poniedziałek, 6 stycznia 2014

Gabriel - Rozdział 13_epizod 1


Prawda cię wyzwoli
– Mami, mami… – maleńkie paluszki zacisnęły się na ramieniu Marii, potrząsając nią lekko.
– Amelko, mama śpi – niski głos Gabriela wypełnił pokój. Archanioł zatrzymał się przy dużym łóżku, z lekkim uśmiechem przyglądając się śpiącej kobiecie i małej dziewczynce, pochylającej się nad matką.
Maria wyglądała tak delikatnie, tak spokojnie. Patrząc na nią trudno było uwierzyć w koszmar, który przeżyła ostatniej nocy. Obie przeżyły. Szczęściem dla wszystkich, Amelia była na tyle mała, że niewiele zapamiętała z uprowadzenia i wizyty w domu wampira, a resztki wspomnień Gabriel osobiście wymazał z jej umysłu.
Maria, natomiast będzie musiała zmierzyć się ze wspomnieniami jak tylko obudzi się z leczniczego snu. Gabriel zmarszczył brwi. Gniew na moment zagościł w jego sercu, przysłaniając obie kobiety. Nie udało, im się dopaść wampira. Michael wrócił przed chwilą informując go, że wampir dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Pierwszy pośród archaniołów kipiał gniewem, przekazując nowiny Gabrielowi.
Nie oznaczało to jednak, że Michael się poddał, tego archanioł nigdy, by nie zrobił. Ana – jego partnerka z pewnością już pracowała nad sprawą, wykorzystując swe zdolności jasnowidzenia.
Gabriel raz jeszcze spojrzał na śpiącą kobietę. Rany na jej szyi zabliźniły się niemal całkowicie. Czy równie łatwo zabliźnią się w jej sercu? Czy wybaczy Gabrielowi, że nie zdołał ocalić jej przed napaścią wampira?
– Musimy pozwolić odpocząć mamusi. – Ciemna koszula okrywająca archanioła napięła się nieznacznie, kiedy mężczyzna schylił się, łapiąc dziewczynkę za rękę. – Chodźmy na dwór.
– Ale mama przyjdzie do nas? – dopytywała się Amelia.
– Tak, tak, jak tylko się obudzi, zaraz do ciebie przybiegnie, jestem tego pewien…
***
Powoli, nie robiąc zbędnego zamieszania anioł odepchnął się od drzewa, w zaciszu, którego stał obserwując nocny klub Thomasa.
Lokal był pusty, na dębowych drzwiach widniała biała kartka z napisem: REMONT.
Nathaniel wiedział, że wszystko to było kłamstwem, klub zamknięto, bo przywódca wampirów uciekł z miasta, a nieliczni wtajemniczeni w sprawę lub też jawnie pracujący dla krwiopijcy dali nogę, nie oglądając się nawet za siebie. Tej nocy bogata klientela nie będzie oglądać nagich tancerek ani też uprawiać seksu z ponętnymi prostytutkami, mimo to anioł tracił swój czas, wpatrując się w zamknięte drzwi. Miał przeczucie, że nie wszyscy uciekli i nie wszystkich zabili ubiegłej nocy. Ktoś mógł przeżyć, uciec i doprowadzić Nathaniela do wampira.
Kobieta pojawiła się dosłownie znikąd. Wyłoniła się z ciemności, ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Anioł napiął mięśnie, kobieta, natomiast rozejrzała się, czy nikt jej nie widzi i chwyciła za klamkę, masywne drzwi jednak ani drgnęły. Spróbowała raz jeszcze, ale drewno ani myślało ustąpić pod naciskiem jej drobnych rączek. Dopiero, wtedy odwróciła się, pozwalając, by blask latarni ulicznej na moment oświetlił jej twarz.
Anioł zazgrzytał zębami – wampirzyca z domu Thomasa, stała dziesięć metrów przed nim, w podróżnym płaszczu, z brązową walizką w jednym ręku i parasolką w drugiej.
Anioł ruszył przed siebie, nawet nie zastanawiając się co robi, w jego myślach kotłowały się dziesiątki pytań i złość skierowana na młodą wampirzycę. Chwycił ją za ramię, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
Nie spodziewała się go, zaskoczenie widoczne w jej spojrzeniu było aż nazbyt oczywiste. Upuściła parasolkę, która potoczyła się po mokrym chodniku.
– Twego pana tutaj nie ma – warknął Nathaniel, przyciągając kobietę mocniej do siebie.
Wzdrygnęła się, jakby wspomniał o Lucyferze, a może to bliskość jego ciała sprawiła, że tak dziwnie zareagowała? Anioł zmarszczył brwi, nie puścił jednak wampirzycy. Tej nocy miała na sobie kremowy płaszcz, obszyty złotą lamówką i czarne pantofelki na maleńkim obcasie. Włosy jak zwykle zaczesane w nienaganny kok, pozwalały mężczyźnie dostrzec jej smukłą szyję, co tylko sprawiło, że zapragnął zacisnąć na niej palce i patrzeć jak błaga o życie, a może o rozkosz?
Zamrugał ponownie mierząc ją spojrzeniem.
– Po co tu przyszłaś?
Zawahała się na moment.
– Mam tam w środku parę rzeczy… chciałam je ze sobą zabrać.
– Jakie rzeczy? – zapytał podejrzliwie.
– Kobiece rzeczy – syknęła, próbując wyszarpnąć ramię, ale nie puścił jej. – Puść mnie!
– Nie, dopóki nie dowiem się, co zamierzałaś zrobić? Pojechać za Thomasem?
Szarpnęła się mocniej, jej twarz, jeśli to w ogóle możliwe straciła wszelkie kolory.
– Nie jestem aż tak przeklęta. – Oparła dłonie na torsie anioła, próbując odepchnąć się od niego, ale mężczyzna ani drgnął, zupełnie jakby wrósł w ziemię. Serce anioła pod jej palcami biło miarowo, co tylko wywołało kolejną falę bólu w jej duszy. – Nie masz skrzydeł, dlaczego? – zapytała, skupiając się na tym dziwnym szczególe, byle tylko nie myśleć o ciepłym ciele obok niej.
Zachłysnął się.
– Co cię to obchodzi? – warknął.
– Nic, po prostu jestem ciekawa, były piękne.
Przełknął ślinę, zaskoczony jej słowami.
– Ciągle są na swoim miejscu… to tylko zaklęcie niewidzialności – na Najwyższego, po co jej to mówił, chyba już całkiem padło mu na mózg.
– Aha – bąknęła. – To dobrze, szkoda, by było, gdyś je stracił.
– O co ci chodzi, kobieto? – puścił ją, zwiększając między nimi dystans. – Zjawiasz się tu nie wiadomo po co? Ubrana jakbyś szykowała się do rejsu przez Atlantyk i jeszcze zadajesz głupie pytania…
– Ja… nie… – zmieszała się, odruchowo wygładzając podróżny płaszcz. – Tam w domu powiedziałeś, że mnie nie zabijesz, twoi bracia byli zbyt zajęci, by mnie dostrzec, więc… uciekłam – zwiesiła na moment głowę, by chwilę później hardo spojrzeć mu w oczy. – On zniknął, a cała reszta nie żyje. Jestem wolna, mogę odejść, nikt już mnie nie zatrzyma, nawet Ty! – Zacisnęła dłonie w pięści.
Anioł pokręcił głową.
– Tak bardzo go nienawidzisz?
– Zniszczył moje życie, odebrał mi to, co kochałam, pozbawił mnie światła i…
– Okej, rozumiem. – Anioł, schylił się podnosząc parasolkę. – Nie jedź tylko za nim, bo, jeśli to zrobisz, znajdę cię i zabiję – groźba pobrzmiała w jego głosie.
Wyrwała z jego dłoni parasol i już miała odejść, zawahała się jednak.
– Czy… dziewczynka jest już bezpieczna? – niepewność zakradła się do jej głosu.
Anioł skrzyżował dłonie na piersi.
– Mówiłem ci już, że to nie twoja sprawa.
– Wiem, jednak chciałam tylko wiedzieć, czy z nią wszystko dobrze?
– Dlaczego ona tak cię interesuje?
Wzruszyła ramionami, ignorując jego natarczywe spojrzenie.
– Kiedyś też byłam dzieckiem, małym, przerażonym, w obcym domu – skłamała i oboje o tym wiedzieli.
Anioł prychnął, a potem odwrócił się do niej plecami i ruszył przed siebie.
– Proszę! – krzyknęła za nim. – Powiedz mi!
Nie zatrzymał się, spokojnie przeszedł przez ulicę i, dopiero kiedy cień drzew spowił jego postać, a biel skrzydeł na moment rozbłysła za jego plecami rzucił w jej kierunku:
– Nic jej nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz