób. Wśród nich wyróżniały się szczególnie dwie: król i królowa Kirragonii. Władczyni smoków ubrana w suknię w kolorze ciemnej purpury, z białym płaszczem na ramionach, wyglądała dostojnie i majestatycznie, mimo iż była to kobieta niewielkiego wzrostu i łagodnym spojrzeniu. W jej ciemnych oczach krył się spokój i dobroć. Król ubrany była na czarno. Czerwone włosy mocno kontrastowały z poważnym strojem.
Widok tak dostojnych osób sprawił, że zabrakło jej odwagi. Nagle wróciły wszystkie jej obawy i lęki. A jeśli król nagle ogłosi, że zmienił, co do niej zdanie i na oczach wszystkich zgromadzonych każe ją aresztować? Zrobiło jej słabo i wtedy spojrzenie monarchy spoczęło na niej. Władca uśmiechnął się leciutko, jego brwi uniosły się nieco wyżej, jakby chciał zapytać, czego idąca ku niemu dziewczyna tak bardzo się obawia?
Cedric wyszedł jej na spotkanie i Gen zapomniała o całym świecie. Ukochany miał na sobie ciemne spodnie i biały kaftan. Rude włosy idealnie zaczesane opadały na jego ramiona. Nawet przystrzygł brodę, by wyglądać schludniej. Gdyby go wcześniej nie kochała, teraz przepadłaby bez reszty. Smok wpatrywał się w nią z tak wielkim zachwytem, że łzy zakręciły się jej w oczach.
– Witaj, piękna – szepnął, biorąc jej dłoń od Nimry. – Dziś będziesz moja, tylko nie waż mi się rozmyślić. – Pogroził jej żartobliwie.
Prawie się roześmiała. Jakże by mogła się rozmyślić. Bycie z nim, pozostanie w Gelar, było jej największym marzeniem. Ostrożnie zerknęła ponad ramieniem ukochanego na Tanisa, który również stał na podium. Stary lord był bardzo wzruszony, jego oczy błyszczały, a dłonie drżały lekko. I wtedy ją dostrzegła. Tuż za hrabią stał ktoś jeszcze. Ktoś, kogo nie było liście gości.
Zmarła hrabina nie spuszczała wzroku ze swego dorosłego syna. Uśmiechała się i Gerenisse przeszło przez myśl, kobieta dopięła swego: morderczyni została pojmana, prawda ujrzała światło dzienne, a ukochany syn był bezpieczny. Cóż, miała rację, Gerenisse nie zamierzała nikogo dopuścić do Cedrica, zwłaszcza jeśli będzie nosić spódnicę. Ozdobny nóż, który trzymała w komnacie, zamierzała mieć zawsze pod ręką i częstować nim każdą zdzirę, która za bardzo zbliży się do jej męża.

To już koniec historii Gerenisse i Cedrica. Wszystkim, którzy śledzili losy tej przedziwnej pary, bardzo dziękuję za komentarze i żywe zaangażowanie w fabułę. Mam nadzieję, że kolejne powieści zainteresują was równie mocno.

6 komentarzy:

  1. No aż nie chce się rozstawać z bohaterami. Dziękuje bardzo za opowieść i oczywiście czekam na jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  2. I już? Koniec?
    Jaka szkoda, tak się dobrze czytało. Pocieszające jest to, ze czasami wspominasz o znanych i lubianych w nowych projektach. Zatem do kolejnej opowieści.
    Dziękuję za chwile relaksu
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo Ci dziękuję za cudowną opowieść. Były w niej chwile radosne ale również pełne zgrozy i niebezpieczeństw. Cieszę się, że Cedric zdobył swoją ukochaną Gerenise, Tanis dowiedział się o zbrodniach Bursy, którą nareszcie spotkał zasłużony koniec. Mam nadzieję, że Cedric nie powtórzy błędów swego ojca i będą oboje wiedli szczęśliwy żywot. Pięknie Ci dziękuję za to, że dzielisz się z nami owocami swojej pracy. Z przyjemnością będę czekać na następne opowiadanie. I jeszcze mam pytanie odnośnie Miecza Światła, czy masz to ukończone i gdzie ewentualnie można je przeczytać. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale sie zrobilo cukierkowo na koniec :D:D:D Szkoda, ze to juz koniec i ze nie doszlo do rozmowy Tanisa z Bursa i rozprawy sadowej jej i Lamisa....tzn wiem, ze doszlo tylko szkoda, ze tego nie opisalas Dziekuje Emis za kolejna dawke smokow jak zawsze czekam na kolejne a z tego co wiem beda juz wkrotce dwie :D:D:D Buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje Emi i przepraszam ze ostatnio nie komentowalam ale mialam swoje problemy Wracajac do ksiazki Bardzo mi sie podobaly przygody bohaterow Ich wyraziste sylwetki wzbudzaly duzo emocji szczególnie bohaterka która nie była postacia jednoznacznie pozytywna zwlaszcza na poczatku ale jej późniejsze dzialania zmienily mój stosunek do niej i dlatego bardzo cieszyłam sie ze znalazla szczescie Jeszcze raz wielkie dzieki blanka

    OdpowiedzUsuń
  6. Pobrałam i przeczytałam i żal, że tak szybko się skończył. Uwielbiam smoki i czytając ich o ich przygodach wracam w czasy dzieciństwa, a to wspaniała rzecz. Bardzo Ci za to dziękuję. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń