wtorek, 22 kwietnia 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 9_epizod 1



 
Dostrzegła masywne mury, wysokie wieże i solidny budynek mieszkalny, jeszcze nim opuściła górski szlak. Zamek, widoczny teraz jak na dłoni, upewnił Kharinę, że wkrótce znajdzie się u kresu swej podróży.
Wkrótce, bowiem najpierw czekało ją spotkanie z czarnym smokiem.
Burza, którą przeżyła ubiegłej nocy, porządnie dała jej się we znaki. Utrzymała co prawda przerażonego wierzchowca, ale teraz oboje ledwie mieli siłę stać na nogach. Wiatr już nie targał jej ubraniem, zza gór wyglądało piękne słońce, ogrzewając jej policzki. Cudny poranek nie był jednak w stanie zrekompensować trudów podróży i wściekłości jaką dziewczyna nosiła w sobie od wielu dni.
Skalna ścieżka zmieniała się już w kamienisty trakt wiodący wprost do zamku Querm. Nieliczne drzewa rosnące przy drodze, uginały się pod ciężarem kwiecia. Wszystko dookoła pachniało i radowało się wiosną. Tylko w Kharinie kipiał gniew, złość skierowana na smoka i jemu podobne gady. Zaciskała kurczowo palce na lejcach, w myślach analizując wszystkie obelgi, jakimi planowała obrzucić barona, kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja.
Z bliska zamek prezentował się jeszcze okazalej. Mury były solidne, blanki szerokie, zapewniające doskonałe warunki do obrony twierdzy. Nad tym wszystkim górowały baszty i wieże. Szeroki wjazd zapraszał odwiedzających, ale złowieszczo wisząca na wejściem krata, świadczyła, iż mieszkańcy warowni nie są tak całkiem bezbronni.
Zagryzła wargi, wjazdu na teren zamkowy pilnowało czterech strażników. Dwóch z nich wyszło jej naprzeciw, nim jeszcze dotarła do bramy.
– Dokąd to zmierzacie? – zapytał pierwszy. Miał rude włosy, krótko przycięte przy skórze, jego twarz była usiana piegami, mimo to mina nie wyrażała niezadowolenia, raczej zdziwienie. Drugi z mężczyzn, złapał jej konia za uzdę i trzymał mocno. Marszcząc brwi, przyglądał się dziewczynie, lustrując jej postać.
– Nie wpuszczamy obcych – rzucił mało przyjaźnie.
– Przybyłaś od strony gór – dodał pierwszy.
Skinęła głową, mogła ich okłamać, lub powiedzieć cokolwiek, byle tylko puścili ją dalej.
– Jadę z Lahmar – rzuciła, decydując się na minimalną wersję prawdy.
Oczy mężczyzn prawie natychmiast rozbłysły.
– Coś się stało w skalnym mieście? – powiedzieli prawie jednocześnie.
Chciała coś dodać, ale mężczyźni nie dali jej dojść do głosu.
Drugi z rycerzy puścił jej konia, popędzając ją lekko.
– Wjeżdżaj dziewczyno, baron Quinkel kel Warez z pewnością będzie chciał się z tobą rozmówić. Wszelkie sprawy związane z Lahmar trzeba załatwiać tylko przed jego obliczem.
Wjechała na rozległe zamkowe podwórze, ledwie się hamując przed wygarnięciem rycerzom, jakie sprawy ściągnęły ją do Querm. Skoro byli na tyle nierozgarnięci, iż uznali, że jest mieszkanką gór i przybyła z petycją do namiestnika, niech tak sobie myślą. Lepiej dla niej. Nie będzie musiała kłamać. Tymczasem, pokręci się po zamku, rozejrzy tu i owdzie, a potem jak tylko znajdzie klejnot wyjedzie.
Podwórze było dość spore i prawie całe, nie licząc obejścia wokół szop i chlewów, wyłożone kamieniami. Zeskoczyła z konia, prowadząc wyczerpane zwierzę do stajni. Młody chłopak wyszedł jej na spotkanie, nim jeszcze zdążyła przekroczyć jej próg.
– Ja go wezmę – krzyknął, łapiąc ogiera za uzdę. – Piękny – dodał jeszcze. – Ale bardzo wygłodzony…
– Wiem! – warknęła, miała ochotę huknąć na młodego koniuszego, że ona też jest głodna i wcale z tego powodu nie marudzi, szybko jednak ugryzła się w język. Chłopak niczemu nie zawinił, sam był przeraźliwie chudy, a płócienna koszula na jego grzbiecie powiewała niczym flaga na żerdzi.
– Nie martwcie się panienko, zadbam o niego – rzucił wesoło, ciągnąc za sobą konia.
Kharina została na zewnątrz. Przez chwilę rozglądała się dookoła, niepewna, co dalej czynić. Zdecydowanie poszło jej zbyt łatwo, a to mogło oznaczać tylko jedno – lada chwila wpadnie w poważne kłopoty.
 Raz jeszcze przyjrzała się zabudowaniom. Zamek był naprawdę wysoki, z przestronnymi oknami i pięknymi zdobieniami na ścianach. Do środka prowadziło jedno główne wejście, teraz otwarte na oścież i kilka pomniejszych, usytuowanych na uboczu.
Stała tak jeszcze kilka chwil, zastanawiając w jaki sposób wejść do środka i nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi, gdy nagle ktoś chrząknął za nią, wprawiając ją w przerażenie i osłupienie zarazem. Obróciła się gwałtownie, stając twarzą w twarz z chudą niewiastą. Kobieta była trochę wyższa niż Kharina, miała brązowe włosy przetykane nielicznymi pasmami siwizny. Drobną postać skrywała pod obszerną suknią. Jej twarz, choć usiana licznymi zmarszczkami, zdawała się jednak emanować spokojem i łagodnością.
– Witam w Querm, moje dziecko – powiedziała.
Kharina skinęła tylko głową.
– Nie jesteś z naszych stron, prawda? – nieznajoma ciągnęła, a kiedy dziewczyna nic nie odpowiedziała, rzekła jeszcze. – Wyglądasz na zmęczoną trudami podróży, może posilisz się trochę? – Spojrzenie mieszkanki Querm przesunęło się po Kharinie, lustrując ją dokładnie.
Dziewczyna zmieszała się jeszcze bardziej. Nie wyczekiwała gościnności, a już na pewno, nie spodziewała się jej po sługach gburowatego smoka. Kobieta nie czekała na przyzwolenie dziewczyny, chwyciła ją za ramię, ciągnąc do bocznych drzwi, a potem do ogromnej kuchni, która okazała się być pełna służek, kucharzy i ich młodych pomocników.
Na szerokich półkach wyrastały chleby, czekając na swoją kolej w piecu, młode dziewczęta obierały warzywa, nieco dalej przy roboczym stole jeden z kucharzy ćwiartował drób, ktoś inny zagniatał ciasto.
Kobieta wskazała jej miejsce przy stole, sama zaś podeszła do paleniska, nabierając z wielkiego gara parującej zupy. Postawiła miskę przed dziewczyną, podała jej łyżkę i dwa kawałki chleba, potem usiadła naprzeciwko niej.
Reszta służących tylko przez chwilę z ciekawością spoglądała na Kharinę, szybko jednak wrócili do swych zajęć, krzątając się po zamkowej kuchni i przylegającej do niej spiżarni, jakby widok nieznajomej zajadającej zupę, był dla nich czymś najzwyczajniejszym na świecie.
– Jedz – powiedziała kobieta, zachęcając Kharinę.
– Dziękuję – szepnęła nieco speszona, sięgając jednak po łyżkę. Zupa smakowała wybornie, była gęsta i ciepła, choć dodałaby do niej nieco koperku.
– Zawsze podróżujesz samotnie? – zagadnęła kobieta, widząc jednak, że dziewczyna napina mięśnie ramion, dodała szybko – ja nie miałbym tyle odwagi. Co prawda wojna się skończyła i smoczy ląd na nowo jest wolny, ale i tak nie odważyłabym się podróżować bez ochrony.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Umiem zadbać o siebie – rzuciła lekko. – Ojciec nauczył mnie władać mieczem.
– Doprawdy? – kobieta uśmiechnęła się szeroko. – To bardzo dobrze, niewiele jest kobiet takich jak ty.
Kharina zmarszczyła brwi, nic jednak nie powiedziała. Nie miała co prawda pojęcia o czym mówiła jej rozmówczyni, wolała jednak się nie narażać, zwłaszcza, że poczęstowano ją ciepłym posiłkiem.
– Zmierzasz jeszcze bardziej na południe, czy może… zostaniesz z nami przez jakiś czas? – w głosie kobiety pojawiło się lekkie rozbawienie.
Dziewczyna zamarła, ostatni kęs chleba utknął jej w gardle.
– Dlaczego pani chcesz to wiedzieć? – wydusiła, zastanawiając się, czy smok mógł opowiadać o ich dziwnym spotkaniu?
– Możesz mówić mi Esna, jestem zarządczynią tego zamku, chciałabym wiedzieć, czy przyjechałaś do nas tylko na chwilę i szukasz noclegu, czy może planujesz zostać na dłużej?
Kharina przełknęła ślinę, gorączkowo w myślach szukała sensownego wytłumaczenia swej wizyty w Querm, nic jednak nie przychodziło jej do głowy.
– Mogłabym trochę zostać… – zaczęła ostrożnie.
Esna pokiwała głową, wyraźnie zadowolona ze słów dziewczyny.
– Dobrze, w zamku dość pracy, znajdzie się i dla ciebie zajęcie.
Kharina skinęła szybko głową. „O prastarzy bogowie” – miała ochotę krzyknąć. Nie sądziła, że dopisze jej tak wielkie szczęście.
– Mogę robić cokolwiek – zapewniła skwapliwie – żadnej pracy się nie boję.
– Doskonale, a na czymś konkretnie się znasz?
– Mogę pomagać tutaj, w kuchni – rzuciła niepewnie, sprawdzając reakcje zarządczyni, ta jednak tylko skinęła głową.
– A potrafisz gotować? – zapytała po chwili.
– Oczywiście – odparła. – Weźmy tę zupę – wskazała dłonią na pustą już miskę. – Była przepyszna, gęsta sycąca…
– Ale? – Esna weszła jej w słowo, uśmiechając się lekko, mimo iż nadworny kucharz stojący tuż obok, zmarszczył gniewnie brwi.
– Czegoś jej brakuje. – Przełknęła ślinę. Pewnie nie powinna tego mówić, bo mężczyzna był o głowę od niej wyższy, na dodatek dzierżył w dłoni ostry nóż i z łatwością mógł w nią nim rzucić.  – Dodałabym jednak nieco koperku i może kolendry… Ale zupa i tak jest dobra – dodała widząc furię na twarzy szefa kuchni zamkowej. – Z pewnością nie wpadłabym na to, by doprawić ją wypiekaną w piecu cebulką. Ten smak jest rewelacyjny, nigdy wcześniej nie widziałam takiego połączenia.
Kucharz wyprostował się, lekki rumieniec wpełzł na jego policzki. Pogroził dziewczynie lekko palcem, ale z jego twarzy złość zdążyła już wyparować.
– Esna, przyjmij ją, przyda się w zamku charakterna dziewucha.
– Jesteś pewien? – Zarządczyni zachichotała. – Może rozstawiać cię po kątach.
– A niech rozstawia – kucharz zarechotał. – Lubię krewkie niewiasty, a mało ich tu w zamku. Większość to wystraszone dziewczątka, wpadające w popłoch na widok roślejszego chłopa.
– Nie boję się mężczyzn – odgryzła się Kharina.
Kucharz puścił do niej oko.
– To dobrze panienko, bo sporo tu gęb do wyżywienia.
Esna podniosła się z ławy.
– Jak ci właściwie na imię? – zapytała.
– Kharina.
– Dobrze Kharino, zostań. Będziesz pomagać Tarsie – wskazała głową na kucharza. – Zapamiętaj jednak, to on tu rządzi, jego się słuchasz. Jeśli nie będzie cię potrzebował, pomożesz przy innych pracach w zamku.
Skinęła głową, zachwycona możliwościami, które się przed nią otwierały.
– Będę się starać – zapewniła skwapliwe. Sama nie wiedziała, po co to powiedziała, wszak nie zamierzała zostawać tu długo, jednak zarówno zarządczyni jak i Tars okazali jej sporo zrozumienia, a przecież mogli po prostu wyrzucić ją na bruk.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

11 komentarzy:

  1. Kharina juz na zamku a baron? Czyzby ciagle na polowaniu? To moze Kharina by sie jego kotka zaopiekowala w ramach nowych obowiazkow na zamku? ;) ;) Toz zwierzaczki milosci potrzebuja a kotki to juz przede wszystkim :) No i jak barona nie ma to pewnie nie ma komu mruczec biedna ;);) Dziekuje Emi za kolejny fragment i pozdrawiam serdecznie. Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się że kotka wolałaby żeby ją jednak baron miział, nawet jestem o tym przekonana :P szczególnie gdyby miał kolczyk w lewym sutku!!!!!! i komuś tam zawsze sobie może pomruczeć, nie musi akurat Kharinie:P

      P.

      Usuń
    2. No i proszę, a jednak kocica wyszła z ukrycia.

      Usuń
  2. Dobrneła do zamku bez żadnych przygód tylko jedna burza i jeszcze bez trudu znalazła zatrudnienie oj coś za dobrze się tam dzieje dzięki blanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze koty za płoty. Najważniejsze, że dotarła do celu. Chyba za długo w tej kuchni nie pociągnie, niech no tylko baron wróci, ciekawa jestem tego ich spotkania. Bardzo dziękuję za info i kolejny , .świetny fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakos dotarla do zamku i znalazla zajecie w kuchni.Ja czekam na barona :) Pozdrawiam zakewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Kahrina zaaklimatyzowała się w zamku. Nie mniej baron jeszcze pewnie pokaże , kto tam rządzi. Dziękuję bardzo za kolejny rozdział i powiadomienie. Pozdrawiam cieplutko. beatatarn;)

    OdpowiedzUsuń
  6. hahah juz sie nie moge doczekac spotkania barona z nową podkuchenną ale jaja :P uwielbiam twoje książki oby ich jak najwiecej :P Dorka

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem bardzo ciekawa co zrobi baron gdy zobaczy Kharinę w zamku:)Gorace dzięki i czekam na dalsze rozdziały: Dana

    OdpowiedzUsuń
  8. O may tego to sie nie spodziewałam ale jestem zachwycona. Jak też życie potrafi się dziwnie ułożyć prawda?? I tak może pewnej nocy smoczek ją dopadnie na korytarzu, albo w jadalni, a może na gorącym uczynku przy szmaragdzie (?) i będzie zły, bardzo zły :D:D :D Dzięki wielkie za epizod :) bardzo wszyscy uczynni w Querm. Ciekawa też jestem jak zareagują inne smoki na Kharinę. :D:D Pozdrawiam Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopisało jej szczęście trafiła na zamek i dostała w nim pracę,teraz będzie mogła poszukać klejnotu. A Baron gdzie się podziewa? Dopiero będzie zdziwiony jak ja spotka w zamku. Pozdrawiam serdecznie Elka-el64

    OdpowiedzUsuń