Ubierał
się co prawda w pośpiechu, ale nie czynił tego przecież, by uciec od nagiej
kobiety, wylegującej się w łożu. Uśmiechała się do niego tajemniczo, wpędzając
go tym w jeszcze większą frustrację.
Na
przodków, nie potrafił jej rozszyfrować. Obiecała mu zostać w komnacie i
pozwolić samemu wytłumaczyć pozostałym smokom, z czym mają do czynienia.
Przyglądając się jej jednak, kiedy tak przygryzała wargi, wcale nie był pewien,
czy zdąży porozmawiać ze swoimi ludźmi. Kharina była popędliwa i nieokiełznana.
Obawiał się, że nie czekając za nim, sama ruszy do kopalni.
– Zostań
tu – powiedział, po raz nie wiadomo który, a ona znowu skinęła głową. Ten
prosty gest nie poprawił mu humoru, przeciwnie. Zrobiła to, by uspokoić go,
uciszyć jego czujność. Wiedział jednak, że jak tylko zamknął się za nim drzwi,
wyskoczy z łoża i ruszy na odsiecz siostrze.
–
Kharino... – zaczął, mocniej akcentować słowa. – Masz tutaj na mnie zaczekać.
Wrócę jak tylko porozmawiam z wojownikami. Ty zaś ubierz się i przygotuj do
wyjścia.
Milczała,
co jeszcze bardziej go zirytowało. Nie miał pojęcia, co siedzi w jej głowie i
jaki szaleńczy plan zamierzała wcielić w życie. Wszystko, co opowiedziała mu o
swojej rodzinie, wymagało od niej sporej odwagi, zwłaszcza że przyznała przed
nim jak bardzo zawiniła. Myliła się
jednak jeśli sadziła, że zszokowała go. Żył wystarczająco długo, by wiedzieć,
że potworne rzeczy się zdarzają. Tak samo jak wiedział, do czego zdolne są krwiożercze
smoki.
Mimo
to, było mu przykro z jej powodu. Nikt nie powinien znaleźć się w jej sytuacji
i być zmuszonym wybierać pomiędzy śmiercią siostry i jej uwiezieniem na setki
lat. Oczywiste było, że czuła się winna. Ale czy mogła postąpić inaczej?
–
Powiedz coś – ledwie się powstrzymywał przez warknięciem na nią.
Usiadła
na łożu, a potem leniwie oblizała usta. Długie włosy zakryły jej ramiona, otulając
ją niczym płaszcz, chowając przed jego wzrokiem piersi dziewczyny.
–
Zastanawiam się tylko – mruknęła, jej wzrok pozostał jednak uważny. Z
romantycznego uniesienia nie pozostał nawet ślad, no może pachniało jeszcze
odrobinę w izbie smoczą euforią, ale nic poza tym. Wrócili do punktu wyjścia.
Oboje uparci i nieugięci, konsekwentni w dążeniu do wyznaczonego celu.
–
Przecież ci tłumaczyłem – powiedział po raz kolejny. – Sama niewiele zdziałasz.
Co najwyżej zdejmiesz zaklęcie i uwolnisz Rillę. Nie zdołasz jednak ochronić
jej przed demonami.
–
Jestem silniejsza niż ci się wydaje – bąknęła.
–
Nie obchodzi mnie jak bardzo jesteś silna. Ryzykując, zgubisz siebie i ją. A
jeśli i to cię nie przekonuje, weź pod rozwagę bezpieczeństwo istot
zamieszkujących Lahmar. Ich też skażesz na śmierć, wypuszczając demony z góry?
Pokręciła
głową. Wiedziała, że miał rację, ale na wszystkie świętości nie miała zamiaru
przyznać się do tego głośno. Co za uparta kobieta.
–
Wychodzę – powiedział, otwierając drzwi. – Bądź grzeczną dziewczynką – szepnął
po raz nie wiadomo który. Posłała mu w odpowiedzi lekko drwiące spojrzenie i
Quinkel zmusił się by wyjść na zewnątrz, zanim potrzeba ponownego zjednoczenia
się z nią, weźmie górę nad rozsądkiem.
Zszedł
do wojowników, wcześniej odwiedzając
swoją komnatę, zabierając z niej świeżą koszulę – poprzednią Kharina podarła na
nim. Zresztą, on nie pozostał jej dłużny. Uśmiechnął się wspomnienie tamtej
chwili.
Wszedł
energicznym krokiem do wielkiej izby, zastając tam zażarcie dyskutujących
mężczyzn. O dziwo, nie było wśród nich Gawina, choć był pewien, że krasnolud
wybiegał razem z nimi z kopalni.
Wojownicy
zamilkli jak tylko przekroczył prób sali. Na ich twarzach malował się ten sam
głupkowaty wyraz, co tylko mogło świadczyć jak głośne były jego umizgi z
Khariną. Cholera, miał ochotę zakląć. Nie bardzo podobała się mu myśl, że
mężczyźni słyszeli, co działo się w sypialni dziewczyny.
–
Gdzie krasnolud? – warknął, nie bawiąc się w uprzejmości.
Smoki
spojrzały po sobie zdezorientowane.
–
A kto go tam wie, uciekł gdzieś, kurdupel jeden – bąknął Kursse.
–
Pewnie poszedł poskarżyć się swoim – dodał Karis.
–
To źle – ofuknął go baron. – Nie potrzebujemy tu rozhisteryzowanej gawiedzi.
–
A czego potrzebujemy? – zapytał Hargar. Spokój tego smoka jak zwykle był
niezachwiany.
Quinkel
wciągnął powietrze do płuc.
–
Dobrego planu i odrobiny szczęścia – odparł smok.
–
Dowiemy się w końcu co za dziadostwo tam siedzi? – spytał Karis.
–
Mnie bardziej interesuje, co twoja kobieta ma z tym czymś wspólnego? – mruknął
Hargar, jak zwykle zadając celniejsze pytania. I Quinkel musiał mu oddać, że
wojownik miał rację. Wszystkie te zagadki łączyły się ze sobą, prowadząc do
jednej osoby – Khariny.
Po
raz pierwszy smok pożałował że dziewczyny nie ma u jego boku. Jej łatwiej
byłoby wyjaśnić powstałą sytuację, a tak on mógł tylko przekazać im jej wersję
wydarzeń. Z drugiej strony, wolał by dziewczyna doprowadziła się do ładu, nim
zejdzie na dół. Smoczyce na swojej skórze bardzo długo nosiły zapach kochanków,
a on nie chciał wprawiać jej w zażenowanie, ciekawskimi spojrzeniami samców.
–
W tamtym tunelu są demony – powiedział, ignorując poniekąd pytanie Hargara. –
Smród, który czujemy, to odór ich ciał.
–
Demony? – Karis i Kursse jak na komendę poderwali się na nogi. Tylko trzeci ze
smoków pozostał na swoim miejscu, jak zwykle zachowując spokój i rozsądek.
Sądząc zaś z jego miny, od dawna się tego domyślał.
–
Dlaczego nas nie atakują? – zapytał Karis, kręcąc się po izbie.
–
Są uwiezione w tamtym korytarzu – odparł baron.
–
Masz na myśli zasypane w tunelu? – dopytywał się smok, któremu nie spieszono
było na spotkanie z bestiami.
–
Nie – Quinkel przesunął spojrzeniem po otaczających go mężczyznach. Mogli nie
wiedzieć z czym mają do czynienia, mogli się nawet obawiać spotkania z
mrocznymi mocami, jednak z pewnością staną u jego boku, kiedy tego zażąda. –
Demony siedzą zaklęte w skale. Z tego co wiem, nie mogą się ruszyć, ani też nie
są w stanie cofnąć się do swego świata. Potrafią jednak nakłaniać łatwowiernych
ludzi do wykonywania ich poleceń.
–
Ci dwa, którzy tam poszli… – dociekał Hargar – zostali zwabieni przez demony?
Quinkel
skinął głową.
–
Co się z nimi stało?
– Prawdopodobnie
już nie żyją. – Mina barona świadczyła, że nie było sensu rozmawiać na ten
temat. – Demony żywią się złą energią. Mogły ich nakłonić, by pozabijali się w
tunelu. Zresztą to teraz bez znaczenia. Ich los został przypieczętowany.
Ważniejsze, byśmy rozwiązali problem kreatur raz na zawsze.
–
Co możemy zrobić? – zaciekawił się Kursse.
–
Zdjęcie uroku, wypuści je na wolność – zaczął Quinkel. – Wąski korytarz utrudni
nam potyczkę z nimi.
–
Ważniejsze pytanie, kto zdejmie zaklęcie? – ponownie wtrącił się Hargar, nie
spuszczając wzroku z barona. – Zakładam że masz na myśli dziewczynę?
Bliźniacze
smoki mlasnęły z zachwytu.
–
Ona? – zapalił się Karis.
–
Dysponuje taką mocą? – Drugi z braci przebierał niespokojnie stopami. – Jesteś
tego pewien?
Hargar
prychnął lekceważąco.
–
Podejrzewam, że to ona rzuciła klątwę – skwitował, wypatrując reakcji barona. –
Mam rację?
Quinkel
podszedł do stołu, a potem opierając na nim ramiona, spojrzał w ciemne oczy
smoka.
–
Jest jeszcze kilka innych kwestii – powiedział. – I tak, słusznie podejrzewasz,
to Kharina rzuciła urok i tylko ona może go zdjąć.
–
Po to tam poszła, by uwolnić demony? –
zapytał Karis. Młody smok drapał się po brodzie.
–
Nie bądź głupi – obsztorcował brata, Kursse. – Jeśli to ona rzuciła zaklęcie
trzymające demony na uwięzi, po co miałby je teraz uwalniać?
–
Zamilknijcie oboje i posłuchajcie tego co mam wam do powiedzenia – ryknął
baron. – W skale uwięzione są nie tylko demony, ale też siostra Khariny –
Rilla. Ta dziewczyna spędziła tam prawdopodobnie kilka wieków, czekając na
uwolnienie, czekając na nas.
–
A to ci niespodzianka – mruknął skwaszony Hargar. – Wiedziałem, że Kharina coś
skrywa, inaczej nie pchałaby się tak gorączkowo do kopalni.
–
Rzuciła klątwę na własną siostrę? – Kursse zagwizdał wesoło. – Fiu, fiu, mnie Karis
też doprowadza do szału, ale żeby od razu oddawać go demonom...
Quinkel
westchnął, pocierając oczy, nagle zmęczony całą tą sytuacją i młodymi
wojownikami przysłanymi mu przez króla.
–
Rillę porwał jeden ze smoków Tollesto – rzucił zniecierpliwiony. Nie było sensu
tłumaczyć mężczyznom, że sama dała się uwieść zdradzieckiemu gadowi. – Przywiózł
ją tutaj, a potem oddał demonom na pożarcie.
–
Jaką rolę odegrała w tej historii twoja kobieta? – naciskał Hargar.
–
Śledziła smoka. Niestety, weszła do Lasir, kiedy demony zacisnęły swoje szpony
wokół dziewczyny. Zrobiła więc to, co uznała za słuszne. Rzuciła klątwę,
zamieniając wszystkich w kamień.
–
A tamten smok? – dopytywał Karis.
–
Uciekł.
–
Dlaczego go nie zabiła? – Kursse położył dłoń na rękojeści miecza. – Zdrajcom
należy się wyłącznie śmierć.
–
Sprawiedliwość go dopadła – odparł Quinkel. – Zginął w Dolinie Ciszy, w dodatku
z mojej ręki.
–
Jesteś tego pewien? – W głosie Hargara pojawiło się powątpiewanie. – To wszystko
jest tak niesamowite, że równie dobrze może okazać się, iż twoja pani skrywa
przed nami jeszcze kilka innych niespodzianek.
Baron
zagryzł wargi. Tego nie zakładał. Ale czy po tym co wydarzyło się pomiędzy nim
a Khariną, mogła coś przed nim zataić?
„Cholera”
– zaklął w myślach. Mogła i nie powinien się temu dziwić. Nie znał bardziej
skrytej i niezależnej kobiety niż ona.
– Zakładam,
że prócz demonów nic gorszego nie może nas tam spotkać. – Zmusił się by nadać
swemu głosu spokojny ton. – Ona twierdzi, że były tylko dwa, musimy się jednak
liczyć z tym, że tunel stanowił przejście do ich świata i kiedy skała runie,
mogą pojawić się następne.
–
Jaki masz plan? – Hargar skrzyżował ramiona na szerokiej piersi.
Quinkel
oblizał wargi.
–
Tylko nas czterech i Kharina – powiedział, wolno cedząc słowa. – Pięć smoków,
klątwa, demony i jedna kobieta do uratowania.
–
Już kiedyś słyszałem podobną historię –
mruknął Kursse.
–
Nam nikt nie przyniesie Miecza Światła, musimy liczyć tylko na swoje siły –
ofuknął smoka, Quinkel.
–
Co proponujesz zatem? – Hargar nie wyglądał na przekonanego.
– Kharina
musi zdjąć urok – zaczął wyliczać baron. – Kiedy ściana runie, rozpęta się
piekło. Nie wiemy, czy demony rzucą się za dziewczyną, czy też skoncentrują się
na nas. Możliwe, że w pierwszej kolejności będą chciały odebrać swoją własność.
Dlatego też jeden z nas musi być przygotowany na tę ewentualność i nie
odstępować kobiet nawet na chwilę. Jeśli się nie mylę, a taką mam nadzieję i stwory zechcą
najpierw dopaść nas, Kharina wyciągnie bez trudu Rillę z tunelu, my zaś zostaniemy
wewnątrz, by rozprawić się maszkarami.
–
Ja mogę pilnować kobiet – Karis zgłosił się na ochotnika. Młody smok aż palił się
do misji ratunkowej i ocalenia niewiasty uwięzionej w skale.
Quinkel
posłał mu ostre spojrzenie.
–
Spuść je choć na chwilę z oka, a sam urwę ci łeb – warknął przez zęby, kończąc
dyskusję.
Tak mi się wydaje, że Quinkel mógłby przynajmniej raz użyć magicznego słowa jakim jest proszę to może Kharina by go posłuchała, tak pewnie już jest w drodze do kopalni.Ciekawe co kurdupel zrobił po ucieczce. ....dziękuję Emiś i jak zawsze buziolki :* * * *
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy Kharina powiedziała wszystko Quinkelowi a co najważniejsz posłuchała się go i została w komnacie...wątpię, ale może się mylę? Plan Barona jest dobry a co najważniejsze nie wyklucza smoczycy, ciekawe jak pójdzie z jego realizacją. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział, pozdrawiam serdecznie Monika:)
OdpowiedzUsuńHargar jest bardzo rozważny i niedowierzający, czy słusznie. Natomiast bracia są w gorącej wodzie kąpani i wolałabym, żeby to Hargar pilnował dziewczyn, no chyba, że Khariny już nie będzie. A swoją drogą gdzie jest Gawin, czyżby coś knuł. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Kharina coś jeszcze ukrywa i to nas zaskoczy. Smoczy chłopcy są trochę nieobliczalni. Dziękuję za Twoją pracę i pozdrawiam cieplutko. Beata;)
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie poszedł krasnolud ? Plan Barona jest dobry tylko czy Kharina podporządkuje się we wszystkim smokowi i da mu pokierować całą akcją . A najważniejsze czy ona jeszcze jest w sypialni , czy już kombinuje po swojemu aby uwolnić siostrę. Dziękuję za epizod i pozdrawiam serdecznie Elka-el64.
OdpowiedzUsuńEch ten Quinkel... najpierw głośne gody się zorganizowało w sypialni, ze smokami, dodajmy i podkreślmy... ze smokami z doskonałym słuchem tuż za drzwiami, a później nie chciało się Khariny wprawiać w zażenowanie, ciekawskimi spojrzeniami samców. Niestety trochę za późno, wszyscy wszystko słyszeli :D
OdpowiedzUsuńKharina oficjalnie już ma swojego mężczyznę, a jej mężczyzną został nie kto inny jak sam wspaniały Quinkel :D no no no...
Jest jeszcze plan... mianowicie... idą na żywioł i to mi się podoba bardzo :D
Pędzę czytać dalej, dzięki Emiś za cudny fragmencik :*
koralgol