piątek, 25 kwietnia 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 9_epizod 2



– Nie powinieneś się tak zamartwiać – rzucił Farel, idąc tuż obok barona zamkowymi korytarzami. Quinkel nie miał wesołej miny, co więcej, można by wręcz rzec, wglądał na wielce wkurzonego. Zmarnowali pół dnia przeczesując las, szukając śladów prowadzących do zdradzieckiego smoka. Na próżno, zupełnie jakby gad zapadł się pod ziemię.
Warmar nawet wzbił się w powietrze, próbując z lotu przeszukać teren, odnaleźć zbiega. Wszystko na nic. Nie chcąc tracić więcej czasu, zrezygnowali z polowania, by udać się do Birel, gdzie baron chciał naocznie sprawdzić szkody, jakie smok poczynił w wiosce. Oczywiście nie obyło się bez skarg i lamentów. Ludzie narzekali na zakaz wchodzenia do lasu, psioczyli na rycerzy pilnujących wioski. Quinkel cierpliwie wysłuchał wszystkich, wydał nowe dyspozycje swoim wojownikom, oraz ku oburzeniu mieszkańców podtrzymał zakaz wchodzenia do lasu.
– Nie odnosisz wrażenia, że on się z nami bawi? – zapytał baron, wchodząc do sali kominkowej. Była to niewielka, jak na rozmiary zamku izba, w której baron zwykł przesiadywać, przeglądając księgi gospodarskie, dyskutując z Farelem lub jego żoną – Esną, na temat spraw życia codziennego.
Każdą wolną przestrzeń w komnacie zajmowały regały z księgami, zwojami oraz mapami. Większość z nich stanowiła rozprawy na temat upraw i zasiewu pól, inne zawierały wskazówki, co do hodowli zwierząt przydomowych i ich przydatności w gospodarstwie.
Smok usiadł za ciężkim biurkiem, od niechcenia zerkając na stos listów  czekających na niego. Będzie musiał się tym zająć, odpowiedzieć na pisma, podjąć różnego rodzaju decyzje, być może przyjąć zaproszenia w odwiedziny. Zazwyczaj te proste sprawy nie wymagały od niego wielkiego wysiłku, a utrzymywanie kontaktów  z sąsiadami sprawiało mu przyjemność. Dziś nie miał ochoty ani na sąsiedzkie pogaduszki, ani tym bardziej na wysłuchiwanie skarg uboższych szlachciców.
– Odczekajmy dzień lub dwa – ciągnął Farel, nalewając baronowi i sobie wina.
– Damy mu szansę na ucieczkę – Quinkel upił łyk, delektując się aromatycznym zapachem.
– Może tak, a może nie – skwitował zarządca. – Wcale bym się nie zdziwił, gdyby gad posiedział kilka dni w ukryciu, a potem ponownie ruszył na łowy.
Baron chciał coś powiedzieć, ale do izby weszła Esna, a tuż za nią młoda służka z tacą zastawioną jedzeniem.
– Postaw na stole – rozkazała zarządczyni, sama stanęła koło barona. Kobieta przyglądała się obu smokom z lekkim uśmieszkiem na ustach.
– Co ci tak wesoło, moja duszko? – Farel mruknął do połowicy.
– A tak jakoś – bąknęła, machając dłonią. – Miałam miły i zaskakujący poranek, sądząc jednak po waszych minach mieliście mniej szczęścia niż ja.
Farel skrzywił się, a baron mruknął coś niezrozumiale.
Służka ustawiła już półmiski z jadłem przed mężczyznami, by potem cicho wymknąć się z komnaty, zostawiając za sobą podenerwowane smoki. Dziewczę służyło w zamku od niedawna, toteż nie zdążyło się jeszcze zorientować, iż baron Quinkel nie miał w zwyczaju wyładowywać swego gniewu na sługach, a tym bardziej słabszych od siebie kobietach.
– Posilcie się, moi panowie, a potem opowiecie mi, co poszło nie po waszej myśli – Esna nałożyła kawałki mięsiwa na dwa talerze i w spokoju czekała ,aż mężczyźni spróbują nowego dania.
Farel jako pierwszy skosztował potrawy. Szeroki uśmiech rozjaśnił pomarszczone oblicze smoka.
– Powiedz mi duszko, czy Tars dorwał się do księgi zaklęć, czy może ukradł magiczne zioła z lasu druidów? – zapytał wesoło smok. – To jest wyborne.
– Rzeczywiście – mruknął baron, przełykając kolejne kęsy mięsiwa. – Już dawno nie jadłem czegoś tak dobrego i aromatycznego. Ułamał kawałek chleba i chrupiącą skórką wycierał talerz, zlizując resztki sosu. – Chyba faktycznie mój kucharz dostał olśnienia – powiedział smok, zerkając łakomie na misę, zastanawiając się, czy w naczyniu zostało choć odrobinę pysznego dania.
– Nic z tych rzeczy, moi panowie – zarządczyni zaśmiała się głośno. – Ale cieszę się, iż wam smakuje.
***
Łaźnia była ogromna, pachniało w niej lawendą oraz olejkami. W środku znajdowało się sześć basenów, nad jednymi unosiła się gorąca para, nad innymi chłodny obłoczek źródlanej wody. Wszystko było tu zbudowane z jasnego kamienia, pod ścianami stały marmurowe ławy, a na nich leżały stosy świeżych płóciennych okryć. Co kawałek ustawiono kosze z gorącymi kamieniami.
Kharina przystanęła w progu, zastanawiając się od którego basenu powinna zacząć. Luna – jedna ze służek zapewniła ją, że wszystkie kąpieliska są do jej dyspozycji. Baron pozwalał korzystać z pomieszczeń kąpielowych zarówno mieszkańcom zamku, sługom, jak i rycerzom.
Oczywiście obowiązywała pewna kolejność, i tak: rankiem służące w chłodnej wodzie prały odzież, po południu matki myły dzieci, wieczorem kąpiel brali rycerze wraz z baronem, a zaraz po nich łaźnia należała do sług, koniuszych i całej reszty.
Kharina wciągnęła do płuc ciężki zapach olejków. Było już dawno po kolacji, tak więc żaden z rycerzy nie powinien zajrzeć do podziemi zamku.
Przeszła pomiędzy pierwszymi dwoma basenami. W tym z lewej woda była zdecydowanie chłodna, w prawym ciepła, a przyjemny zapach olejków unosił się nad powierzchnią. W następnym, woda miała słonawy smak, co tak naprawdę zdziwiło Kharinę. W kolejnych dwóch znowu była słodka, choć w jednym była tak lodowata, że dziewczyna odsunęła się od niego gwałtownie. Przy ostatnim zbiorniku pachniało lawendą i to właśnie w nim zdecydowała się wykąpać.
Basen miał długość co najmniej stu łokci i szerokość pięćdziesięciu. Kharina rozejrzała się po komnacie, po raz ostatni sprawdzając, czy jest w niej sama i czy za którąś z kolumn nie kryje się przypadkowy podglądacz. Nie widząc jednak nikogo, szybko zrzuciła odzienie, a potem wskoczyła do ciepłej wody.
Parujący obłok otoczył jej ciało, lawendowa woda cudownie obmywała ciało. Sięgnęła do miseczki stojącej na brzegu basenu, pachnąca maź była w rzeczywistości mydłem o zapachu kwiatów. Zaczerpnęła odrobinę, a potem dokładnie namydliła całe ciało i włosy. Już dawno nie czuła się tak wspaniale, lekko i czysto. Pozwoliła sobie na chwilę przymknąć oczy i poleżeć z głową opartą na kamiennym murku, odpoczywając po trudach podróży. Kwadrans później, umyta i zrelaksowana, postanowiła popływać.
Było jej tak wspaniale i cudownie, że z chęcią zostałaby tu do rana, jednak nie ona jedna marzyła o kąpieli, większość sług kończyła właśnie swe prace, wypatrując tęsknie chwili relaksu.
Ociągając się i żałując, że musi opuścić ten cudowny przybytek wyszła z wody, łapiąc po drodze kawałki płótna do okrycia ciała. Jedno przewiązała nad piersiami, drugim zaczęła energicznie wycierać włosy. Spojrzała na swoje brudne ubranie i aż się wzdrygnęła. Obiecała Esnie, że zostawi je w łaźni razem z innymi brudnymi rzeczami. Zarządczyni dała jej czystą bieliznę i prostą suknię. Kharina nie przepadała za spódnicami, wolała spodnie, w nich z łatwością wskakiwała na konia, nie wspominając już o walce na miecze. Nie chciała jednak sprawić przykrości kobiecie, zgodziła się więc na wszystko. Ruszyła właśnie do kamiennej ławy stojącej pod ścianą, gdzie czekało na nią czyste odzienie, gdy do jej uszu dotarł wyraźny odgłos kroków.
Przełknęła ślinę, to nie były drobne kroki służek, tylko odgłos ciężkich męskich buciorów. Pobiegła ku kolumnom, chowając się za nimi, z przerażeniem zdając sobie sprawę, że wszystkie jej rzeczy leżały po środku komnaty. Tylko chwile dzieliły ją od całkowitej kompromitacji.
Mężczyzna pojawił się chwilę później, wypełniając swą olbrzymią postacią całe przejście. Kharina przywarła szczelniej do kamiennej kolumny, w duchu przeklinając siebie i swojego pecha. Dlaczego spośród wszystkich mieszkańców Querm, to właśnie baron Quinkel musiał zejść do łaźni?
Smok nie rozglądał się na boki, pewnym krokiem wszedł pomiędzy baseny, zdejmując z siebie odzienie. Jako pierwsze upadły buty, w ich ślad poszły skarpety, a potem skórzany kaftan. Kharina jęknęła bezgłośnie, starała się odwrócić głowę i nie spoglądać w stronę mężczyzny, ale nie potrafiła oprzeć się jego urokowi. Koniec końców ciekawość wzięła górę. Smok w tym czasie zdążył już pozbyć się koszuli, prezentując dziewczynie widok gładkiej skóry, twardych mięśni i ciemnych włosów porastających jego tors.
Quinkel rozłożył szeroko ramiona, przeciągając się, a potem jego dłonie powędrowały do rzemieni podtrzymujących spodnie. Dziewczyna zagryzła wargi, aż do krwi, ale i tak nie spuściła wzroku. Spodnie opadły, ukazując długie nogi i wszystko to, za czym jak się dziewczynie zdawało mieszkanki Querm musiały marzyć. Rumieńce wpełzły na twarz Khariny, ale choćby przypiekali ją rozżarzonymi węglami, nie odwróciłaby teraz głowy.
Smok postał jeszcze chwilę, po czym jak gdyby nigdy nic wskoczył do pierwszego z brzegu basenu. Oczy dziewczyny zrobiły się jeszcze większe. „O bogowie” – miała ochotę krzyknąć, przecież woda w tym  zbiorniku była lodowata. Jak on mógł znieść takie zimno. Baron tymczasem przepłynął trzy razy całą długość, a potem po prostu wyszedł z wody. Jego skóra przybrała czerwony odcień, reagując na nagłą zmianę temperatury. Smok zdawał się tym jednak nie przejmować. Minął ukrytą za kolumną dziewczynę i wszedł do ciepłej wody skropionej olejkiem lawendowym.
Był tak blisko, że widziała jak jego mięśnie pracują pod skórą, kiedy napinał ramiona. Smok przepłynął basen w tę i z powrotem i Kharina nagle zdała sobie sprawę, że smok zaraz zobaczy jej odzienie leżące na kamiennej podłodze.
Postanowiła, że musi uciekać. Teraz albo nigdy. Poczekała aż mężczyzna znajdzie się przy końcu basenu, zawiązała ciaśniej płótno na piersiach i licząc, że mężczyzna nie usłyszy jej kroków, ruszyła biegiem przed siebie. Zdążyła jednak przebiec połowę komnaty, kiedy do jej uszu dotarł wściekły warkot, a może ryk? Nie musiała oglądać się za siebie, by wiedzieć, że baron zobaczył ubranie leżące na podłodze i bez trudu rozpoznał do kogo należało. Zaraz potem rozległ się plusk. Przyspieszyła, ignorując wściekłe pomruki roznoszące się po łaźni. Od wyjścia dzielił ją jeszcze spory dystans, kiedy silna męska dłoń zacisnęła się na jej szyi, szarpiąc ją do tyłu. Poleciała na marmurową kolumnę, uderzając o nią plecami. Mężczyzna natychmiast przyszpilił ją do niej ciałem. W jego oczach płonęła furia.
– Ty! – wrzasnął, aż zatrzęsły się ściany.
Zaparło jej dech w piersiach, był tak blisko. Cały mokry, śliski, pachnący olejkami. Krople wody ciągle jeszcze spływały po złocistej skórze i po srebrnym kolczyku wbitym w sutek mężczyzny. Zamrugała zaskoczona widokiem tak niezwykłej ozdoby. Ciemny rumieniec wpełzł na jej policzki. Smok zdawał się jednak nie dostrzegać jej zmieszania.
– Jak się tu dostałaś! – krzyczał. – Kto cię wpuścił?!
– Przeszłam góry – wychrypiała
– Przecież wiem! – irytował się, napierając na nią mocniej. – W jaki sposób oszukałaś strażników? Jakim kłamstwem ich uraczyłaś?
– Oszalałeś! – szarpnęła się, próbując odepchnąć go od siebie. Nie miała jednak dość siły, by to zrobić, a płótno chroniące jej piersi zaczęło zsuwać się na podłogę. Próbowała je pochwycić, ale baron nie pozwolił jej na to.
–  Dlaczego cię wpuścili? – naciskał.
– Powiedziałam, że jestem z Lahmar! – warknęła. – Pozwolili mi wejść, uznali, że przybyłam do ciebie z wieściami.
– A ty nie raczyłaś ich wyprowadzić z błędu – krzyczał, dłonie smoka przesunęły się na  ramiona dziewczyny, dotykając nagiej skóry Khariny.
– Słabo ich wyszkoliłeś – odgryzła się, szarpiąc gwałtownie, za późno zdając sobie sprawę, jak wielki popełniła błąd, płótno rozwiązało się ostatecznie, bez trudu zsuwając po czystym ciele.
– Dlaczego mnie śledzisz? Czego ty chcesz? – warknął i chwilę później zamarł. Wzrok smoka przesunął się po ponętnych krzywiznach Khariny, zatrzymując na jej cudnych piersiach.
Sapnęła wściekle niczym kotka, z całych sił odpychając od siebie mężczyznę, ale prędzej mogłaby poruszyć górę, niż oderwać wpatrzonego w nią Quinkela.
Smok przełknął ślinę, z zaskoczeniem stwierdzając, że ich nagie ciała dzieliło tylko płótno, które jakimś jeszcze dziwnym zbiegiem okoliczności utknęło pomiędzy ich biodrami. Ale wystarczyłby jeden malutki ruch i nawet ta krucha bariera runęłaby na podłogę. A wtedy…
– Puść mnie! – wrzasnęła, budząc go z rozkosznego marzenia, chociaż ogień już na dobre zapłonął w lędźwiach smoka.
– Co tu robisz? – wychrypiał niskim głosem.
– Przecież wiesz – jęknęła, z trudem łapiąc powietrze. Stanowczo w zamkowej łaźni zrobiło się za gorąco. Przy każdym wdechu ocierała się sutkami o tors smoka, o jego pieprzony kolczyk. On zaś wyglądał jakby za chwilę miał stracić nad sobą kontrolę i rzucić ją podłogę, by potem zniewolić i uczynić swoją. W ciemnych zazwyczaj oczach mężczyzny płonął ogień, skóra zaś błyskała złotem i czernią. Quinkel zdecydowanie przestał się kontrolować.
– Przestań! – wrzasnęła ile sił w płucach i o dziwo podziałało. Smok zamrugał kilkakrotnie, odpędzając resztki marzeń. Uścisk na ramionach dziewczyny zelżał, co też skrupulatnie wykorzystała, wyślizgując się z jego ramion. Chwyciła jeszcze upadające płótno, owijając się nim szczelnie. Mokre włosy ciągle przylegały do jej pleców, otulając ją niczym płaszcz. – Oddaj mi kamień, to już na zawsze zniknę z twojego życia – powiedziała, a potem pobiegła do wyjścia.




Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

9 komentarzy:

  1. Tak to było do przewidzenia ze wcześniej czy później się spotkają Panienka była bardzo ciekawska podglądając smoka Ale ten smok tak szybko się opanował a szkoda być bardzo gorąco Ciekawe co zrobi jak się dowie że to ona gotuje dzięki blanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorry, ale ja się dzisiaj za bardzo nie rozpiszę, wciąż jestem pod wrażeniem striptizu barona :D:D:D Chociaż mam lekki żal do Khariny, że na początku odwróciła wzrok i przez to przegapiłam jak Quinkel ściągał koszulę, a byłoby na co popatrzeć :D:D

    Ale ps. musi być... Uwielbiam Cię Emisia za to sreberko :*

    Paskuda

    ps2. ja tu jeszcze wrócę, kiedy już ochłonę i zrobię porządny wpis!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze jeszcze jeszcze normlnie bede cie po rekach calowac za twoje książki :P jestes kochana cos mi sie zdaje ze nawet elene i ariela pobije nie powiem czekam z niecierpliwoscia na kolejne rozdziały i te na te hot też pozdrawiam kochana trzymaj sie i weny zycze:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale spotkanie! Akcja nabiera tempa, co teraz zrobi baron. A jedzenie to mu smakowało, założe się, że to dzieło Khariny. Bardzo dziękuję za świetny fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się wcale nie dziwię że tak podglądała Barona sama bym się gapiła na taki kawałek męsko-smoczego ciasteczka.A że Quinkel stracił trochę swojej kontroli to nie dziwne w takiej sytuacji przecież 100% mężczyzny z niego. Bardzo dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę wiedziałam, że będzie gorąco jak sie spotkają. Oni nawzajem podsycają swą energię. Ciekawa jestem czy jak baron dowie sie, że ona gotuje to czy nie będzie się bał że go otruje :D:D Iiiii pewnie teraz ani jedno ani drugie nie będzie mogło przestać o sobie myśleć w ... ten sposób :) Ona miała ładne widoczki to potem karma się mu odwdzięczyła:D:D OOOO naprawdę ja nie wiem jak można się oprzeć takiemu ciachu. Męski, silny, potężny, mroczny itd itd. Po prostu sama niegrzeczna słodycz:D:D Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi sie micha cieszy. Dzieki za ten epizod i czekam oczywiście na /..... WIĘCEJ!! Pozdrawiam Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że się spotkają !! :D Ciekawe co Baron zrobi, jak dowie się, że to Ona gotuje :D Alee, po tej całej sytuacji w łaźni nie łatwo o sobie zapomną :D :D :D I dobrze :D Ale ciekawe, co na to dziewczyna..? Będzie cieszyła się z zainteresowania Barona czyy stchórzy i ucieknie..? Mam nadzieję, że tego nie zrobi ! :) :D Dziękuję za kolejną część :) Z niecierpliowścią czekam na kolejną :D Pozdrawiam i życzę duuużo weny :) Bella1232

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dziękuję za kolejny epizod :) Czyżby podpowiedziała kucharzowi jak lepiej doprawiać jedzenie że baronowi tak smakowało. A spotkanie w łaźni super . Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń