czwartek, 4 września 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 22_epizod 1



Ubierał się co prawda w pośpiechu, ale nie czynił tego przecież, by uciec od nagiej kobiety, wylegującej się w łożu. Uśmiechała się do niego tajemniczo, wpędzając go tym w jeszcze większą frustrację.
Na przodków, nie potrafił jej rozszyfrować. Obiecała mu zostać w komnacie i pozwolić samemu wytłumaczyć pozostałym smokom, z czym mają do czynienia. Przyglądając się jej jednak, kiedy tak przygryzała wargi, wcale nie był pewien, czy zdąży porozmawiać ze swoimi ludźmi. Kharina była popędliwa i nieokiełznana. Obawiał się, że nie czekając za nim, sama ruszy do kopalni.
– Zostań tu – powiedział, po raz nie wiadomo który, a ona znowu skinęła głową. Ten prosty gest nie poprawił mu humoru, przeciwnie. Zrobiła to, by uspokoić go, uciszyć jego czujność. Wiedział jednak, że jak tylko zamknął się za nim drzwi, wyskoczy z łoża i ruszy na odsiecz siostrze.
– Kharino... – zaczął, mocniej akcentować słowa. – Masz tutaj na mnie zaczekać. Wrócę jak tylko porozmawiam z wojownikami. Ty zaś ubierz się i przygotuj do wyjścia.
Milczała, co jeszcze bardziej go zirytowało. Nie miał pojęcia, co siedzi w jej głowie i jaki szaleńczy plan zamierzała wcielić w życie. Wszystko, co opowiedziała mu o swojej rodzinie, wymagało od niej sporej odwagi, zwłaszcza że przyznała przed nim jak bardzo zawiniła.  Myliła się jednak jeśli sadziła, że zszokowała go. Żył wystarczająco długo, by wiedzieć, że potworne rzeczy się zdarzają. Tak samo jak wiedział, do czego zdolne są krwiożercze smoki.
Mimo to, było mu przykro z jej powodu. Nikt nie powinien znaleźć się w jej sytuacji i być zmuszonym wybierać pomiędzy śmiercią siostry i jej uwiezieniem na setki lat. Oczywiste było, że czuła się winna. Ale czy mogła postąpić inaczej?
– Powiedz coś – ledwie się powstrzymywał przez warknięciem na nią.
Usiadła na łożu, a potem leniwie oblizała usta. Długie włosy zakryły jej ramiona, otulając ją niczym płaszcz, chowając przed jego wzrokiem piersi dziewczyny.
– Zastanawiam się tylko – mruknęła, jej wzrok pozostał jednak uważny. Z romantycznego uniesienia nie pozostał nawet ślad, no może pachniało jeszcze odrobinę w izbie smoczą euforią, ale nic poza tym. Wrócili do punktu wyjścia. Oboje uparci i nieugięci, konsekwentni w dążeniu do wyznaczonego celu.
– Przecież ci tłumaczyłem – powiedział po raz kolejny. – Sama niewiele zdziałasz. Co najwyżej zdejmiesz zaklęcie i uwolnisz Rillę. Nie zdołasz jednak ochronić jej przed demonami.
– Jestem silniejsza niż ci się wydaje – bąknęła.
– Nie obchodzi mnie jak bardzo jesteś silna. Ryzykując, zgubisz siebie i ją. A jeśli i to cię nie przekonuje, weź pod rozwagę bezpieczeństwo istot zamieszkujących Lahmar. Ich też skażesz na śmierć, wypuszczając demony z góry?
Pokręciła głową. Wiedziała, że miał rację, ale na wszystkie świętości nie miała zamiaru przyznać się do tego głośno. Co za uparta kobieta.
– Wychodzę – powiedział, otwierając drzwi. – Bądź grzeczną dziewczynką – szepnął po raz nie wiadomo który. Posłała mu w odpowiedzi lekko drwiące spojrzenie i Quinkel zmusił się by wyjść na zewnątrz, zanim potrzeba ponownego zjednoczenia się z nią, weźmie górę nad rozsądkiem.
Zszedł  do wojowników, wcześniej odwiedzając swoją komnatę, zabierając z niej świeżą koszulę – poprzednią Kharina podarła na nim. Zresztą, on nie pozostał jej dłużny. Uśmiechnął się wspomnienie tamtej chwili.
Wszedł energicznym krokiem do wielkiej izby, zastając tam zażarcie dyskutujących mężczyzn. O dziwo, nie było wśród nich Gawina, choć był pewien, że krasnolud wybiegał razem z nimi z kopalni.
Wojownicy zamilkli jak tylko przekroczył prób sali. Na ich twarzach malował się ten sam głupkowaty wyraz, co tylko mogło świadczyć jak głośne były jego umizgi z Khariną. Cholera, miał ochotę zakląć. Nie bardzo podobała się mu myśl, że mężczyźni słyszeli, co działo się w sypialni dziewczyny.
– Gdzie krasnolud? – warknął, nie bawiąc się w uprzejmości.
Smoki spojrzały po sobie zdezorientowane.
– A kto go tam wie, uciekł gdzieś, kurdupel jeden – bąknął Kursse.
– Pewnie poszedł poskarżyć się swoim – dodał Karis.
– To źle – ofuknął go baron. – Nie potrzebujemy tu rozhisteryzowanej gawiedzi.
– A czego potrzebujemy? – zapytał Hargar. Spokój tego smoka jak zwykle był niezachwiany.
Quinkel wciągnął powietrze do płuc.
– Dobrego planu i odrobiny szczęścia – odparł smok.
– Dowiemy się w końcu co za dziadostwo tam siedzi? – spytał Karis.
– Mnie bardziej interesuje, co twoja kobieta ma z tym czymś wspólnego? – mruknął Hargar, jak zwykle zadając celniejsze pytania. I Quinkel musiał mu oddać, że wojownik miał rację. Wszystkie te zagadki łączyły się ze sobą, prowadząc do jednej osoby – Khariny.
Po raz pierwszy smok pożałował że dziewczyny nie ma u jego boku. Jej łatwiej byłoby wyjaśnić powstałą sytuację, a tak on mógł tylko przekazać im jej wersję wydarzeń. Z drugiej strony, wolał by dziewczyna doprowadziła się do ładu, nim zejdzie na dół. Smoczyce na swojej skórze bardzo długo nosiły zapach kochanków, a on nie chciał wprawiać jej w zażenowanie, ciekawskimi spojrzeniami samców.
– W tamtym tunelu są demony – powiedział, ignorując poniekąd pytanie Hargara. – Smród, który czujemy, to odór ich ciał.
– Demony? – Karis i Kursse jak na komendę poderwali się na nogi. Tylko trzeci ze smoków pozostał na swoim miejscu, jak zwykle zachowując spokój i rozsądek. Sądząc zaś z jego miny, od dawna się tego domyślał.
– Dlaczego nas nie atakują? – zapytał Karis, kręcąc się po izbie.
– Są uwiezione w tamtym korytarzu – odparł baron.
– Masz na myśli zasypane w tunelu? – dopytywał się smok, któremu nie spieszono było na spotkanie z bestiami.
– Nie – Quinkel przesunął spojrzeniem po otaczających go mężczyznach. Mogli nie wiedzieć z czym mają do czynienia, mogli się nawet obawiać spotkania z mrocznymi mocami, jednak z pewnością staną u jego boku, kiedy tego zażąda. – Demony siedzą zaklęte w skale. Z tego co wiem, nie mogą się ruszyć, ani też nie są w stanie cofnąć się do swego świata. Potrafią jednak nakłaniać łatwowiernych ludzi do wykonywania ich poleceń.
– Ci dwa, którzy tam poszli… – dociekał Hargar – zostali zwabieni przez demony?
Quinkel skinął głową.
– Co się z nimi stało?
– Prawdopodobnie już nie żyją. – Mina barona świadczyła, że nie było sensu rozmawiać na ten temat. – Demony żywią się złą energią. Mogły ich nakłonić, by pozabijali się w tunelu. Zresztą to teraz bez znaczenia. Ich los został przypieczętowany. Ważniejsze, byśmy rozwiązali problem kreatur raz na zawsze.
– Co możemy zrobić? – zaciekawił się Kursse.
– Zdjęcie uroku, wypuści je na wolność – zaczął Quinkel. – Wąski korytarz utrudni nam potyczkę z nimi.
– Ważniejsze pytanie, kto zdejmie zaklęcie? – ponownie wtrącił się Hargar, nie spuszczając wzroku z barona. – Zakładam że masz na myśli dziewczynę?
Bliźniacze smoki mlasnęły z zachwytu.
– Ona? – zapalił się Karis.
– Dysponuje taką mocą? – Drugi z braci przebierał niespokojnie stopami. – Jesteś tego pewien?
Hargar prychnął lekceważąco.
– Podejrzewam, że to ona rzuciła klątwę – skwitował, wypatrując reakcji barona. – Mam rację?
Quinkel podszedł do stołu, a potem opierając na nim ramiona, spojrzał w ciemne oczy smoka.
– Jest jeszcze kilka innych kwestii – powiedział. – I tak, słusznie podejrzewasz, to Kharina rzuciła urok i tylko ona może go zdjąć.
– Po  to tam poszła, by uwolnić demony? – zapytał Karis. Młody smok drapał się po brodzie.
– Nie bądź głupi – obsztorcował brata, Kursse. – Jeśli to ona rzuciła zaklęcie trzymające demony na uwięzi, po co miałby je teraz uwalniać?
– Zamilknijcie oboje i posłuchajcie tego co mam wam do powiedzenia – ryknął baron. – W skale uwięzione są nie tylko demony, ale też siostra Khariny – Rilla. Ta dziewczyna spędziła tam prawdopodobnie kilka wieków, czekając na uwolnienie, czekając na nas.
– A to ci niespodzianka – mruknął skwaszony Hargar. – Wiedziałem, że Kharina coś skrywa, inaczej nie pchałaby się tak gorączkowo do kopalni.
– Rzuciła klątwę na własną siostrę? – Kursse zagwizdał wesoło. – Fiu, fiu, mnie Karis też doprowadza do szału, ale żeby od razu oddawać go demonom...
Quinkel westchnął, pocierając oczy, nagle zmęczony całą tą sytuacją i młodymi wojownikami przysłanymi mu przez króla.
– Rillę porwał jeden ze smoków Tollesto – rzucił zniecierpliwiony. Nie było sensu tłumaczyć mężczyznom, że sama dała się uwieść zdradzieckiemu gadowi. – Przywiózł ją tutaj, a potem oddał demonom na pożarcie.
– Jaką rolę odegrała w tej historii twoja kobieta? – naciskał Hargar.
– Śledziła smoka. Niestety, weszła do Lasir, kiedy demony zacisnęły swoje szpony wokół dziewczyny. Zrobiła więc to, co uznała za słuszne. Rzuciła klątwę, zamieniając wszystkich w kamień.
– A tamten smok? – dopytywał Karis.
– Uciekł.
– Dlaczego go nie zabiła? – Kursse położył dłoń na rękojeści miecza. – Zdrajcom należy się wyłącznie śmierć.
– Sprawiedliwość go dopadła – odparł Quinkel. – Zginął w Dolinie Ciszy, w dodatku z mojej ręki.
– Jesteś tego pewien? – W głosie Hargara pojawiło się powątpiewanie. – To wszystko jest tak niesamowite, że równie dobrze może okazać się, iż twoja pani skrywa przed nami jeszcze kilka innych niespodzianek.
Baron zagryzł wargi. Tego nie zakładał. Ale czy po tym co wydarzyło się pomiędzy nim a Khariną, mogła coś przed nim zataić?
„Cholera” – zaklął w myślach. Mogła i nie powinien się temu dziwić. Nie znał bardziej skrytej i niezależnej kobiety niż ona.
– Zakładam, że prócz demonów nic gorszego nie może nas tam spotkać. – Zmusił się by nadać swemu głosu spokojny ton. – Ona twierdzi, że były tylko dwa, musimy się jednak liczyć z tym, że tunel stanowił przejście do ich świata i kiedy skała runie, mogą pojawić się następne.
– Jaki masz plan? – Hargar skrzyżował ramiona na szerokiej piersi.
Quinkel oblizał wargi.
– Tylko nas czterech i Kharina – powiedział, wolno cedząc słowa. – Pięć smoków, klątwa, demony i jedna kobieta do uratowania.
– Już  kiedyś słyszałem podobną historię – mruknął Kursse.
– Nam nikt nie przyniesie Miecza Światła, musimy liczyć tylko na swoje siły – ofuknął smoka, Quinkel.
– Co proponujesz zatem? – Hargar nie wyglądał na przekonanego.
– Kharina musi zdjąć urok – zaczął wyliczać baron. – Kiedy ściana runie, rozpęta się piekło. Nie wiemy, czy demony rzucą się za dziewczyną, czy też skoncentrują się na nas. Możliwe, że w pierwszej kolejności będą chciały odebrać swoją własność. Dlatego też jeden z nas musi być przygotowany na tę ewentualność i nie odstępować kobiet nawet na chwilę. Jeśli się  nie mylę, a taką mam nadzieję i stwory zechcą najpierw dopaść nas, Kharina wyciągnie bez trudu Rillę z tunelu, my zaś zostaniemy wewnątrz, by rozprawić się maszkarami.
– Ja mogę pilnować kobiet – Karis zgłosił się na ochotnika. Młody smok aż palił się do misji ratunkowej i ocalenia niewiasty uwięzionej w skale.
Quinkel posłał mu ostre spojrzenie.
– Spuść je choć na chwilę z oka, a sam urwę ci łeb – warknął przez zęby, kończąc dyskusję.

6 komentarzy:

  1. Tak mi się wydaje, że Quinkel mógłby przynajmniej raz użyć magicznego słowa jakim jest proszę to może Kharina by go posłuchała, tak pewnie już jest w drodze do kopalni.Ciekawe co kurdupel zrobił po ucieczce. ....dziękuję Emiś i jak zawsze buziolki :* * * *

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa czy Kharina powiedziała wszystko Quinkelowi a co najważniejsz posłuchała się go i została w komnacie...wątpię, ale może się mylę? Plan Barona jest dobry a co najważniejsze nie wyklucza smoczycy, ciekawe jak pójdzie z jego realizacją. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział, pozdrawiam serdecznie Monika:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hargar jest bardzo rozważny i niedowierzający, czy słusznie. Natomiast bracia są w gorącej wodzie kąpani i wolałabym, żeby to Hargar pilnował dziewczyn, no chyba, że Khariny już nie będzie. A swoją drogą gdzie jest Gawin, czyżby coś knuł. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wrażenie, że Kharina coś jeszcze ukrywa i to nas zaskoczy. Smoczy chłopcy są trochę nieobliczalni. Dziękuję za Twoją pracę i pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe gdzie poszedł krasnolud ? Plan Barona jest dobry tylko czy Kharina podporządkuje się we wszystkim smokowi i da mu pokierować całą akcją . A najważniejsze czy ona jeszcze jest w sypialni , czy już kombinuje po swojemu aby uwolnić siostrę. Dziękuję za epizod i pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech ten Quinkel... najpierw głośne gody się zorganizowało w sypialni, ze smokami, dodajmy i podkreślmy... ze smokami z doskonałym słuchem tuż za drzwiami, a później nie chciało się Khariny wprawiać w zażenowanie, ciekawskimi spojrzeniami samców. Niestety trochę za późno, wszyscy wszystko słyszeli :D

    Kharina oficjalnie już ma swojego mężczyznę, a jej mężczyzną został nie kto inny jak sam wspaniały Quinkel :D no no no...

    Jest jeszcze plan... mianowicie... idą na żywioł i to mi się podoba bardzo :D

    Pędzę czytać dalej, dzięki Emiś za cudny fragmencik :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń