poniedziałek, 17 listopada 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 4_epizod 2



– Nie możesz ze mną lecieć – baron położył dłonie na ramionach żony. Starał się mówić powoli, daleko mu jednak było do spokoju.
– Jestem innego zdania! – warknęła, próbując odtrącić rękę smoka, ale ten nie pozwolił jej na to. Spory brzuch Khariny utrudniał jej poruszanie się, ale ani odrobinę nie złagodził temperamentu kobiety. Myśl, że wkrótce zostanie matką, jeszcze bardziej burzyła w niej gorącą krew, doprowadzając do niekontrolowanych wybuchów i sprzeczek. I tylko dziw brał, że zamek Querm jeszcze stał na swoim miejscu.
Mimo tego wszystkiego, baron z czułością spoglądał na popędliwą połowicę. Ostatnich kilka miesięcy, było najszczęśliwszym okresem w jego życiu. I nawet świadomość niedokończonych spraw w Lahmar, nie potrafiła przyćmić jego spełnienia.
Wreszcie czuł się człowiekiem szczęśliwym. Miał u swego boku jedną z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejszą smoczycę w Kirragonii. Na dodatek, już wkrótce na świecie pojawi się jego dziedzic. Jeszcze nie tak dawno myślał o tym z przerażeniem, ale dziś już się nie bał. Kharina nie była Isabell, nie lękała się życia, tylko czerpała z niego pełnymi garściami.
– Pomyśl o dziecku – powiedział spokojnie. Ciągle jeszcze starał się nad sobą panować. W końcu ktoś w tym związku musiał być rozsądniejszy. A teraz, kiedy Kharina była w ciąży i jej nastroje zmieniały się szybciej niż pogoda na dworze, musiał wykazywać się niezwykłą zaradnością, by okiełznać jej temperament.
– Wyobraź sobie, że jest bezpieczniejsze niż ty w tej chwili – odcięła się bez wahania.
Uśmiechnął się lekko. Mimo wszystko musiał jej oddać, że nie brakowało jej pomysłów. Kiedy ostatnim razem wymknął się niezauważony z zamku i pofrunął do Farrander, urządziła mu niezłą awanturę po powrocie. Nawet Farel twierdził, że tych kilka dni ciężko było przeżyć. Większość smoków bała się postawić stopę w głównej izbie, w obawie że baronowa ich dostrzeże i zechce wyładować na ich głowach swój gniew za zachowanie współmałżonka. Chyba tylko Esna ze stoickim spokojem znosiła humory ciężarnej kobiety.
– Przejdzie jej – mówiła najczęściej. – Wszak to prawdziwa smoczyca, czego oczekiwałeś? Przestraszonej niewiasty?
Zwykle wzdrygał się na to jedno zdanie, przypominające mu o pierwszym małżeństwie. Żadną miarą nie żałował swego związku z Khariną. Wniosła do jego życia radość i powiew świeżości, którego tak bardzo mu brakowało. Bez niej już dawno zamknąłby się w bibliotece i popijając wino, nie wychylałby nosa z ksiąg. A tak, tracił czas ganiając za nią po korytarzach, przekomarzając się podczas posiłków, czy też podgryzając ją w trakcie szaleńczych lotów nad lasami wokół Querm.
– Kharino, Quinkel ma rację – wtrąciła się Esna. Zarządczyni siedziała w sypialni małżonków już jakiś czas, przyglądając się tej specyficznej wymianie zdań. Młoda pani kel Warez miała popędliwy charakter i co za tym idzie, uczucie którym darzyła małżonka popychało ją do gwałtownych czynów. Dla wszystkich w zamku było jasne, że nowożeńcy nie potrafią bez siebie żyć i każdą wolną chwilę starają się spędzać razem. Esna nie narzekała na niecodzienne sytuacje, które czasami miały miejsce w łaźni. Zresztą, nikt nie narzekał. Nadmierna zażyłość smoków mogła zaowocować tym na co wielu od dawna czekało – gromadą małych, smoczych wybrańców.
Baronowa tymczasem spojrzała na zarządczynię obrażonym wzrokiem.
– Myślałam, że chociaż ty staniesz po mojej stronie – powiedziała.
Esna splotła pomarszczone palce na kolanach. W duchu po raz kolejny pogratulowała sobie zaradności. To ona zmusiła Quinkela do oświadczyn i choć zrobiła to w dość niecodzienny sposób, nigdy tego nie żałowała. Od kiedy Kharina postawiła swą stopę na dziedzińcu Querm, wiedziała, że będzie idealną partnerką na barona.
– Quinkel nie leci do Farrander, bo gdyby tylko o to chodziło, nie odradzałby ci podroży.
– Uważasz, że mogę udać się w odwiedziny do Rilly? – Oczy baronowej rozbłysły, na samą myśl o podróży.
Smok sapnął z wściekłości, posyłając zarządczyni mordercze spojrzenie.
– Wykluczone, w ciąży nigdzie sama nie pofruniesz – warknął, ale żona już go nie słuchała, głośno rozważała jak powinna przygotować się do podroży wyjazdu i kiedy będzie najdogodniejszy ku temu moment.
Esna natomiast położyła palec na ustach, dając znać smokowi, że powinien pozwolić się żonie wygadać. Zaskakujące, że mężczyźnie tak trudno było pojąć, że nie utrzyma Khariny w twierdzy do rozwiązania. Dla wszystkich będzie lepiej, jeśli poszuka sposobu na rozładowanie emocji, które kumulowały się w smoczycy. Spotkanie z siostrą może być doskonałą okazją do wyciszenia się przed czekającym ją porodem.
Baron tymczasem nerwowo wiercił się po komnacie, mrucząc zaciekle, że nigdzie ukochanej nie puści i dopiero, kiedy zarządczyni syknęła na niego, zrozumiał, że kobieta próbowała odwrócić uwagę Khariny od podróży na północ, za Lamisem.
– Powinieneś wysłać z nią Hargara – ciągnęła Esna, widząc, że mężczyzna wreszcie zrozumiał jej tok rozumowania.
– Tak, zdecydowanie Hargar musi z nią polecieć – stwierdził niechętnie smok.
Kharina tymczasem usiadła na brzegu łoża. Podpierając się łokciami spoglądała to na męża to na zarządczynię.
– Nie potrzebuję dozorcy – powiedziała, głaszcząc spory brzuch. Dziecko wierciło się coraz energiczniej, dając znać że wkrótce będzie chciało wydostać się z matczynego łona na świat.
– I tu się mylisz, moja pani – wycedził smok. Quinkel zatrzymał się przed połowicą. Groźnie zmarszczone brwi sugerowały, że nie jest w nastroju do żartów, zwłaszcza, kiedy chodziło o bezpieczeństwo ukochanej. – Pozwolę ci polecieć do Farrander pod warunkiem, że Hargar będzie ci towarzyszyć i znachorka powie, że możesz jeszcze odbyć tę podróż.
Mrucząc wściekle pod nosem, Kharina opadła na plecy. Jak znała swojego męża, spróbuje przekonać kobietę, która opiekowała się nią podczas ciąży, że podroż będzie dla niej i dziecka niebezpieczna. Ale na wszystkie demony, była smokiem, nie ludzką niewiastą. Czuła się silna i niezwyciężona. Co prawda maluch przeszkadzał jej w poruszaniu się, ale latać ciągle jeszcze mogła.
– Dobrze – zgodziła się, kładąc na boku. – Wysłucham jej opinii. – W myślach zaś zanotowała, że pofrunie do Farrander, nawet jeśli starucha jej na to nie pozwoli. Wystarczy, że poczeka aż Quinkel uda się na swoją wyprawę.
– Dobra dziewczynka – pochwalił ją smok. – Skoro już wszystko ustaliliśmy, idę się spakować.
– Długo cię nie będzie? – zagadnęła jeszcze. Starała się nadać swemu głosowi spokojny ton, mając nadzieję, że mąż nie wychwyci ekscytacji w jej zachowaniu.
– Nie potrafię tego powiedzieć. Z pewnością co najmniej kilka dni. Muszę odwiedzić Gelar i zabrać ze sobą Cedrica, a potem polecieć do lasu druidów.
– Nie bardzo podoba mi się ten pomysł. – Ponownie wtrąciła się zarządczyni. Jak większość mieszkańców smoczej ziemi, wolała trzymać się na bezpieczną odległość od czarodziejów i ich dziwnych mocy.
– Mnie również, ale nic na to nie poradzę. To rozkaz króla.
– Dlaczego monarcha tak bardzo upiera się co do udziału druidów w poszukiwaniach? – dociekała Kharina. Ciężarna smoczyca na powrót usiadła na posłaniu, a potem wstała, choć bez pomocy męża, nie byłaby w stanie tego zrobić.
– Król wychował się wśród nich – odparł spokojnie, przytulając ją do piersi. – Ufa im.
– Jest pewien, że będą w stanie wytropić Lamisa? – zapytała.
– Na to akurat bym nie liczył. – Smok odgarnął ciemne pasmo z twarzy żony. Twardymi palcami pogłaskał jej policzek. Już za nią tęsknił, choć jeszcze nie opuścił Querm. – Druidzi nie mieszają się w konflikty i wojny.
– Co więc robią?
– Opiekują się świętymi drzewami i czuwają nad równowagą na Siódmym Lądzie.
– Może więc nie zechcą cię wesprzeć. – Brwi baronowej podjechały do góry.
– Ariel podejrzewa, że Lamis płaci smokom za ochronę. Jeśli tak jest, ci w zamian za klejnoty, przyszykowują jego ucieczkę z Kirragonii i Siódmego Lądu.
– Na obce ziemie? – spytała, a po jej ciele przeszedł dreszcz.
– Tak właśnie myślimy. – Mężczyzna skinął głową. – Jeśli mamy rację, smoki wciągają w swoje szeregi stwory spoza granic czasu.
– Nie umiem sobie tego nawet wyobrazić – odparła Kharina.
– Ja również – stwierdziła Esna. – Sprowadzenie tu tych istot, zakłóci równowagę w naszym świecie. – Dodała, a baron ponownie skinął głową.
– Dlatego jadę z poselstwem do druidów.
Esna wygładziła materiał sukni. Po głowie chodziła jej myśl, że smok nie mówi im wszystkiego, przezornie jednak wolała nie pytać o więcej. Być może mężczyzna wiedział coś, co mogłoby zdenerwować Kharinę, a tego zapewne wolałby uniknąć.
– Nigdy nie rozmawiałam z druidami – Baronowa poruszyła się niespokojnie w ramionach męża.
– Nie są groźni – odparł. – Raczej nieprzystępni.
– Będąc jeszcze w domu rodzinnym, wiele razy widywałam ich przechadzających się skrajem lasu, nigdy jednak żaden z nich nie spróbował nawiązać ze mną kontaktu.
– Są samotnikami – odpowiedział, zastanawiając się jak blisko lasu druidów leżała warownia rodu wer Sahmar.
– Naprawdę chciałabym z tobą pofrunąć – stwierdziła. – Mogłabym zobaczyć… – zaczęła, ale głos ugrzązł jej w gardle.
– Kharino… – przerwał jej, ujmując dłońmi jej twarz. – To nie jest dobry pomysł. Przede mną długa i męcząca droga. Nie udaję się tam, by spędzić czas w towarzystwie przyjaciół. Tylko odnaleźć, zaatakować i zniszczyć siedlisko kurellów. W pewnym sensie wyruszam na wojnę. Nie zabiorę cię ze sobą i nie narażę naszego dziecka na takie niebezpieczeństwo. Powinnaś to zrozumieć. – W głębi duszy wiedział jednak, że żona chciałaby ujrzeń swój dom, lub raczej to, co z niego pozostało. Niestety, nie uważał, tego za dobry pomysł.
Milczała przez chwilę, analizując jego słowa. W końcu skinęła głową, a on odetchnął z ulgą. Zaraz jednak dodała:
– Nie pofrunę z tobą na północ, ale niech ci się nie wydaje że z równą łatwością odwiedziesz mnie od spotkania z Rillą.
Smok sapnął.
– Jeśli chodzi ci tylko o siostrę, każę sprowadzić ją do Querm.
– Nie! – tupnęła nogą. – Chcę stąd wyjść, poczuć wiatr we włosach, odwiedzić ją i królową. Raz jeszcze zobaczyć Farrander – ciągnęła gniewnym tonem. – Nie pozbawisz mnie tego. Kiedy na świat przyjdzie nasze dziecko, przez wiele miesięcy nie będę mogła opuścić zamku. To moja ostatnia szansa by się stąd wyrwać.
Nie wyglądał na przekonanego, co więcej zamierzał protestować, ale Esna, która wstała już fotela, udaremniła jego zamiar.
– Leć Quinkelu, ja się nią zajmę – powiedziała, przechodząc przez komnatę i stając obok małżonków. – Przypilnuję, by nie zrobiła nic głupiego i zbytnio się nie forsowała.

10 komentarzy:

  1. Witaj Emi,
    Po wielkich trudach i męce (i dwóch podejściach), udało mi się w końcu doczytać Smoczy Płomień do końca i postanowiłam (po pobieżnym przejrzeniu Szmaragdowego Serca) od razu przejść do najnowszej opowieści, czyli Twierdzy Wspomnień.
    I mam pytanie: czy nie lepiej aby smoki latały zamiast fruwać?
    Fruwanie kojarzy mi się z lekkością i małymi ptaszkami, a nie wielkimi smokami w przestworzach ;)

    Gdzieś jeszcze był fragment (chyba we wcześniejszym epizodzie), że smoki Tollestro przybyły spoza czasu. Raczej spoza Smoczego Lądu :)

    A tak w ogóle to ta kurelka Gerenisse mnie wkurza. Zachowuje się jak ofiara, a przecież jest inteligentna i włada dużą mocą. Nie zauważyłam też, aby bardzo kochała swoja rodzinę (matka ofiara, brat tyran obsypujący bliskich wyłącznie kopniakami lub świecidełkami). I tu pojawia się pytanie, dlaczego już dawno nie rzuciła ich w diabły i nie zaczęła żyć na własną rękę? Czy będzie może coś o tym?

    pozdrawiam
    monik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, cieszę się, że lubisz moje smoki. I tak na szybko, fruwają i latają, oba słowa używam zamiennie, gdyż trzymając się jednego zasypano by mnie komentarzami, że w akapitach pełno mam powtórzeń. To samo tyczy się słowa smok, gad, stwór, bestia.
      A jeśli chodzi o to, co znajduje się poza granicami Siódmego Lądu, już wcześniej używałam określenia "miejsca spoza czasu" Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie będzie można znaleźć w Mieczu Światła.

      Usuń
    2. Więc będę wyglądać Miecza Światła :)
      Szkoda, ze nie mogłam tego przeczytać zaraz po Płomieniu...

      monik

      Usuń
  2. Spodobał mi się wgląd w życie rodziny Quinkela. Kharina mimo zaawansowanej ciąży nie chce spocząć na laurach i może ma rację. Faktycznie jak młode już przyjdzie na świat to będzie "uwiązana". Podoba mi się, że są tak kochającą się parą, po tych wszystkich latach należy się to Quinkelowi.Ciekawi mnie czy Esnie uda się namówić Kharinę do tego aby asystował jej Hargar. Nie wiem, ale jakoś widzę tego smoka razem z Rillą. Bardzo dziękuję za znakomity rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Meg, bawisz się we wróżkę, czy swatkę, snując wizję przyszłości Hargara i Rilly? Nawet, nawet podoba mi się ten pomysł.

      Usuń
  3. Kharina uparta jak zawsze :D i całe szczęście, że nie leci z Quinkusiem bo by chyba zawału dostała gdyby ujrzała gady w swojej rodzinnej posesji...a wtedy różnie by się mogło podziac gdyby w szał wpadła. ...dziękuję Emiś i buziolki :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Gniew smczycy będzie wielki, zapewniam. Jednak na wielką zemstę i rozpierduchę trzeba będzie jeszcze długo poczekać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kharina jest torchę niespokojna i jej stan nie pomaga. Baron ma i tak świetną pomoc w Esmie. Pewnie nie będzie jednak długo tak słodko. Wymyślisz coś na tyle ciekawego , co spowoduje, że Kharina jednak sama poleci a może i nie? Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och no proszę, czego ten Quinkel się spodziewał? Niech się cieszy, że ma koło siebie taką Esnę, która uspokaja ciężarną Smoczycę:)
    Ciekawe co wyniknie ze spotkania z druidami i czy nowy znajomy Gerenisse będzie miał jeszcze coś ciekawego do powiedzenia.
    Dziękuję ślicznie za kolejny fragment.
    Pozdrawiam serdecznie K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ się niezła żonka mojemu Quinkelusiowi trafiła, pfiii

    I żeby nie było... że to ja Paskuda :P to jest po prostu anonim :P

    ps. pewnie podłe gady zrobiły sobie kryjówkę w rodowej siedzibie Khariny? I kiedy Smoczyca się dowie co tam wyprawiają, w pył ich rozniesie :D

    buziole i dzięki za fragment, fajnie się czyta o baronie i jego ognistej smoczycy :D

    OdpowiedzUsuń