czwartek, 19 stycznia 2017

Szmaragdowe Łzy - Rozdział 1_epizod 2



Spojrzał na matkę leżącą w łożu i zmiął przekleństwo w ustach. Kiedy niósł ją przez morze był pewien, że nim wyląduje na Czerwonych Wyspach, ona umrze w jego ramionach. Odniosła tak wiele ran, że tylko cud mógł ocalić ją od śmierci.
Atak, jaki przypuścili gwardziści króla na Awer, zmiótł zamek dosłownie ze szczytu góry. Walka toczyła się przez wiele godzin i była najbrutalniejszą, w jakiej do tej pory Thargar uczestniczył. Nie było mowy o braniu jeńców, zginął każdy, kto nie potrafił się obronić.
Bezwzględność wojowników Ariela była zadziwiająca, i nawet zaprawionych w boju oprychów Thargara, wprawiła w osłupienie. Mimo iż spodziewali się odwetu, atak gwardzistów zaskoczył obrońców. Monarcha przysłał tak wielką armię, że już po kilu minutach mury Awer zaczęły się kruszyć. Wszystko wokół się trzęsło i rozpadało. Krew lała się strumieniami, oderwane kończyny spadały na skały.
Armia Ariela w smoczej formie wpadła do zamku i zaczęła siać spustoszenie. Bestie nie mogąc pomieścić się w ciasnych korytarzach, burzyły ściany, zrywały dachy. W niespełna kilka godzin rozniosły rodzinną twierdzę hrabiego Tollesto w pył.
Tamtej nocy Thargar również nie próżnował. Zabił wielu wojowników Ariela, nie zdołał jednak ocalić swego domu i ludzi. Jakby tego było mało, jego przeklęty brat, Favien wybrał sobie ten właśnie moment, by wrócić do zamku. Nie zrobił tego jednak, by błagać o przebaczenie, o nie. Bękart usiłował wykraść dzieci Heleny. Thargar z wielką przyjemnością wbił bratu miecz we wnętrzności, z jeszcze większą patrzył na Melira es Kirala, który będąc świadkiem tamtej sceny, dowiedział się, że Favien jest jego synem.
Tamtego dnia Thargar nie zdołał obronić Awer, ale odniósł swoje małe zwycięstwo, niszcząc ostatecznie Faviena i lorda Kirala. Opuścił fortecę, nie czekając na rozwój wypadków, zabrał matkę i pofrunął za morze. Nie miał pojęcia, który ze smoków wygrał, czy poraniony brat zabił swego ojca, czy może Melir nie uwierzył w pokrewieństwo i zgładził młodszego mężczyznę. Tak czy owak, jeden z nich był już martwy i Thargar z tego powodu czuł niewyobrażalną radość.
Zerknął na matkę, która przebudziwszy się, nie spuszczała z niego wzroku. Wyglądała dziś lepiej niż kilka dni temu, chociaż minie jeszcze kilka miesięcy nim będzie w pełni sprawa.
– Jak się czujesz? – zapytał.
– Bywało lepiej – wychrypiała. Usiłowała podnieść się na poduszkach, ale ruch ten spowodował, że rozbolało ją całe ciało. Zaklęła głośno, a Thargar tylko się jej przyglądał.
– Przyślę jakąś kobietę, by pomogła ci się ogarnąć. – Smok krytycznym wzrokiem omiótł postać matki, jej rozwichrzoną fryzurę, naznaczoną bliznami skórę i zdeformowaną twarz. Szczególnie brak prawego oka zwracał na siebie uwagę.
– Ty mógłbyś mi pomóc – zasyczała w odpowiedzi. – Jesteś moim synem.
– Oczywiście, ale nie jestem twoim niewolnikiem! – odwarknął. – Nie urodziłem się, by ci służyć. – Mężczyzna ruszył do drzwi. W progu jeszcze zatrzymał się i spojrzał na rodzicielkę. – Pomyśl zakrywaniu twarzy, budzisz obrzydzenie, paradując z pustym oczodołem.
– Niewdzięcznik! – wrzasnęła. – Poświęciłam ci całe życie, a ty tak mi się odpłacasz?!
– To twoja wina, tak mnie wychowałaś. Kazałaś mi traktować wszystkie kobiety równo, to właśnie robię. Jesteś moją matką, więc okażę ci trochę więcej cierpliwości, ale nie licz na litość i miłosierdzie.
Kharina stała na dziedzińcu zamku w Querm, patrząc jak czarny smok ląduje na gładkich kamieniach. Łuski bestii błyszczały w słońcu, nadając mu groźniejszy wygląd. Baronowa uśmiechnęła się mimowolnie. To był jej smok, jej ukochana bestia, jej mąż. Większość osób uciekało z przestrachem na sam jego widok, pozostali tracili rezon na dźwięk jego głosu. Ona nigdy się go nie bała. Od pierwszej chwili budził w niej fascynację, nie strach. Trochę czasu zajęło jej zdobycie serca poważnego lorda, jednak teraz należał tylko do niej i nie zamierzała z niego rezygnować.
Na grzbiecie smoka siedziała drobna postać. Kobieta tak łudząco podobna do baronowej Querm, że ktoś niewtajemniczony z łatwością mógł obie kobiety pomylić. Niewiasta z zaskakującą lekkością zsunęła się z grzbietu bestii i ruszyła przez dziedziniec ku Kharinie. Miała identyczne rysy twarzy, ten sam zadarty nosek i pełne usta. Kruczoczarne włosy identycznie, jak ku baronowej spływały jej po plecach. Szmaragdowe oczy nie spuszczały wzroku z gospodyni.
– Rilla. – Kharina pierwsza wyciągnęła ręce i przybyła rzuciła się jej w ramiona.
– Stęskniłam się za tobą. – Siostra nie próbowała nawet ukryć wzruszenia. – Mam wrażenie, że nie widziałam cię całe wieki.
– Myślę, że tę kwestię, mamy już za sobą. – Baronowa ucałowała policzek Rilly. – Minęło raptem kilka miesięcy.
Przybyła raz jeszcze uścisnęła siostrę. Dawno temu, oszukane przez człowieka Tollesto, straciły dom i rodzinę. Rilla została uwięziona przez demony, a Kharina spędziła życie, włócząc się po smoczym królestwie, zadręczając się przeszłością, poszukując sposobu na uwolnienie bliźniaczki.
Kharina odsunęła się od siostry i przyjrzała się jej uważnie. Sądziła, że koszmar skończył się wraz z opuszczeniem jaskini, była jednak w błędzie, dla Rilly on ciągle trwał.
– Pięknie wyglądasz. – Rilla szybko zmieniła temat. Dziedziniec zamkowy to nie miejsce na rozdrapywanie starych ran. – Macierzyństwo ci służy. Jak się ma mój siostrzeniec?
Kharina zaśmiała się głośno, jej twarz rozpromieniła, gdy tylko zaczęli mówić o dziecku.
– Wprost doskonale, opiekunki twierdzą, że dawno nie widziały tak silnego malca. Ma ogromny apetyt i przysięgam, że rośnie w oczach. – Kharina mrugnęła figlarnie do siostry.
Za plecami kobiet Quinkel porzucił już smocze wcielenie i na powrót stał się człowiekiem.
– Quemar jest idealny. – Dołożył swoje baron. Lord stanął między żoną, a szwagierką. – Sama zobaczysz.
– Już się nie mogę doczekać. – Ujęła ramię Quinkela i pozwoliła wprowadzić się do zamku. Querm było niewielką warownią. Żadną miarą nie mogło dorównać rozmachem stolicy, jednak było samowystarczalne i bardzo urokliwe. Chronione przez niewielką armię, zapewniało bezpieczne życie jego mieszkańcom. Wszystko to przypominało jej dom rodzinny i prawie natychmiast ból przeszył jej pierś, a jakiś wredny głos zasugerował: odebrała ci ich, rodziców. Wiesz, że to prawda, to ona sprowadziła do domu zdrajcę, to z jej powodu zginęli twoi bliscy.
Zamilcz! W myślach usiłowała uciszyć natrętny głos. To moja siostra, kocham ją, a ona mnie. Kharina nigdy by mnie nie skrzywdziła.
A jednak wyrwała ci serce i oddała cię w nasze ręce.
Rilla zagryzła wargi. Nie miała odwagi odpowiedzieć na to oskarżenie. Musiałaby przyznać, że Kharina działała zbyt gwałtownie, że mogła wybrać inny sposób na ocalenie siostry. Z drugiej jednak strony, dobrze wiedziała, że ten brutalny czyn uchronił jej duszę przed pożarciem.
– Rillo, poznaj swojego siostrzeńca. – Głos siostry wyrwał ją z zamyślenia.
Zamrugała zaskoczona. Zajęta własnymi myślami nie zauważyła, kiedy dotarli do komnaty małego lorda.
Chłopiec leżał w ogromnej kołysce, ale i tak wypełniał ją prawie całkowicie. Spał w najlepsze, rączki miał uniesione nad główką i wyraz błogości na twarzy. Gęste ciemne włoski opadały mu na czoło. Choć miał zaledwie kilka miesięcy, proporcje ciała już zdradzały, że będzie smoczym wybrańcem.
– Jest wspaniały – szepnęła z zachwytem. Łzy wzruszenia wypełniły jej oczy. – Rodzice byliby z ciebie tacy dumni, z was obojga – dodała, widząc, że baron pęcznieje z dumy.
W odpowiedzi Kharina uściskała ją mocno.
– Dziękuję, siostrzyczko. Nie było łatwo urodzić tego smoka, ale wychowywanie go to już prawdziwa przyjemność.
Rilla pochyliła się nad dzieckiem i ostrożnie dotknęła miękkich włosów. Łzy wypełniły jej oczy i musiała zamrugać kilkakrotnie, by nie rozpłakać się przy siostrze. Widok małego lorda napawał ją szczęściem, niestety, w jej sercu szybko zakiełkowało jeszcze inne uczucie, które nie miało nic wspólnego z miłością – zazdrość. Niczym podstępna żmija wyjrzała z zakamarków duszy. Zazdrościła siostrze jej szczęścia, męża, dziecka, a to już było drogą ku zgubie. Już raz Rilla weszła na tę ścieżkę i nie zamierzała ponownie zatracić się w szaleństwie. Zbyt wielką cenę zapłaciła za pragnienie miłości.
Baron chrząknął lekko zakłopotany wzruszeniem szwagierki. Puścił porozumiewawcze spojrzenie żonie i cichutko wymknął się z komnaty.
– Rillo, czy wszystko w porządku? – Zaniepokojenie wkradło się do głosu Khariny. Nie była ślepa, drżące dłonie siostry i jej łzy mówiły same za siebie.
Kobieta odsunęła się od łóżeczka małego lorda, jednak dopiero, kiedy puściła brzeg kołyski, zdała sobie sprawę, że drżała na całym ciele. Usiłowała się uśmiechnąć, rzucić coś niezobowiązującego, jednak z ust nie wydobył się żaden dźwięk. Bliźniaczka nie spuszczała z niej wzroku i na nieszczęście Rilly, Kharina potrafiła być uważnym obserwatorem.
– Usiądźmy. – Siostra złapała ją pod ramię i poprowadziła do stołu. Posadziwszy w fotelu, wlepiła w nią uważne spojrzenie. – A teraz mów, zaczynam martwić się o ciebie. Wiem, że Quemar jest bardzo uroczy i wiele osób widząc go po raz pierwszy ma łzy w oczach, jednak ty trzęsiesz się, jakbyś miała zemdleć.
– To nic takiego, tylko wspomnienia – skłamała.
– Z domu rodzinnego, czy... – Kharina nie dokończyła. Obie wiedziały, że miała na myśli demony. Zaraz po uwolnieniu przyrzekły sobie, że nigdy więcej nie wrócą do tamtych zdarzeń i zapomną o bestiach mieszkających w górach. Gdyby tylko było to takie proste.
– Myślałam o domu rodzinnym. – Rilla utkwiła spojrzenie w swoich dłoniach. Strach i przerażenie stopniowo ją opuszczał. – Zastanawiałaś się czasem, jak mogłoby wyglądać nasze życie, gdybym...
– Nie mów tego. – Kharina złapała siostrę za rękę i nie pozwoliła dokończyć. – Nie możesz się tak zadręczać. Do niczego dobrego cię to nie doprowadzi. Wiem, co mówię. Przez prawie dwa wieki włóczyłam się po Kirragonii, wyrzucając sobie, jak bardzo wszystkich zawiodłam, przeklinając, że tak późno zorientowałam się, jaką podłą świnią był Karel. Wyłam po nocach, zastanawiając się, czy mogłam przewidzieć, jego kroki i ocalić rodziców, ocalić cię.
– Ja też ciągle o tym myślę.
– On od początku chciał nas zniszczyć. – Mięśnie na twarzy Khariny stężały w ułamku sekundy, jej głos stał się niższy.
– Nie chodziło mu o mnie, czy ciebie, tylko o całą naszą rodzinę. Karel miał zniszczyć ród wer Sahmar, by pokazać innym mieszkańcom północy, jak kończą ci, którzy sprzeciwiają się woli Tollesto.
Rilla uśmiechnęła się przez łzy.
– Marna to pociecha, zwłaszcza kiedy się wie, iż obie przyłożyłyśmy do tego ręce.
– Przetrwałyśmy, nadal chodzimy po smoczej ziemi, zaś hrabia Tollesto i Karel dawno odeszli do krainy zmarłych.
– Chciałabym tam wrócić, zobaczyć... – Rilla utkwiła w siostrze błagalne spojrzenie.
– Nie. – Kharina wyprostowała się gwałtownie. – Tam nic nie ma. Tylko ruiny i łzy.
– To był nasz dom. – Rilla nie ustępowała. – Nie mogę przestać o nim myśleć. Kiedy go opuszczałam, jeszcze istniał, rodzice żyli, a teraz... Nie mam nic.
– Masz mnie, Quemara i Quinkela, choć nim nie będę się dzielić. W Querm zawsze będziesz mile widziana. Jeśli tylko zechcesz, to może być twój dom. – W spojrzeniu Khariny było tyle nadziei, że Rilla poczuła się winna, iż nie myślała tak jak siostra.
– Dziękuję, to miłe. Nie sądź, że jestem niewdzięczna, ale chciałbym mieć swój własny dom, swój kawałek nieba, swoje życie.
– Odzyskałaś już swoje życie, jesteś wolna! – Kharina ścisnęła lekko palce siostry. – Nie jesteś szczęśliwa na dworze, czegoś ci tam brakuje, sądziłam, że królowa otoczyła cię opieką?
– Jest wspaniale. – Rilla potrząsnęła głową. – Jej Wysokość to bardzo niezwykła osoba, wyrozumiała, troskliwa. Niestety, ja tam nie pasuję, nie odnajduję się już w towarzystwie trajkoczących dwórek. One są takie płochliwe, takie naiwne, takie niedoświadczone, a ja... – przerwała, szukając odpowiednich słów.
– Zbyt wiele przeżyłaś, by odnajdywać rozkosz w dworskich flirtach i balach. – Dokończyła za nią Kharina. – Och, siostrzyczko, tak bardzo mi przykro. Nie miałam pojęcia jak ciężko ci samej w stolicy. Myślałam, że dworski rozgardiasz, pomoże ci zapomnieć, widać jednak myliłam się.
– Kharino, ja nigdy nie zapomnę. Z czasem nauczę się z tym żyć, ale nigdy nie zapomnę. Straciłam życie, serce, wspomnienia, a najważniejsze, utraciłam cię. Potwory, żywiące się ludzkim strachem, przejęły nade mną kontrolę. Zamknęłaś je w skale, ale one nigdy nie przestały szeptać, nigdy nie przestały pożądać mej duszy. Nie, siostro, ja nigdy nie zapomnę. Zasypiam, czując ich smród w nozdrzach, budzę się, czując dotyk ich śliskich rąk na skórze. One nigdy nie odejdą.

6 komentarzy:

  1. Dobrze że Rilla powiedziała siostrze, co się z nią dzieje, oby tylko Kharina nie zlekceważyła tego i nie zostawiła jej samej sobie. Rilla przeżywa piekło i jeśli jej ktoś nie pomoże, sama sobie nie poradzi. Na tę chwilę ma miłość rodziny, ale czy to wystarczy? Czy da jej siłę, by wygrać walkę, która się toczy w jej duszy?

    Co do Thargara... no nieładnie potraktował matkę, ale jak sobie syna wychowała tak ma.

    Agatte oszpecona i osamotniona...? Tego ostatniego się nie spodziewałam. Raczej stawiałam na to, że razem z synem będzie się mściła, za to co jej zrobiono. Teraz jeszcze bardziej mnie ciekawi, co z tego wyniknie. I nie mogę się doczekać, kiedy Favien zrobi niespodziankę bratu :) Powinien to uczynić z niezłym przytupem, tak aby Thargarowi szczęka z wrażenia opadała :P

    Emiś, dziękuję za piękny fragment :****
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj opadnie mu, opadnie i tylko nie tylko szczęka.

      Usuń
  2. Prawdę mówiąc ucieszylam się, że z Agatte tak źle i dobrze jej,że synuś tak ją traktuje( jabłko daleko nie pada od jabłoni). Szkoda mi Rilli, zazdrość ją zżera( a właściwie demony , które nie dają jej spokoju). Bardzo jestem ciekawa jakie będą ich dalsze losy. Pięknie dziękuję za świetny rozdzial. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Rilli do szczęścia nie będzie łatwa, wiele łez wyleje ta skrzywdzona dziewczyna, nim w końcu zazna spokoju i miłości.

      Usuń
  3. Bardzo interesujący fragment. Agatte przeżyła, czyli spotkamy ją i Thargara w dalszej części opowieści.
    200 lat z demonami nie mogło pozostawić śladu, nic dziwnego, że Rilla czuje to co czuje. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalej losy bohaterów. Odnoszę wrażenie, że nie bez przyczyny Favienowi darowałaś życie;)
    Pozdrawiam
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Faviena od początku szykowałam coś wyjątkowego. Zapewniam, że warto będzie poczekać na opowiadanie poświęcone tylko jemu.

      Usuń