wtorek, 24 lutego 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 7_epizod 2



Hrabia Kiral zamknął księgę z rozmachem i odsunął ją od siebie. Zmęczenie wyraźnie malowało się na jego twarzy. Ostatniej nocy niewiele spał; większość czasu spędził w koszarach, rozmawiając z wojownikami. Sprawa zaczynała wyglądać na poważniejszą, niż się mu na początku zdawało. Wielu rycerzy króla było nieświadomych wydarzeń toczących się na dworze, reszta albo udawała, że nie ma o niczym pojęcia, albo też coś ukrywała.
Nie podobało się mu to. Sądził, że gwardię królewską ma po swojej stronie. Tymczasem smoczy wojownicy sprawiali wrażenie wyraźnie zmęczonych intrygami i ciągłym stanem gotowości bojowej.
Niewiele zyskawszy, Melir udał się do Baltora – zarządcy biblioteki zamkowej. Wśród zbiorów, nad którymi pieczę trzymał archiwista, smok chciał znaleźć wykaz rodów podejrzanych o udział w zamachu na króla Mirraga er Lastro. Spodziewał się dostać jedynie kilka stronic zapisów, łatwo więc sobie wyobrazić, jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy smok położył przed nim opasłą księgę.
– Co to jest? – mruknął.
Archiwista uśmiechnął się krzywo. Był to mężczyzna równie zasuszony i przykurzony jak księgi, których pilnował. W pociągłej twarzy płonęły piwne oczy, zaś kości policzkowe mędrca sprawiały wrażenie, jakby lada chwila miały przebić skórę.
– Wszystkie zebrane materiały – odparł zachrypniętym głosem. – Akty oskarżenia, zeznania więźniów, wreszcie wyroki.
– Sporo tego. – Melir spojrzał niechętnie na księgę. Nie ma co, czekały go ciężkie dni. A jeszcze nie zdążył porozmawiać z większością dworzan... Póki co nakazać im zachowanie wzmożonej czujności i uwagi.
– Sprawa nie była prosta – rzekł Baltor głosem znawcy, wszak od lat studiował dzieje smoków.
– Domyślam się – stwierdził smok. Wsunął księgę pod pachę i ruszył do wyjścia. Idąc do swej komnaty, układał plan działania. Wpierw przejrzy księgę i wyszuka wszystkie nazwiska zdrajców. Następnie ustali, czy krewni straconych jeszcze żyją. Być może tak właśnie było i jakiś daleki kuzyn straconego lorda rościł sobie prawo do zemsty... Zabity przez Nathaniela napastnik mieszkał w Farrander. Jego sąsiadom również powinien się przyjrzeć.
Na koniec rozmowa z dworzanami i dwórkami królowej. Planował poprosić siostrę baronowej kel Warez o baczniejszą uwagę na Jej Wysokość. Gdy się tak nad tym zastanowić, tylko filigranowej Rilly mógł ufać.
Wchodząc do komnaty, dotarło do niego, że zapomniał o rannej dziewczynie. Wiele godzin upłynęło od czasu, kiedy przyniósł ją do zamku. Łaskawości królowej zawdzięczał, że dostarczono mu raport, informujący go o stanie zdrowia dziewczyny. Obrażenia, jakich doznała, były bardzo poważne i ich uleczenie zajmie wiele dni, jeśli nie tygodni. Na obecną chwilę jednak życiu smoczycy nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. Powinno go to uspokoić, tak się jednak nie stało. Zdawało mu się, że napad na małego księcia i podrzucenie rannej kobiety to dwa zupełnie różne zdarzenia, jednak umysł podpowiadał mu, że może się mylić. W końcu równie dobrze niewiasta mogła być szpiegiem i jej pojawienie się wcale nie było przypadkowe.
Zapewne długo jeszcze snułby rozważania na temat smoczycy, gdyby jego rozmyślań nie przerwał mężczyzna, który nagle pojawił się w progu komnaty. Był wysoki i zdecydowanie za szeroki w ramionach jak na dworzanina. W ciemnych włosach z łatwością można było dostrzec fioletowe pasma.
– Hrabio Kiral, znalazł pan coś istotnego? – odezwał się przybysz. Rysy twarzy tego smoka były równie twarde i niewzruszone jak jego głos.
Melir uniósł pytająco brwi do góry. Próbował przypomnieć sobie imię swego gościa, jednak szybko z tego zrezygnował. Wiedział tylko, że spotkał go w koszarach i chociaż usiłował go wtedy zagadnąć, tamten zlekceważył jego nagabywania. Co więc robił tutaj?
– Kim jesteś? – zapytał Melir, samemu unikając odpowiedzi na postawione pytanie.
– Hargar wer Rumar – przedstawił się rycerz z lekkim warknięciem.
Na twarzy hrabiego Kirala odmalowało się zdziwienie. Pamiętał to nazwisko, było na liście zdrajców korony. I jeśli dobrze kojarzył, wszyscy z rodu wer Rumar zostali straceni.
– Czego chcesz? – Lord przesunął palcami po skórzanej oprawie księgi, a wzrok smoka podążył za ruchem jego dłoni.
– Porozmawiać, to chyba oczywiste – odparł mężczyzna i, nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka, zamykając za sobą dokładnie drzwi.
Melir nie zareagował na tak jawną bezczelność. Był smokiem, zatem nie miał się czego obawiać, choć teoretycznie młodszy mężczyzna mógł przysporzyć mu problemów.
– W koszarach nie byłeś zbyt rozmowny – zauważył ze spokojem. Kątem oka upewnił się, że miecz jest w zasięgu jego dłoni.
Hargar tymczasem przeszedł przez izbę i usiadł w niszy okiennej. Melir odruchowo obrócił się prawo. Wolał mieć wojownika przed sobą, a nie za plecami.
– Zbyt dużo ludzi i ciekawskich gęb – rzekł tamten gładko.
– Naprawdę? – W głosie hrabiego pojawiła się kpina.
– Jeszcze więcej plotkarzy – dodał mężczyzna niezrażony tonem swojego rozmówcy ani jego podejrzliwością.
– A ty nie należysz do nich?
Smok zmarszczył brwi. W fiołkowych źrenicach błysnął ogień, ale szybko zgasł.
– Wiem, jakim torem idą twoje myśli, hrabio – odparował.
– Naprawdę? A skąd to wiesz? – Melir odchylił się na krześle. Skrzyżował ramiona na piersi. Starał się zachować spokój, ale tak naprawdę skręcało go w żołądku. Jeśli grupa zdrajców przejrzała jego zamysły, z łatwością ukryją się przed nim lub też zatuszują swój udział w całej sprawie.
– Zrobiłbym to samo na twoim miejscu – stwierdził Hargar bez jakiegokolwiek wahania w głosie. – Odszukałbym poprzednich spiskowców, dotarłbym do ich rodzin, bliskich, przyjaciół. Mam dalej mówić?
– Nie. – Melir uciął gwałtownie dyskusję.
Po twarzy mężczyzny przemknął cień.
– Moja rodzina brała udział w zamachu na króla – wyrzucił z siebie jednym tchem. W jego głosie nie było słychać złości ani tym bardziej żalu. Tylko pustkę.
– I mówisz o tym z takim spokojem?
– Nie widzę powodu, by to ukrywać – odparł wojownik. – Nazwiska moich bliskich z pewnością figurują w rejestrach sądowych.
– Zaiste tak jest – potwierdził Melir. W myślach zaś zastanawiał się, dlaczego siedzący przed nim mężczyzna sam nie został stracony. Kto pozwolił mu przeżyć, jeśli ginęły całe rodziny?
– Sąd uznał, że nie stanowimy zagrożenia – ciągnął smok, odpowiadając mimowolnie na niewypowiedziane pytanie hrabiego.
Minęło kilka sekund, nim do Melira dotarło, co rycerz powiedział.
– My? To znaczy, było was więcej?
Hargar skinął głową.
– Oczywiście, ułaskawiono wszystkie dzieci poniżej czwartego roku życia. Sędziowie uznali, że jesteśmy zbyt mali, by mieć pojęcie o tym, co planowali nasi rodzice. Ja miałem wtedy dwa lata, mój brat Huniel trzy.
Melir przymknął oczy, by zapanować nad ciałem. W myślach zaś przeklinał głośno. Tamte dzieci są dziś dorosłymi smokami, co więcej same mogą mieć już dzieci, a nawet wnuki.
– Wiesz, ilu ogółem przeżyło? – zapytał. Odruchowo spojrzał na księgę. Na żadnej ze stronic nie napisano, że objęto amnestią najmłodsze potomstwo zdrajców.
Siedzący w niszy okiennej mężczyzna po raz pierwszy się uśmiechnął.
– Szczęściem dla nas wszystkich niewielu – w jego głosie po raz pierwszy pojawiła się gorycz. – Oddano nas pod opiekę bezdzietnym małżeństwom.
– Pozostaliście w Farrander? – dociekał Melir, wściekając się, że przeoczył tak ważny szczegół.
– Takie było postanowienie sądu. Uznano, że pod czujnym okiem ludzi króla nie wyrośniemy na zwyrodnialców.
– Ty tak nie uważasz – stwierdził cierpko lord.
Lekkie wzruszenie ramion.
– Nie pamiętam wszystkich imion. Wiem jednak, że mój brat uciekł z Farrander tuż po swej pierwszej przemianie.
– Uciekł? – Melir zerwał się z krzesła i zaczął krążyć po izbie. Nie musiał pytać, dokąd poleciał młody smok. Odpowiedź Hargar miał wypisaną na twarzy. Na północ, do Tollesto. – Ty zostałeś – powiedział zamiast tego.
Rycerz skinął głową.
– Ja kochałem moich przybranych rodziców, on wolał żyć zemstą.
Hrabia zatrzymał się przed drugim smokiem. Dzieliło ich od siebie zaledwie kilka centymetrów. Z łatwością rzuciłby mu się do gardła lub wbił sztylet w pierś. Nie zrobił jednak nic, by zniszczyć przybysza. Czy tego chciał, czy też nie, wojownik był mu potrzebny do rozwikłania zagadki.
– Brata zaś przestałeś kochać? – zapytał ostrożnie.
Mężczyzna skrzywił się z niesmakiem.
– Nie mam już brata – odparł ostro. – Tylko zdrajcę, w którego żyłach płynie krew naszych przodków.
Hrabia Karez milczał chwilę, analizując słowa gwardzisty. Jego złość i furia były oczywiste, lecz nie stanowiło to wystarczającego dowodu na prawdziwość słów mężczyzny. Mógł w końcu mówić prawdę, ale mógł też doskonale kłamać. Decyzja, czy mu uwierzyć, należała do Melira.
– Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał w końcu.
– Niczego – odpowiedział chrapliwym tonem smok. – Chciałem, byś wiedział, że żyję i tu jestem. Nie zamierzam się ukrywać, bo prędzej czy później i tak byś do mnie dotarł. Ułatwiłem ci zadanie.
– Nie oczekujesz chyba, że ci zaufam? Mogę kazać cię śledzić – rzekł, a Hargar tylko skinął głową.
– Zrobisz, co uznasz za stosowne – stwierdził. – Masz takie prawo, a wręcz obowiązek.
– Nie będziesz się temu dziwił? – zapytał Melir, teraz już zupełnie nie rozumiejąc swego gościa.
– Na twoim miejscu nie ufałbym nikomu w tym mieście – powiedział niespodziewanie ciemnowłosy, podnosząc się ze swego miejsca. Minął hrabiego, lekko trącając go w ramię. –  A już z pewnością nie stałym mieszkańcom – dodał, zatrzymując się przy drzwiach.
Lord zmarszczył brwi.
– Próbujesz mnie przed czymś ostrzec? – warknął.
– Od dawna dzieje się tu wiele złych i podłych rzeczy. Bezkrólewie bynajmniej nie umocniło moralności mieszkańców. Nauczyło ich bezkarności i życia ponad prawem. Kilka lat rządów nowego króla nie zmieni tego, do czego przyzwyczaili się przez wieki.
– Twierdzisz, że są zdemoralizowani?
Hargar uśmiechnął się lekko, lecz był to gorzki uśmiech.
– Mówię tylko, że wielu w tym mieście czuje się bezkarnie. Robią, co chcą, i nikogo się nie boją. Bez najmniejszego też trudu kontaktują się z gadami na północy.
W piersi Melira narastał warkot.
– Powiedz, w jaki sposób to robią! – zażądał, ruszając na mężczyznę, ale ten zatrzymał go w miejscu, kręcąc głową.
– Mnie nikt tu nie ufa, nigdy nie byłem świadkiem przekazywania informacji. Wiem jednak, że one krążą.
– Jak?! – wrzasnął smok.
– Już ci mówiłem, że nie wiem. Z pewnością stoją za tym przybywający kupcy, ale nie zakładaj, że tylko oni. Moim zdaniem wielu zbrojnych również macza w tym place.
– Ty sam należysz do gwardii króla – przypomniał mu Melir, a smok uśmiechnął się kwaśno.
– No właśnie. Dlatego nie powinieneś mi ufać – stwierdził cierpko. Zdołał już otworzyć drzwi i wyjść na korytarz.
Hrabia ruszył za nim.
– Daj mi chociaż jakąś podpowiedź, wskazówkę, cokolwiek? – zawołał za oddalającym się mężczyzną.
– Czarna wstążka – rzucił smok, nie zwalniając kroku i nie odwracając się. – To ich symbol oznaczający przyjaciela.
Melir zmarszczył brwi. Czarna wstążka, co to, do cholery, miało oznaczać? I nagle oddech utknął mu w piersi. Dziewczyna, którą przyniósł do zamku, miała czarną wstążkę niczym chorągiewkę przywiązaną do lewej kostki.
Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

6 komentarzy:

  1. No to pięknie, jak król i jego rodzina mają ujść z życiem, mając dookoła siebie tylu wrogów? Dobrze że nasze smoki są kumate i stoją po stronie dobra, więc zapewne uda im się zażegnać najgorsze.

    Hrabia Kiral dobrze dedukuje, coby nie ufać Helenie, oby tylko o tych swoich dedukcjach z czasem nie zapomniał.

    Hargara lubię, jest konkretny.

    I mamy czarną wstążkę, a skoro ci źli mają znak rozpoznawczy, znaczy że to spisek na całego. Niedobrze oj niedobrze ;/

    Wszystkie znaki na niebie i w tej historii wskazują, że Helena zostanie zdrajcą korony. A wszyscy, albo przynajmniej ja, lubimy Helenę, dlatego wolałabym, żeby jednak Helenka, kiedy już dojdzie do siebie, z miejsca przyznała się Blondaskowi do wszystkiego i żeby została szpiegiem ale szpiegiem korony :D No proszę Emisia, zobacz jaki to doskonały pomysł, przez skromność nie wspomnę, że to jest wręcz świetny pomysł :P

    Dziękuję za piękny fragment :***
    koralgolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł świetny, ale... hmm
      No właśnie, zawsze jest jakieś ale. Tym razem zaprotestuje autor, czyli ja. Mam nieco inne plany względem Heleny, i raczej na "dzień dobry" ci ich nie zdradzę. Będziesz musiała poczekać i jak wszyscy inni, poobgryzać trochę paluszki ze zdenerwowania.

      Usuń
  2. Zaiste świetny pomysł ma Kasia, zgadzam się z nią całkowicie. Według mnie też Hargar wydaje się niewinny i dobrze, że powiedział o czarnej wstążce. Teraz Melir pewnie weźmie na tapetę Helenę. Najlepiej by było zamknąć zamek i żeby tylko nieliczni mieli do niego dostęp. Ariel jest świadom spisku i dlatego wyznaczył Melira do tego zajęcia, ale to praca dla wielu bo jak widać robactwo bardzo się rozpleniło. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy ktoś z was jeszcze pamięta, że Hargar towarzyszył Quinkelowi w Lahmar? Chyba już wtedy dało się odczuć, po której stronie stoi. Melir będzie w stosunku do niego nieufny, ale szybko przekonana się, że to być może jedyny jego sprzymierzeniec na zamku.

      Usuń
  3. Nononono to teraz wystarczy wyszukać noszących czarną wstazke ale przypuszczam, że to nie takie proste...ale skoro Helena miała takową to jest na liście podejrzanych to ciekawi mnie jak ona chce zdobyć zaufanie żeby się dostać w pobliże króla i jego rodziny. ..Dziękuję Emiś I buzi :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, wstążeczka odegra swoją rolę i jest jakby wiadomością zarówno dla króla, jak i zdrajców.

      Usuń