czwartek, 3 kwietnia 2014

Nathaniel - Rozdział 6_epizod 2




Powinna być szczęśliwa, w końcu zaspokoiła przeogromny głód. Dłonie przestały się jej trząść, kolana drżeć, a kły wysuwać z dziąseł za każdym razem, kiedy do jej uszu dotarł odgłos bicia serca żywej osoby. Nienawidziła tej myśli, ale krew Milo smakowała wybornie. Chyba nigdy dotąd picie esencji życiowej nie sprawiło jej takiej przyjemności i wstydu zarazem. Co z tego, że nader chętnie sam podstawił jej głowę i wręcz pałał radością z możliwości służenia jej na wszelkie możliwe sposoby.
Czuła wstręt do siebie za to, co mu zrobiła i do niego, że tak bardzo uzależnił się od wampirów.
Odszukanie chłopaka w restauracji nie było trudne, kręcił się pomiędzy stolikami zbierając zamówienia. Jego spojrzenie było odrobinę zamglone i jakby oddalone, ale kiedy tylko spojrzał na nią rozpoznając, kim jest, a ona skinęła na niego dłonią, przebiegł salę w ułamku sekundy, prawie padając jej do stóp.
Nie miała pojęcia jak załatwia się tego typu sprawy, Thomas trzymał niewolników w klubie i w domu, ona jednak nie mogła wyjść z nim poza restaurację, co gorsza anioł w każdej chwili mógł wejść do lokalu.
– W czym mogę pani służyć? – szepnął żarliwie młodzieniec, a jego oczy rozbłysły nadzieją. Dłonie mu zwilgotniały, wyraźnie widziała jak szybko przełyka ślinę, w oczekiwaniu na rozkosz.
– Chciałabym złożyć ci pewną propozycję – zaczęła ostrożnie. – Niestety nie mogę wyjść z restauracji, bo ktoś mnie śledzi.
Spojrzał na drzwi, nie widząc w nich jednak nikogo, ponownie skoncentrował się na dziewczynie.
– To żaden problem – mówił szybko, bojąc się że mu ucieknie. – Koło damskiej toalety jest pokój dla pracowników, pójdę tam i będę na panią czekał. – Oblizywał usta, ledwie mając siłę ustać w miejscu, tak bardzo drżał w oczekiwaniu na ugryzienie.
Skinęła tylko głową, w głębi duszy wiedząc, że robi coś potwornie złego.
Pozwolił jej się napić ze swojej szyi, a jakże, można wręcz rzec, że błagał ją, by nie odchodziła i wzięła jeszcze więcej. Pragnął, by gryzła go wszędzie, biła i torturowała. Odmówiła grzecznie, czując do siebie i do niego jeszcze większą odrazę.  Najgorsza była jednak myśl, że ten jeden prosty gest, uświadomił jej, że w gruncie rzeczy jest potworem, dokładnie tak jak mówił anioł.
Zacisnęła dłonie w pięści. To nie była jej wina, nigdy nie chciała pić ludzkiej krwi. Nie stałoby się to, gdyby anioł za nią nie chodził i nie dręczył jej.
Wyszła z lokalu wypełniona życiodajnym płynem i jednocześnie przepełniona nienawiścią do samej siebie i złością na anioła. Rozejrzała się po ulicy, wypatrując wysokiego mężczyzny z wiecznie rozczochraną czupryną.
Chodnik był jednak pusty, nigdzie ani śladu boskiej mocy, co wcale nie znaczyło, że anioł nagle nie wyskoczy zza rogu wołając: „mam cię”.
Mijała jednak kolejne butki, restauracje, galerie, a jego nie było. Krew w niej buzowała, napełniając życiodajną siłą i Sue prawie pożałowała, że nie pojawił się teraz, gdy mogła stawić mu czoła. Odpowiedzieć atakiem na atak.
Heinrich niespodziewanie zaszedł jej drogę, zaskakując ją swoją osobą równie mocno, jak to zwykł czynić anioł. Jak zawsze był elegancko ubrany, choć jego strój nieco odbiegał od aktualnej mody. Mężczyzna nie przywitał się z nią, mimo, iż ostatnim razem przykładał wielką wagę do manier. Tym razem nawet nie uśmiechnął się do niej, nie zrobił nic, co mogłaby uznać, za przyjacielski gest. Przeciwnie, stał wpatrując się w nią gniewnym wzrokiem.
Skinęła głową, starając się zapanować nad strachem kiełkującym w piersi. Wampir nie poruszył się ani odrobinę. Krępująca cisza trwała tak jeszcze kilka minut, nim w końcu Heinrich zdecydował się przemówić, ale nawet wtedy, jego głos był dziwnie spokojny.
– Witam ponownie córkę mego przyjaciela – powiedział, mierząc ją spojrzeniem.
Raz jeszcze skinęła głową.
– Czy dobrze ci się mieszka w Paryżu, dziecko? – zapytał, podchodząc nieco bliżej.
– Tak, mój panie – szepnęła, czując jak panika wypełnia jej martwe serce.
– Zdaje mi się, że beztroskie wiedziesz tu życie – kontynuował wampir, zatrzymując się tuż przed nią.
Nie odpowiedziała, strach dławił ją w gardle.
– Jesteś doprawdy niezwykłą osóbką, moja droga. – Heinrich dotknął dłonią jej policzka. – Potrzebuję takiej kobiety w swoim gnieździe.
Cofnęła się o krok, a potem następy. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale nie mogła się powstrzymać. To wszystko zmierzało tylko w jednym kierunku, a ona po raz drugi nie miała zamiaru dać się w to wciągnąć.
Wampir nie spuszczał z niej wzroku.
– Twój ojciec opowiedział mi o tobie kilka ciekawych rzeczy. – Mężczyzna znowu się do niej zbliżył, absolutnie niezrażony wstrętem wypisanym na jej twarzy. – Wiem o tobie wszystko, Sue. Wszystko, począwszy od dnia twoich narodzin, po dzień, w którym uciekłaś z domu swego ojca, zostawiając rodzinę na śmierć z rąk aniołów.
– To nie prawda! – krzyknęła, choć nie miała prawa zabierać głosu przy wampirze. – Oni zginęli w walce, nie mogłam im pomóc.
– Teraz, to już nie ma znaczenia – syknął wampir, łapiąc ją za ramię. – Twój ojciec jest bardzo rozżalony tym, że wolałaś udać się na wakacje, niż go odszukać i służyć mu. – Palce mężczyzny miażdżyły ramię dziewczyny. – Obiecałem twemu ojcu, że zajmę się tobą i nauczę cię pokory.
Chciała wyrwać dłoń z jego uścisku, ale nie miała na to dość siły.
– Nigdy – syknęła, nie hamując już gniewu, pozwalając mu zawładnąć ciałem. – Nie wrócę do was, nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
– Wprost przeciwnie, droga Sue. Wrócisz i to z własnej woli, nie zapominaj, że twoi rodzice nadal żyją. Łatwo to zmienić. – Usta wampira wygięły się w okrutnym uśmiechu.
Przymknęła oczy, łzy cisnęły się pod powiekami.
– Jesteś potworem – szepnęła.
– Oczywiście, moja droga. Takim samym jak ty – roześmiał się, puszczając jej ramię. – Jutro wieczorem przyjdziesz do mnie, mieszkam przy Rue Fabert 24. Pokażesz mi, co potrafisz i jeśli dobrze się spiszesz pozwolę ci zostać moją prywatną kurtyzaną. Jeśli jednak nie będę z ciebie zadowolony, wyślę cię do zabawiania moich gości.
Wampir strzepnął niewidzialne pyłki z marynarki i nic więcej nie mówiąc odszedł, zostawiając osłupiałą dziewczynę na chodniku.
Nie miała pojęcia jak długo tam stała, krwawe łzy kapały po jej policzkach, niszcząc ulubiony płaszczyk, dłonie drżały, a ona nie miała siły się poruszyć. Szczęściem dla niej, o tej późnej godzinie, nikt z Paryżan nie miał ochoty wyjść na przechadzkę.
Anioł wylądował za nią lekko, lecz ona nic nie usłyszała, nawet szumu skrzydeł, zbyt zajęta swoim rozpadającym się życiem.
Mężczyzna stanął przed nią, palcem ścierając łzy z jej policzka, jego spojrzenie prawie natychmiast stało się chmurne i mroczne.
– Ktoś cię skrzywdził – powiedział, uważnie się jej przypatrując.
Odepchnęła jego dłoń, sięgając do kieszeni płaszcza po chusteczkę.
– Zapewne żałujesz, że to nie ty? – warknęła, wycierając twarz.
Zmarszczył brwi.
– Nie myśl, że będę cię żałowali – odgryzł się.
– Czy kiedykolwiek oczekiwałam tego po tobie ?– zapytała.
Wzruszył ramionami.
– Niech zgadnę, jakiś zabłąkany turysta zorientował się kim jesteś i odmówił podstawienia szyi? – zakpił.
– Nie – odparła.  Nagle opuściła ją wszelka ochota do życia. Dlaczego w jej świecie istniały tylko potwory? Jeden odchodził, a jego miejsce, natychmiast zajmował inny. Chciała uciec, byle dalej od anioła i wampira, zatrzymała się jednak w pół kroku, boleśnie świadoma, że jeśli nie zrobi nic, by wyrwać się z zaklętego kręgu bólu i przemocy, to się nigdy nie skończy.
– Pomogę ci dopaść Thomasa – rzuciła, stając plecami do mężczyzny. Oczy Nathaniela rozbłysły, palce anioła natychmiast zacisnęły się ramionach dziewczyny.
– Dlaczego zmieniłaś zdanie! – warknął, wpadając w gniew.
Nie miała zamiaru się przed nim tłumaczyć, ani tym bardziej płaszczyć. Koniec! Dość! Skończyła z tym.
– Chcę się od niego uwolnić, to chyba oczywiste – rzuciła, strącając jego dłonie ze swego ciała.
– Nie wierzę ci – syknął, nagle stając się dziwnie podejrzliwy. – Jeszcze parę dni temu nie chciałaś o nim słyszeć, twierdziłaś, że nie wiesz gdzie on jest i nagle taka zmiana? – Furia odmalowała się na twarzy anioła, zmieniając kolor jego oczu na ciemniejszy.
– Nie obchodzi mnie, czy wierzysz mi, czy nie. Albo chcesz mojej pomocy, albo spadaj. – Chciała się odwrócić, ale mężczyzna ponownie zaszedł jej drogę.
– Kogo spotkałaś? – zapytał niskim głosem, pieszcząc jej twarz ciepłym oddechem. – Ten ktoś musiał cię bardzo zdenerwować.
Nie zareagowała na zaczepkę, choć tego właśnie po niej oczekiwał.
– Doprowadzę cię do niego – powiedziała, ignorując jego wcześniejsze słowa – stawiam jednak dwa warunki: po pierwsze, musisz obiecać, że zabijesz Thomasa.
Uśmiechnął się odsłaniając idealnie białe zęby.
– O to możesz być spokojna, a drugi warunek, to?
– Przysięgniesz, że znikniesz z mojego życia i nigdy więcej cię nie ujrzę.



Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

5 komentarzy:

  1. Biedna dziewczyna nie dość ze musi się pożywiać to jeszcze wszyscy ją prześladują i czegoś od niej chcą Coś mi się wydaje że Nathaniel będzie miał trudności ze spełnieniem jej warunków Dzieki blanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten pierwszy warunek nat spełni z uśmiechem na ustach a jeżeli chodzi o drugi to nie liczyłabym za bardzo że się wywiąże z umowy. Już wykazuję troskę choć nie przyznałby się do tego nawet przed Wszechmogącym. Emilko bardzo dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziwię się Sue , z dwojga złego chyba lepszy anioł niż ten podły wampir. Ciekawa jestem czy uda im się dopaść Thomasa. Bardzo dziękuję za bardzo interesujący fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu ta sielanka się skończyła. Podejrzewałam, ze wcześniej czy później do tego dojdzie. Tylko jak to zrobią?- jestem ciekawa co wymyśliłaś. Dziękuję bardzo i pozdrawiam cieplutko. beatatarn;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to ma dziewczyna teraz nie lada problem. Heinrich jest pewny ze Sue podporządkuje się jego żądaniu , ale czy na pewno ? Ciekawe jak Nathaniel pomoże Sue i czy postawione warunki będą taki łatwe do spełnienia ? Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń