Otworzyła zmywarkę
i zaczęła wyciągać z niej naczynia. Robiła to metodycznie, każdy pucharek, mimo
że był czysty i parujący, przecierała papierowym ręcznikiem. Lubiła czyste
naczynia, a jeden zaciek mógłby zrujnować jej cały dzień. Ostrożnie układała
szkło na półkach. Kiedy już skończyła, zabrała się za ścieranie blatów na
stolikach. Również były czyste, ale ona wolała się upewnić. Do otwarcia
kawiarni pozostała jeszcze godzina. Sporo czasy, by ogarnąć lokal i strasznie
mało, jeśli planowało się przyszykować coś pysznego dla gości.
Na dziś zaplanowała
tort bezowy z malinami. Cholernie słodki i mdlący, jednak odświeżający dzięki
kwaskowaty owocom. Nie planowała dodać cukru do śmietany, intensywny smak malin
powinien wystarczyć. W głowie już robiła listę potrzebnych składników, gdy
drzwi na tyłach kawiarni otwarły się, chwilę później usłyszała:
– Hej, jest tu kto?
– Gosia jak zawsze z radosną miną wparowała do środka.
– Trochę spóźnione,
ale kupiłyśmy wszystko, o co prosiłaś, a nawet więcej – dodała tajemniczo
Karolina.
– Oby to wasze „coś więcej” nie miało dwóch
nóg i zarostu na twarzy – odkrzyknęła Emma. Ostatnim razem, kiedy dziewczyny
spóźniły się do pracy, przyprowadziły ze sobą strażnika miejskiego, którego
poderwały, gdy ten chciał założyć im blokadę na koło za niedozwolone parkowanie
w obrębie Starego Rynku. Gosia i Karolina tak omotały nieszczęsnego
funkcjonariusza, że ten nie dość, że blokady nie założył, to jeszcze pomógł im
wnieść wszystkie zakupy i został na kawie i ciasteczkach.
Pomijając fakt, że
mężczyzna był bardzo miły, Emma nie lubiła odwiedzin funkcjonariuszy ani tych
ze straży, ani z policji. Czuła się przy nich nieswojo, miała wrażenie, że ją
obserwują, że z łatwością mogą odkryć, kim jest, lub raczej, że nie jest tym, za
kogo się podawała. Życie we współczesnym świecie nie należało do
najłatwiejszych. Z jednej strony nowinki technologiczne umożliwiały wszelkiego
rodzaju szaleństwa, na utrzymywanie kontaktów z całym światem, z drugiej, bez
najmniejszego trudu pozwalały szpiegować ludzi, zbierać odciski palców.
Dokumenty, którymi
się posługiwała, zostały perfekcyjnie sfałszowane, sporo ją to kosztowało, nie
mniej, jednak gdyby poddać je dokładnej analizie i wykonać kilka telefonów,
można by bez wątpienia ustalić, że Emma Kowalik nigdy nie istniała.
Wzdychając ciężko,
zerknęła na zaplecze. Lepiej skupić się na pracy niż na roztrząsaniu bolesnej
przeszłości i jeszcze mniej pewnej przyszłości. Gosia i Karolina, jej
współpracownice i przyjaciółki, chowały do chłodni warzywa i owoce. Rozmawiały
przy tym beztrosko, śmiejąc się i żartując, chociaż tak naprawdę to Gosia się
śmiała, Karolka tylko jej przytakiwała. Emma mimowolnie zagryzła wargi. Nie
pamiętała, co to znaczy żyć pełną piersią, mieć plany, marzenia. Ona nie miała
nic. Wieki temu, jeden błędny krok pozbawił ją wszystkiego: matki, siostry i
przyszłości.
Żyła w samotności
tak długo, że trudno jej było wyobrazić sobie, że może być inaczej.
– To gdzie ta
niespodzianka? – zapytała, przerywając radosną paplaninę.
Gosia jako pierwsza
wyjrzała z chłodni. Uśmiech nie schodził jej z twarzy i Emma mimowolnie poczuła
się lepiej. Gosia była szczupłym rudzielcem z mnóstwem piegów na drobnej
twarzy. Pogodne usposobienie zjednywało jej sporo przyjaciół. Aż dziw brał, że
od wielu lat była sama i unikała stałych związków niczym diabeł święconej wody.
Emma podświadomie czuła, że przyjaciółka ukrywała coś bolesnego, nigdy jednak
nie nalegała i nie domagała się wyjaśnień. Każdy miał prawo do swych sekretów.
W końcu z chłodni
wyjrzała Karolina i przystanęła obok Gosi. Roboczy fartuch opinał jej smukłą
sylwetkę. Czarne jak noc włosy miała związane w kucyk. Była umorusana na
twarzy, ale nawet z kurzem na policzkach była najpiękniejszą kobietą, jaką
kiedykolwiek Emma widziała. W Karolinie wszystko było idealne, począwszy od
długich nóg, kształtnym biuście, a skończywszy na zadziornym nosie i gładkiej
cerze.
Tylko jedna rzecz
nie pasowała do opisu idealnego dziewczęcia – brak uśmiechu na jej twarzy.
Karola potrafiła dyskutować na różne tematy, paplać o modzie, pogodzie i
facetach, nigdy jednak się nie uśmiechała. Zawsze jakiś cień, jakiś mrok czaił
się w jej spojrzeniu. Panicznie wręcz unikała bliższych relacji z ludźmi, jakby
obawiała się, że mogą ją skrzywdzić lub, że to ona będzie stanowić dla nich zagrożenie.
– Powiedziałaś? –
zapytała Karolina.
Gosia potrząsnęła
głową, a rude włosy zatańczyły wokół jej twarzy.
– Czekałam na
odpowiedni moment.
Emma przewróciła
oczyma. Dziesiątki lat chodziła po tym świecie, ale jeszcze nigdy nie miała
takich przyjaciółek: jedna radosna niczym skowronek, zarażająca optymizmem
wszystkich dookoła, druga nienaturalnie poważna i skupiona, stroniąca od ludzi.
Różniące się od siebie jak dzień i noc, wspólnie stanowiły niespotykany duet.
– Może teraz,
inaczej zapuszczę tu korzenie i bez piły łańcuchowej mnie nie ruszycie? –
zażartowała Emma. O dziwo, obie przyjaciółki pogroziły jej palcami.
– Bzdury, żadne
korzenie ci nie grożą, wiedziałabym o tym – skarciła ją Gosia.
– Od piły
łańcuchowej to ty się trzymaj z daleka, nawet nie wiesz, jaki to ból, kiedy
sobie coś odetniesz – dodała poważnym tonem Karolina.
– A ty wiesz? –
Korciło Emmę, by kontynuować ten ciekawy temat, wiedziała jednak, że Karolka
mimo swego dziwactwa nie powie nic więcej, a zwłaszcza nie zdradzi nic ze swej
przeszłości.
Karolina wzruszyła
ramionami, Gosia tylko wydęła usta.
– Zbaczamy z
tematu, kochane – wtrąciła po chwili Karola.
– Każdy coś ukrywa
– rzuciła lekko Gosia, a wracając do naszej niespodzianki... – zawiesiła
dramatycznie głos, co tylko spowodowało, że Emma po raz kolejny przewróciła
oczyma. – Kupiłyśmy bilety na występ Chippendales. – Zakończyła z
taką euforią, jakby oznajmiała, że wygrała szóstkę w totka.
Emma uniosła
pytająco brwi.
– Co?
- Idziemy pooglądać
pięknych facetów – szczebiotała radośnie Gosia.
– Striptiz? – Emma
z wrażenia nie wiedziała, co powiedzieć.
– Oj tam, raczej
zmysłowy taniec nadmiernie pobudzonych samców – rzuciła swoją wersję Karolka.
Emma zmarszczyła
brwi. Gdyby nie to, że miała w swoim życiu epizod z rozbieraniem, pewnie podeszłaby
do tego tak jak dziewczyny. Czasy, co prawda, się zmieniły i chłopcy z Chippendales
robili to z własnej
woli, w dodatku za sporą kasę, wspomnienie jednak nie chciało zniknąć.
– Kiedy ma się
odbyć to doniosłe wydarzenie? – zapytała niechętnie.
– W ten weekend. –
Gosia wprost skalała z radości. – Już się nie mogę doczekać. Julka oszaleje z
radości, kiedy jej powiem.
– Chcesz zabrać
córkę na pokaz? – Emmę dosłownie zamurowało. Julka miała szesnaście lat i w
okresie letnich wakacji pomagała w kawiarni. Gosia wychowywała ją samotnie,
nigdy też nie wspominała, kto był ojcem dziewczynki.
– A czemu nie?
Niech dziewczyna popatrzy, jak powinien wyglądać prawdziwy mężczyzna.
– Wydepilowany,
wymuskany i nadmiernie pobudzony? – zapytała Emma.
Gosia uśmiechnęła
się szeroko.
– Słoneczko ty
moje, taki facet potrafi wyczyniać cuda w łóżku, a nawet jeśli jest totalnym
gamoniem, to przynajmniej dotykając boskie ciało, nie poczujesz się
rozczarowana.
– Idąc tym tropem,
sprawisz, że będzie patrzyła na swoich rówieśników ze wstrętem.
– Jej rówieśnicy
mają pryszcze na twarzy i zapewne nie tylko tam oraz głupoty w głowach. Lepiej,
by trzymała się od nich z daleka. – Podsumowała dyskusję Gosia. – A skoro już
mowa o facetach, to kto wie, może któryś wpadnie ci w oko? – Spojrzała wymownie
na przyjaciółkę. Karolina tylko uniosła kciuk do góry, w geście, że popiera.
Emma natomiast obróciła się na pięcie i skierowała się do kawiarni.
– Nie zadaję się z
facetami, którzy golą więcej części ciała niż ja. Prawdziwy mężczyzna musi
pachnieć jak facet, nie bać się ubrudzić rączek i być oparciem dla kobiety.
– Czyli facet
idealny? – pokręciła głową Gosia. – Taki nie istnieje.
– Przeciwnie, pan
Stefan, mój mechanik samochodowy, pasowałby idealnie. – Wtrąciła swoje Karolka,
szturchając przyjaciółkę w bok. – Śmierdzi jak cholera, nie goli się, jest
wiecznie brudny, a że spory z niego chłop, oprzeć się o niego też można.
– Żartujesz,
prawda? – Gośka śmiała się tak mocno, że musiała chwycić się ściany, by nie
upaść. Nawet Emmie udzielił się dobry nastrój, tylko Karolina stała z poważną
miną, nie bardzo wiedząc, co rozbawiło przyjaciółki.
Mają dziewczyny rację nic dodać nic ująć:-)
OdpowiedzUsuńEmma ma fajne przyjaciółki, w dodatku równie tajemnicze jak ona sama. Ciekawi mnie czy pójdą na ten występ. Pięknie dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg
OdpowiedzUsuńTajemnice, tajemnice:).... Współczuję Abadonowi: nie wie co na niego "spadnie" i jak mocno uderzy. Dziewczyny świetne:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
szekla_
No czytam jeszcze raz bo pojawił się nowy rozdział a w natłoku straciłam wątek.
OdpowiedzUsuń