wtorek, 3 marca 2015

Malos - Rozdział 11_epizod 1



W mieszkaniu zajmowanym przez harpie wrzało. Kobiety miotały się po pokojach, wrzeszcząc i przedrzeźniając się nawzajem. Najwięcej hałasu robiły te, które wróciły właśnie z wypadu na miasto.
– Trzeba było ją złapać – skrzeczała rudowłosa Sonia, wymachując rękoma.
– Co tam złapać, zabić – przekrzykiwała ją Ursa. Harpia była tak chuda, że przez cienką skórę przebijały się jej kości, ubranie wisiało na niej niczym na wieszaku, włosy zaś sterczały w każdą stronę.
– Głupie jesteście! – syknęła wściekle Hura. – Żadna z was nie kiwnęła nawet palcem, by ruszyć za anielicą, a teraz mielicie ozorami bez opamiętania.
– Byłyśmy zajęte – odszczeknęła się Sonia.
– Ty ją widziałaś, mogłaś z łatwością zabić sukę – dodała Ursa.
– Nie morduję na oczach postronnych świadków! – warknęła kobieta.– Gdybyście już zapomniały, anielica nie była sama. Towarzyszył jej wojownik. Z powietrza patrolował dzielnicę.
– Zobaczył nas? – W głosie Sonii dało się usłyszeć przerażenie.
– Głupia – ofuknęła ją Hura. – W ciemnościach nawet oni nie widzą tak dobrze.
– To i tak bez znaczenia, wiedzą gdzie nas szukać – powiedziała Sirma. Najstarsza harpia, siedząca do tej pory cicho, zabrała wreszcie głos. Większość zamilkła zawstydzona. Przywódczyni stukała palcami w drewniane poręcze fotela, na którym siedziała. Jej brwi były ściągnięte, a usta wyginały się w gniewnym grymasie. – Miałam was za mądrzejsze, a tymczasem zachowałyście się gorzej niż bezrozumne demony. Po nich mogłabym spodziewać się takiej tępoty, ale wy? – Kobieta pokręciła z niesmakiem głową.
– Byłyśmy głodne – zaprotestowała nieśmiało Ursa, ale Sirma zgasiła ją gniewnym spojrzeniem.
– Krwiożercze instynkty pozbawiają was zdolności do logicznego myślenia – stwierdziła cierpko. Z tego właśnie powodu, pan powierzył jej rolę przywódczyni. Jako jedyna z całej tej rozkrzyczanej zgrai, potrafiła na trzeźwo ocenić sytuację.
– Nie miałaś nic przeciwko, byśmy poszyły posilić się na miasto – przypomniała siostrze Hura.
– Zabroniłaś nam żywić się na dzieciaku – dodała Sonia.
Sirma skrzywiła się. Poprzednim razem tak bardzo osłabiły młodego anioła, że przez dwa dni leżał nieprzytomny. Ratując go przed śmiercią, musiała zezwolić kobietom na polowanie. Wiedziała, że nie będą grzeczne, a ich wypad skończy się śmiercią jakiegoś nieszczęśnika, nie miała jednak wyboru. Wszystkie bez wyjątku potrzebowały krwi, by zachować swoje moce. Bez nich były zupełnie bezbronne w obliczu wroga.
– Jak wyglądał ten anioł? – zwróciła się do Hury. Siostra jako jedyna zdawała się zachowywać w miarę przytomnie.
– Jak oni wszyscy – odparła harpia. – Wysoki, dobrze zbudowany i cholernie przystojny – dodała z nieco większym entuzjazmem. – Chętnie schrupałbym skurczybyka.
– Znasz go? – dociekała Sirma, puszczając poprzednie uwagi siostry mimo uszu. Wszyscy aniołowie byli przystojni i silni. Nie spotkała dotąd słabeusza, choć jak się tak nad tym zastanowić, to widziała dotąd tylko wojowników.
Hura pokręciła głową.
– Nie, ale nie sprawiał wrażenia zagubionego, doskonale się orientował, w przeciwieństwie do anielicy.
– No właśnie, opowiedz o niej – zażądała.
– Co tu gadać – Hura wyglądała na rozzłoszczoną. Prawdopodobnie irytował ją fakt, że kobieta nakryła je w zaułku i widziała jak pożywiały się na ludzkim szczenięciu. – Wyglądała jak wszystkie anielice: długie włosy, smukłe ciało, gładka skóra.
– A jakiego koloru były jej skrzydła? – dociekała Sirma. Coś jej tu nie pasowało. Na razie jednak wolała nie zdradzać się ze swoimi podejrzeniami.
– A skąd mam to wiedzieć? – Obruszyła się. – Dobrze wiesz, że oni na ziemi ukrywają pióra. Cud, że w ogóle była widzialna – burknęła. Aniołowie niezbyt chętnie pokazywali się ludziom. Od tysięcy lat chowali się w cieniu, a ludzie mijali ich, nie mając pojęcia, że skrzydlate istoty istnieją naprawdę. Hura bardzo żałowała, że archaniołowie odebrali śmiertelnikom dar oglądania niebiańskich istot. Ludzkość wraz z nim utraciła również wiarę w istnienie innego świata, w tym tego podziemnego. Harpie i demony przestały być im straszne.
Teraz gdy magiczna istota chciała stanąć przed człowiekiem, musiała zużyć niemało mocy, by bić widzialną.
– Mówiłaś, że tamten anioł krążył nad dzielnicą i widząc ciebie, zanurkował, porywając ją w powietrze? – dociekała Sirma.
Hura wzruszyła ramionami. Tak było, wojownik bez trudu wypatrzył ją w tłumie, a potem interweniował.
– Wystraszył się mnie – odparła z mocą. – Pewnie się przestraszył, że wyskubię piórka jego kobiecie – dodała z przekąsem.
– Być może masz rację – powiedziała Sirma. Przywódczyni nie sprawiała jednak wrażenia przekonanej. Intrygowało ją, dlaczego anielica nie użyła swoich własnych skrzydeł. O ile mogła zrozumieć, że przebywając wśród ludzi, chcąc być dla nich widoczna, ukryła pod płaszczykiem magii pióra, to w chwili zagrożenia, wszelkie środki ostrożności nie powinny mieć znaczenia. Pionowy start zajmował im zazwyczaj mniej niż ułamek sekundy, wystarczająco mało, by przechodzący obok ludzie, poczuli zaledwie muśnięcie wiatru.
Ciekawe było również to, że ten sam anioł, który zabrał dziewczynę z chińskiej dzielnicy, przyniósł ją do miasta. Wobec tego albo była jego kochanką i wojownik nieustannie jej towarzyszył, albo też nie posiadała skrzydeł.
Czy zatem łączyło ją coś z Malosem? Jeszcze nie odkryły, dlaczego ich ukochany stracił swoje cudne piórka, możliwe jednak, że kobieta miała coś z tym wspólnego i została skazana na równi z nim.
Kimkolwiek była, należało się jej przyjrzeć i odkryć jej słabości.

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że Sirma dobrze główkuję, mam tylko nadzieję, że nie złapie Santi. Moim zdaniem teraz Nat powinien wkroczyć do akcji i namierzyć harpie. Bardzo dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nataniel nie pozwoli, by młodzikom stała się krzywda, inna sprawa, że to ich bezpośrednio obejmie zemsta harpii.

      Usuń