niedziela, 23 listopada 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 5_epizod 1



Patrzył na linię horyzontu i widoczne na jej tle sylwetki smoków. Gady wyraźnie zmierzały do Gelar i nim upłynie kwadrans, znajdą się nad zamkiem. Nie wiedział jeszcze kim dokładnie są wojownicy przysłani przez króla, podejrzewał jednak, że jednym z wybrańców będzie Quinkel, baron Querm, w końcu sprawa uciekinierów tyczyła się bezpośrednio jego.
Skłamałby, gdy miał powiedzieć, że pali się do tej misji. Przeciwnie, chętnie zostałby w domu, kończąc realizowanie swego marzenia. Jednak los upomniał się o niego i chcąc nie chcą musiał odpowiedzieć na rozkaz króla i zew krwi, który już zdążył obudzić się w smoku. Tak, bestia zdecydowanie cieszyła się z zadania, pomrukując i niecierpliwie wypatrując walki.
Tylko czy faktycznie aż tak dopisze im szczęście?
Monarcha wybrał go bo wiedział, że Cedric doskonale zna północ i ciemne lasy druidzkich kapłanów. Dawniej, Ariel zapewne sam pofrunąłby z wizytą do mędrców, dziś jednak obowiązki na dworze nie pozwalały mu na podjęcie takiego wyzwania.
Władca nakazał mu wziąć udział w wyprawie, wpierw jednak zrobić rozeznanie wśród mieszkańców i zastanowić się, gdzie ewentualnie zdradzieckie gady mogłyby się ukryć.
Prawie całą noc spędził na analizowaniu map północnych ziem. Swego czasu, będąc jeszcze młodym chłystkiem, sporządził własne szkice smoczej ziemi, z dokładnym zaznaczeniem i rozrysowanie warowni lordów zaprzysiężonych Tollesto. Żaden z zamków nie został zburzony, choć wielu spośród możnych domagało się tego. Ariel miał inne plany. Oddał fortece swoim ludziom, wybierając tych spośród wojowników, którzy wykazali się na polu walki największą odwagą.
Cedric wiele o tym myślał i szybko doszedł do wniosku, iż prawdopodobieństwo, że któryś z lordów się zbuntował i przeszedł na stronę dawnych popleczników hrabiego było całkiem spore. By to sprawdzić, należałoby odwiedzić wszystkie zamki, ale nawet wtedy nie mogliby zyskać pewności, iż nie zostali zdradzeni.
Inaczej rzecz się miała z kurellami. Smok nie do końca pojmował całe to zamieszanie w Lahmar, jednak skoro władca nakazał złapanie złotnika i jego bandy, nie miał innego wyjścia jak tylko wykonać polecenie.
Zdaniem barona Quinkela ktoś w grupie Lamisa, posługiwał się magią i chronił uciekinierów. Zatem, by odszukać ich kryjówkę, należałoby złamać zaklęcie, a to najlepiej mogliby uczynić druidzi.
Sylwetki smoków przybliżyły się już na tyle, by skłonić go do działania. Spojrzał na stojącego obok Namara – nowego zarządcę Gelar – przykazując mu surowo.
– Pilnuj ojca i ani na chwilę nie spuszczaj go z oka. Najlepiej wybierz kogoś zaufanego i nich chodzi za nim krok w krok. – Dla nikogo w warowni nie było tajemnicą, że stary smok powoli tracił kontakt z rzeczywistością i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej gubił się w swoim własnym domu.
Namar skinął głową.
– Już wybrałem. Zakir będzie doglądał starego lorda.
Cedric zmarszczył brwi. Zakir nie należał do młodzików, miał równie siwe włosy co Tanis i jeszcze mniej zębów niż smok. Jednak w przeciwieństwie do lorda, jego myśli były klarowne, a umysł sprawny.
– Ojciec go lubi – odparł w końcu. – Może nie będzie narzekał na jego towarzystwo. – Służący od lat doglądał sypialni Tanisa, grywał z nim nawet w kości. Było więc wielce prawdopodobne, że starzec nie będzie miał nic przeciwko jego stałej obecności u swego boku.
– Postaram się mieć baczenie na wszystko. – Zapewnił zarządca. Mężczyzna od niedawna pełnił swą funkcję i wyjazd pana był dla niego okazją do pokazania na co go stać.
– Nie wiem jak długo mnie nie będzie – ciągnął Cedric. – Budowlańcy mają skończyć wschodnią wieżę, reszta zaś niech opróżni komnaty na drugim piętrze. Wszystkie meble wyrzućcie lub spalcie. W sprawie gobelinów i kotar niech wypowie się Bursa.
Zakir skinął głową, szeptem powtarzając polecenia pana. Bursa była kimś w rodzaju ochmistrzyni i jako jedyna dobrze orientowała się w kobiecych aspektach wystroju zamku. Cedric wolałby co prawda sam nadzorować każdy etap i nie zadawać się na kaprys kobiety, jednak rozkaz króla, skutecznie wypędzał go z domu. Za Bursą nie przepadał i szczerze mówiąc była najbardziej złośliwą i chimeryczną niewiastą jaką znał. Mieszkała jednak od zawsze w jego domu, a ojciec tolerował jej zachowanie.
Smoki znalazły się już nad Gelar, ich potężne skrzydła z łatwością unosiły ogromne cielska. Cztery sylwetki okrążyły zamek, przyglądając się mu z wysokości. Cedric rozpoznał barwy tylko dwóch spośród czterech smoków: Quinkela, którego czarne łuski po zmroku budziły przerażenie i białe, wręcz przezroczyste łuski Melira. Pozostałe dwa gady były identyczne: brązowo-złote, z lekko kremową domieszką na ogonie.
– Do zobaczenia – rzucił, wchodząc na mury i skacząc w powietrze. Nim serce uderzyło dwa razy już był smokiem, a jego ciało pokryło się rudymi łuskami. Zamachał skrzydłami, wzbijając tumany kurzu i przewracając robotników stojących na murach.  
– Witaj Cedricu – zawołał czarny smok na widok lorda Gelar.
– Baronie kel Warez – skinął głową, zrównując się z gadami.
– Przejrzałeś już mapy? – zapytał Melir.
Cedric skinął głową.
– Mam pewne podejrzenia, gdzie szukać. Wolałbym jednak najpierw porozmawiać z druidami.
– Mam tylko nadzieję, że mędrcy zechcą się z nami zobaczyć – mruknął Cedric, a Melir posłał mu pełne zadumy spojrzenie, zupełnie jakby dręczyły go podobne wątpliwości. Potem już bez zbędnych słów, gady skierowały się na północ.
***
Patrzyła jak mężczyzna idzie w jej stronę i po raz pierwszy odkąd się tu znalazła, poczuła strach ściskający ją za serce. Favien złościł się od samego rana. Wrzeszczał i rzucał przedmiotami, a każdy kto napatoczył się mu pod nogi, obrywał solidnego kopniaka.
Gerenisse starała się trzymać z daleka i nie narażać na gniew smoka. Kręciła się więc po obejściu, porządkując nędzny ogródek, choć bardziej można byłoby go nazwać odłogiem ziemi, porośniętym robaczywą marchwią i jeszcze nędzniejszą włoszczyzną. Cieszyła się, że mogła być z dala od zamku. I to nie tylko ze względu na Faviena.
 Przebywając w ruinach nieustannie musiała zmagać się z obrazami napływającymi do jej głowy i głosami słyszanymi na każdym kroku. Szczęściem umiała panować nad swoimi przeklętymi zdolnościami, inaczej już dawno postradałaby zmysły. Dzięki temu od lat nie pozwoliła sobie na przenikanie jej ciała i myśli przez duchy. Niestety, ta warownia aż roiła się od martwych istot.
W normalnej sytuacji nic by sobie z tego nie robiła, ale zjawy błądzące po krużgankach nie umarły w zwyczajny sposób, lecz zostały zgładzone podstępem i z nieludzkim wręcz okrucieństwem.
Zazwyczaj nie przejmowała się głosami, ignorowała je, duchy zaś traktowała jak powietrze. Tu, wszystko było inne. Bardziej namacalne, wręcz bolesne. Każdy kamień w tym przeklętym zamku zmoczony był krwią mieszkańców, z każdego kąta spoglądała na nią udręczona twarz. Wszystkie te upiory, mimo zaklęć, którymi się otaczała zdawały się krzyczeć do niej: pomścij, pomścij nas.
To miejsce było przeklęte, a ona nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Każdy kolejny dzień utwierdzał ją w przekonaniu, że powinna uciec i nawet las druidów nie jawił się jej już tak strasznie. Dowolne zajęcie było lepsze od siedzenia w warowni smoków, z duchami poprzednich właścicieli na karku.
Smok ruszył ku niej z kwaśną miną. Gerenisse nie pamiętała jak miał na imię, wiedziała jednak, że rankiem jako jeden z pierwszych oberwał w gębę od Faviena, zresztą fioletowy ślad ciągle jeszcze znaczył jego policzek.
– Pójdziesz ze mną – warknął, łapiąc ją za łokieć.
Szarpnęła się, próbując wyrwać rękę, ale jej wysiłki nie miały najmniejszych szans z postawnym mężczyzną. Mimo to zapierała się co sił w nogach.
– Nie bądź głupia, Favien i tak jest wściekły, nie pogarszaj swojej sytuacji.
– Ja? – żachnęła się. – A co ja mam wspólnego z humorami twego pana?
– To wszystko twoja wina – wycedził gad. – Dopóki się tu nie zjawiłaś, podobne sytuacje nie miały miejsca, a teraz on wiecznie jest wściekły i każdego podejrzewa o zdradę – warknął jadowicie.
Normalnie odcięłaby się jakąś kąśliwą reprymendą, tym razem jednak milczała. Skoro smoki patrzyły na nią podejrzliwie i upatrywały w niej źródła swoich kłopotów, powinna siedzieć cicho.
– Dokąd mnie zabierasz? – zapytała. Wojownik szedł za szybko i by za nim nadążyć musiała biec. Łańcuchy plątały się jej między kostkami, utrudniając poruszanie.
– Zamknij gębę! – warknął, ciągnąc ją poza zewnętrzne mury.
Zimny pot spłynął po plecach dziewczyny. Obawiała się, że wzburzony gad, spróbuje ją zabić. Mężczyzna jednak, jak tylko znaleźli się na otwartej przestrzeni obrócił się ku niej, złapał ją rękoma w pasie i skoczył w górę. Nim jego ciało pokryło się szarymi łuskami, zdążyła jeszcze zobaczyć okrutny uśmiech na jego twarzy. Stwór uniósł ją z łatwością i nic sobie nie robiąc z jej wrzasków poleciał do lasu.
Kwadrans później, zaczął obniżać lot, by w końcu wylądować na sporej polanie. Puścił ją, pozwalając by potoczyła się po wilgotnym podłożu, upadając do stóp Faviena. Dysząc wściekle, spróbowała usiąść i poprawić na sobie ubranie, lub przynajmniej obciągnąć spódnicę. Zdołała jednak ledwie opuścić halkę, gdy smok, będący jej panem szarpnął ją do góry.
– Długo musiałem za tobą czekać! – warknął na wstępie.
Zamrugała zaskoczona furią w jego spojrzeniu. O tym, że złościł się i ciskał wiedzieli wszyscy, tylko dlaczego miało to z nią coś wspólnego?
– Byłam w ogrodzie… – zaczęła, sama nie wiedząc po co się przed nim tłumaczy.
– Zamilknij się! – wrzasnął, potrząsając nią. – I nie komplikuj jeszcze bardziej sprawy.
Teraz to już w ogóle nie miała pojęcia o co chodzi. Pozwoliła sobie na dyskretnie rozejrzenie, z zdziwieniem stwierdzając, że na polanie jest jeszcze co najmniej siedem innych gadów. Wszyscy bez wyjątku mieli miny, jakby planowali spalić las. Normalnie by ją to nie zdziwiło, wszak na Siódmym Lądzie nie żyły chyba podlejsze stworzenia niż smoki, ale ci tu wyglądali jakoś dziwnie, jakby szykowali się do wojny. Tylko z kim?
Spojrzała za siebie. Na kilku samotnych głazach siedzieli druidzi. Wszyscy bez wyjątku mieli na sobie długie, białe szaty. Siwe lub prawie białe brody niektórym z braci sięgały już prawie do ziemi. Ich głowy zakrywały kaptury, mimo to jasne, spokojne lica były dokładnie widoczne.  W grupie strażników lasu był druid którego spotkała kilka dni wcześniej. Spoglądał na nią równie łagodnym wzrokiem jak wtedy.
– Co my tu robimy? – zapytała szeptem Faviena. Las należał do druidów i bez ich zgody nikt nie miał prawa do niego wejść.
– Pójdziesz do nich – oznajmił smok tonem nie znoszącym sprzeciwu. Dłonie mężczyzny boleśnie wbijały się w jej ramiona.
– Ale… – zaczęła, jednak on przerwał jej.
– Jeśli cię nie posłuchają, użyjesz magii – powiedział, a potem dodał jeszcze z przekąsem. – Nie rób takiej głupiej miny. Sądziłaś, że nie wiem, kim naprawdę jesteś? – prychnął.
Po plecach dziewczyny przepłynął zimny dreszcz. Skąd on u licha wiedział, że miała jakieś moce? Lamis! Przeszło jej przez myśl. Przebrzydły brat, żałosna pokraka.
– Spróbuj mnie oszukać, a zabiję ciebie i całą twoją rodzinę – zagroził jej.
– Co mam zrobić? – zadała pytanie, choć tak naprawdę było jej obojętne czego mężczyzna chciał od druidów.
– Zażądasz, by dali ci wody życia – oznajmił.
– Oszalałeś! – zakpiła. Wszyscy wiedzieli, że kapłani strzegli magicznego źródła i z nikim nie dzielili się jego mocą.
– Nie drażnij mnie! – wrzasnął na nią, mocniej ściskając jej ramię.
Skrzywiła się z bólu, przeklinając w myślach swój niewyparzony język.
– Nie zechcą dać mi wody – odparła szeptem.
– Postaraj się być bardziej przekonywująca – rozkazał. – A jeśli to nie pomoże, użyjesz swojej mocy.
– Masz złe wyobrażenie o tym, co mogę zrobić – jęknęła, próbując po raz kolejny wyswobodzić rękę, ale smok ani myślał ją puścić.
– Przeciwnie, Lamis sporo o tobie opowiadał. Jeśli nie uda ci się dojść z nimi do porozumienia, rzucisz na nas urok i pod przykryciem niewidzialności wtargniemy do ich osady.
Skrzywiła się. Nie przepadała co prawda za druidami, nie miała jednak zamiaru niszczyć świętej wioski.
– Sprzeciw mi się, a jeszcze dzisiaj moi ludzie zabiją twoją matkę, a  brat nie zostanie prawą ręką nowego króla.
Zamrugała zaskoczona. Nie miała pojęcia, że Lamis chciał dostać się do Farrander i służyć przyszłemu władcy, kimkolwiek on miałby być. Dotąd sądziła, że jego plan zakładał ucieczkę z Kirragonii, ale widać nie wiedziała wszystkiego.
– Dobrze – odparła niechętnie.

12 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Gerenise nie zrobi tego co kazał jej Favien. Rany, niech się wreszcie przebudzi z tego marazmu i choć raz podejmie sama właściwą decyzję. Bardzo dziękuję za nowy rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meg, powiem tylko, że wkrótce bardzo dużo się zmieni, a w następnym epizodzie Gerenisse spotka Cedrica. Nie mogę wam obiecać, że cokolwiek się wyjaśni, jednak zdecydowanie zrobi się ciekawiej.

      Usuń
  2. Jest ciekawie tylko troche strasznie Gerenisse zachowuje się dziwnie choć wydaje się mieć charakterek nie z tej ziemi Mam nadzieje ze wreszcie zacznie dzialać dzięki Emi milego wieczoru blanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj zacznie działać... na nerwy Cedricowi. Biedny smok.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech wreszcie Gerenisse ruszy głową i spiernicza stamtąd ;/ Okazuje się że ma coraz dziwniejsze moce, tylko nic z nimi nie robi ;/ Na tę chwilę cały czas działa mi na nerwy ;/

    ps. Podtrzymuję zdanie z poprzedniego fragmentu, zapewne gady kryją się w domostwie Khariny.

    dziękuję Emiś za piękny fragment :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
  5. ps2. niech w końcu zacznie działać Cedrickowi na nerwy a nie mnie :P

    buziole raz jeszcze Emiś :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasieńko, ona jeszcze pokaże im wszystkim, gdzie ich miejsce, choć najpierw przyjdzie jej zmierzyć się z rozjuszonym Cedricem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Baron ze smokami i Cedrikiem polecieli do lasu do druidów ,a złe smoki na czele z Favierem i Gerenisse też są w lesie czyżby w tym samym ? Mam cichą nadzieję że Gerenisse nie wykona polecenia Faviera :) Bardzo dziękuję za info i rozdział :) Pozdrawiam Elka-el64

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieje, ze Ouinkus z Cedrikiem zalatwia cala te bande chociaz jest ich zdecydowanie mniej.....a Gerenisse jak sie nie obudzi to bedzie zalowala bo nie sadze zeby druidzi pozwolili nawet ukrytym smokom na wtargniecie do wody zycia...o ile Gerenisse bedzie w ogole w magiczmym lesie druidow magii uzywac...Dziekuje i buzi Emis :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magii nie użyje, taka głupia to ona nie jest, raczej wyrachowana. Pozornie użala się nad swoim losem, ale tak naprawdę świadomie w nim uczestniczy i gdyby nie liczyła, że coś zadawanie się z Favienem coś jej zapewni, nie siedziałaby z nim.

      Usuń
  9. Gerenisse jest dziwną osobą, niby wrażliwa i współczująca a jednak przebiegła. Ciekawa jestem spotkania Cedrika z Gerenisse. Oj będzie się działo. Pewnie iskry będą się sypać między nimi. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebiegła, to chyba najlepsze określenie. Idealnie do niej pasuje i oddaje jej podwójną naturę.

      Usuń