środa, 26 listopada 2014

Malos - Rozdział 3_epizod 1


– Proszę, nie rozchodźcie się – wołała, machając rękoma. – Skupcie się jeszcze przez parę minutek. Opowiem wam o miejscu w którym jesteśmy, a potem będziecie mogli pobiegać do woli. – Próbowała ogarnąć gromadkę skrzydlatych pacholąt, ale maluchy miały inne plany. Wolały skakać po kamieniach lub chować się za szczątkami.
– No, już, już, dosyć tych głupot. – Malos z łatwością przekrzyczał radośne wrzaski malców. Anioł stał na jednym z kamieni i grożąc żartobliwie urwisom, zmuszał je do posłuszeństwa. O dziwo, jego metoda bardziej się sprawdzała, niż łagodne przemowy wychowawczyni. – Wszyscy zbiórka koło Santi, inaczej nie będzie lodów po wycieczce! – ryknął z całych sił i chwilę później zwarta gromadka tłoczyła się dookoła nauczycielki.
Kobieta westchnęła. Nie popierała sposobów Malosa, groźbami zwykle niewiele dało się zyskać. Jednak w tym przypadku, musiała przyznać, że szkraby bardziej reagowały na jego stanowczy ton niż na jej subtelne sugestie.
„Niech ci będzie” – mruknęła w myślach, głośno zaś powiedziała:
– Kto mi powie gdzie się znajdujemy? – zapytała.
– W ruinach – krzyknęła jedna z dziewczynek.
Santi skinęła głową.
– Dobrze, a jakie to ruiny?
Wśród dzieci zaoponowało ożywienie. Wszystkie z zapałem podniosły rączki, przekrzykując się jeden przez drugiego. Drobne skrzydełka podrygiwały w tłumie, tworząc barwną tęczę piór.
Najaktywniejszy w gromadce Will, wręcz wyrywał się do odpowiedzi, pokrzykując i próbując zwrócić na siebie uwagę nauczycielki. Santi jednak nie dała się podejść. Znała charakter małego urwisa na tyle, by wiedzieć, że jeśli ulegnie i wywoła go do odpowiedzi, usłyszy coś w stylu : jesteśmy w miejscu gdzie pierwszy anioł puścił bąka i zburzył ład panujący na świecie. O nie, zagrywki tego aniołka znała aż za dobrze.
Kątem oka dostrzegła uśmiechającego się Malosa. Anioł stał ledwie kilka metrów od niej, ale aura która biła dziś od niego przyprawiała ją o drżenie serca. Jak zwykle miał na sobie dżinsy i T-shirt. Dziś była to biała koszulka z napisem: Jesteś światłem mojego życia.
Kiedy zobaczyła go rankiem, z wrażenia aż zaparło jej dech. Nie wiedziała, czy ubrał się tak specjalnie i celowo drażnił ja tym napisem, czy też miał tak luzackie podejście do życia. Teraz uśmiechał się łobuzersko, zadowolony z zakłopotania w które wprawiło ją bezpośrednie zachowanie dzieci.
– Ani, może ty nam powiesz? – Wskazała ręką na dziewczynkę z jasnymi włoskami. Wywołana, zarumieniła się lekko, szybko jednak zaczerpnęła powietrza i wyrecytowała jednym tchem:
– Jesteśmy w ruinach Świątyni Życia. To tu, Najwyższy Bóg powołał do istnienia pierwszego archanioła.
– Dobrze Ani. A kto mi powie, dlaczego świątynia została zburzona? – zapytała i znowu podniósł się las rączek. Oczywiście Will krzyczał najgłośniej. Chłopiec podskakiwał tak wysoko i tak błagalnie na nią spoglądał, że musiała ulec jego urokowi.
– Will? – zapytała, już żałując swojej słabości.
– Widząc, że aniołowie bardziej wolą opalać się na tarasach swoich domów niż pilnować ładu na świecie, Pan zniszczył świątynię – powiedział, uśmiechając się szeroko. Dzieciaki chichotały głośno, a Santi poczuła że się rumieni, nawet Malos wyglądał na rozbawionego. Zmusiła się jednak by zachować spokój, nawet pogroziła malcowi, karcąc go za wypowiedź.
 – Wiesz doskonale, że to nieprawda – upomniała go. – To nieładnie tak wyrażać się o swoich przodkach, dlatego za karę przyjdziesz jutro wcześniej do szkoły i zostaniesz na dodatkowych zajęciach również po lekcjach.
 – Okej – mruknął Will. Chłopiec wyglądał na jeszcze bardziej zadowolonego niż wcześniej i Santi zwątpiła, czy faktycznie wymierzyła mu karę. Prawda była taka, że to ona będzie musiała przyjść wcześniej i przypilnować chłopca przed lekcjami, zadając mu dodatkowe prace, zaś Malos będzie siedział z nim popołudniu. Tak więc kogo ukarała? Niesfornego psotnika, czy dwójkę nauczycieli?
Zmarszczyła brwi, za późno zdając sobie sprawę jak wielki popełniła błąd. Zresztą nie pierwszy w stosunku do Willa.
– Dave, może ty powiesz dlaczego świątynia runęła? – zapytała.
Wywołany aniołek był jednym z najmłodszych w grupie. Był też dobrze zapowiadającym się myślicielem. Bardzo lubił czytać, a lekcje starożytnej historii kochał najbardziej.
– Świątynia runęła po tym jak Lucyfer i inni aniołowie zbuntowali się przeciwko władzy Najwyższego Boga. Michael wraz ze swoją armią zepchnął nieposłuszne zastępy do piekieł, ale świątyni nie udało się uratować ani też odbudować.
– Bardzo dobrze – pochwaliła chłopca. – Ruiny mają nam przypominać zerwaną przysięgę z Bogiem. A teraz... – zawiesiła głos, czekając aż dzieci skupią się na jej słowach. – Macie czas wolny, możecie... – Nie zdążyła jednak skończyć zdania, a już nikogo przy niej nie było. Gromadka rozpierzchła się w jednej chwili, pozostawiając ją i Malosa sam na sam. – Ach! – warknęła pod nosem. – Małe paskudy.
– Nie bądź dla nich zbyt surowa. – Malos wsunął ręce do kieszeni spodni, spoglądając na nią z zagadkowym uśmiechem. Przydługawa grzywka opadła mu na czoło, przysłaniając błękitne oczy.
– Na zbyt wiele im pozwalasz – zbeształa go.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– To tylko dzieci.
– Jeśli teraz nie nauczą się szacunku do starszych i swoich przodków, co z nich wyrośnie?
– Nieskażeni przeszłością aniołowie? – zasugerował, a ona prychnęła w odpowiedzi.
– Łatwo ci mówić. Każdy ma jakąś przeszłość i rodzinę. Jedni lepszą drudzy gorszą, ale czy to znaczy, że mamy zapomnieć kim jesteśmy i od kogo pochodzimy?
Zmarszczył brwi i choć tego nie powiedział, wiedziała że się z nią nie zgadzał.
– Mówię tylko, że błędem jest kształtowanie młodych umysłów na wzór dawnych aniołów. Nie potrzebujemy następnego pokolenia psychopatów, zdrajców i morderców.
Teraz to ona się skrzywiła.
– Nie masz pojęcia o czym mówisz.

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem Malos wie co mówi i ma rację. Dzieciom należy się też zabawa a Santi za bardzo przestrzega przepisów. Ciekawe co ją tak ukształtowało. Will natomiast bardzo mi się podoba, zwłaszcza jego wypowiedzi. Bardzo dziękuję za ten "ciepły" fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie mam dzieci ale biorąc pod uwagę narzekań moich znajomych na zachowanie swoich pociech. Jacy są niegrzeczni i nieusłuchani.... i jacy to oni byli w ich wieku. To zawsze przypomina mi się przysłowie: Nie pamięta wół jak cielęciem był. Dave przypomina pewnie Santi jak była w jego wieku, mały mądrala, Will to następca Malosa.... Tylko co tak naprawdę co tę dwójkę ukształtowało???Pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń