poniedziałek, 15 czerwca 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 13_epizod 2



Zacisnął dłonie w pięści, ledwie hamując się przed podbiegnięciem do kobiety i zdzieleniem jej w twarz. Korciło go, by naprawdę pokazać suce, gdzie jej miejsce. Zmusił się jednak, by pozostać w miejscu i spokojnie poczekać na dogodniejszą okazję.
Tymczasem Helena w towarzystwie hrabiego Melira opuszczała skrzydło, w którym mieściła się biblioteka zamkowa. Szła, wolno stawiając stopy, mężczyzna zaś wyraźnie człapał się obok niej, pilnując kobiety jak oka w głowie.
Irmin przeklął w myślach. Szczerze nienawidził głównego śledczego. Był to człowiek zimny i przenikliwy, i, jakby tego było mało, na wskroś prawy. Kogoś takiego nie można było ani przekupić, ani nawet skłonić do współpracy szantażem. Zatem pozostawało czekać i obserwować, co się jeszcze wydarzy, licząc przy tym, że kobieta przysłana z północy okaże się mądrzejsza i nie wyda spiskowców przy byle okazji. Tego ostatniego obawiał się najbardziej. Lord Karez potrafił wyciągnąć każdą informację, jeśli już doszedł do wniosku, że ma do czynienia z podejrzanym o przestępstwo.
Kobieta nie sprawiała co prawda wrażenia zastraszonej, jednak nie uszło uwagi Irmina, że lord nie odstępował jej na krok. Szli, cicho rozmawiając, chociaż w zasadzie  to smok mówił, niewiasta zaledwie potakiwała.
Ze swego miejsca nie mógł usłyszeć ich rozmowy, co go jeszcze mocniej zirytowało. Przysiągł sobie jednak, że wydusi z niewiasty, co takiego mówił jej lord.
Na tę chwilę nie pozostało mu nic innego jak śledzić kobietę lub odpuścić. Wybrał drugie rozwiązanie. Smoczyca była ważna, ale nie aż tak, by dał się zdemaskować hrabiemu z Karez. Zawrócił więc do głównego holu i, wtapiając się w tłum innych wojowników, opuścił zamek.
Ciągle jeszcze rozdrażniony nie zauważył, jak zbliżył się do niego inny zbrojny. Zorientował się, że ktoś się mu przypatruje, kiedy na oddalenie się było już za późno. Gwardzista zatrzymał się ledwie kilka kroków przed Irminem i z kamienna twarzą zapytał:
– Zauważyłem, że lubisz kurzyć fajkę? – rzucił bezosobowo. – Ja również uległem temu nałogowi.
Jasnowłosy smok skinął głową, uważnie przypatrując się przybyszowi. Nie znał imienia obcego, pamiętał jednak, że wojownik był zwiadowcą i często opuszczał zamek. W ciemnych włosach mężczyzny połyskiwały fioletowe refleksy, zdradzając kolory smoczych łusek.
– Mam dobre ziele, prosto z hermagiońskich plantacji – odrzekł całkiem neutralnym tonem.
– Chętnie spróbuję – powiedział tamten, wyciągając z kieszeni spodni fajkę i upychając do niej proszek. Jednak dopiero, kiedy podpalił cybuch i zaciągnął się dymem, rzekł: – Jestem pod wrażeniem.
Smok uśmiechnął się zdawkowo. Przez myśl przeszło mu, że może warto byłoby zjednać sobie nowego przyjaciela. Nigdy nie wiadomo, kiedy znajomości mogą się przydać.
– Jestem Irmin – powiedział. – Piąty oddział, szósta warta na dworze.
Mężczyzna skinął głową.
– Hargar. Drugi oddział zwiadowczy.
Jasnowłosy mlasnął z uznaniem.
– Zazdroszczę, praca w terenie to coś wspaniałego. Tu w Farrander niewiele się dzieje. Ciągle te same zadania.
Gwardzista ponownie zaciągnął się fajką.
– Ostatnio nie możecie narzekać na nudę. Dowódcy podobno zagonili was do roboty, słyszałem, że wzmocniono straże i zaostrzono protokół odwiedzin na zamku.
Irmin wzruszył ramionami.
– Nie mnie decydować, czy zmiany są słuszne. Każą iść na wartę, to idę. Mogłoby się jednak wydarzyć coś ciekawego, by ożywić tak smutną żołnierską dolę strażnika Farrander.
– Czyżby? – Na twarzy Hargara pojawił się zagadkowy uśmiech. – Słyszałem, że do zamku przyniesiono jakąś ranną … To chyba wystarczająca atrakcja?
Irmin ponownie wzruszył ramionami. Jego odpowiedź była równie neutralna, jak gdyby opowiadał o bolących stawach matki.
– Tak gadają, ale ja jej tam nie widziałem. Tego dnia miałem wolne, a szkoda. Zawsze to jakaś rozrywka.
– Pobicie kobiety nigdy nie jest zabawne – stwierdził cierpko drugi smok, kończąc palić fajkę i wysypując resztki popiołu na zamkowy dziedziniec.
– Tego nie powiedziałem. – Jasnowłosy spiął się w sobie. Ani trochę nie znał gwardzisty, nie mógł więc zakładać, że jest mu przychylny. – Mówię tylko, że byłoby to jakieś wydarzenie, złamanie nudy.
– Cóż, w takim razie ominęła cię ta atrakcja. Smoczyca zaś, jak podejrzewam, już wyzdrowiała i opuściła zamek. Ciekawe tylko, czy złapano jej dręczycieli? Mam nadzieję, że skręcono gnojkom karki.
– Ja bym zrobił dużo więcej, gdyby wpadli w moje ręce – dodał ostro Irmin, zacierając dłonie. W duchu zaś pogratulował sobie refleksu. Mało brakowało, a chlapnąłby, że kobietą zajęła się królowa.
– Dobrze wiedzieć, że są jeszcze prawi ludzie – ciągnął Hargar. Smok wyciągnął rękę przed siebie i uścisnął prawicę kamrata. Chwilę później, na pożegnanie skłaniając lekko głowę, oddalił się w stronę zamku, zostawiając jasnowłosego wojownika samego na placu. Nie obejrzał się, by sprawdzić, czy zbrojny zerka za nim. Był pewien, że właśnie to robił. Przyśpieszył zatem kroku i dziarsko wszedł do holu. Dopiero kiedy znalazł się w głównej izbie, w otoczeniu innych mieszkańców i gwardzistów, pozwolił sobie na zerknięcie przez ramię. Kimkolwiek był Irmin, nie poszedł za nim.
Ta prosta decyzja uratowała mu życie. Hargar nie miałby żadnego problemu z zabiciem drugiego gada, gdyby przydybał go na śledzeniu. Kimkolwiek był jasnowłosy zbrojny, nie należało mu ufać. O wszystkim zaś powinien dowiedzieć się hrabia Karez, zadecydował smok.
Zazwyczaj donoszenie na kamratów nie było mile widziane w koszarach, ale kiedy ci zaczynali dziwnie się zachowywać i spotykać z podejrzanymi typkami, szczerość była jak najbardziej potrzebna. Spotkany zaś przed chwilą wojownik prowadzał się z różnymi typkami o wątpliwej uczciwości. Układy i interesy, jakie prowadził, raczej nie mogły przysporzyć królowi chwały.
Smok rozejrzał się po holu i, nie widząc nikogo znajomego, ruszył do zachodniego skrzydła. Mieściły się tam osobiste komnaty dwórek i ważniejszych oficjeli. Chciał zobaczyć się z Rillą i upewnić się, że siostra baronowej Querm czuje się dobrze i nic jej nie zagraża. Obawiał się co prawda, że nie zastanie jej w izbie lub że dziewczyna wyśmieje jego nadmierną troskę, postanowił jednak zignorować głos rozsądku. Dziwne rzeczy działy się w Farrander, a Rilla była blisko królowej. Wolałby, by nie stanowiła osobistej powierniczki Jej Wysokości i trzymała się z dala od zamkowych intryg, jednak nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia. Nie zmieniało to jednak faktu, że wtedy byłaby bezpieczniejsza.
Przemierzył jeden korytarz, potem drugi i, raz jeszcze upewniwszy się, że nikt go nie śledzi, skręcił w prawo. Zaraz też zatrzymał się jak wryty. Kilka metrów przed nim stał hrabia Melir rozmawiając przyciszonym głosem z Heleną. Hargar spodziewał się różnych rzeczy, ale nie tego, że ujrzy lorda wpatrzonego w napiętą twarz dziewczęcia. Hrabia właśnie coś mówił, a niewiasta potakiwała, jednak na dźwięk jego kroków oboje nagle umilkli i jednocześnie obrócili się w stronę przybyłego wojownika.
Smok odchrząknął lekko i zbliżył się do pary. Mimochodem zauważył, że sprawiali wrażenie zaskoczonych jego widokiem, chociaż lico smoczycy było nieco bardziej zmieszane.
– Nie chciałem cię przestraszyć, pani – zaczął, nie czekając, aż lord przemówi.
– Nie wystraszyłeś mnie – odrzekła, rumieniąc się jeszcze mocniej. Odruchowo sięgnęła do chusty, sprawdzając, czy szczelnie zakrywa jej policzek.
– Czego szukasz w tym miejscu?! – warknął lord. Melir nie zamierzał bawić się w gładkie słówka. Ostro przystąpił więc do rzeczy.
– Szukałem cię – odparł szybko wojownik. Kłamstwo zostało wprawdzie wymyślone na poczekaniu, ale przecież nie mógł przyznać, że chciał odwiedzić inną dwórkę. Zresztą i tak chciał rozmówić się z lordem.
– Skąd wiedziałeś, że tu będę? – Błękitne oczy smoka zwęziły się do wąskich szparek.
– Nie wiedziałem – odrzekł zgodnie z prawdą Hargar. – Krążyłem po zamku w nadziei, że cię znajdę.
– Cóż jest tak pilnego, że traciłeś na mnie swój czas? – Hrabia nie wydawał się przekonany słowami młodszego smoka. Kłamstwo potrafił wyczuć na kilometr, a ten mężczyzna ewidentnie nie mówił prawdy.
– Sprawy królestwa – odparł bez wahania Hargar. Mówił silnym głosem, a z jego postawy nie emanował nawet cień zmieszania.
Melir zmarszczył brwi i raz jeszcze obrzucił wojownika uważnym spojrzeniem. Nie miał zamiaru dać się oszukać, jednak coś w zaciśniętych ustach zbrojnego mówiło mu, że sprawa jest poważna. Zerknął na Helenę; kobieta nadal trzymała kurczowo chustę przy twarzy, choć jeszcze chwilę temu zupełnie o niej nie pamiętała.
– Pozwolisz pani, że kiedy indziej dokończymy naszą rozmowę – szepnął do niej miękko, choć tak naprawdę był wściekły, że im przerwano. Opowiadał młodej smoczycy o początkach Kirragonii, stopniowo wyciągając z niej przydatne informacje. Niespodziewane nadejście Hargara przerwało interesującą dyskusję. Tak jak podejrzewał, kobieta schyliła głowę.
– Jak sobie życzysz, lordzie – rzekła poważnym głosem i, chwilę później, nie czekając na odpowiedź mężczyzn, zniknęła za drzwiami swojej komnaty.
Hrabia skrzywił się nieznacznie. Bardzo żałował, że nie udało się mu dłużej porozmawiać ze smoczycą. Po raz pierwszy miał wrażenie, że chętnie odpowiadała na jego pytania i choć nie zdradziła zbyt wiele, każde jej słowo głęboko zapadło mu w pamięć.
– Czego chcesz?! – warknął, gdy tylko zostali sami. Zgodnie z jego przypuszczeniami fala gniewu przetoczyła się po twarzy Hargara. Smok jednak zdusił ją w zarodku, nie pozwalając wziąć ciała w posiadanie ogniowi.
– Do Farrander nie przybył ostatnimi czasy nikt nowy, ale ci, którzy mieszkają tu od dawna, zaczynają uważnym wzrokiem przyglądać się mieszkańcom zamku – wyrzucił z siebie jednym tchem.
– Co, do cholery, chcesz przez to powiedzieć?! – Głos Melira stał się jeszcze niższy. Lord skrzyżował ramiona na piersi, poirytowanym wzrokiem wpatrując się w przybysza.
– Tylko to, że do tej pory mieszkańcy miasta siedzieli w swoich dzielnicach, teraz zaś wielu z nich bez wyraźnego powodu zapuszcza się do zamku. Podobnie zbrojni. Dawniej rycerz po służbie zaszywał się w koszarach lub szukał wytchnienia w karczmie…
 – A teraz plączą się bez celu po korytarzach warowni? – przerwał mu białowłosy smok. Hargar tylko skinął głową.
– Być może chcą strzec króla, ale jest też wielce prawdopodobne, że...
– Szpiegują – dokończył kwaśno lord.
– Natknąłem się dziś na trzech wojowników włóczących się po korytarzach. Żaden z nich nie był chętny do rozmowy.
– Kim byli? – zainteresował się od razu Melir.
– Jeszcze nie wiem, nie znam ich.
– Ale się dowiesz?! – Słowa były ostre i bynajmniej nie przypominały prośby, raczej stanowiąc rozkaz.
Twarz drugiego smoka nie wyrażała nic, on sam zaś milczał i dopiero kiedy hrabia ponowił pytanie, wojownik skinął głową.
– Dowiem się. Ale nie to mnie martwi najbardziej – dodał, ściszając głos do szeptu. Wzrok mężczyzny uciekł do drzwi, za którymi skryła się młoda kobieta.
– Co jeszcze się dzieje?! – huknął Melir. Nie podobało mu się, że zbrojny, któremu nie do końca mógł ufać, zwierzał mu się z sekretów.
– Ona nie jest tu bezpieczna – powiedział cicho smok. Nie musiał mówić, kogo miał na myśli. Obaj mężczyźni odruchowo spojrzeli na drzwi komnaty Heleny.
– Dlaczego? – Głos hrabiego Karez zmienił się w lód.
– Śledzą ją na każdym kroku – odrzekł jeszcze ciszej. – Być może robią to na prośbę króla, ale istnieje możliwość, że tak nie jest.
– Zapewne to rozkaz króla – odrzekł kwaśno smok, ucinając wszelką dyskusję. Furia jednak już wypełniła jego serce. Zdawał sobie sprawę, że władca nie ufał kobiecie, ale czy nasyłając na nią szpiegów, nie powinien wcześniej poinformować o tym Melira?
– Zatem nie mamy się czego obawiać – odparł smok, obracając się na pięcie i ruszając do wyjścia. Lord jednak zatrzymał go w miejscu, mówiąc:
– Wiesz, że ci nie ufam, dlaczego zatem zadałeś sobie tyle trudu, by mi to wszystko wyznać?
Smok odwrócił raz jeszcze głowę i, spoglądając na hrabiego z lekko ironicznym uśmiechem na ustach, rzekł:
– Jego Wysokość wiele lat temu zaufał mi i wybrał mnie do swego oddziału. Byłoby mi wstyd zawieść go.
Zdumienie, które odmalowało się na twarzy hrabiego, było jedyną odpowiedzią, Hargar zaś, skłaniając lekko głową, ruszył przed siebie.
Betowanie rozdziału -  Wiktoria Filipowska

2 komentarze:

  1. Przecież poznał imię Irmina, to czemu nie zdradził go Melirowi. A, że Helena nie jest bezpieczna to w tym Hargar się nie mylił. Ciekawe czy hrabia to sprawdzi. Pięknie dziękuję za kolejny rozdział, pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłoby zbyt łatwo,gdyby Melir o wszystkim wiedział. A tak, kilka kolejnych zagadek podgrzeje atmosferę.

    OdpowiedzUsuń