niedziela, 1 kwietnia 2012

Mroczny Dotyk - Rozdział 6 _epizod 1



Rozkosz przepłynęła przez jego ciało, kumulując się w dole brzucha. Jęknął unosząc biodra do góry.
– Nie przerywaj! – krzyknął. Tak dobrze, tak cholernie dobrze.
Odpowiedział mu cichy chichot.
Drobne paluszki jeszcze mocniej zacisnęły się na jego męskości. Ciepły język lizał jego ciało, dopóki Torin nie zaczął krzyczeć.
Wojownik zacisnął kurczowo dłonie na włosach dziewczyny, wplatając palce w mięciutkie czarno-czerwone pasma. Próbował unieść głowę, by dojrzeć jej twarz, ale kolejna fala rozkoszy powaliła go z powrotem na materac. Mógł już tylko krzyczeć.
– Niegrzeczny chłopczyk. – Niski kobiecy głos wdarł się w podświadomość wojownika, natychmiast wybudzając go ze snu.
Torin usiadł gwałtownie na posłaniu, automatycznie wyciągając ukrytą pod poduszką dziewiątkę. Jego męskość ciągle jeszcze dumnie sterczała, domagając się swoich praw i zaspokojenia. Wojownik jednak miał ochotę krzyczeć z rozczarowania i braku spełnienia.
W progu sypialni, z dłońmi skrzyżowanymi na piersi, stała Cameo. Dozorczyni demona Niedoli miała na sobie czarny lateksowy gorset, a długi pejcz w dłoni. Nie uśmiechała się, bo też nie było to możliwe. Spoglądała natomiast zachłannie na wzniesioną męskość Torina.
– Niegrzeczny chłopczyk – powtórzyła skrzecząc. – Zacząłeś beze mnie, będę musiała cię za to ukarać – smagnęła w powietrzu pejczem, prezentując Torinowi, co dla niego szykowała.
W innych okolicznościach uśmiechnąłby się zachwycony jej pomysłowością. Teraz jednak był zirytowany tym, że przerwała mu sen, że obudziła go, pozbawiając jedynej namiastki prawdziwej rozkoszy jaką mógł mieć.
– Czego chcesz, Cam? – powiedział lekko zirytowanym głosem, zsuwając się jednocześnie z łóżka.
Skrzywiła się nieznacznie, być może zaskoczona jego nieprzyjemnymi słownie lub faktem, że nie patrząc na nią wskoczył w czarne dresowe spodnie.
– Stęskniłam się za tobą – zapiszczała.
Torin odłożył dziewiątkę na stolik, dopiero wtedy spojrzał ponownie na Cameo. Powinien odpowiedzieć jej tym samym, ale wtedy by skłamał, a on nigdy nie okłamywał przyjaciół.
– Jestem trochę zajęty, Cam… tabliczka, Łowcy…
– Właśnie widzę – przerwała mu. – To nie zmienia faktu, że mnie unikasz.
„Nie bardzo” – pomyślał, choć prawda była taka, że nie tęsknił za jej towarzystwem ani widokiem jej ponętnego ciała, jak to bywało dawniej.
– Cam, sytuacja jest naprawdę poważna – powiedział, stając naprzeciwko niej. Dzielił ich zaledwie metr, gdyby chciała mogłaby go dotknąć.
Ona jednak nigdy tego nie zrobiła, nigdy nawet nie spróbowała go dotknąć. Z kamienną twarzą spoglądała mu prosto w oczy.
– To jego wina – syknęła. – Cholerny Zacharel.
Zamrugał zaskoczony. Sam również nie zaliczał anioła do grona swoich ulubieńców, ale nie był na tyle ślepy, by nie dostrzegać jak wiele anioł dla nich zrobił.
Począwszy od Amuna, którego nie pozwolił zabić po tym jak setki demonów opanowały jego ciało. A skończywszy na pergaminie, dając im być może najważniejszą w ich życiu wskazówkę do odnalezienia Puszki Pandory.
Czemu więc Cameo tak go nie znosiła?
Torin nie miał pojęcia i prawdę mówiąc nie miał zamiaru się nad tym zastanawiać. Minął ciągle jeszcze podirytowaną Cam, wszedł do swojej pracowni komputerowej i rozsiadłszy się wygodnie w fotelu, wlepił wzrok w monitory komputerów.
– Ja też mam swoje potrzeby – zaskomlała, stając tuż za nim. – Przez niego ciągle mnie ignorujesz.
Nie zamierzał udawać, że nie rozumiał o czym mówiła. Chciała powrotu ich dziwacznych erotycznych spotkań. Seksu, którego nie mogli w naturalny sposób uprawiać i rozkoszy, którą zapewnić im mogły tylko ich własne dłonie.
Czemu więc za tym nie tęsknił? Czemu jego męskość nie sterczała na baczność, kiedy Cam stała ledwie kilka kroków od niego ubrana jedynie w skórzany gorset? Nawet z tej odległości czuł zapach jej płci. Czemu więc go nie kręcił? Czemu nie zaciskał dłoni kurczowo na poręczach fotela z pragnienia rzucenia się na nią? Jak to dawniej bywało?
– Cam, naprawdę dużo się dzieje, jestem bardzo zajęty. Poza tym jesteś wolna, możesz spotykać się z kim zechcesz. – Sam był zaskoczony z jaką łatwością te słowa przeszły mu przez gardło.
Dziewczyna pisnęła przeraźliwie.
– Odtrącasz mnie! – zaskomlała.
Westchnął podirytowany.
– Nigdy nie rościłem sobie do ciebie praw na wyłączność – powiedział spokojnie. – Twoje życie jest dużo prostsze niż moje, nie zapominaj o tym…
– Nie zrezygnuję z ciebie – zazgrzytała. – Poza tym, jaka inna kobieta zgodzi się na tak dziwny związek z tobą? Bez dotykania?
„Żadna” – przeszło mu przez myśl. Cameo miała rację, nie było na tym świecie kobiety dla niego. Istoty która byłaby w stanie przeżyć jego dotyk i sama pragnąć go dotykać.
Był przeklęty i mógł winić za to tylko siebie.
Cameo ciągle jeszcze stała za jego plecami, być może oczekując przeprosin z jego strony, być może zaproszenia do sypialni.
Nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Zacisnął wargi, na nowo koncentrując się na obrazach przesyłanych przez kamery rozmieszczone w różnych miejscach Budy. Te wokół fortecy wskazywały na całkowity spokój. Nikt nie próbował podkraść się do ich domu i zagrozić ich bezpieczeństwu. Centrum Budapesztu również pochrapywało cichutko.
Torin przełączał kolejne ekrany, sprawdzając zapisy ze wszystkich kamer. Cameo stała nieruchomo, równie mocno rozłoszczona jego zachowaniem, co niepewna tego, co powinna teraz zrobić.
– Chcesz żebym sobie poszła? – zaskrzeczała, nienawidząc swego głosu i żałości jaka z niego wyzierała.
– Nie – powiedział cicho. – Jesteś moją przyjaciółką i choćby z tego powodu jesteś zawsze mile widziana w moim pokoju.
W pokoju, nie w życiu! Prawie krzyknęła z żałości.
– Co mielibyśmy robić? – spytała, desperacko łapiąc się myśli, że zaproponuje jej wspólne spędzenie czasu.
– Możemy przyjrzeć się tabliczce lub pooglądać, co dzieje się w Budzie…
Zagryzła wargi. Już miała syknąć jakie to nudne, gdy nagle obraz przeskoczył ze śródmieścia do bocznej uliczki, wiodącej wprost do Destiny. Torin natychmiast zesztywniał, głośno wciągając powietrze.
Cameo zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc co też wprawiło go w stan gotowości.
Kamera powolutku przesuwała się pokazując cały teren. Niewielka lampa tuż nad wejściem do klubu migotała, nieznacznie oświetlając trzy postacie: dwóch mężczyzn i kobietę.
Torin sapnął, zaciskając kurczowo dłonie na poręczach fotela. Cameo ponownie zmarszczyła brwi, jednocześnie bacznie przyglądając się osobom na ekranie. Mężczyźni mieli nie więcej jak po dwadzieścia parę lat, włosy ostrzyżone po wojskowemu, ubrani byli w skórzane kurtki i ciężkie buciory na nogach. Kobieta była drobnej budowy i prawie cała jej postać kryła się w mroku.
Torin nie miał żadnej wątpliwości, że mężczyźni na nagraniu to Łowcy, kobietą zaś była Wiktoria. Jej bladą twarz na moment oświetlił blask rozkołysanej żarówki. Włosy miała zebrane w jeden gruby warkocz, czarną kurtkę zapiętą pod samą szyję. Marszczyła brwi, jakby nie do końca zgadzała się ze swymi rozmówcami.
Torin nie spuszczał wzroku z całej grupki, rozpaczliwie starając się wyczytać cokolwiek z ruchu ust mężczyzn, ale rozchwiane światło uniemożliwiało mu to zadanie. Ciało wojownika ciągle jeszcze pulsowało z niezaspokojenia, boleśnie przypominając mu o jakiej kobiecie śnił tej nocy.
Jak na złość tym razem dziewczyna była zakryta po samą szyję, nie pozwalając Torinowi ponownie przyjrzeć się niezwykłemu tatuażowi na jej ramieniu. Cały poprzedni dzień spędził analizując krótkie spotkanie Wiki z Galenem i moment, w którym kamera uchwyciła miecz.
Lucien powiedział, że dziewczyna jest wampirem, co z kolei mogło oznaczać, że chodziła po ziemi już od ładnych kilku tysięcy lat. Czy więc mogła być świadkiem ukrycia Puszki Pandory? A miecz? Czy był tylko tatuażem na ramieniu nieumarłej istoty, a może oznaczał coś znacznie większego i potężniejszego? Nie potrafił sobie przypomnieć w czyich dłoniach widział podobny oręż i myśl ta nie dawała mu spokoju.
Zastanawiał się czy Galen o tym wiedział i czy właśnie z tego powodu się z nią spotkał?
– Co to za jedna? – sapnęła wielce niezadowolona Cameo.
Torin już miał jej odpowiedzieć, gdy nagle jeden z Łowców powiedział coś, co najwyraźniej nie spodobało się dziewczynie, drugi natomiast próbował dotknąć jej twarzy.
Kobieta syknęła gwałtownie, odsłaniając ostre końcówki zębów. Mężczyźni zaklęli i jak na komendę sięgnęli po broń. Reszta zdarzeń potoczyła się błyskawicznie.
Odskoczyła w bok, kopniakiem wybijając broń pierwszemu z brzegu. Drugi z Łowców zdążył już jednak wycelować w jej stronę. Nie miał jednak szans nacisnąć spustu. Dziewczyna z niewiarygodną wręcz szybkością rzuciła się na niego, w ułamku sekundy odrywając jego głowę od reszty ciała. Gęsta posoka ochlapała jej jasną skórę.
Oblizała się z rozkoszą, prezentując pozostającemu jeszcze przy życiu swoje kły. Mężczyzna krzyknął rozpaczliwie, rzucając się do ucieczki. Nie zrobił jednak dwóch kroków, kiedy kobieta dopadła do niego powalając na ziemię i wgryzając się mu w szyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz