wtorek, 18 listopada 2014

Malos - Rozdział 2_epizod 1



Weszła do szkoły z wielce niezadowoloną miną. Szła wolno stawiając kroki. Już dawno nie czuła takiego przygnębienia i frustracji. A wszystko za sprawą irytującego anioła.
 Nie rozumiała dlaczego Gerima  i Gabriel tak bardzo upierali się by powierzyć Malosowi funkcję nauczyciela. Jej zdaniem nie miał żadnego przygotowania, nie mówiąc już o podejściu do maluchów. Co gorsza, miał na swoim koncie wyrok, a brak jakichkolwiek mocy czynił z niego praktycznie człowieka. Jak ktoś taki miał uczyć życia przyszłe pokolenia?
Minęła już drzwi gabinetu Gerimy. Z wnętrza dobiegał zgrzytliwy głos dyrektorki i niski tembr Malosa. Kobieta zapewne przekazywała chłopakowi radosną wiadomość.
„Ciekawe jak Malos zareaguje” – przeszło Santi przez myśl. Była pewna, że wie co mężczyzna odpowiedział szefowej.
Wydęła policzki, udając sposób mówienia anioła.
– Pewnie że jestem najodpowiedniejszą osobą do poprowadzenia zajęć w–fu. Nikt inny się do tego nie nadaje.
– Głupek – mruknęła złośliwie.
Weszła do swojej klasy i kładąc torebkę na biurku, spojrzała na salę. Mapy stały w kącie, książki nadal spoczywały na półkach. Nic nie było przygotowane do zajęć i już miała zawołać Malosa, gdy nagle zdała sobie sprawę, że anioł już nie pomoże jej w prowadzeniu lekcji. Wściekle mrucząc pod nosem, chwyciła stos książek i zaczęła rozkładać podręczniki na biurkach.
– Mógłbym ci pomóc, gdybyś tylko ładnie poprosiła. – Głos który rozległ się za nią sprawił że prawie upuściła książki. Obróciła się gwałtownie, mierząc młodzieńca wściekłym spojrzeniem.
W progu stał Malos, niedbale opierając się ramieniem o futrynę. Miał na sobie spłowiale dżinsy i ciemny podkoszulek. Jego włosy jak zwykle były rozwiane, ale dziś sprawiały wrażenie jeszcze bardziej splątanych niż zwykle. Mężczyzna nie uśmiechał się, tylko wbijał w nią przeszywające spojrzenie.
– Nie zamierzam cię o nic prosić – odparła chłodno.
Na ustach mężczyzny pojawił się kpiący uśmieszek.
– Dlaczego mnie to nie dziwi – zadrwił.
– Do czego zmierzasz?! – odcięła się. – Zawsze mnie atakujesz?
– Ja?! – prychnął, potem odpychając się od futryny,przeszedł przez salę lekcyjną, stając przy oknie. – To ty na każdym kroku mnie poniżasz!
– Nieprawda! – zaprotestowała, ale ciemny rumieniec pokrył jej policzki.
– Od kiedy się tu zjawiłem żartujesz sobie ze mnie na oczach dzieci – wskazał ręką na małe stoliki. – Więcej szacunku masz dla nich niż dla mnie.
– Na szacunek trzeba sobie zasłużyć – warknęła przez zęby, a ty jesteś… – Zamachała rękoma w powietrzu. – Jesteś przestępcą, złoczyńcą  skazanym przez Wielką Radę. Co ja mówię… – zaczęła krzyczeć. – Obdarto cię ze skrzydeł i pozbawiono talentów!
Twarz anioła stężała na przypomnienie jego przeszłości. Natomiast Santi zmieszała się na tyle, że chciała nawet przeprosić chłopaka. Ten jednak nie dał jej na to szansy, odwracając się do niej plecami, wlepiając spojrzenie w plac i bawiące się na dworze dzieci.
– Nic o mnie nie wiesz – powiedział, przerywając niezręczną ciszę.
Milczała, bo prawda była taka, że miał rację, a ona nie zadała sobie trudu, by go poznać, ani nawet dowiedzieć się o co został oskarżony. Uznała, że skoro Gabriel go skazał, musiał być winien.
– Mógłbyś mi wytłumaczyć… – zaczęła ostrożnie, wpatrując się w plecy Malosa. Widziała jak napina mięśnie i całe jego ciało tężeje.
– Nie – odparł zdecydowanie. – Nie dam ci okazji do śmiania się ze mnie. Jeśli masz ochotę kpić, poszukaj sobie innej ofiary.
– Wcale nie chciałam – zaczęła, nie zdążyła jednak dokończyć, bo mężczyzna odwrócił się na pięcie, wybiegając z klasy. Stała chwilę osłupiała nim dotarło do niej co zrobił.
– Zaczekaj! – zawołała, ruszając za nim. – Nie musisz się obrażać!
– Na zewnątrz ktoś jest! – odkrzyknął, nie oglądając się za siebie.
Natychmiast spoważniała, a natura nauczycielki i opiekunki wzięła górę nad urażoną dumą.
– Gdzie? – wrzasnęła, łapiąc spódnicę w garść i biegnąc za Malosem.
 O tej porze dnia budynek szkoły był prawie pusty. Cześć uczniów nie zdążyła jeszcze przyjść do szkoły, inni zaś grali w piłkę na boisku. Santi nie podejrzewała, by działo się coś złego, mimo to nie zamierzała lekceważyć żadnego sygnału.
Anioł tymczasem wybiegł już na dwór i nie czekając na dziewczynę, przeskoczył przez niski parkan, kierując się na skróty ku zielonej części szkoły. Chłopcy grali w najlepsze, podzieleni na dwie drużyny, przerzucając piłkę między połówkami boiska, śmiejąc się i żonglując nią niczym wytrawni piłkarze.
Malos nie patrzył na młodych uczniów. Zatrzymał się na południowym skraju, z uwagą wypatrując cieni, które kilka chwil wcześniej dostrzegł pomiędzy drzewami. Nie mógł się pomylić, po prostu nie mógł się pomylić. Wszędzie rozpoznałby te cholerne skrzydła. Ruszył między drzewa, ale nie znalazł nic, nawet jednego cholernego znaku. Nie powinno go to zdziwić, a jednak tak się stało. Bestie nie zostawiały śladów swojej obecności, dlatego były tak śmiertelnie niebezpieczne.
– Co ty wyrabiasz… – dysząc ciężko i ledwie mając siłę cokolwiek powiedzieć, dobiegła do niego Santi. Nauczycielka opierała łokcie na kolanach, wciągając szybko powietrze.
Ktoś tu był – powiedział zdawkowo.
– A ten ktoś jakoś szczególnie wyglądał? – zapytała.
To bez znaczenia, nie powinno ich tu być! – warknął przez zęby. nadal krążył między drzewami, zaglądając za mnie, rozchylając gałęzie.
– Oszalałeś – stwierdziła, prostując się. Uczniowie zdążyli już przerwać grę i teraz z zaciekawieniem przyglądali się kłótni opiekunów.
– Wiem co widziałam. – Wrócił do kobiety, stając przed nią na szeroko rozstawionych nogach. – Nie mam zwidów, a te stwory stanowią duże zagrożenie dla nich – rzucił, wskazując ręką na dzieci.

2 komentarze:

  1. Co sie zaczyna sie dziać Ciekawe kto sie dostał do siedziby aniołow Biedny Malos bedzie chyba musial współpracowac z Santi bo sam chyba nie da rady zapobiec zagrozeniu Dialogi jak zwykle świetne choc postac S. nie wzbudza sympatii zbyt jest powierzchowna i pochopna w osadach Dzieki Emi milego dnia blanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Santi jest bardzo złośliwa w stosunku do Malosa, a sama też nie ma skrzydeł, ciekawe jak ona je straciła i co za bestie zobaczył Malos wśród drzew. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń