czwartek, 5 kwietnia 2012

Mroczny Dotyk - Rozdział 6_epizod 2



Weszli do pustego jeszcze o tej porze klubu. Lucien kroczył na przedzie, uważnie sprawdzając kto jest w środku. Aeron, Kane i Amun szli tuż za nim. Na samym końcu, w czarnej skórzanej kurtce, z postawionym wysoko kołnierzem szedł Torin. Ręce, mimo iż obleczone w skórzane rękawiczki, trzymał głęboko wsunięte w kieszenie kurtki.
Marszczył brwi, z trudem panując na rozszalałymi myślami. Dziesiątki emocji, bodźców i zapachów przepływało przez jego głowę. Wiele lat minęło odkąd świadomie wszedł pomiędzy ludzi, lekceważąc zagrożenie jakie dla nich stanowił. Był zagładą, przed którą nic nie mogło ich uchronić.
Nie oznaczało to jednak, że Torin nie wychodził na dwór, bynajmniej. Choć jego eskapad poza fortecę w żadnym wypadku nie można było nazwać „spacerkami”, były to raczej samotnicze wędrówki nocą, po miejscach, w których wojownik miał pewność, że nie spotka żadnej żywej duszy – cmentarzach.
Nikt spośród jego przyjaciół nie wiedział, że nocami, kiedy nie miał już ochoty wpatrywać się w monitory, sen nie nadchodził, a codzienność istnienia stawała się nie do zniesienia, wymykał się na zewnątrz. Włóczył się godzinami po opuszczonych cmentarzach, wydeptując ścieżki pomiędzy nagrobkami i zastanawiając się jakby to było, móc dotknąć żywą osobę. Głupie myśli, zważywszy na miejsce, ale nawet w tak upiornej scenerii nie potrafił powstrzymać swego umysłu od fantazjowania.
Kiedy tego wieczoru postanowił również pójść do Destiny, nikt spośród jego przyjaciół się nie sprzeciwił, choć ich twarze mówiły coś zgoła przeciwnego. Torin zignorował ich nieme protesty, postanawiając, że musi osobiście odwiedzić Destiny i przekonać się na własne oczy z kim lub czym mają do czynienia. Śmierć Łowców i sposób w jaki dziewczyna tego dokonała zaskoczył ich wszystkich. Teraz już zupełnie nie rozumieli, po której stronie stała: ich czy Łowców. Tylko dwie rzeczy były pewne: po pierwsze była śmiertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem, po drugie miała coś wspólnego z Puszką Pandory.
Widok rozszarpanych ciał i jej spijającej gorącą posokę nie przestawał dręczyć umysłu Torina. Musiał sam naocznie zobaczyć kim była i dlaczego zabiła.
Kiedy kilka godzin później dotarli przed klub, nie było już śladu po ciałach i nawet zapach krwi ledwie docierał do ich wyczulonych zmysłów. Idealnie posprzątane, ale tego właśnie się spodziewali.
Przeszli przez środek sali, lokując się w najdalszym kącie klubu. Wszyscy za wyjątkiem Torina usiedli wokół kwadratowego stołu, przykrytego czerwonym suknem, lokując się wygodnie na obitych czarną skórą kanapach.
Dozorca demona Zarazy pchnął skórzany fotel bliżej stołu, sam zaś oparł się o ścianę tuż za nim. Z dala od innych osób i ich przypadkowych dotknięć.
Mrok panujący w klubie z jednej strony irytował Torina, utrudniając mu obserwację, z drugiej umożliwiał mu samemu wtopienie się w tło.
Wszystkie ściany klubu pomalowano w czerwono-czarne pasy. Nawet lada za którą stał barman błyszczała czerwienią, bardziej kojarząc się z rozlaną krwią niż z pomalowanym na ekstrawagancki kolor drewnem. Teraz, kiedy wiedział, że klub należy do wampirów, nie dziwił go już ekstrawagancki wystrój lokalu.
Wszystko było nowe, drapieżne i niebezpieczne. Idealnie pasujące do zabójczo pięknych i niebezpiecznych krwiopijców. Dawniej na parkiecie można było pokiwać się w rytmie rockowych ballad. Teraz w tle leciał gotycki rock, a przy stolikach siedzieli ubrani na czarno goci.
Nie minęła nawet minuta, a przy ich stoliku już stał kelner ubrany w czarne skórzane spodnie, T-shirt i rękawiczki bez palców. Miał irokeza na głowie, mnóstwo kolczyków w uszach i usta pomalowane na czarno.
– Co podać? – zapytał wyciągając z kieszeni spodni czarny notes.
– Dla mnie Heinekena – rzucił szybko Kane.
– Dla mnie też – dodał Aeron.
I dla mnie zamigał Amun.
– Pilsner – rzucił Lucien mierząc chłopaka uważnym spojrzeniem.
– A dla ciebie? – zapytał kelner spoglądając na Torina.
– Nic – odpowiedział wojownik.
Chłopak uniósł pytająco brew, nie skomentował jednak w żaden sposób słów mężczyzny. Szybko odwrócił się na pięcie i skrzypiąc skórzanymi podeszwami czarnych Martensów odszedł w stronę baru.
Jak tylko chłopak zniknął z pola widzenia, Lucien przechylił się w stronę Amuna.
– Co powiesz? – zapytał. – Wyczułeś coś?
Amun z mozołem rozcierał sobie skronie.
Głowa mi pęka zamigał wojownik.
– Czyli nic nowego – bąknął Kane.
– Wyczułeś coś niezwykłego? – zapytał Lucien. – Aurę tego miejsca?
Miejsca? Amun zmarszczył brwi. Sądziłem, że masz na myśli tego młodego kelnera?
– Nie chodziło o chłopaka – wtrącił Aeron. – Prawda? – rzucił szybkie spojrzenie Lucienowi. – Raczej o tego dupka przy barze.
– A ja myślałem, że jesteśmy tu, bo ktoś skrócił kilkoro Łowców o głowę? – zachichotał Kane.
Torin westchnął ostentacyjnie.
– Możecie się w końcu zdecydować o co wam chodzi? Lub raczej, czy mówicie o tym samym?! – warknął zirytowany.
– Dlaczego wspomniałeś o chłopaku? – zapytał Lucien ignorując uwagi pozostałych. – Co zobaczyłeś w jego umyśle?
Amun ostrożnie pokręcił głową, ale nawet ten niewielki ruch przyprawił go o mdłości.
Nic nie poczułem zamigał ostrożnie.
To jedno zdanie spowodowało, że wszyscy jak na komendę spoważnieli.
– Co do kurwy nędzy masz na myśli? – warknął Aeron.
Nie poczułem jego umysłu, nie zobaczyłem żadnych wspomnień, żadnych myśli… nic. Zupełnie jakby chłopak w ogóle nie myślał.
– Mówiłem, że to miejsce jest jakieś dziwne – powiedział Lucien.
– Ty też coś czujesz? – zainteresował się Torin. Dozorca demona Zarazy marszczył brwi, z uwagą wpatrując się w kontury postaci przemykających przez mroczną salę klubu.
Nie jestem pewien, czy tu chodzi o sam klub… zamigał ponownie Amun. Myślę, że to… ludzie kręcący się po nim są… inni dokończył ostrożnie. Prawdę mówiąc Amun nie wiedział, co powiedzieć. Do tej pory był w stanie przeczytać umysł każdego, nawet wampira. Jednak istot krążących po tej sali wcale nie wyczuwał. Czy należeli do innego gatunku wampirów? Czy mogli aż tak różnić się od swoich pobratymców? Z drugiej strony Haidee też była inna. Może były to istoty podobne do niej, z równie trudną przeszłością jak ona?
– Personel klubu! – warknął Aeron, uderzając przy tym pięścią w stół.
– Wyluzuj trochę – syknął Torin.
Właścicielka Destiny pojawiła się niewiadomo skąd, jakby wynurzyła się z mroku czarnej podłogi. Torin drgnął nie mogąc oderwać od niej wzroku. Zresztą nie tylko on. Wszyscy w klubie wlepiali w nią oczy. Nawet pary kiwające się w rytm drażniącej uszy muzyki przestały na chwilę podrygiwać. Było w niej coś hipnotyzującego i magicznego zarazem.
Nie za wysoka, drobnej budowy. Miała na sobie skórzane spodnie i kurtkę z połyskującej czerwonej skóry, spod której wystawał kusy top ledwie skrywający jej pełne piersi. Kruczoczarne włosy z czerwonymi pasemkami zaplecione w dziesiątki warkoczyków opadały na jej ramiona.
Jednak to, co najbardziej przykuwało w niej uwagę to twarz, a konkretniej rzecz biorąc alabastrowa skóra, pozbawiona jakiejkolwiek skazy, czy zmarszczki, krwiste usta i niesamowicie zielone oczy. Nawet z daleka Torin widział jak przygląda się każdemu z gości z osobna.
Nagle obróciła głowę, spoglądając w stronę Torina. Na jej porcelanowej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień, ale mężczyzna i tak był pewien, że wszystkie jej zmysły skoncentrowały się na nim. Jak to możliwe, że go dojrzała? Stał w najciemniejszym kącie jej klubu, wciśnięty tak mocno jak tylko dało się w ciemną ścianę, wszystko po to, by nikt go nie dostrzegł i nie zapragnął dotknąć.
Szmaragdowe spojrzenie nie przestawało go lustrować. Jej nozdrza lekko drgnęły i gdyby nie fakt, że stała na końcu sali, a dziesiątki osób tłoczyły się przy stolikach wokół niej, Torin mógłby się założyć, że próbowała uchwycić jego zapach. Totalna głupota, skarcił się szybko w myślach, to było przecież absolutnie niemożliwe i irracjonalne.
Nagle dziewczyna ruszyła w ich kierunku. Wciągnął szybko powietrze zastanawiając się jak to możliwe, że serce waliło mu jak oszalałe. Demon śmiał się szaleńczo, podburzając go do czynu: dotknij, dotknij. „Zamknij się!” – warknął w myślach, próbując odsunąć demona w najdalszy zakamarek swego umysłu.
Pozostali wojownicy również w skupieniu obserwowali dziewczynę. Lucien nie spuszczał z niej wzroku. Jego niebieskie oko drgało nerwowo, sondując jej twarz, szukając w niej zapewne rozwiązania zagadki. Aeron z twarzą wykrzywioną gniewem bacznie śledził każdy jej ruch, gotowy rzucić się do ataku. Tylko Amun z niedowierzaniem kręcił głową. Jakaś ulga przemknęła po jego twarzy, jakby nagłe pojawienie się dziewczyny mogło zaprowadzić ciszę w jego umyśle.
Minęła ich bez słowa, podchodząc do stolików w głębi lokalu. Dopiero teraz Torin dostrzegł w jej dłoniach tacę z kuflami piwa. Dlaczego wcześniej tego nie zauważył? Dziwne, był przekonany, że miała puste ręce, kiedy przechodziła przez salę.
Kobieta przeszła tuż obok, kompletnie ignorując ich obecność. Kufle z piwem ustawiła na jednym ze stolików. Siedziało przy nim dwóch mężczyzn i Stefano.
Torin warknął, wskazując pozostałym Łowcę.
– Niech to szlag! – zgrzytnął Aeron, wyciągając nóż zza pasa.
– Spokojnie – uciszył go Lucien. – Nie szalej.
– Chyba nie będziemy tu siedzieć, kiedy ten gnojek jest tuż obok. – Gniew w głosie Aerona narastał z każdą sekundą. Nic dziwnego. Niespełna rok temu Galen porwał ukochaną Aerona – Oliwię – wprost z fortecy, ale to Stefano torturował dziewczynę, łamiąc delikatnej anielicy prawie wszystkie kości.
– Jeszcze zdążysz go zabić – powiedział spokojnie Lucien.
Rozmawiają o tej dwójce, którą sprzątnęła Wiktoria zamigał Amun, przerywając wszelkie dyskusje.
– Słyszysz ich? – zapytał szybko Torin, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
Łowców sapnął Amun. To co mówi dziewczyna mogę odczytać tylko z ruchu jej warg.
– Co się tam dzieje? – dociekał Lucien.
Stefano mówi, że godzinę temu na obrzeżach Budapesztu znaleziono ciała dwóch jego żołnierzy. Jeden nie miał głowy, ciało drugiego było całkowicie rozszarpane. Wojownik przerwał na chwilę, jego szczupłe dłonie zacisnęły się na blacie stołu, prawie łamiąc jego delikatną konstrukcję.
– Co jest? – warknął Aeron. – Amun? Co jeszcze mówią?
Oni niewiele zamigał nerwowo mężczyzna. Dziewczyna natomiast mówi, że to z pewnością sprawka Lordów.
Wojownicy spojrzeli po sobie zaskoczeni.
– Kurwa! – zaklął Lucien. – Zwaliła winę na nas. W jaką grę gra ta kobieta?
Torin nie powiedział nic, gniew pulsował w jego skroniach, a umysł podszeptywał tylko jedno słowo: wróg. Była ich wrogiem, być może tak samo jak była wrogiem Łowców, z tym że ci głupcy jeszcze o tym nie wiedzieli.
Dziewczyna tymczasem uścisnęła dłoń Stefano, po czym odwróciła się i manewrując pomiędzy stolikami, wróciła za bar.
Lucien odstawił swoje piwo na blat stolika.
– No to mamy wielki kłopot – powiedział.
– Trzeba ją sprzątnąć – zadecydował szybko Aeron.
– Cholera, po której stronie ona stoi? – zaklął Kane.
– Po żadnej – wtrącił zimno Torin. – Albo raczej po swojej własnej. Z pewnością jednak nie po naszej.
– Zabijmy ją i po sprawie – powtórzył Aeron. – I tego dupka również – wskazał brodą na Stefano.
– To nie takie proste – ostudził jego zapały Lucien. – Oglądaliście film, widzieliście jak niesamowicie szybka i silna jest. Nawet wampiry nie dysponują taką siłą. Musimy dowiedzieć się kim jest naprawdę.
– Gówno! – warknął Aeron. – Nie pozwolę temu czemuś zbliżyć się do fortecy i mojej Oliwii.
– Nawet jeśli dziewczyna może coś wiedzieć o Puszce Pandory? – dociekał Lucien.
Zapadła kłopotliwa cisza, przerywana tylko ich podenerwowanymi oddechami. W końcu Aeron raz jeszcze walnął pięścią w stół i opadł obrażony na krzesło.
– Do dupy z tym wszystkim – zgrzytnął.
Amun tymczasem spod przymkniętych powiek obserwował właścicielkę klubu przemieszczającą się pomiędzy stolikami i zbierającą zamówienia. Ubrana w skórzane ciuchy idealnie wtapiała się czarno-czerwony wystrój. Było w niej coś niebezpiecznego i przerażającego zarazem, mimo to wojownikowi trudno było uwierzyć, że dziewczyna sama pokonała dwóch Łowców.
Nagle zatrzymała się niespodziewanie przed ich stolikiem, a oni zamarli wlepiając w nią zaskoczone spojrzenia. Kobieta tymczasem nie mówiąc ani słowa, minęła siedzącego z brzegu Aerona, ignorując jego wściekłe spojrzenie podeszła do ściany, do miejsca w którym stał ukryty Torin. Zatrzymała się o krok przed wojownikiem i nie mówiąc ani słowa, wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
Zamarł przyciskając plecy jeszcze mocniej do ściany, dłoń Wiki zatrzymała się ledwie kilka centymetrów od jego piersi.
Dopiero teraz dostrzegł w jej ręce czarny kubek. Aromat mocnej kawy natychmiast wypełnił jego nozdrza. Skąd wiedziała, że na to właśnie miał ochotę? Potrafiła czytać w jego myślach? Jak Amun? Wściekłość na nowo ogarnęła jego ciało. Demon natychmiast obudził się w jego głowie i wyczuwając dogodną dla siebie sytuację zaczął szeptać do jego ucha: dotknij, dotknij, dotknij. Łowcy, zdrada, zabij, dotknij, ukarz ją.
Uniosła kpiąco brew, jakby chciała powiedzieć: nie starczy ci odwagi by mnie dotknąć.
Zacisnął zęby, przed oczami natychmiast stanął mu obraz Łowcy ściskającego jej dłoń na znak przyjaźni. Gniew wypełnił doszczętnie umysł wojownika. Już nie próbował walczyć ze sobą i uciszyć demona. Musiał ją ukarać, zabić, dotknąć. Zmazać dotyk tamtego mężczyzny z jej ręki. Ukarać ją za kłamliwe słowa pod adresem jego przyjaciół. W tej chwili nie liczył się już pergamin i los zgromadzonych tu niewinnych istot. Nie liczyło się nic poza chęcią dotknięcia jej.
Ostrożnie, tak by nikt nie widział, zsunął z lewej dłoni rękawiczkę, po czym uśmiechając się złośliwie do dziewczyny, odebrał kubek z parującym płynem z jej dłoni. Ich palce na moment się spotykały, a czas stanął w miejscu. Bolesne iskry natychmiast przetoczyły się przez ich złączone dłonie.
Kątem oka Torin zdążył jeszcze dostrzec przerażone spojrzenie Luciena. Dozorca demona Śmierci zerwał się z kanapy próbując zapobiec nieszczęściu, ale było już na to za późno.
Spragnione dotyku palce mężczyzny przykryły drobną rękę dziewczyny. Jej skóra była taka miękka i tak niesamowicie gładka, wprost idealna. Rozkosz zawładnęła ciałem wojownika, demon zaśmiał się grasując w jego głowie i krzycząc: tak, tak, tak, dotknij, dotknij.
I wtedy źrenice dziewczyny rozszerzyły się gwałtownie, zupełnie jakby nie mogła uwierzyć w to co się właśnie stało. Jakby nie rozumiała, że to, co właśnie przepływa przez jej ciało to śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz