niedziela, 11 maja 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 11_epizod 1



Wróciła do kuchni ciągle jeszcze dysząc i wściekając się na wrednego smoka. Być może powinna obawiać się zarządczyni, w końcu nie zachowała się przy niej zbyt poprawnie, i pewnie tak właśnie by się czuła, gdyby nie fakt, że biegnąc korytarzem gonił ją śmiech Esny. To mogło oznaczać tylko jedno – kobieta celowo opowiadała jej o baronie, doskonale wiedząc jak Kharina zareaguje na jej słowa, lub gorzej, oczekując takiej właśnie reakcji.
Zgrzytając wściekle zębami, wbiegła do kuchni, wypatrując zajęcia dla siebie, byle tylko nie myśleć o smoku i jego zarządczyni z piekła rodem. Tars tymczasem skończył już przygotowywać potrawy, mięso siedziało w piecu, a służki wyręczyły Kharinę w jej kuchennych obowiązkach.
– Co mogę zrobić! – warknęła zdyszana.
Kucharz wytarł spocone dłonie w płótno. Na jego twarzy malowało się lekkie zdziwienie.
– Wszystko zrobiliśmy, ślicznotko. Teraz czeka nas już tylko nakarmienie głodnych mieszkańców.
– Nic dla mnie nie masz? – zapytała zaskoczona. – Może chociaż pozmywam.
Tars prychnął.
– Też mi coś. To nie jest zajęcie dla ciebie.
– Co więc mam zrobić? – syknęła. – Nie mogę siedzieć bezczynnie. Nie potrafię nic nie robić.
Kucharz wzruszył ramionami.
– Dziewki w komnatach na piętrze zmieniają od rana pościele. Idź, pomóż im. Mają sporo roboty, przyda się każda para rąk.
Kharina skrzywiła się.
– Wolałabym coś innego – na samą myśl o krążeniu po tym właśnie piętrze i ponownym spotkaniu z nadętym smokiem spoglądającym na nią z obrazu, zrobiło się jej niedobrze.
Tars pogroził jej palcem.
– Nie wybrzydzaj moja panno. Idź na górę i pomóż służkom.
Mruknęła coś niezrozumiale, jednak posłusznie poczłapała z powrotem na górę.
Naprawdę nie chciała tego robić. Kręcenie się po zamkowych komnatach i zmienianie pościeli było ostatnią rzeczą o której marzyła. Gdyby mogła, trzymałaby się jak najdalej od wszystkich mężczyzn, a zwłaszcza tych, którzy na plecach nosili smocze znamię. Jak na ironię losu, gdziekolwiek nie spojrzała, natykała się na gady lub innych zbrojnych. Tak było, gdy wyszła poza mury zamku i teraz również nie mogło być inaczej.
Dźwigając stos poszew i prześcieradeł, mrucząc wściekle pod nosem, nie zauważyła nawet, kiedy na jej drodze stanęło dwóch mężczyzn. Obaj byli tak wysocy, że musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć im w oczy. Nosili długie włosy, związane niedbale na karku. Obaj uśmiechnęli się jak tylko ją dostrzegli.
Pierwszy z nich bez słowa, zabrał z jej rąk pościele, drugi zaś skłonił się przed nią nisko.
–  Tamar – przedstawił się. – A to Warmar – rzucił, wskazując na kompana. – A kimże ty jesteś, przecudna dziewczyno?
Byli smokami, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Kolor ich oczu i włosów, oraz zwierzęca aura, którą wokół siebie roztaczali, nie mogła nikogo wprowadzić w błąd.
Kharina gardziła smokami, nie miała ochoty z nimi rozmawiać, a już na pewno nie miała zamiaru spoufalać się z ludźmi Quinkela. Jednak szczerość bijąca z ich spojrzeń i ciepły uśmiech jakim ją obdarzali, sprawiła, że nie mogła od tak po prostu ich spławić.
– Kharina – szepnęła, uśmiechając się mimowolnie.
– Drapieżne imię, dla niezwykłej kobiety – powiedział ten ze stosem prześcieradeł.
– Dokąd zmierzasz, piękna?
– A nie widać? – rozśmiała się, rozbrojona ich zachowaniem. Zadziwiające, ale, sprawili wrażenie lepiej wychowanych niż ludzie, z którymi miała zazwyczaj do czynienia.
– Pomożemy ci – zaoferowali się chórem.
– Nie jestem przekonania, czy to dobry pomysł – rzuciła, ruszając przed siebie.
– Dlaczego nie? – Warmar mrugnął do niej. – Może i nie znamy się na domowych pracach, ale wiemy kiedy należy pomóc niewieście.
– Chyba, że nie jesteś kobietą – dodał Tamar – tylko wiedźmą w przebraniu, pragnącą rzucić na nas urok.
– Oczywiście – zachichotała. – A wy jak niczego nieświadome cielęta pozwolicie się zaczarować.
Zgodnie pokiwali głowami, czym wywołali u dziewczyny uśmiech na twarzy.
– Musimy cię jednak ostrzec, jeśli jesteś wiedźmą, będziemy się bronić.
– Racja, nie pozwolimy byś wyrządziła nam krzywdę.
– Mam nadzieję, bo nie wyglądacie na takich, co pozwolą zranić się kobiecie – zachichotała. Zatrzymali się przed ciężkimi drzwiami.
– Umiemy się bronić.
– W to akurat nie wątpię.
– Chociaż potrafimy udawać, że tego nie robimy… tak na wypadek, gdybyś chciała się pobawić – zaczął Tamar, ale Warmar kopnął go w kostkę.
Kharina zaśmiała się lekko.
– Będę pamiętać, a teraz jeśli pozwolicie wrócę do swojej pracy – wskazała dłonią na drzwi. – Muszę zmienić tam pościel, gdybyście jednak mieli ochotę mi pomóc…
– Pomóc? – na twarzy Tamara odmalowało się przerażenie.
Warmar szybko oddał dziewczynie stos poszew i prześcieradeł.
– Wiemy jak je ubrudzić – bąknął speszony. – Ale zmienić?
Drugi ze smoków wzdrygnął się jakby Kharina zaproponowała im co najmniej kąpiel w świńskim łajnie.
– Musimy już iść – dodał Tamar.
– Tak, tak, idźcie – pogroziła im palcem. – Darmozjady – mruknęła jeszcze pod nosem, wchodząc do komnaty.
Przystanęła w progu, rozglądając się uważnie po izbie. Ktokolwiek tu mieszkał musiał być albo totalnym odludkiem, albo ascetą. W komnacie znajdowały się raptem dwie skrzynie na ubrania, jeden fotel, stojący przed kamiennym kominkiem i łoże. Właściwie to ten właśnie mebel rzucał się najbardziej w oczy.
– To chyba jakieś żarty – mruknęła pochodząc do łoża. Było tak ogromne, że wyspałyby się w nim cztery osoby.
Położyła stos pościeli na jednej ze skrzyń, a potem opierając ręce na biodrach, przyjrzała się łożu.
– Jedno prześcieradło za nic w świecie nie przykryje tak dużego materaca – rzuciła, marszcząc brwi.
Kwadrans później przeklinała Esnę, Tarsa i wszystkich mieszkańców Querm, a zwłaszcza tego jednego, do którego należała owa komnata. Rzucając pod nosem kolejną porcję obelg, spocona na całym ciele, szamocząc się z siennikiem, przysięgała sobie, że jeśli tylko ów olbrzym stanie jej na drodze, solidnie mu wygarnie. Żadną miarą jedna osoba nie była w stanie zmienić pościeli w tym łożu. Złorzecząc głośno, zastanawiała się, czy przypadkiem Tars celowo nie kazał jej zacząć od tej właśnie izby.
– Przeklęci mężczyźni – warknęła pod nosem, próbując wepchnąć płótno pod ciężki siennik, ale nie miała dość siły by unieść go do góry.
Marudząc na ciężką pracę, nie zauważyła kiedy drzwi do sypialni otwarły się i wysoki mężczyzna wszedł do środka. On zaś zauważył ją od razu. Zakłopotanie, które pojawiło się na jego twarzy, szybko ustąpiło miejsca wściekłości, kiedy smok zorientował się, co dziewczyna robi.
– Sądziłem, że pracujesz dla mnie, ty jednak jak widzę wolisz przeszukiwać moją komnatę – warknięcie, które wydobyło się z piersi smoka, zaskoczyło tak bardzo Kharinę, że puściła z takim mozołem dźwigany materac, sama zaś tracąc równowagę, upadła na kolana.
– To twoja komnata? – wychrypiała zaskoczona, nie tylko widokiem Quinkela w izbie, co faktem, że okazała się być totalną idiotką nie domyślając się od razu do kogo należało owo przeklęte łoże.
Smok tymczasem przeszedł przed pokój, podszedł do dziewczyny i chwytając ją za ramiona poderwał do góry.
– Gdybyś zapomniała to mój dom i wszystko co się w nim znajduje również należy do mnie, ale tak, to moja sypialnia. Czego więc w niej szukasz?
– Szukam? – zamrugała zaskoczona zarówno jego słowami jak i faktem, że po raz kolejny znalazła się w jego ramionach. Czy on naprawdę nie potrafił trzymać rąk z dala od niej? – Nie grzebałam w twoich rzeczach – powiedziała, siląc się na spokój, starając się zapanować na gniewem buzującym już w jej żyłach. – Przyszłam zmienić tu pościel.
–  Nie kpij sobie ze mnie – Quinkel zgrzytał zębami. Oczy smoka stawały się ciemniejsze kiedy wpadał w szał, ale dziwnym trafem wcale jej to nie napawało lękiem, raczej fascynacją. – Trzy służące muszą się porządnie napracować, by zmienić w tym łożu pościel, a ty przyszłaś tu sama?
Zamrugała zaskoczona. A więc tak się sprawy miały. Tars wiedział, że nie da rady założyć czystego prześcieradła w łożu barona, ale mimo to, kazał jej tu przyjść. Już ona im wszystkim pokaże. Ale skoro chcieli bawić się jej kosztem, dobrze, ona również pokaże na co ją stać.
– Tak się składa, że nie przyszłam tu sama, miałam, miałam… pomocników, ale musieli wyjść na chwilę – bąknęła, grając na zwłokę. – A tak w ogóle, to dlaczego mnie dotykasz? – zaatakowała go. Widząc zaś zaskoczenie malujące się na twarzy mężczyzny, ciągnęła dalej. – Ciągle to robisz: ściskasz mnie, przyciskasz, obejmujesz ramionami. – To ostatnie nie było do końca prawdą, ale smok był tak zażenowany jej słowami, że postanowiła bawić się dalej. – Wszystkie kobiety tak traktujesz? Nic dziwnego, że uciekają od ciebie w popłochu.
– Ja… – jęknął, puszczając ją  i natychmiast odsuwając się od niej o kilka kroków. – To nie tak, ja nigdy bym ciebie… innych tym bardziej… – Rumieniec zabarwił policzki mężczyzny. Uniósł dłoń, by przeczesać włosy, ale w tym samym momencie drzwi do komnaty skrzypnęły i do środka wtoczyło się dwóch rozbawionych smoczych wojowników.
– Piękna, przemyśleliśmy twoją propozycję i pomożemy ci z tą pościelą – rzucił Warmar.
– Rozkazuj, jesteśmy do twojej… – Tamar zamilkł jak rażony piorunem, dostrzegając Quinkela kel Warez w komnacie, ledwie kilka kroków od dziewczyny.
Ogień, który zapłonął w oczach barona powoli ogarniał całego jego ciało, grożąc, że władca Querm w każdej chwili straci nad sobą kontrolę, a pierwszymi jego ofiarami, będą jego właśni ludzie. Smok spoglądał wściekłym spojrzeniem to na dziewczynę, to na smoki.
– To oni mieli ci pomagać! Oni! – wrzasnął tak głośno, że dziw brał, iż szyby nie popękały od jego krzyku.
Kharina wzruszyła tylko ramionami, a potem uśmiechając się, rzuciła.
– Sam mówiłeś, że potrzeba nie lada siły, by sprostać twemu łożu.
Smok zacisnął dłonie w pięści.
– Wynocha! – wrzasnął do zakłopotanych wojowników. Ci zaś nie czekali, aż smok wpadnie w jeszcze większy gniew i czym prędzej się ulotnili.
– Jeśli oni… Ty… Wy… Nie wolno ci się do nich zbliżać! – wrzasnął Quinkel jak tylko zostali sami.
– A jak cię nie posłucham to co? – prychnęła, unosząc głowę do góry, lekceważąc furię miotającą smokiem. – Co mi zrobisz jeśli będę się z nimi zadawać?
– Pozabijam! – wrzasnął, wymachując rękoma.
– Ich, czy mnie? – zakpiła.
– Jeszcze nie zdecydowałem! – ryknął.






Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

11 komentarzy:

  1. Hahaha zazrosny baron, a Kharina jest nieziemska :D coraz bardziej ja uwielbiam :D i co porabia Paskuda? Pewnie sie gdzies walesa po zamku zamiast stac na warcie i loza barona pilnowac hehehe, chociaz z drugiej strony moze lepiej nie bo jeszcze sie do swiezej poscieli pchly dostana i barona pogryza hahahaha Dzieki Emis za cudny rozdzial :D Buziole :***

    OdpowiedzUsuń
  2. to było zajebiste po takiej scenie mam ochote czutac i czytac kochana jestes wielka a baron zazdrosnik i podpuszczająca go Kharina bosko,dorka

    OdpowiedzUsuń
  3. A mówiłam pytaj się, która to sypialnia barona, cobyś tam nie wlazła!

    Ale... Kharnia minusa ma za wdzięczenie się, ledwie kilka głupich komplementów i co....

    Smoki dużego minusa mają, za to że jełopy jedne, bo inaczej ich nazwać nie można, kiedy piękna dziewczyna proponuje wspólną zmianę pościeli, uciekli w popłochu, dopiero po X czasie skapnęli się jaka szansa przeszła im koło nosa.

    Ale baron :D:D:D ach... baron zazdrosny jest miodzio, aż miło na niego patrzeć jak się piekli zazdrośnik :D:D już nie mogę się doczekać kolejnego fragmentu, bo nie chcę nic mówić, ale oboje są w sypialni, a łóżko zmiętolone i... :P

    dziękuję Emiś:*:*:*

    Paskuda

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest to co lubię dowcipne dialogi Już sobie wyobrażam miny tych pomocników jak zobaczyli barona Krwawo to widzę ona morduje slużbę ktora pcha ją do łoża barona a on resztę w szale zazdrosci Dziękuję jeszcze raz za poprawe humoru w ten deszczowy dzień blanka

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże ,ten fragment był super.Kto by powiedział że nasz baron będzie zazdrosny.Gorące dzięki za ten fragment i czekam na następny:)Cieplutko pozdrawiam Dana

    OdpowiedzUsuń
  6. A było się spytać który pokój barona - niewiedza kosztuje. A smok czyżby był zazdrosny że Kharinie może spodobać się któryś z jego wojowników a nie on ?Bardzo dziękuję za info i kolejny rozdział :) Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę jaki zazdrośnik z tego barona, do tego przy niej się rumieni. Świetny rozdział, bardzo się uśmiałam podczas jego czytania. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  8. Baron słodko się wkurzył, aż miło było poczytać. Smoczy wojownicy zaś są zabawni, a nie tylko straszni. Dziękuję bardzo za kolejny rozdział. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha, Baron jest zazdrosny ! :D Chociaż udaje, że Kharina w ogóle go nie obchodzi. A tu proszę, marny z niego aktor :P Bardzo dziękuję za info i kolejną część. :) Pozdrawiam, Bella1232 :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kto by pomyslal Baron jest zazdrosny.Naprawde swietnie mi sie czytalo.Bardzo dziekuje i pozdrawiam zakewa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka, dopiero nadrabiam zaległości i szczęka opada jak czytam Twoje dzieło. Cudnie budujesz atmosferę, zaciekawiasz, a dowcipne dialogi - wspaniałe, na pewno będę Ciebie odwiedzać:) Ten rozdział wytworzył między bohaterami napięcie, baron został wytrącony z równowagi i dobrze mu tak:) Czekam na kolejne rozdziały. Thunder1:)

    OdpowiedzUsuń