piątek, 12 września 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 23_epizod 1



Chwycił przebiegającego krasnoluda za kubrak, odciągając go na bok. Knypek syknął, krótkimi rękoma sięgając natychmiast do miecza, ale napastnik bez trudu wybił mu broń. Był od niego sporo wyższy i silniejszy. Pchnął kurdupla na ścianę pobliskiego domu, przyciskając ostrze swego sztyletu do jego gardła.
– Co się tam dzieje? – warknął, wskazując na dom namiestnika.
Górnik drgnął, rozpoznając w ciemnościach głos Lamisa, choć kaptur zasłaniał twarz kurella i jego charakterystyczne jasne włosy oraz elfie rysy.
– Nic ci do tego, bękarcie – odszczeknął się. Szeptano co prawda w korytarzach, że Gawin zawarł spółkę z kurellem, ale on nie ufał bydlakowi.
– Zważaj na słowa, pokrako. – Odciął się kurell. – Nie mam dziś dobrego nastroju.
– Nie będę lizać  ci tyłka, byś lepiej się poczuł – szczeknął krasnolud, uwalniając ramię i odpychając ostrze Lamisa. Potem prześlizgnął się pod ramieniem smukłego pół elfa, uciekając w ciemność. Korciło go by cofnąć się i poczęstować kanalię czubkiem swego miecza, nie zrobił tego jednak. Nie był jak kurellowie, którzy bez mrugnięcia okiem wbiliby nóż w plecy własnej matce, gdyby mogło przynieść im to dodatkowe korzyści.
– Podstępna gnida – mruknął pod nosem Lamis. Odczekał chwilę z dłonią zaciśniętą na rękojeści i nie doczekawszy się ataku, ruszył do chaty namiestnika. Obszedł domostwo dookoła, z zaskoczeniem stwierdzając iż okno jednej z izb jest szeroko otwarte. Przylgnął plecami do ściany, ostrożnie zerkając do środka.
Wewnątrz aż wrzało od nadmiaru osób. Smoki szalały, spychając spanikowane krasnoludy w kąt pokoju, skupiając się na karle rzucającym się po drewnianej podłodze. Lamis zamrugał zaskoczony, rozpoznając w knypku, Gawina.
Przywódca górników wierzgał i wrzeszczał, pocierając rękoma twarz. Nad nim stał smok z wiadrem wody.
– Wylej ją w końcu na niego i niech się wreszcie zamknie – warknął Quinkel.
Namiestnik stał na środku izby, spoglądając raczej na kobietę przywiązaną do krzesła, niż na wierzgającego się knypka. Lamis zacisnął odruchowo ręce w pięści. To była ona – wiedźma – która ośmieszyła go przed całą osadą. I pomyśleć, że sama przyszła do niego, prosząc o pomoc w odnalezieniu szmaragdu. Jakże żałował, że jej wtedy nie zabił, jednak jeszcze bardziej nie potrafił wybaczyć sobie, że nie wyciągnął z niej czym jest ów klejnot.
Nie bardzo rozumiał co działo się w domu namiestnika, ale ryczący Gawin dobitnie świadczył, że ich czas w Lahmar dobiegł końca.  Smok ponownie ryknął na kobietę, a ta w odpowiedzi pokazała mu język. Potem, ignorując jego pomoc, rozerwała więzy, lub raczej wyrwała kawałek krzesła.
– Dlaczego zawsze tam gdzie się pojawiasz dochodzi do zamieszek? – warknął gad.
Wzruszyła ramionami.
– Nic na to nie poradzę, że tak bardzo mnie tu kochają.
– Właśnie widzę – odgryzł się smok, a potem wskazując ręką na krasnoluda, dodał: – Chciał cię zaszlachtować.
Odrzuciła szczapy drewna za siebie, z niesmakiem przyglądając się zniszczonemu fotelowi.
– Tylko sobie gawędziliśmy – odburknęła.
– Jesteś chodzącą katastrofą – ciągnął swą tyranię baron.
Skrzywiła się nieznacznie. Poprawiła ubranie, spoglądając z ukosa na mężczyznę.
– Sądziłam że jestem namiętnością? – warknęła przez zęby, a potem stając twarzą w twarz z namiestnikiem, dodała jeszcze: – Nie myśl sobie, że skoro pozwoliłam ci się dotknąć, masz prawo decydować o moim życiu!  – wrzasnęła, wymachując rękoma. To, że w izbie były inne osoby i wszyscy teraz bez wyjątku wpatrywali się w nią i smoka, wcale ją nie obeszło. Kharina uderzyła pięścią w tors gada, ten jednak nie cofnął się nawet o krok. Przeciwnie, zagryzł wargi, a jego twarz pociemniała, grożąc wybuchem. – Zapamiętaj sobie, drogi panie, moje życie należy tylko do mnie i to ja zdecyduję co jest dla mnie dobre, a co nie. Ja, nie ty! Więc albo staniesz u mego boku, albo zejdź mi z drogi.
Minęła chwila nim smok zareagował, lub raczej zdołał zapanować nad sobą na tyle, by nie rzucić się na kobietę.
– Zmień tę minę! – wrzasnęła na niego jeszcze.
– Nie masz pojęcia o czym myślę – warknął, oblizując usta.
– Z pewnością nic mądrego – szepnęła, nagle zmieszana bliskością ich ciał, i obecnością tylu osób. Szybko odsunęła się na drugi koniec izby, stając przy otwartym oknie.
– Pewnego dnia Kharino, przerzucę cię przez kolano i złoję skórę – powiedział, grożąc jej palcem. Twarz mężczyzny na powrót stała się kremowa, a ogień zniknął z jego oczu. Potoczył wzrokiem po komnacie. – Zabierzcie to ścierwo z moich oczu – rzucił, wskazując na ciągle jeszcze pojękującego krasnoluda. – A resztę wyrzućcie – dodał, odwracając się na pięcie i wychodząc z izby.
Lamis przełknął ślinę.
„Niech to szlag trafi” – przeklął w myślach. Krasnoludy zostały zdemaskowane i tylko patrzeć jak Gawin zacznie sypać. Czas uciekać z miasta. Zerknął raz jeszcze przez okno, a potem szczelniej owijając się płaszczem ruszył do swego domu. Musiał kryć się w cieniu, gdyż plac roił się od knypków popychanych przez smoki. Szuraniu buciorów towarzyszyły przekleństwa i złorzeczenia pod adresem gadów. Lamis nie zamierzał czekać aż obudzi się całe miasto, jeszcze tej nocy zamierzał opuścić góry.
Wbiegł tylnym wejściem do swego domu, od progu wołając matkę i siostrę.
– Amelis, Gerenisse – wrzasnął, waląc w drzwi pokoju siostry.
„Najważniejsze są księgi” – myślał gorączkowo. Tak, księgi musi zabrać przede wszystkim. Do tego kilka niezbędnych dodatków, parę sakiewek ze złotem i szybkiego konia. Tyle mu wystarczy, by uciec z dala o władzy namiestnika i skierować się do miejsca gdzie czekali na niego przyjaciele.
– Co się dzieje? – W głównej izbie pojawiła się Gerenisse. Tuż za nią, w białym okryciu, podkreślającym jej nienaturalną szczupłość, stąpała Amelis.
– Synu? – zaczęła matka, ale mężczyzna przerwał jej machnięciem ręki.
– Pakujcie się, uciekamy.
– Zwariowałeś!? – syknęła siostra. – Mieliśmy tu siedzieć do następnej wiosny.
– Plany się zmieniły – odwarknął kurell. Do matki zaś rzucił: – Nalej mi wina, a potem spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Weź jednak tylko tyle, ile zdołają unieść konie.
– Nie mówisz poważnie? – wtrąciła się Gerenisse. – Mam wszystko zostawić? Książki, suknie, kosztowności?
– Nie zapominaj, że masz to dzięki mnie – skarcił ją brat. – Wszystko co posiadasz zawdzięczasz mi, nawet koszulinę, w której śpisz. – Słowa mężczyzny biły ją po twarzy, ale dziewczyna nie zamierzała tak łatwo dać za wygraną. Nie była taka jak matka, która już zdążyła wymknąć się z izby, byle tylko nie narazić się na gniew syna.
– Obiecywałeś nam coś innego. Warownię, służących i bogactwa. – Wyliczała na palcach.
– I dotrzymam słowa – syknął. – Jeśli jednak nie posłuchasz tego co mówię, sama staniesz się służącą smoków.
Zmarszczyła czoło. Nienawidziła smoków i podobnie jak reszta jej pobratymców, szczerze nimi gardziła. Gdyby tak nie rozpaskudziły się w Kirragonii, to oni – kurellowie – rządziliby teraz smoczym lądem. Tak przynajmniej twierdził Lamis. Wszystko co robił brat miało zapewnić im lepszy byt i umocnić ich pozycję w tej paskudnej krainie.
Gerenisse popierała jego dążenia, choć nie zawsze podobały się jej metody przez niego stosowane. Najbardziej drażnił ją fakt, że prowadził jakieś tajne rozmowy z niedobitkami oddziałów Tollesto. Czego dotyczyły owe rozmowy, nie miała pojęcia. Wiedziała jednak, że brat chciał mieć po swojej stronie wrogów nowego króla, a że tacy zawsze się znajdą, toteż chętnie ich szukał i układał się z nimi.
– Co z tymi idiotami, krasnoludami? – spytała. Znała brata na tyle długo, by wiedzieć, że jeśli raz podjął decyzję, nie zmieni jej.
– Zapomnij o nich – odparł lekceważąco. W dalszym ciągu kręcił się po izbie, pocierając ręką nos, planując następne posunięcia.
– Myślałam, że ty i Gawin zawarliście układ? – zagadnęła.
Lamis zatrzymał się w półkroku. Na jego twarzy pojawił się wyraz zniecierpliwienia.
– Ten idiota dał się zdemaskować. Włamał się do chaty namiestnika i groził tej kobiecie. – Tak przynajmniej się mu zdawało. Prawdziwych przyczyn zachowania karła mógł się tylko domyślać.
– Kobieta? Masz na myślę, tę z powodu której baron kazał cię aresztować? – W oczach Gerenisse pojawiła się zawiść. Smoczyca, która odwiedziła kiedyś ich dom, była niezwykle piękna. Widziała ją co prawda tylko przez chwilę, ale słyszała jak inni rozmawiają o niej. Wszyscy zachwycali się jej urodą i temperamentem.
– Ta sama – warknął kurell. – Suka próbowała spalić Gawina.
– Nie udało jej się? – zdziwiła się dziewczyna. – Jaka szkoda… – na jej wargach pojawił się uśmiech.
– Niestety – Lamis spojrzał na siostrę i sam również się uśmiechnął. – Szkoda, prawda?
Gerenisse skinęła głową.
– Co zrobisz z resztą krasnoludów? Sporo ich już opuściło Lahmar. Czekają teraz na ciebie, gdzie tam… – Machnęła ręką w powietrzu.
Kurell zmarszczył czoło.
– Błędem było układanie się z Gawinem i jego hordą knypków. Spróbuję spożytkować ich obecność to swoich celów. Wrogów nam nie brakuje, a Kirragonia to niebezpieczne miejsce.
– Zamierzasz ich wykorzystać do własnych celów? Biedactwa. – Zaśmiała się.
Lamis wzruszył ramionami.
– Zapamiętaj sobie siostrzyczko, poświęcę każdego, aż zdobędę to na czym mi zależy.



10 komentarzy:

  1. A to paskuda z tego Lamisa, siostrunia taka sama. Mam nadzieję, że Quinkel ich złapie zanim połączą się z wrogami. Podobała mi się "pogawędka" Khariny ze smokiem. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Gerenisse faktycznie niezłe ziółko, ale bez obaw, smok sobie z nią poradzi.

      Usuń
  2. Jak zwykle świetne dialogi miedzy Khariną a baronem Krasnoludy powinni zostać szybko ukarani szczegolnie przywodca ognisty pocalunek smoczycy to zamalo Widze że zdradzieccy Kurellowie trzymaja rękę na pulsie i szybko opuszczają tonący okret dzieki Emi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krasnoludy są trochę za słabi, by postawić się smokom, za to kurellowie, to już zupełnie inna historia.

      Usuń
  3. Quinkel tylko obiecuje i obiecuje...może w końcu swoje obietnice spełni. Bardzo dziękuję, pozdrawiam Monika:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam serdecznie. Nie ukrywam, że lubię czytać o potyczkach słownych między Quinkelem a Khariną. Lamis mnie denerwuje, ale pewnie taki był Twój zamysł. Trochę zskoczyła mnie jego siostra. Myślałam, że jest rozsądniejsza i przeciwstawi się bratu. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, na przeciwstawianie się Lamisowi jeszcze przyjdzie czas, zresztą na parę innych rzeczy, również.

      Usuń
  5. Dialogi pomiędzy Khariną a Baronem jak zwykle cięte .Ciekawe co jest w tych księgach że Lamis musi je zabrać, a jego przyjaciele kto to ? Co takiego może powiedzieć Gawin o Lamisie że ten woli uciec niż zostać i narazić się na gniew Barona. Bardzo dziękuję za kolejny epizod i pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kharina i Baron jak zwykle musieli sie posprzeczać ale dziewczyna dała dobre ultimatum Quinkelowi albo z nią albo bez niej i tyle. Wiadomo, że podąży za swoją kochanką :) :) Lamis to prawdziwa szuja albo szczur, ucieka jak tylko może z płonącego statku ale Baron w końcu i z nim się na pewno rozliczy Dzięki za rozdział . Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurdupel już załatwiony, został teraz Lamis ze swoimi intrygami. Pewnie zamierza dołączyć do zdrajców Królestwa. O ile Quinkel go wcześniej nie dopadnie :D na co w głębi duszy liczę hihihihi

    Dziękuję Emiś :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń