piątek, 27 lutego 2015

Twierdza Wspomnień - Rozdział 13_epizod 1




– Co ty tutaj robisz?! – warknął, łapiąc mocno dziewczynę za ramię. Nie wzdrygnęła się pod jego dotykiem, nie zrobiła nic, by się od niego uwolnić. Przeciwnie, spojrzała na niego spod długich rzęs, posyłając mu leniwy uśmiech. W smoku natychmiast rozszalała się krew. Nie spodziewał się ujrzeć ją w jadalni. Sądził, że posiłki przynoszono jej do komnaty. Tymczasem ona siedziała sobie jak gdyby nigdy nic, w otoczeniu służek, śmiejąc się z nimi i paplając radośnie. Kobiety oczywiście spoglądały na niego ze zdziwionymi minami. Zmusił się więc do złagodzenia tonu. – Szukałem cię, najdroższa – wydusił, a język mimowolnie stanął mu kołkiem w ustach.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Każdy musi jeść – odparła lekko. Potem dodała jeszcze bardziej przesłodzonym tonem: – Zdecydowałam, że najwyższy czas poznać mieszkańców zamku. Gdzie więc miałbym przyjść jak nie tutaj?
Zmełł w ustach przekleństwo. Co na czorta miała na myśli, mówiąc o poznawaniu mieszkańców?
– To nie jest miejsce dla ciebie – wydukał, skupiając na niej czujne spojrzenie. I wtedy go oświeciło. Chciała poznać jego ludzi, by móc wykorzystać ich do swoich celów, lub jeszcze gorzej. Odkryć sposób na ucieczkę z warowni.
Gerenisse oblizała usta. Dziewczęta za jej plecami dygnęły potulnie i chyłkiem wymknęły się z sali, zostawiając parę zakochanych samym sobie.
– Nie zabroniłeś mi chodzić po zamku – rzuciła, jak tylko kobiety opuściły izbę. Równie szybko wyszarpnęła ramię z uścisku jego dłoni.
Mężczyzna odpowiedział warkotem. Pochylił się nad kurellką, mierząc ją gniewnym spojrzeniem.
– Nie przyjechałaś tu w gościnę? – wycharczał. – Chcesz być dobrze traktowana, zacznij mówić.
Nie zareagowała na zaczepkę, zamiast tego rzuciła kpiąco.
– Trochę się nudzę. Znajdź mi jakieś zajęcie.
Cedrica zamurowało. Nie spodziewał się tego.
– Zajęcie? – wydukał, nie bardzo wiedząc, o co dziewczynie chodzi?
– Hm – skinęła głową. Po jej ustach błąkał się leniwy uśmiech. Zmusiła się jednak by mówić poważnym tonem. – Wbrew temu, co o mnie myślisz, nie przywykłam do bezczynności. Chciałabym coś robić. Cokolwiek. Mogę pomagać służkom albo obierać warzywa na obiad…
Zmarszczył brwi. Czuł w jej słowach podstęp. Tylko jeszcze nie wiedział, na czym miałby on polegać. Korciło go, by faktycznie przydzielić ją do służby i patrzeć jak w pocie czoła szoruje podłogi w komnatach. Nie zrobił tego jednak. Dla mieszkańców Gelar, Gerenisse była jego wybranką, zrobienie z niej pracownicy uznano by za co najmniej dziwaczne.
– Czemu? – zapytał.
– Co czemu? – odparła. Jej twarz drgała, ledwo skrywanym śmiechem.
– Dręczysz mnie? – warknął. – Nie możesz siedzieć w komnacie i nie wstawiać mi się w oczy? Dlaczego ciągle na ciebie wpadam?
Przekrzywiła głowę na bok.
– Gdyby twój dom był większy, nie widywałbyś mnie tak często.
Smok zazgrzytał zębami. Złośliwy przytyk zabolał go. Postanowił jednak nie dać jej szansy do dalszych docinków.
– Znajdę ci zajęcie – wycedził. W myślach zaś głowił się, jakimi obowiązkami obciążyć dziewczynę. Musi to być zajęcie nieuwłaczające jej godności, jako przyszłej pani Gelar. Za to wielce męczące i upierdliwe.
– Już się nie mogę doczekać – odrzekła, wstając z ławy, ale smok ponownie chwycił ją za ramię.
– Gdzie się wybierasz?
– Na dwór, jeśli pozwolisz. Chciałbym zaczerpnąć świeżego powietrza.
– Nie! – pokręcił głową. – Nie pozwolę, byś kręciła się po obejściu i szukała okazji do ucieczki.
– Gdybyś nie zauważył, to w twoim zamku śmierdzi zaprawą i stęchlizną.
Cedric mocniej zacisnął palce na ramieniu Gerenisse. Właśnie go olśniło. Skoro nie znosiła zapachu starości i kurzu, właśnie to dostanie.
– Mam dla ciebie idealne zajęcie – stwierdził, uśmiechając się tajemniczo. Potem nie czekając, aż dziewczyna zacznie zadawać pytania, pociągnął ją za sobą.
– Ale... – zaczęła, jednak smok nie dał jej dokończyć. Wyszedł na korytarz i przepychając się między najemnikami, ruszył na górne piętra. Robotnicy którzy ich mijali, uśmiechali się do nich zachęcająco, kłaniając się Gerenisse, pozdrawiając Cedrica. Szli teraz długim korytarzem, kierując się ku dawnej części mieszkalnej.
Dziewczyna zaczęła nerwowo łapać oddech. Znała to miejsce, widziała na jawie ten korytarz. Był co prawda zgoła inny. Jasny, czysty, tętniący kolorami. Ten, który miała przed sobą, zionął smutkiem i szarością, ale to w dalszym ciągu był ten sam, którym kroczyła matka Cedrica w jej śnie.
Zastanowiło ją, czy na końcu ciągle znajdują się drzwi pomalowane rączkami dziecka, a może je również zniszczył nieuchronny czas? Niespodziewanie Cedric zatrzymał się, łapiąc za klamkę. Nim wszedł do środka, spojrzał jeszcze na Gerenisse.
– Spodoba ci się – rzucił, uśmiechając się chytrze.
– Nie jestem taka pewna – zaczęła, nagle wątpiąc w zamiary mężczyzny. On jednak zdołał już wejść do izby, zmuszając ją, by zrobiła to samo. Było to duże pomieszczenie, z ogromnymi oknami wychodzącymi na ogrody. Piękne witraże odwróciły na moment jej uwagę od tego, co kryło wnętrze. Zaraz jednak skrzywiła się, dostrzegając bałagan i stosy gobelinów oraz innych bibelotów, które zazwyczaj znajdowały się w komnatach. Wszystkie bez wyjątku śmierdziały stęchlizną, a kurz już zaczynał drażnić ją w nos.
– Pomożesz mojej zarządczyni – szepnął smok do ucha dziewczyny, popychając ją do przodu.
Początkowo nie zrozumiała, co miał na myśli, zaraz jednak powędrowała za wzrokiem mężczyzny. Wśród stosów zniszczonych materiałów i płócien siedziała kobieta. Gerenisse dopiero teraz ją zauważyła. Gospodyni Gelar wstała, otrzepując ubranie z kurzu, a kurellka poczuła, że nogi się pod nią uginają. Znała tę niewiastę, dotąd oczami zmarłej hrabiny patrzyła na istotę, która tak zawzięcie pogardzała swą panią, która nie miała szacunku ani dla Tanisa, ani dla smoków z jego rodu. Niewiele się zmieniła przez te wszystkie lata. Nadal była pulchna i niemodnie ubrana. Ciągle też nosiła dziwaczną fryzurę, niepasującą do jej wieku, tuszy i skrzywionej miny.
– Burso, przyprowadziłem ci towarzyszkę – powiedział smok, a w jego głosie zabrzmiało zadowolenie. – Nie miałaś jeszcze okazji poznać…
– Lepiej późno niż wcale – gospodyni przerwała mu skwaszonym głosem. Pogarda, która malowała się na jej twarzy, wyraźnie mówiła, co myślała na temat przybyłej.
– Przepraszam – odparł smok bez cienia zażenowania. – Jakoś nie było okazji. Moja ukochana odpoczywała po podróży, a ja musiałem wrócić do swoich spraw. – Skłamał bez zająknięcia. Nie znosił Bursy; za jej charakter i cyniczne podejście do mieszkańców. Zazwyczaj unikał wszelkich kontaktów z nią, przekazując najpilniejsze dyspozycje Namarowi – swemu osobistemu zastępcy. Od dawna zastanawiał się też, w jaki sposób wyrzucić złośliwą jędzę. W zasadzie mógł to zrobić bez pytania o niczyją zgodę, wszak był panem tych ziem. Niestety, ojciec był innego zdania, gospodyni zaś miała na niego dobry wpływ, łagodząc jego starcze wybryki. No i przypominała Tanisowi świetlane lata młodości.
Zgodnie z jego podejrzeniami, zarządczyni wytarła zakurzone ręce w jeszcze brudniejszy fartuch, a potem przywdziewając fałszywy uśmiech na twarz, podeszła do Gerenisse.
– Jak ci na imię, dziecko? – zapytała bez cienia uprzejmości w głosie, bystrymi ślepiami lustrując jednocześnie młodą kobietę. Mięśnie na jej twarzy drgały ledwie dostrzegalnie, ale Cedric i tak wiedział, w jakim kierunku podążały myśli staruchy: miała przed sobą piękną, powabną istotę, o kształtach niezwykłych i kuszących. Rywalkę, która może zagrozić jej pozycji w oczach lordów Gelar.
– Gen – odparła bez chwili wahania.
Brwi zarządczyni podjechały do góry.
– Gen – powtórzyła, krzywiąc się. – Dość pospolicie – dodała zgryźliwie.
– Bursa...! – Cedric upomniał kobietę. Jej złośliwość była nie od dziś znana. Ona jednak nie przejęła się jego tonem.
– Witam cię w Gelar – kontynuowała bez cienia skruchy.
– Gen chciałby poznać zamek i jego zwyczaje. Dlatego uznałem, że najlepiej będzie, jak weźmiesz ją pod swoje skrzydła.
Zarządczyni przez chwilę wyglądała, jakby smok kazał jej skoczyć z murów. Jej oczy zacisnęły się w wąskie szparki, a z ust popłynęła kolejna fala złośliwych epitetów.
– Mam niańczyć twoją kochankę?! – syknęła. – Nie mam na to czasu! – wrzasnęła, wyrzucając ramiona do góry.  – Sam chyba widzisz ile tu pracy. I to z twojego powodu – dodała z przekąsem.
Cedric przeklął w myślach. Po raz kolejny próbował przypomnieć sobie, dlaczego jeszcze trzyma wredną babę w swoim domu? Jednak to Gerenisse zdecydowała się zdyscyplinować gospodynię.
– Za dużo sobie pozwalasz! – stwierdziła, opierając ręce na biodrach. – Jesteś tylko zarządczynią, twoim obowiązkiem jest słuchanie rozkazów lorda Gelar – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
W izbie zapadła cisza.
Cedric nie miał pojęcia, kto był bardziej zaskoczony, on czy Bursa. Kobieta rozdziawiła usta i z niedowierzaniem wpatrywała się w kurellkę. Wyraźnie chciała coś powiedzieć i w myślach szukała właściwych słów. On zaś prawie się roześmiał, dawno nikt nie próbował utrzeć nosa starej smoczycy.
– Nie powinieneś pozwalać, by służba tak jawnie ci się sprzeciwiała – Gerenisse kontynuowała swój wywód, zerkając na niego spod długich rzęs. Jej słowa tak naprawdę były bardziej zmysłowa pieszczotą, niż faktyczną naganą. Dostrzegł różowy język w jej ustach i biust, który wypięła w jego stronę. Nieważne, że był pewien, iż jej zachowanie miało na celu upokorzenie pulchnej zarządczyni. Jego ciało zareagowało tak, jak reaguje każdy mężczyzna, kiedy ma obok siebie ponętną kobietę. Smok w jego ciele przebudził się i teraz mrucząc nisko, domagał się bliższego kontaktu z dziewczyną, jak na ironię losu, doskonale popierał swoje drugie ja.
Bursa była jednak innego zdania. Stara smoczyca warknęła ostrzegawczo, a chwilę później rzuciła się na Gerenisse. Cedric zareagował instynktownie, łapiąc swoją brankę w pasie i porywając w ramiona, odsuwając poza zasięg rozwścieczonej kobiety. Ich ciała zetknęły się ze sobą i dziewczyna krzyknęła. Niespodziewany kontakt fizyczny zaskoczył ją zapewne mocniej niż agresja Bursy.
– Dość! – wrzasnął smok i obie kobiety zamarły. Gerenisse uwięziona w jego objęciach, z plecami i pośladkami przyciśniętymi do jego twardego ciała, Bursa ze szponami wyciągniętymi przed siebie, gotowa do walki.
Zarządczyni z czerwonymi wypiekami na twarzy, dysząc wściekle, wskazała ręką na dziewczynę.
– Zapłacisz mi za to, chuda zdziro!
– Masz się uspokoić! – Smok krzyknął do gospodyni.
– Nie będzie mnie pouczać pierwsza lepsza dziewoja, którą przyprowadziłeś do zamku – wrzasnęła w odpowiedzi. – I to jeszcze, kto? Przyjrzałeś się jej! Widziałeś jej uszy? Nie jest elfem, tylko bękartem. – Kobieta splunęła pogardliwie na podłogę.
Cedric usiłował coś odpowiedzieć, ale Gerenisse szarpnęła się w jego ramionach.
– Puść mnie! – krzyknęła. – Już ja jej pokażę, kim jestem. Popamięta mnie do końca swego życia.

7 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial :D Cedrik broni Gerenisse i to wlasnym cialem :D nonono i kto by sie spodziewal :D:D:D a potym co rzekla zarzadczyni ma pretekst zeby ja wywalic a nawet jakby Gerenisse poskarzyla sie niby przypadkiem tesciowi swojemu to ten by ja moze i nawet wykopa :D ciekawe jak teraz bedzie wygladala ich wspolpraca hehehehe skoro od poczatku juz sie nienawidza :) Dziekuje Emis i buziolki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współpracy między Bursą a Gen nigdy nie będzie, już one obie się o to postarają, a Cedric będzie miał z tego zarówno sporo zabawy, jak i kłopotu.

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że Generise pokaże tej wstrętnej babie gdzie raki zimują. Najwyższy czas żeby zapłaciła za swoje grzechy, bo na pewno ma ich sporo na sumieniu.Bardzo dziękuję za cudowny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj zapłaci, zapłaci, ale jeszcze nie teraz. Czas będzie najlepszym sojusznikiem Gerenisse i najgorszym dla Bursy.

      Usuń
  3. Dzieki podobaja mi sie ostre scenki .leniwej niedzieli Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
  4. Stawiam na chudą ździrę :D:D

    buziole i dziękuję Emiś, za piękny fragment :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń