niedziela, 15 lutego 2015

Twierdza Wspomnień - Rozdział 12_epizod 1



Obudziła się zmęczona jak nigdy dotąd. Z trudem otwarła oczy. Piekły ją od łez, które wylała i z wyczerpania. Zaklęła cicho. Dawno nie przeżyła takiej nocy. Nawet kiedy mieszkała w zniszczonej twierdzy i przychodziły do niej dziesiątki zagubionych dusz, nie miała z nimi tak wielkiego problemu. Bez najmniejszego trudu blokowała ich dostęp do siebie. Nie musiała słuchać zawodzenia ani tym bardziej próśb o łaskę. Tu wszystko było inne, bardziej namacalne. Co więcej miała wrażenie, że nie panuje nad własnym ciałem. Nie potrafiła kontrolować wizji i obrazów, nie mówiąc już o całkowitym ich zablokowaniu. Jakby tego było mało, coraz częściej zdawało jej się, że zmarła usiłowała przejąć jej skórę i w ten sposób pokazywać jej swoje tajemnice. Nie rozumiała tylko, dlaczego się tak działo?
Wzdychając wróciła myślami do ostatniego snu. Kobieta pojawiła się niespodziewanie, ubrana była na biało, a na głowie miała kwiecisty wianek. Nucąc cichutko szła przez zamek, Gerenisse zaś podążyła za nią. Jakże inaczej wyglądała warownia. Jasne korytarze wypełniało światła. Kolorowe freski zdobiły większość ścian. Podłoga była gładka i błyszcząca. Duch minął kilka par drzwi, zatrzymując się w końcu przy dość niezwykłych, bo ozdobionych kolorowymi rysunkami wykonanymi dziecięcymi paluszkami.
Dziewczyna uśmiechnęła się na ten widok. Mazgaje ciągnęły się do połowy drzwi, zapewne tak wysoko jak dosięgało dziecko. Widziała wyraźne odciski paluszków i nieśmiałe próby namalowania smoka.
Nie zdołała dokładnie obejrzeć bohomazów, bo kobieta weszła do środka, pociągając ją za sobą. W komnacie było równie kolorowo jak na korytarzu. Wszędzie leżały drewniane zabawki, szmaciane lalki, koniki.
Duch podszedł do małego łoża, przyglądając się uważnie leżącej na stosie puchowych kołder i poduszek kilkuletniej dziewczynce. Kobieta stała przez chwilę, ze wzruszeniem przyglądając się dziecku. W końcu pochyliła się nad pociechą i pogłaskała jej rude włoski.
– Spij Cecylio – szepnęła, głaszcząc główkę dziewczynki. Nim wyszła poprawiła jeszcze poduszkę i przykrycie okrywające szczupłe ciało. Jednak, dopiero kiedy upewniła się, że dziecko ma się dobrze, i nikt dziwny nie przesiaduje w komnacie, skierowała się do wyjścia.
Znalazłszy się na powrót na korytarzu, oparła się plecami o jedną ze ścian. Z jej twarzy zniknął błogi uśmiech, a jego miejsce ustąpił wyraz troski. Łzy zakręciły się w jej błękitnych źrenicach.
Gerenisse zmarszczyła brwi. Stojąca przed nią niewiasta wyraźnie czegoś się lękała. Spokojna i zrelaksowana była tylko przy dziecku. Poza pokojem dziecinnym ogromne napięcie malowało się na jej twarzy. Dawna pani Gelar wyraźnie się czegoś bała.
– Co próbujesz mi powiedzieć? – zapytała Gerenisse, a kobieta uniosła głowę zerkając na nią i dziewczyna po raz pierwszy miała wrażenie, że duch jest świadomy jej obecności.
Nic jednak nie rzekła, patrzyła tylko przed siebie niewidzącymi oczyma, zastanawiając się co dalej począć. W końcu zdecydowała się zejść na niższe piętra zamku.
Główna izba również różniła się od obecnej. Ściany wyłożone piaskowcem wabiły oczy słonecznym kolorem. W czystej podłodze z łatwością można było się przejrzeć. Zaś piękne meble i kosztowne nakrycia natychmiast przyprawiły Gerenisse o szybsze bicie serca. Skoro tak kiedyś tu było, gdzie podziały się wszystkie cenne przedmioty? Czy były w piwnicach?
W sali służący kręcili się jak w ukropie. Zastawiano stoły, wnoszono talerze i świeczniki. Raz po raz ktoś podchodził do pani zamku, pytając ją o dalsze instrukcje, a ona w spokoju udzielała wyjaśnień. Gelar szykowało się do przyjęcia kogoś ważnego. Widać to było w ruchach służby i nerwowych spojrzeniach zbrojnych. Zmarła hrabina stała po środku izby, uśmiechając się nienaturalnie. Jej ciało było sztywne od przelewających się przez nią emocji. Komuś niezorientowanemu sytuacja mogła zdawać się normalna, ale Gen za dobrze już poznała stojącego przed nią ducha, by dać się nabrać. Kobieta miała ziemistą cerę i nawet kolorowy wianek o raz jasna suknia, nie mogły stłumić jej strachu. Co kilka chwil zerkała na drzwi, a przerażenie odmalowywało się w jej pięknej twarzy.
– Co ty tu robisz?! – Zdanie wypowiedziane gniewnym tonem przerwało chwilę pełną napięcia. Pulchna kobieta pojawiła się nagle koło pani zamku. Ubrana w dość skromną suknię, wyróżniała się pucołowatą twarzą i włosami w kolorze ciemnego mahoniu. Warkocze zdobiły całą jej głowę, nie wyglądała przez to jednak dostojniej tylko dziecinnie.
– Dopilnowuję przygotowań do uczty – odparł duch, ale przybyła prychnęła kpiąco.
– Nie rozśmieszaj mnie – odparła sarkastycznie. – Nie umiesz podać mężowi śniadania, a udajesz, że szykujesz ucztę? – w głosie pulchnej smoczycy pobrzmiewała jawna złość.
– Jesteś niesprawiedliwa – odparła matka Cedrica. – Uczono mnie rzeczy, o których tobie się nawet nie śniło. Zwykłe zajęcia... – zaczęła mówić, ale przerwała w połowie zdania, zaś z jej twarzy odpłynęły wszystkie kolory. Wrzawa, która nagle rozgorzała w izbie jak i nerwowe krzątania dworzan oraz służących, sprawiły, że Gerenisse również odwróciła głowę. Ktoś wszedł do sali, zagarniając uwagę wszystkich wokół. Potężnej budowy mężczyzna zatrzymał się w progu. Był tak wysoki, że ledwie mieścił się w drzwiach. Purpurowy kaftan, w który był ubrany, zdobiły dziesiątki kamieni. Długi płaszcz, przewieszony przez jedno ramię, nadawał mu jeszcze większego dostojeństwa. Przybysz nie nosił korony, Gerenisse i tak wiedziała, że patrzy na poprzedniego władcę smoków. Stojący u jego boku młody Tanis, uśmiechał się szeroko, otwartymi dłońmi zapraszając monarchę do środka.
– Idź do nich! – syknęła tłusta kobieta, popychając panią Gelar ku królowi. – Zrób dobre wrażenie, bo tylko to umiesz robić.
W Gerenisse rozgorzał gniew. Nie miała pojęcia kim była gruba smoczyca, ale pałała do niej szczerą antypatią. Jej ubiór świadczył, że nie była wysoko urodzona, mimo to panoszyła się po zamku niczym hrabina.
Matka Cedrica wolno ruszyła ku przybyłym. Zatrzymując się przed władcą, zgięła się w ukłonie. Nim wizja zaczęła blaknąć Gerenisse usłyszała jeszcze jak Tanis przedstawia monarsze swoją żonę. Chwilę później obudziła się.
Siedząc na łożu zastanawiała się, co miały oznaczać oglądane przez nią obrazy. Duch uparcie usiłował przekazać jej wiadomość, ale póki co nie potrafiła zrozumieć, co mogłaby ona zawierać, ani tym bardziej jak pomóc kobiecie. Wróciła myślami do pokoju dziecinnego. Szkrab śpiący w łóżeczku miał rude włoski, zaplecione w warkoczyki, zatem nie mógł to być Cedric. Kim więc była dziewczynka? Siostrą smoka, a może kimś zupełnie niespokrewnionym z rodem ker Goric? Kimkolwiek była, urodziła się wiele lat przed obecnym lordem.
Zmęczona nadmiarem myśli i absolutnym brakiem kontroli nad wizjami, postanowiła wstać i rozejrzeć się po zamku. Może uda się jej odszukać tamte pomalowane drzwi, albo wypytać miejscowych o historię zamku.
Pokrzepiona tą myślą, ubrała się w czyste rzeczy, zaplotła włosy w luźny warkocz i wyszła z komnaty. Zatrzymała się na chwilę przed drzwiami do sypialni smoka, nie słysząc jednak żadnych odgłosów, ruszyła na dół.
Z powodu remontu większość posiłków podawano w małej izbie obok zamkowej kuchni. Pomieszczenie było niewielkie, wcześniej służyło do składowania zastawy i czystych obrusów. Teraz ustawiono w nim stoły, pozwalając dworzanom zjeść w spokoju.
Gerenisse podobała się ta izba. Pachniało w niej czystością a i jasne ściany działały na nią kojącą. Żaden duch się tu nie czaił i chyba to właśnie uspokajało ją najbardziej.
W pomieszczeniu rzadko kiedy było pusto, zazwyczaj kręcili się w niej służący oraz dzieci szukające smakołyków. Rankiem można było zastać zbrojnych, ale Gerenisse nigdy nie wstawała tak wcześnie. W porze kolacji było najbardziej tłoczno, toteż dziewczyna nigdy o tej godzinie nie schodziła na dół. Nie chciała natknąć się na Cedrica, a jeszcze bardziej być zmuszoną odpowiadać na kłopotliwe pytania.
W tej chwili jednak głód dokuczał jej już tak bardzo, że nawet spotkanie humorzastego mężczyzny nie napawało ją gniewem. Szczęściem tylko służki pośpiesznie kończyły śniadanie. Rozmawiały przyciszonymi głosami, wymieniając się plotkami i nowinkami. Na widok Gerenisse zamilkły, a ich miny stały się poważne. Zerwały się z ław, pośpiesznie dygając przed nią, po raz kolejny uświadamiając jej w jak kłopotliwym położeniu się znalazła. Stary smok szybko rozgłosił, że jest przyszłą panią Gelar i teraz większość nie wiedziała jak zachować się w jej obecności. Dziewki zerkały na nią przestraszone, zaś mężczyźni spoglądali z jeszcze większą rezerwą. Sytuacja była groteskowa i gdyby nie świadomość, że smok ma wobec niej zgoła inne zamiary, bawiłaby się w najlepsze, udając jego narzeczoną.
– Nie przejmujcie się mną – powiedziała, zwracając się do młodych kobiet.
– Nie chcemy ci pani przeszkadzać – odparła dziewczyna stojąca najbliżej niej. – Już sobie idziemy.
– Ależ nie, zostańcie – Gerenisse zamachała dłońmi w powietrzu. – Miejsca starczy tu dla wszystkich.
– Dziękujemy pani – odparły chórem, a żołądek Gerenisse skręcił się z bólu. Od dziecka uczono ją kłamać i oszukiwać słabszych od siebie. Jednak tutaj nie cierpiała swych talentów. Ci ludzie nie wyrządzili jej żadnej krzywdy, co więcej byli do niej przyjaźnie nastawieni. No może poza jednym, rudowłosym smokiem.
– Długo już trwa przebudowa zamku? – zagadnęła, kiedy kobiety na powrót usiadły. Ostrożnie wzięła do ręki ciepłą jeszcze bułkę. Pachniała tak wybornie, że ledwie powstrzymała się przed wepchnięciem jej całej do ust.
Służki spojrzały po sobie zaskoczone.
– Będzie już ze dwa lata – odparła szczupła dziewka. Jej włosy były ciemne, prawie czarne, podobnie jak oczy. Cera zaś wyjątkowo jasna. – Ale komnaty zamkowe dopiero dwa księżyce temu pan kazał odnawiać.
Skinęła głową, udając, że rozumie o czym one mówiły. W rzeczywistości nie miała pojęcia, czemu Cedric tak szalał z przebudową. Spróbowała bułki i prawie jęknęła z zachwytu.
– Kiedyś tu było bardzo pięknie – ciągnęła, rozochocona tym, że tak piękna kobieta słucha tego, co zwykła służąca do powiedzenia.
– Gadasz jakbyś pamiętała tamte czasy – obsztorcowała koleżankę dziewczyna siedząca obok. W piegowatej twarzy błyszczały bystre oczy, świadcząc, że ich właścicielka nie jest byle kuchennym popychadłem.
– Ty też ich nie pamiętasz – odcięła się dziewczyna.
– Ale moja babka owszem – odparła dziarsko rudowłosa.
– Jesteście ludźmi – przerwała im Gerenisse. – Nawet wasi przodkowie nie mogą pamiętać tego, co było setki lat temu. – Bawiło ją zachowanie służek. Z wielką gorliwością opowiadały jej o domu, którego tak naprawdę nigdy nie widziały.
– Moja baka pamięta – zapewniła skwapliwie piegowata służka. – Jest trochę smokiem.
– Nie można być trochę smokiem – dziewczęta siedzące obok zaniosły się śmiechem. Gerenisse również udzieliła się ich wesołość.
– To prawda – stwierdziła wesoło. – Albo się nim jest albo nie.
– Nie kłamię – zapewniła gorliwie dziewczyna. – W żyłach matki mojego ojca płynie trochę krwi smoków.
– A ja myślałam że krasnoludów – dodała inna, wskazując na rude włosy kobiety i wesołość ponownie ogarnęła całą izbę.
– Też coś – obruszyła się dziewczyna. – Nasz pan również ma rude włosy i jakoś nikt nie podważa jego urodzenia – powiedziała i zamiast radości przerażenie odbiło się na twarzach kobiet.
– Aleś ty głupia – ofuknęły ją koleżanki. W izbie zapanowała cisza. Kobiety wbiły spłoszone spojrzenia w narzeczoną ich pana, obawiając się jej reakcji, a może nawet kary?
Gerenisse również spoważniała.
– Jesteś spokrewniona z rodem ker Goric? – zapytała, przypatrując się uważniej dziewczynie. Długowieczne smoki często urozmaicały sobie czas, oddając się swawolom z byle dziewkami. Potomstwo z takich związków rzadko przychodziło na świat, nie znaczyło to jednak, że takie sytuacje się nie zdarzały.
– Nie, pani. – Twarz służki stała się biała ze strachu. Być może nagle pojęła, że obraziła swymi słowami narzeczoną pana, zaś sugerowaniem związku z hrabią Gelar, naraziła się jej jeszcze mocniej. – Tamten smok pochodził z północy – dodała szybko, rumieniąc się mocno.
– Zniewolił twoją krewną? – Złość w głosie Gerenisse stała się bardziej namacalna, przypominając jej, czego doświadczyła z Favienem.
– A bo ja ci tam wiem? – Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę. – Pewnikiem tak, bo rodzina babki przeniosła się potem do Gelar.
Gerenisse wypuściła powietrze z sykiem.
– A więc pochodzisz z północy – powiedziała. Zaskoczyło ją to. Dla smoków kwestia urodzenia była bardzo ważna. Północ przekreślała w zasadzie jakiekolwiek szanse na spokojne życie.
Dziewczę zmieszało się jeszcze bardziej. Zapewne zdając sobie sprawę, że ich przyszła pani może nie patrzeć przychylnym okiem na kogoś, kto ma w swoich żyłach krew zdrajców.
– Moja rodzina opuściła północne ziemie dwa stulecia temu. Ja urodziłam się tutaj. – Dla smoków i wszystkich innych nieśmiertelnych istot dwa stulecia to ledwie mrugnięcie okiem, dla ludzi kilka pokoleń.
– Traktują cię tu dobrze? – wypytywała dalej Gerenisse. Tak naprawdę to nie miała zamiaru straszyć dziewczyny. Była tylko ciekawa. Ze swego doświadczenia wiedziała, że nieważne jak wiele lat upłynęło od czasu opuszczenia północny. Sam kontakt ze zdrajcami, czynił z ciebie przegranego, skazując na los wygnańca.
– Oczywiście. – Zapewniła skwapliwie. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. – Tu wszystkich dobrze traktują. Pan nie pozwala poniżać nikogo, kto dobrze się prowadzi i pracuje na swoje utrzymanie.
– Nawet uchodźców z północy?
Służące zgodnie skinęły głowami.
– Czy lord Cedric nie mówił ci o tym pani? – zapytała pyzata blondynka. Nie była może zbyt urodziwa, ale obfite kształty wylewające się z sukni, musiały i tak zapewniać jej tłum adoratorów.
Gerenisse zmieszała się odrobinę. Służki przyglądały się jej badawczo. Były przeświadczone, że mają przed sobą przyszłą panią zamku. Dziwiło je więc, że smok nie opowiadał narzeczonej o warowni i panujących tu zwyczajach.
– Tak, tak, wspominał, że sporo tu uciekinierów – odparła lekko. – Chciałam się jednak naocznie przekonać, czy rzeczywiście ludzi z północy nie traktuje się gorzej – dodała poważnym tonem. Jak na ironię losu była to prawda. Gdyby mogła się tylko upewnić, że jej dozorca nie dręczy i nie poniża uchodźców, może i dla niej istniałby jakaś szansa na wolność.
– To dobry pan – odparła blondynka. Inne szybko poszły jej w sukurs.
– Lord Cedric kazał wybudować nową wieś poza murami, by dać schronienie rodzinom uciekinierów.
– Nie wypędził ich z powrotem na północ? – zapytała, a serce zabiło jej szybko. – Wszak mogą go zdradzić?
– Zdrajców się tu zabija, wszyscy inni są mile widziani – odparła bez wahania pucołowata służka.
Gerenisse usiłowała przybrać pogodny wyraz twarzy. W rzeczywistości żołądek podszedł jej do gardła, grożąc uwolnieniem śniadania.
– W takim razie to miejsce jest wprost wymarzone dla kogoś takiego jak ja – powiedziała, z trudem zapanowując nad goryczą w głosie.

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy był ten sen , dziecko - dziewczynka i podejrzanie agresywna smoczyca plus dziwne zachowanie starego smoka wszystko to wskazuje na interesujace lecz tragiczne tajemnice Dzieki Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne zagadki do rozwiązania, ale przecież to wszyscy lubimy najbardziej. Bez tajemnicy powieść byłaby nudna. Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  2. No i generalnie Gerenisse ma racje, że to wymarzone miejsce dla niej tylko jeszcze o tym nie wie no i przede wszystkim musi się swojej wrodzonej czy też nabytej sukowatosci wyzbyć a wtedy wszystko jej się ułoży Dziękuję Emiś i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tam zaraz sukowatości. Harda jest i usilnie próbuje bronić się przez mężczyznami, którzy usilnie starają się ją wykorzystać. Jeszcze zmienisz o niej zdanie, zobaczysz.

      Usuń
  3. Czyżby Cedrik miał siostę, o której nie wie, a może zginęła. Ciekawi mnie też postać tej wrednej smoczycy, pewnie to ona nagadała niestworzonych historii Tanisowi i stąd to całe nieszczęście. Mam nadzieję, że Gerenise przy pomocy ducha pomoże w rozwiązaniu tych zagadek. Bardzo dziękuję za cudowny rozdział, pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stara wredna smoczyca wkrótce się pokaże, i żeby było weselej odegra niemałą rolę w relacjach pomiędzy Cedriciem i Gerenisse.

      Usuń
  4. Po tym fragmencie rodzi się więcej zapytań niż przed nim, coraz więcej tajemnic do odkrycia. A skoro duch jednej Gerenise pokazuje drugiej Gerenise te a nie inne zdarzenia ze swojego życia, należy przyjąć, że były to ważne zdarzenia i są kluczem do rozwiązania zagadki.

    Dziękuję Emiś za piękny fragment :*
    koralgolka

    ps. Gerenise dowiaduje się że Cedric jest dobrym i sprawiedliwym panem, coś dla niej niebywałego, do tej pory nie miała szczęścia do mężczyzn, zobaczymy jak to na nią wpłynie i na jej, jak to mój Brat określił, wrodzoną czy też nabytą sukowatość :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była pani Gelar nie bez powodu pokazuje się Gerenisse. Jej śmierć tak naprawdę nigdy nie została wyjaśniona, a Tanis odtrącił żonę, ulegając złym plotkom. Kurellka będzie miała szansę to wszystko naprawić, wpierw jednak musi zdobyć zaufanie Cedrica, a to już zupełnie inna bajka.

      Usuń