niedziela, 29 grudnia 2013

Gabriel - Rozdział 12 _epizod 2


Jeszcze nim złapał za klamkę, wiedział, że dziewczynka tam jest. Słyszał jej cichy oddech i maleńkie, trzepoczące w piersi serduszko. Nie była jednak sama, z całą pewnością towarzyszył jej wampir. Anioł chciał wedrzeć się siłą do pokoju, zaskakując krwiopijcę, szybko jednak zmiarkował, że może tym przestraszyć dziecko. Schował, więc miecz na plecy i uzbrojony tylko w krótki nóż ostrożnie wszedł do środka.
Prawie natychmiast stanął jak wryty. Wszystkie ściany w pokoju pomalowane były na jasno, co było zupełnie nie w stylu wampirów. Liczne lampy i lampiony poustawiane na iście dziecięcych mebelkach, oświetlały ten groteskowy pokój. Pod jedną ze ścian stało białe łóżeczko, śnieżnobiały baldachim otaczał maleńką postać leżącą na miękkim materacu – Amelię. Obok łóżka na dziecięcym krzesełku siedziała kobieta, cichutko śpiewając. Trzymała ona śpiącą dziewczynkę za rękę, ostrożnie głaszcząc jej malutkie paluszki. Melodyjny głos kobiety wypełniał cały pokój. Wampirzyca miała na sobie kremową sukienkę zapiętą wysoko pod szyję, jej jasne, prawie białe włosy upięto w kok, jednak nawet on nie potrafił dodać jej młodej twarzy dostojeństwa. Skóra na dłoniach i twarzy wampirzycy nie była tak idealnie gładka, jak u większości krwiopijców, natomiast cienie widniejące pod oczami, nieodmienne świadczyły, że jeszcze całkiem niedawno była człowiekiem.
Nathaniel podszedł cichutko do kobiety i nie zważając na wzruszone spojrzenie jakim obdarzała dziewczynkę, przycisnął ostrze noża do jej szyi.
Jęknęła cicho, zaskoczona jego obecnością.
– Na twoim miejscu bym się nie ruszał – syknął anioł. Z bliska wampirzyca zdawała się być jeszcze bardziej ludzka, co tylko potwierdzało jego wcześniejsze przypuszczenia. Świeżo stworzone wampiry przez pierwszych kilka lat życia zachowywały wiele ze swego ludzkiego wyglądu, dopiero potem ich skóra nabierała alabastrowego blasku. Im starszy wampir, tym więcej mocy biło z jego ciała. Dziewczyna tutaj była zupełnie bezbronna.
– Moje życie nic dla mnie nie znaczy, oddasz światu przysługę, jeśli je zakończysz – szepnęła ledwie dosłyszalnie. W jej głosie było tyle rozpaczy, że anioł prawie natychmiast odsunął od niej swe ostrze. Nie chciała być wampirem, było to aż nazbyt oczywiste. Ktoś pod przymusem odebrał jej życie. Nathaniel obszedł kobietę i stanął między nią a łóżeczkiem.
Nie spuszczając wzroku z wampirzycy dotknął szyi Amelii. Dziewczynka poruszyła się nieznacznie pod jego dotykiem, mrucząc coś niezrozumiale przez sen.
– Musisz ją stąd zabrać – powiedziała wampirzyca, spoglądając na niego błękitnymi oczyma. – Nic dobrego jej tu nie spotka.
– Co ty tu robisz? – zapytał, choć nie to chciał powiedzieć. Los kobiety nic go nie obchodził. Powinna umrzeć tak jak zarządził Michael.
Wzruszyła ramionami, ale jej wzrok ponownie uciekł do dziecka. Jakaś tęsknota odmalowała się na jej twarzy.
– Nikt mnie nie pytał, czy chcę tu być – powiedziała, splatając dłonie na kolanach. – Nie miałam żadnego wyboru.
Nathaniel zmarszczył brwi. Nie chciał czuć się winny z powodu młodej wampirzycy, zacisnął mocniej dłoń na ostrzu noża, jednak pytanie samo uformowało się w jego głowie, nim zdołał zapanować nad własnymi myślami.
– Dlaczego nie odejdziesz?
Pokręciła głową, spoglądając gdzieś daleko na puste ściany dziecięcego pokoju.
– On mnie nie puści, wszyscy są w jego mocy, zabije każdego, kto się mu sprzeciwi…
– Thomas? – Nathaniel prychnął lekceważąco. – W tej chwili anielskie oddziały plądrują posiadłość, likwidując jego ludzi, archanioł Michael i Gabriel być może właśnie teraz skracają twego pana o głowę…
– Naprawdę? – spojrzała na niego z nadzieją w oczach.
– Tak – potaknął, ponownie zastanawiając się, ile też mogła mieć lat. Nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia kilka, jednak w przypadku wampirów, czas potrafił płatać figle.
– Zabierzesz ją w bezpieczne miejsce? – Wskazała dłonią na dziewczynkę.
– Tak – ponownie potwierdził.
– A co zrobisz ze mną? Zabijesz mnie… czy pozwolisz mi odejść?
Zagryzł wargi. Nie powinien się wahać, rozkaz to rozkaz, a jednak…
– Możesz opuścić ten pokój – wycedził przez zęby. – Przez wzgląd na Amelię nie zrobię ci nic złego, jednak nie mogę ręczyć za moich braci. Jeśli któregoś spotkasz… zginiesz.
Potaknęła głową, akceptując połowiczny akt łaski, jaki mógł jej ofiarować. Podniosła się z wolna, lekko przygładzając fałdy sukni, raz jeszcze tęsknym wzrokiem obrzuciła twarz śpiącego dziecka, wyciągnęła nawet dłoń, by jej dotknąć, widząc jednak napiętą minę anioła, szybko porzuciła swój zamiar.
– Opiekuj się nią dobrze – szepnęła cicho, odwracając się do niego plecami. Szła powoli przed siebie, niczym skazaniec na śmierć, jasna suknia ciągnęła się za nią, ukrywając jej drobne stopy.
Nathaniel zagryzł wargi. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że śmierć byłaby dla niej uwolnieniem od obecnej egzystencji, jednak z jakiś dziwnych przyczyn wampirzyca wolałaby ostatnie swe chwile spędzić spoglądając na śpiącą córeczkę Marii.
Anioł pokręcił głową, to nie był jego problem. Miał odnaleźć dziecko i zabrać je z wilii i tak też zrobi. Kiedy wampirzyca zniknęła w mrokach korytarza, wsunął ostrze za pas, a potem ponownie spojrzał na dziewczynkę.
Spała, nieświadoma okropieństw, które rozgrywały się wokół niej. Ostrożnie uniósł ją z pościeli, przytulając do piersi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz